Reklama

Już wiemy nieco więcej o Nicoli Zalewskim

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

23 marca 2022, 13:17 • 6 min czytania 33 komentarzy

Cztery mecze z rzędu w pierwszym składzie Romy i od razu wiemy zdecydowanie więcej o Nicoli Zalewskim. Wcześniej mogliśmy się głównie opierać na opiniach płynących z otoczenia klubu i zawodnika. Dodatkowo na wierze w potencjał i taktyce trzymania kciuków. Nastąpił jednak moment przełomowy. Zalewski w ostatnich pięciu tygodniach rozegrał ponad dziesięć razy więcej minut niż dotychczas, więc pora na małe podsumowanie.

Już wiemy nieco więcej o Nicoli Zalewskim

Nie, to nie Excel oszalał, tylko Nicola Zalewski w końcu zaczął grać regularnie. Przez długi czas młody piłkarz Romy nie dał nam się lepiej poznać, bo najzwyczajniej w świecie pojawiał się na boisku sporadycznie. Tu minuta, tam osiem i raz dwadzieścia. Ciężko było usystematyzować wiedzę o dwudziestolatku, gdy ma się do wglądu tylko strzępki informacji.

Nicola Zalewski. W oczekiwaniu na szanse

Wszystko sprowadzało się do tego, że Zalewski nie wnosił wartości sportowej, bo najzwyczajniej w świecie nie otrzymywał ekspozycji boiskowej. Potencjał i wspomnienia z obiecującego przedsezonu w Romie, to było jednak trochę mało. Więcej czasu poświęcano na mówienie o jego talencie, niż sam piłkarz spędzał na boisku. Te proporcje były zdecydowanie zaburzone.

Cierpliwie czekał na swoje szanse. Nadzieja się tliła, bo nie bez przyczyny Jose Mourinho nie wyraził zgody na wypożyczenie Polaka do innego klubu. Również dyrektor sportowy Romy zachwalał 20-latka i przekonywał, że mają gotowy plan rozwój Zalewskiego. W takim przypadku należy trzymać się zasady „ufaj, ale sprawdzaj”. We współczesnej historii piłki już nie raz zagraniczne kluby wypowiadały się ciepło na temat młodego Polaka. Potem mijały dni, miesiące, lata, a nadal był w kolejce do składu gdzieś między hydraulikiem a sprzątaczem.

Możemy sobie wyobrazić, że Zalewskiemu grzejącemu ławę przez wiele miesięcy było ciężko. Jeśli nawet grał, to wchodził na końcówki i nie zdążył przepocić swojej koszulki. Kitman mógł być zadowolony, ale sam piłkarz już niekoniecznie. Wpływ na to miała duża konkurencja w ofensywie. Zalewski może i jest uniwersalny, ale cała plejada piłkarzy miała zdecydowanie więcej do zaoferowania.

Reklama

Do tego dochodzi fakt, że wielu jego rówieśników w innych klubach rozegrało już ponad 50 spotkań w lidze, a Zalewski przez długi czas tkwił w zawieszeniu. Miło jest trenować z dobrymi piłkarzami, z pewnością to cenne lekcje, ale bez gry niewiele się wskóra. Przebywanie w bańce wielkiego klubu może zaszkodzić.

Zmiana pozycji

Jednak nastąpił przełom i teraz widzimy, że Zalewski zaczął grać regularnie. Występuje na zupełnie nowej dla siebie pozycji. Wcześniej sugerowano, że to ofensywny pomocnik, środkowy pomocnik, skrzydłowy, cofnięty napastnik i tak dalej. Życie jednak zgotowało dla niego nieco inny scenariusz.

Skorzystał na splocie wielu okoliczności. Na lewym wahadle Roma ma duże problemy. Leonardo Spinazzola nie ma zdrowia. Matias Vina nie skorzystał ze swoich szans, a dostał ich sporo. Giallorossi zapłacili za Urugwajczyka ponad dziesięć milionów euro, więc gdyby dawał radę, trenerzy nie trzymaliby go na ławce. Teoretycznie Jose Mourinho mógłby jeszcze spróbować na lewej stronie jednego z prawych obrońców, ale postanowił dać szanse młodemu Polakowi.

Z pewnością przestawienie skrajnie ofensywnego piłkarza na lewe wahadło nie jest łatwe, ale Zalewski czyni duże postępy. Oswaja się z Serie A i nowymi wymaganiami. Na ten moment radzi sobie więcej niż przyzwoicie.

Ostatnio bilans występów Zalewskiego w Serie A prezentuje się następująco:

Reklama
  • od 46. minuty z Hellasem,
  • do 80. minuty ze Spezia,
  • do 62. minuty z Atalantą,
  • do 65. minuty z Udinese,
  • do 74. minuty z Lazio.

