Reklama

Vuković, Boruc i Kastrati? Nieprzyjacioły

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

16 marca 2022, 16:47 • 4 min czytania 32 komentarzy

W Legii Warszawa – po serii wygranych meczów – zapanował wreszcie spokój. Dobra passa przyszła w momencie, gdy nie grali Artur Boruc, czyli jedno z największych nazwisk w Legii w ostatnich latach i Lirim Kastrati, czyli jeden z największych transferów w historii warszawskiego klubu. Obaj są na bocznym torze przez swoją głupotę. Odstawienie tych zawodników z pewnością było dla Vukovicia trudną decyzją. Serb już nie raz dał się poznać jako trener, który nie lubi dziadostwa i chętnie wywraca hierarchię w swoim zespole.

Vuković, Boruc i Kastrati? Nieprzyjacioły

I „Vuko” na swoich decyzjach zdecydowanie wygrał.

Artur Boruc – szerokie konsekwencje głupoty z Wartą

Kiedy Artur Boruc uderzał Dawida Szymonowicza w głowę, z miejsca stało się to jednym z najgłupszych zagrań w tym sezonie. Obrońca Warty przecież nawet za bardzo nie prowokował, a co ugrał Boruc? Czerwoną kartkę i rzut karny dla poznaniaków, co pogrążyło beznadziejną tamtego dnia Legię. Na tych konsekwencjach się jednak nie skończyło.

Kolejne fakty jeszcze bardziej osłabiały reputację bramkarza Legii. Szybko po mediach społecznościowych zaczęło krążyć nagranie z trybun, na którym schodzący do szatni Boruc atakuje Bogu ducha winnego operatora kamery Live Parku. Następnie podawał dalej na Instagramie wpisy kibiców z komentarzem „sędzia chuj”. Wreszcie komentował wpis Jagiellonii na Twitterze w sposób, który pochwala kradzież flag, prezentując herb białostockiego klubu do góry nogami. Jego działania może spodobały się najbardziej fanatycznym kibicom, ale raczej nie większości opinii publicznej. 

Reklama

W tym całym zamieszaniu Boruc wypadł fatalnie – od kogo, jak nie od tak doświadczonego i zasłużonego zawodnika wymagać, by wziął za siebie odpowiedzialność za obecność Legii w strefie spadkowej? By jego wszystkie ruchy pchały stołeczny klub do jak najszybszego opanowania kryzysu? By – jakkolwiek pompatycznie to brzmi – był prawdziwym liderem szatni? A jeśli nie można wymagać tego, to można przynajmniej, by w jego głowie zamiast hulającego wiatru pojawiła się jakaś refleksja.

Po tej całej aferze Boruc został zawieszony przez Komisję Ligi na trzy mecze. Do tego musiał zapłacić 25 tysięcy złotych kary. Sam bramkarz w swoim stylu skomentował tę decyzję słowem „paranoja”.

A i na tym nie kończą się konsekwencje. Boruc już może grać, natomiast dwukrotnie zabrakło go w kadrze meczowej. Przed meczem z Górnikiem Łęczna Vuković wymownie wypowiedział się na temat absencji bramkarza przed kamerami C+. – Czarek Miszta zapracował na to, żeby być dzisiaj w bramce. Powodem absencji Boruca jest postawa Czarka Miszty.

I dalej o niezabraniu podstawowego wcześniej bramkarza do kadry meczowej: – To już decyzja związana z pozycją Artura w klubie. W moim odczuciu, jeżeli Artur, to w bramce.

Forma Miszty, która też nie jest wcale jakaś wybitna, to jedno. Sam Boruc nie uniósł kapitańskiej opaski i zwyczajnie go to pogrążyło.

Lirim Kastrati – partnerka w Dubaju

Inaczej sprawy się mają z Lirimem Kastratim. Ujmijmy to tak – niewielu było jesienią piłkarzy, którzy rozczarowali tak bardzo, jak były skrzydłowy Dinama Zagrzeb. Jeśli wielu legionistów miało coś do udowodnienia, to on stał w tej grupie w pierwszym rzędzie. Tymczasem podpadł Vukoviciowi już na obozie w Dubaju.

