Reklama

PRASA. Pertkiewicz: Jagiellonii nie grozi bankructwo. Mieliśmy poślizg płacowy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

04 kwietnia 2022, 09:29 • 9 min czytania 8 komentarzy

Trafił nam się poślizg płacowy w ubiegłym tygodniu, ale czkawka została zaleczona. Wszedłem do szatni i poinformowałem o tym zawodników : „Panowie, pieniądze dostaniecie. Jest tydzień opóźnienia”. Przy skali kłopotów, jakie bywają w innych klubach, to żaden problem. Wraz z właścicielami udało się nam go „przerobić” i wywiązać z zobowiązania. Zawodnicy dostali pensje – mówi Wojciech Pertkiewicz, prezes Jagiellonii Białystok, w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Pertkiewicz: Jagiellonii nie grozi bankructwo. Mieliśmy poślizg płacowy

„SPORT”

Mariusz Śrutwa ocenia losowanie dla Polski – mogło być gorzej, ale mogło być lepiej. I wszystko jasne.

Jak ocenić losowanie i naszą grupę?

– Myślę, że nie jest najgorzej. Mogło być lepiej, ale też gorzej, gdybyśmy z czwartego koszyka wylosowali kogoś mocniejszego, przykładowo zespół z europejskiej ścieżki barażów, jak Walia, Szkocja czy Ukraina. Trafiliśmy na Arabię Saudyjską i jest to na pewno dobre losowanie.

A dwaj pozostali rywale?

Reklama

– Argentyna to wiadomo, topowa reprezentacja, ale musieliśmy trafić na kogoś z pierwszego, mocnego koszyka. Na inaugurację zagramy z Meksykiem i będzie to mecz o wszystko. Wygrana sprawi, że praktycznie wyjdziemy z grupy, a przy ewentualnym niepowodzeniu będzie znacznie trudniej. Meksyk w eliminacjach grał trochę poniżej oczekiwań, ale na pewno jest to marka i wymagający przeciwnik.

Cztery lata temu też trafiliśmy na reprezentacje pozaeuropejskie i nie udało się przejść do 1/8 finału. Teraz będzie lepiej?

– Będzie na pewno łatwiej, bo myślę, że z Arabią Saudyjską damy sobie radę. Może nie od razu dopiszemy sobie 3 punkty, ale w starciu z nią nie powinno być źle. Na pewno zdecydowanie trudniej byłoby na przykład z Ghaną. Trzeba więc powiedzieć, że szczęście się do nas uśmiechnęło. Cieszmy się, że mamy takiego rywala, ale punktów trzeba będzie szukać też z innymi, a przede wszystkim ze wspomnianym Meksykiem.

Wyścig o mistrzostwo nabiera jeszcze więcej kolorów. Pogoń z myślą o odchodzącym Runjaicu, Raków zdejmuje presję, Lech presji ma ogrom…

Na razie trwa korespondencyjna walka. W ostatniej kolejce wszystkie walczące o mistrzostwo zespoły wygrały solidarnie na wyjazdach. Najbardziej efektowna była wiktoria „portowców”, którzy roznieśli w Łęcznej miejscowego Górnika. Ekipa Kosty Runjaicia przewodzi stawce, ale czy tak będzie do końca? Trudno wyrokować. Na pewno szczecinianom nie pomoże to, że już wiadomo, że w nowym sezonie nie poprowadzi ich niemiecki szkoleniowiec, który ma zakotwiczyć w… Legii! Terminarz gier Pogoni też nie jest łatwy, bo ma jeszcze starcia właśnie z Legią czy z Rakowem. Ten ostatni ma nie najgorszy terminarz, no może z wyjątkiem wyjazdu do Szczecina w 31. kolejce. Do tego jedenastka spod Jasnej Góry jest piekielnie mocna i skuteczna wiosną. Jako jedyna w tej części rozgrywek jeszcze nie przegrała, straciła ledwie 3 gole w 8 meczach. Przypomnijmy sobie jeszcze gliwiczan z wiosny 2019, których właśnie wyjątkowo udana druga część rozgrywek wywindowała na czoło tabeli przed wściekle atakującą Legią. Lech trenera Macieja Skorży? Nie do końca w tej części sezonu przekonuje, bo prezentuje się może nieco słabiej niż Pogoń i Raków, co widać też w mniejszej liczbie zdobytych w tym czasie punktów, ale przecież lider po pierwszej części rozgrywek ma tak mocny skład i tylu fanów za sobą, że w decydującej części sezonu stać go na wszystko, czyli mistrzostwo, o którym w Poznaniu wszyscy marzą.

Reklama

Higino Marin ma dziś zadebiutować w Górniku Zabrze. Czy wejdzie do zespołu tak jak Pacheco?

