Reklama

Można grać piach i wygrać? A można, jak najbardziej, jeszcze jak

redakcja

Autor:redakcja

09 kwietnia 2022, 18:17 • 4 min czytania 5 komentarzy

Kolejne trzy punkty na koncie, kolejny krok w stronę mistrzostwa Niemiec. I to właściwie tyle, jeśli chodzi o plusy dzisiejszego występu Bayernu Monachium w derbowym starciu z Augsburgiem. Gospodarze wymęczyli zwycięstwo 1:0, ale ponownie zaprezentowali się z jak najgorszej strony. Bawarska maszyna Juliana Nagelsmanna ewidentnie nie funkcjonuje na najwyższych obrotach.

Można grać piach i wygrać? A można, jak najbardziej, jeszcze jak

Bayern – Augsburg. Fatalni Bawarczycy

Bayern w pierwszej połowie dzisiejszego spotkania zaprezentował się po prostu beznadziejnie. To mocne określenie, ale naprawdę w pełni adekwatne – gospodarze wyglądali równie słabo, jak w ostatnim meczu Ligi Mistrzów, albo i jeszcze gorzej. W ich grze nie zgadzało się po prostu nic. W ofensywie nie było precyzji, dynamiki oraz porozumienia między poszczególnymi zawodnikami. Natomiast w obronie ponownie zawiodła generalna organizacja. Dziury były olbrzymie.

Efekt? Augsburg mógł – a w zasadzie: powinien – schodzić na przerwę z jedno-, a może i dwubramkowym prowadzeniem. Piłkarzom drużyny przyjezdnej brakowało jednak w kluczowych momentach decyzyjności – albo za długo zwlekali z oddaniem strzału, albo nie dostrzegali odpowiedniego momentu, by odegrać piłkę. Nie sposób było jednak nie zauważyć, że to podopieczni Markusa Weinzierla są stroną, która ma właściwy pomysł taktyczny na dzisiejsze spotkanie. Bayern się męczył, Bayern człapał, Bayern był niechlujny, Bayern kipiał z frustracji. Tymczasem goście grali swoje, lecz nie potrafili postawić kropki nad i, czyli trafić do siatki. Wielkie pretensje mógł mieć do siebie przede wszystkim Andre Hahn, który w wymarzonej sytuacji strzeleckiej dał się dogonić obrońcy.

O ile przed pierwszym gwizdkiem arbitra gracze Augsburga mogli kalkulować, że remis będzie dzisiaj dla nich kapitalnym rezultatem, to już w przerwie meczu mieli oni pełne prawo, by celować w pełną pulę. Bayern sprawiał bowiem wrażenie drużyny całkowicie pozbawionej zaangażowania.

Reklama

Bayern – Augsburg. Kosztowny błąd obrońcy

W drugiej połowie gospodarze trochę się ogarnęli. Julian Nagelsmann już w przerwie oddelegował na murawę Jamala Musialę w miejsce katastrofalnie dysponowanego Serge’a Gnabry’ego. Dziesięć minut później na boisku pojawili się również Marcel Sabitzer oraz Alphonso Davies, zmieniając odpowiednio Leona Goretzkę i Omara Richardsa. Trzeba tutaj oddać szkoleniowcowi Bayernu, że trafnie ocenił postawę swoich podopiecznych, ponieważ zdjął zdecydowanie najsłabszych aktorów dzisiejszego widowiska. Sabitzer i Davies właściwie w ciągu paru minut zrobili na boisku więcej szumu, niż Goretzka i Richards przez godzinę.

Nie oznacza to jednak, że ekipa z Allianz Areny całkowicie stłamsiła swoich lokalnych oponentów. Owszem, Bayern przyspieszył, zaczął zagrażać bramce gości, ale nie było też tak, że gospodarze zaczęli sobie tworzyć jedną stuprocentową sytuację po drugiej. Defensywa Augsburga nie pękła, trzymała się świetnie.

Aż do 80. minuty.

Nie ukrywamy, było nam żal Reece’a Oxforda, gdy futbolówka dośrodkowana przez jednego z zawodników Bayernu niefortunnie trafiła go w rękę zbyt szeroko rozłożoną rękę. Było nam również szkoda trenera Weinzierla, który prawie wyszedł z siebie przy linii bocznej boiska, kiedy arbiter po konsultacji z VAR-em wskazał na jedenasty metr. Współczuliśmy Rafałowi Gikiewiczowi, gdy Robert Lewandowski bez najmniejszych problemów pokonał go z rzutu karnego, zapewniając swojej drużynie trzy punkty. Bo to zawsze bolesne z perspektywy neutralnego widza, jeśli murowany faworyt gra kompletny piach, ale przechyla szalę zwycięstwa na swoją korzyść dzięki bramce zdobytej w takich okolicznościach. Bramce z dupy, bądźmy szczerzy. No ale cóż. Zwykło się mawiać, że klasowy zespół poznaje się po tym, że potrafi zwyciężać nawet w takich meczach, w których nic nie układa się po jego myśli. W tym sensie – Bayern pokazał dziś klasę. Generalnie jednak Bawarczycy swoim występem tylko potwierdzili wyraźny dołek formy. Porażka z Villarrealem nie była wypadkiem przy pracy.

Bayern – Augsburg. Jak zagrali Polacy?

Wypada też zatrzymać się na moment przy polskich zawodnikach. Podsumujmy zatem:

  • Robert Lewandowski – poza golem z karnego, marny występ. Mnóstwo przegranych pojedynków, rzadko pod grą, mocno sfrustrowany niewielką liczbą strzeleckich sytuacji. Ewidentnie daleki od topowej dyspozycji, było to widać, gdy przegrywał fizyczne starcia z obrońcami.
  • Rafał Gikiewicz – czystego konta zachować nie zdołał, lecz w paru sytuacjach zachował się fenomenalnie. Świetny na linii.
  • Robert Gumny – kiepsko wszedł w mecz, jednak szybko się opanował i stanowił bardzo mocny punkt defensywy Augsburga. Zdawał się rozkręcać z każdą minutą. Niestety po godzinie gry zasygnalizował kłopoty zdrowotne i opuścił boisko.

Jako się rzekło, Bayern dzięki dzisiejszemu zwycięstwu umocnił się na pozycji lidera Bundesligi. Ma dziewięć punktów przewagi nad Borussią Dortmund, a do końca sezonu zaledwie pięć kolejek. Augsburg natomiast ma sześć punktów zapasu nad strefą spadkową.

Reklama

Bayern Monachium – FC Augsburg 1:0

Lewandowski 82′

CZYTAJ WIĘCEJ O BAYERNIE MONACHIUM:

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Niemcy

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Komentarze

5 komentarzy

Loading...