Reklama

O sprawie pisał zajmujący się Legią dziennikarz, Adam Dawidziuk. Vuković ustalił przed obozem klarowne zasady: jedziemy sami, nie chcę widzieć żadnych partnerek. Z podobnego założenia wychodzi zdecydowana większość trenerów, która chce, by będący na obozie zawodnicy byli skupieni na pracy. Zwykle nie jest to żadnej problem, bo tureckie Belek nie przyciąga tak bardzo, jak efektowna metropolia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich 

A może to czas, by powiedzieć. Wbrew jasno określonym zasadom ściągnął na obóz w Dubaju swoją kobietę, chciał ją zakwaterować w hotelu zawodników. Nieco zbiedniał za ten ruch, choć na plus jest to, że wspomógł w dużej mierze zbiórkę na rzecz rodziny Witka – pisał na Twitterze dziennikarz legia.net.

Jeśli zasady były jasno wyłożone, a Kastrati mimo tego faktu się do nich nie dostosował, nie wypadł na zbyt pojętnego piłkarza. No bo na co on liczył? Że Vuković nie zauważy, że w tym samym hotelu mieszka partnerka piłkarza? W efekcie na wiosnę rozegrał nieco ponad 10 minut w… czterech meczach. Vuković trzykrotnie wystawiał Kosowianina do boju na doliczony czas gry (Wisła, Śląsk, Górnik), co w jasny sposób należy odbierać jako próbę upokorzenia niesfornego piłkarza. Nawet mimo tak krótkiego czasu gry, Kastrati zdążył odpierdzielić coś takiego:

Vuković umie w trudne decyzje

W przypadku skrzydłowego decyzja była pewnie prostsza, bo – umówmy się – to nie jest tak, że bronił się sportowo. Kosowianin z jednej strony mógł być jednym z wygranych zmiany trenera w Legii, bo wielokrotnie mówiło się o tym, że jego profil nie do końca pasuje na wahadło. Teraz Legia opiera grę na klasycznych skrzydłowych, czyli „najszybszy piłkarz w Europie” wreszcie mógłby pokazać swoje atuty. Druga strona medalu jest taka, że do Warszawy wrócił Paweł Wszołek, a więc Kastrati dostał do rywalizacji naprawdę mocnego konkurenta.

Wystawienie takiej postaci jak Artur Boruc poza nawias to zupełnie inny kaliber procesu decyzyjnego. Bramkarz był jedną z niewielu postaci w Legii, do której jesienią ciężko było mieć duże zastrzeżenia. Miszcie zdarzało się wcześniej nie unosić szans, które dostawał, natomiast już w ostatnich meczach puścił tylko dwa gole. Jednego z nich nie powinno w ogóle być – nawet jeśli golkiper popełnił błąd, to w naszej ocenie Gruszkowski w nieprzepisowy sposób wyciągnął piłkę z jego rąk. Przy wczorajszej bombie Putiwcewa z wolnego nie miał zbyt wiele do powiedzenia. To nie tak, że wybraniał mecze. Ale po prostu niczego nie zawalił.

Nie jest to bramkarz tego kalibru, by zakładać, że decyzja o daniu mu szansy w obliczu powrotu Boruca nie wywołała u Vukovicia bólu głowy. W międzyczasie Legia podpisała Richarda Strebingera, grającego ostatnio w Rapidzie Wiedeń i na dziś nie wiemy, którym bramkarzem jest on w hierarchii – drugim czy trzecim. Z jednej strony to on jeździ na mecze w roli rezerwowego, z drugiej Vuković jasno powiedział: jak Boruc to w składzie, a nie na ławce.

Niemniej należy pochwalić trenera Legii nie tylko za dobre wyniki (Legia jest już w tabeli pomiędzy Cracovią i Stalą, a więc na bezpiecznym miejscu), ale też za zdolność do trudnych decyzji. Vuković bardzo szybko zdiagnozował, kto jest w Legii zgniłym jabłkiem. Już podczas pierwszego okresu w Legii zdarzało mu się rezygnować z ciekawych piłkarzy, bez których funkcjonować lepiej miała cała drużyna. Wtedy padło na Kucharczyka i Carlitosa. Koniec końców „Vuko” zakończył z mistrzostwem Polski, więc decyzje się obroniły. Teraz, także dzięki swoim ruchom, jest na dobrej drodze do tego, by utrzymać Legię w Ekstraklasie.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

32 komentarzy

Loading...