Dani Pacheco ma już za sobą debiut w górniczym klubie, bo z dobrej czy bardzo dobrej strony pokazał się przecież w starciu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Kiedy zabrzanom nie szło, dostał od trenera Jana Urbana szansę gry w końcówce i w pełni ją wykorzystał, bo uratował dla zabrzan punkt. Higinio Marina jeszcze nie było nawet w meczowej kadrze – z powodu urazu mięśniowego. W czasie reprezentacyjnej przerwy doszedł jednak do siebie, trenuje z resztą drużyny i jak mówią nam w klubie, pali się do gry. Być może doświadczony 28-letni napastnik wypożyczony z bułgarskiego Łudogorca Razgrad właśnie w starciu z „nafciarzami” dostanie swoją szansę. Na razie jednak trener Urban musi się głowić nad zestawieniem defensywy, bo za kartki nie mogą grać kapitan zespołu Przemysław Wiśniewski i Adrian Gryszkiewicz. Kto w ich miejsce? Stawiamy na sprawdzonych graczy, jak Dariusz Pawłowski i Erik Janża, bo obaj grali w tyłach w sparingu z GKSem Katowice w poprzednią sobotę przy Bukowej.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Kolejny felieton w „PS” (czwarty?) o zachowaniu Michniewicza po zwycięstwie nad Szwecją. Tym razem krytyką selekcjonera zajął się Dariusz Dziekanowski.

Wspomniałem o kroju i stylu. W piątek po losowaniu grup finałowych selekcjoner wrzucił do mediów społecznościowych zdjęcie, na którym siedzi przy stoliku i wypuszcza dymek z palonej sziszy. Niestety, trzy dni wcześniej selekcjoner swoimi wypowiedziami narobił i zostawił po sobie dużo nieprzyjemnych oparów. Zamiast triumfować z klasą, zdecydował się dać upust najniższym instynktom i w wulgarny sposób wypowiedział się na temat niektórych dziennikarzy. Słysząc, jak selekcjoner najbardziej popularnej drużyny sportowej w tym kraju komentuje publicznie pytanie reportera („Co on pier…?”), a innego określa mianem „spocona koszulka”, w pierwszym odruchu pomyślałem: emocje, ulało mu się, chociaż nie powinno. Ale po chwili uznałem, że nie jest to dobre usprawiedliwienie. Jeśli ma się klasę, to taki moment wykorzystuje się przede wszystkim na celebrowanie sukcesu z piłkarzami i kibicami. Zyskuje się jeszcze większy szacunek, jeśli pokaże się, że potrafi się stanąć ponad podziałami, zignorować pewne osobiste sprawy. A już całkiem byłem zniesmaczony, gdy Michniewicz przyznał, że wcale go nie poniosły emocje, a z takim planem rewanżu nosił się od dłuższego czasu. W pierwszym wywiadzie po meczu nie ukrywał, że „pewne rzeczy zapamiętuje”, a następnie słownie się zemścił. Niestety, musimy się godzić z tym, że kultura osobista to cecha zanikająca w wielu dziedzinach, ale tym bardziej ktoś na tak eksponowanym stanowisku powinien promować dobre zachowanie, a nie pokazywać, jak bardzo jest małostkowy, a wręcz impertynencki.

Mini-reportażyk z Kataru i ze stadionu, gdzie ma zostać rozegrany finał mundialu. 3/4 informacji z tego reportażu możecie wygooglować, więc luzik.

Zarówno rdzenni Katarczycy, jak i imigranci są jednak przyjaźnie nastawieni do cudzoziemców i zwykle mówią po angielsku (choć przeważnie mało poprawnie). Organizatorzy mundialu bardzo starali się zadbać o gości. Przylecieliśmy wraz z delegacją PZPN w nocy i na lotnisku czekali przedstawiciele komitetu organizacyjnego, ułatwiający też załatwienie prostych spraw życiowych. Nam pomagała miła dziewczyna z Filipin. Nie jest to standardem przy okazji losowań wielkich turniejów. Aby wjechać i uniknąć kwarantanny, należy być zaszczepionym (europejskie certyfikaty są honorowane) i mieć negatywny wynik testu PCR (można go zrobić już po przyjeździe). Dobrze też na lotnisku zainstalować miejscową aplikację Ehteraz, która ułatwia funkcjonowanie w tym kraju. Jest wymagana nawet przy wejściu do metra. Stoi tam pan, któremu pasażerowie pokazują kod kreskowy. W Katarze wiele rzeczy funkcjonuje bowiem inaczej niż w Europie, ale jeśli szanuje się miejscowe prawo i zwyczaje, to nie powinno się mieć kłopotów.

Ciekawa rozmowa ze Zbigniewiem Bońkiem. Trochę o reakcji na losowanie, o szansach na mundialu, ale i o atmosferze wokół kadry po meczu ze Szwecją.

Co pan myśli o gęstej atmosferze wokół kadry, która wytworzyła się po wypowiedziach trenera Michniewicza po meczu ze Szwecją?

Selekcjoner uznał, że to odpowiedni moment, by wojować z niektórymi dziennikarzami. To niepotrzebne. Byliśmy już drużyną, którą nazywano „Niekochani”, a wcale tak nie jest. Społeczeństwo kocha tę reprezentację. W Czesiu wyzwoliły się wielkie emocje, które dotyczą sprawy sprzed 20 lat. Nie ma co do tego wracać, choć jest kilka znaków zapytania. Ale jak bym miał mu coś podpowiedzieć, to uważam, że on nie powinien już tej kwestii nigdy podnosić, lepiej, by się skupił na prowadzeniu kadry. Nie można tworzyć podziałów, trzeba robić wszystko, by była ona dumą całej Polski.