Chciałoby się więcej. Żeby grał od dechy do dechy, ale nie od razu Rzym zbudowano. Czasem warto zdecydować się na rozsądną opcję i w ostatnim kwadransie zdjąć młodego piłkarza, by na zmęczonych nogach nie popełnił błędu i się nie spalił. Lepiej podchodzić ostrożnie, niż przestawić wajchę na pełne ryzyko i drżeć o wynik.

Najważniejsze, że zbiera dobre noty. Słynna La Gazzetta dello Sport nie szczędzi mu ciepłych słów, na które po prostu zasługuje. Piłkarz uczy się na żywym organizmie, ale podejmuje rozsądne wybory. To napawa optymizmem.

Nauka na żywym organizmie

Dostosowuje swoją grę do poziomu rywali. Ze Spezią grał dość odważnie, bo mógł sobie na to pozwolić (rywale grali w osłabieniu). Z Atalantą bardziej zachowawczo. Długo badał, na ile może sobie pozwolić. Najpierw postawił na to, by nie popełnić błędu. W dalszej kolejności zaczął dokładać ofensywnych sznytów. Widział, że mierzy się z mocnym zespołem, a jego umiejętności defensywne nie pozwalają mu jeszcze wychodzić na pewniaka.

Z Udinese poszło mu gorzej. Molina, Pereyra i Deulofeu z łatwością go objeżdżali, ale na tym polega nauka, by zaznać odrobiny goryczy i robić swoje. Pomimo gorszego występu dostał szansę gry w kolejnym meczu i to nie z byle jakim rywalem. Gra przeciwko Lazio nie należy do łatwych. Występ w derbach Rzymu to prawdziwy chrzest bojowy i zaszczyt dla piłkarzy wychowanych w szkółce Romy.

I właśnie ten ostatni mecz wielu mógł utwierdzić w przekonaniu, że Nicola Zalewski naprawdę daję radę. Presja, mocny rywal, z tyłu głowy gorszy występ z Udinese, ale on sobie z tym wszystkim sobie poradził.

– Nicola ma 19 lat i jest w klubie od dziewiątego roku życia. Po paru problemach w Udine, po trudnym dla nas meczu… Wy, rzymska prasa, zmasakrowaliście chłopaka. Jeśli byłbym gównianym trenerem, który ulega presji mediów, dzieciak już by więcej nie zagrał. I tacy są właśnie dziennikarze w Rzymie. […] Dziś Nicola rozegrał wielki mecz. I wielu z was schowa język za zębami i grzecznie wróci do domu – ocenił The Special One.

Włoskie media również pochwaliły Polaka:

– Lazio atakowało jego stroną, a on odpowiedział z osobowością, odbierając piłkę i rozpoczynając akcje. Anderson miał problemy z jego żywotnością. Pomimo zmarnowanej sytuacji zasługuje tylko na gromkie brawa — napisali dziennikarze La Gazzetty dello Sport.

Reprezentacja. Na ten moment młodzieżowa

Lista obiecujących występów Zalewskiego zbiegła się w czasie z gorącym okresem dla reprezentacji Polski. Zawsze dobre mecze przed wysłaniem powołań przez selekcjonera windują notowania piłkarzy i zaczynają się przepychanki, czy chwilowy wystrzał (który może zamienić się w długookresowy trend) należy nagrodzić zaproszeniem na zgrupowanie pierwszej reprezentacji.

Na Twitterze już pojawiło się mnóstwo głosów sugerujących, ze Nicola powinien wrócić do pierwszej reprezentacji (zadebiutował z San Marino). Na ten moment dostał powołanie do młodzieżówki i jest to bezpieczne zagranie. Można zrozumieć entuzjazm związany z regularną grą Polaka w Romie, ale nie ma potrzeby budowania mu od razu pomników i rezerwowania lewej strony na lata. Czas pokaże, w jakim kierunku będzie się rozwijał i najważniejszy jest teraz spokój.

Na papierze fakt, że młody Polak regularnie gra w mocnym klubie, radzi sobie z mocnymi rywalami, piłka mu nie przeszkadza, ale i tak ląduje w polskiej młodzieżówce wygląda jak błąd w kodzie źródłowym. Z drugiej strony wiemy, że tak jest teraz. Nie wiadomo, co będzie za miesiąc, czy za pół roku. W nagłym wypadku zawsze można przesunąć go z kadry U21 do drużyny, której kapitanem jest Robert Lewandowski. Wszystko w swoim czasie. Maciej Stolarczyk też potrzebuje mocnych punktów. Jeśli wspólnie z Czesławem Michniewiczem uznają, że pora na awans Zalewskiego, to panowie podadzą sobie dłonie.

WIĘCEJ O POLAKACH WE WŁOSZECH:

Fot. Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Weszło

Komentarze

33 komentarzy

Loading...