Trudno nie mówić o dzieleniu, kiedy z nazwiska wymienia się dziennikarzy, twierdząc, że na Stadionie Śląskim kibicowali Szwedom, bo są przeciwko niemu.

Ci, których ustrzelił, będą czekali na jego potknięcie. Sam mam przeciwko sobie grupę dziennikarzy, którzy wiem, że gdyby tylko mogli, to by do mnie strzelali z mocnych pocisków. Nigdy mi się jednak nie zdarzyło, by wymieniać kogoś z nazwiska. Trzeba trzymać fason. Czesiu jest selekcjonerem, wierzę, że wyciągnął wnioski.

I już nie będzie prosił dziennikarzy, by nie podawali przed meczem składu, w którym mają zagrać Polacy? Pan rozumie takie prośby kierowane pod adresem mediów?

Gdyby ta grupa była hermetyczna, to żaden dziennikarz składu przed meczem by nie znał i nie trzeba byłoby do nikogo dzwonić. To problem, który trzeba rozwiązać wewnątrz. Poza tym bądźmy poważni, nie sądzę, by mój znajomy, prezes szwedzkiego związku Karl-Erik Nilsson, ich selekcjoner czy ktoś ze sztabu siedzieli na Twitterze, czekając, co napiszą polscy dziennikarze. Nie kupuję tego. Czesiu jest taktykiem, lubi niuanse, wiedział, że walczymy o życie, stąd pewnie takie pomysły. Ja jestem przekonany, że to bardzo dobry selekcjoner, nadaje się do tej roboty. Chciał wszystko dopieścić, wybaczmy mu to widzimisię.

Wojciech Pertkiewicz, prezes Jagiellonii, w „Prześwietleniu” mówi o planie na zarządzanie klubem. Przede wszystkim wyjaśnia jak poważne są problemy Jagi. Czy klubowi grozi bankructwo?

A sytuacja finansowa? Pańskim głównym zadaniem jest dziś ścinanie kosztów?

Zdecydowanie tak. Do 31 marca kluby musiały złożyć i opublikować sprawozdania finansowe. Żadna to tajemnica, że Jagiellonia skończyła rok z minus 11 milionami. To poważna kwota, szczególnie że niedawno było 8 milionów na plusie oraz poczucie stabilności i bezpieczeństwa.

Czy Jagiellonii grozi dziś bankructwo?

Nie.

Utrata płynności finansowej?

Trafił nam się poślizg płacowy w ubiegłym tygodniu, ale czkawka została zaleczona. Wszedłem do szatni i poinformowałem o tym zawodników : „Panowie, pieniądze dostaniecie. Jest tydzień opóźnienia”. Przy skali kłopotów, jakie bywają w innych klubach, to żaden problem. Wraz z właścicielami udało się nam go „przerobić” i wywiązać z zobowiązania. Zawodnicy dostali pensje.

Dzięki pożyczce właścicielskiej?

Inżynieria finansowa niech zostanie kuchnią funkcjonowania klubu.

Czkawka ma to do siebie, że wraca.

I nie przechodzi po jednym łyku wody. Potrafi odbić się kilka razy, ale pracujemy, by jej unikać. Albo by w wyjątkowych sytuacjach jej przebieg był łagodny.

Mamy kwiecień, został maj. Skąd wziąć pieniądze na końcówkę sezonu?

Niezbędne będzie trochę gimnastyki. Mamy rozpisany plan na te miesiące, ale może się zdarzyć, że nie wszystko się uda. Wtedy czkawka na chwilę się pojawi.

„SUPER EXPRESS”

Dzisiaj w Superaku sporo o sukcesie Igi Świątek, więc o piłce nie ma za wiele. Jest o uskrzydlonym Grosickim, który popisał się pięknym golem w Łęcznej.

W 10. min po jego akcji gola dla Pogoni – pierwszego w ekstraklasie – strzelił Mariusz Fornalczyk. 10 min później „Grosik” kapitalnym strzałem z narożnika pola karnego wrzucił piłkę „za kołnierz” Maciejowi Gostomskiemu. – Widziałem, że wieje wiatr, i że jeśli dobrze uderzę, to przelobuję bramkarza. Podobnego gola strzeliłem w meczu we Francji przeciwko Montpellier – przypomniał sobie „Grosik” mecz sprzed siedmiu lat w barwach Rennes. – Miałem teraz supertydzień. Najpierw był awans na mistrzostwa świata, a dzisiaj zwycięstwo. Teraz tylko ciężko pracować i pokazywać się z jak najlepszej strony. Jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy patrzeć na siebie i swoją dyspozycję. Mamy wszystko w swoich rękach. Przed nami siedem meczów i musimy zrobić wszystko, żeby wygrywać – dodał Grosik, po którego asyście Maciej Żurawski ustalił wynik meczu z Łęczną.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Komentarze

8 komentarzy

Loading...