Reklama

8 anegdot o metodach Felixa Magatha

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

14 marca 2022, 13:33 • 7 min czytania 19 komentarzy

Hertha Berlin zatrudniła Felixa Magatha. To kultowy trener. Tyran, dyktator, Saddam czy „Quälix”(od die Qual – męka) to jedne z wielu określeń, które padały w jego kontekście. Byliśmy przekonani, że żaden nowoczesny klub nie sięgnie już po zamordystyczne metody reprezentanta archaicznej myśli szkoleniowej, która opiera się na bieganiu. A jednak. Nie wiemy, czy dzięki temu w Berlinie będzie lepiej. Na pewno będzie ciekawiej. A skoro tak, odświeżamy osiem smakowitych anegdot o metodach pracy rządzącego twardą ręką trenera.

8 anegdot o metodach Felixa Magatha

1. Felix Magath jak mało kto potrafi nagradzać piłkarzy. Odczuł to kiedyś na własnej skórze Jacek Krzynówek. Historia miała miejsce w szwajcarskim Bernie, gdzie w 2008 roku udała się drużyna Wolfsburga. Obóz był oczywiście bardzo ciężki. Jednego dnia Magath okazał ludzką twarz i odwołał popołudniowy trening. W zamian zaproponował, by drużyna poszła na kawę i ciastko. Zawodnicy się zdziwili, ale oczywiście przystali na propozycję. Zbiórka miała się odbyć pod kolejką górską. Trener poprosił, by piłkarze nałożyli ortalionowe kurtki, bo może padać.

Gdy uśmiechnięci zawodnicy pojawili się już na miejscu, zaczęli pakować się do kolejki górskiej.

– Halo, halo! Panowie, dokąd? – spytał Magath.

No, jedziemy na górę, prawda?

Reklama

Nieee… Wy nie jedziecie. Kolejka jest dla maserów i lekarzy, a my się przejdziemy.

Na szczycie na drużynę Wolfsburga faktycznie czekało ciastko i kawa. Ale zanim osiągnęła ona szczyt, musiała zaliczyć dwie i pół godziny morderczego interwału. Normalni turyści przemierzali tę trasę w siedem godzin.

Zaczęło być tak stromo, że w zbocze były powbijane metalowe szyny, aby zapobiegać zimowym lawinom. My wcale jednak nie zwalnialiśmy i w pewnym momencie nasz kolega Grafite zemdlał. Niewiele brakowało, aby spadł w przepaść. Na szczęście do szczytu było już niedaleko, bo zostało jakieś 20 minut drogi. Momentalnie zbiegli więc lekarze z torbami, aby mu pomóc. Wraz z Magathem wzięli go nogami do góry, tak aby przywrócić właściwy przepływ krwi – wspominał na Weszło Jacek Krzynówek.

2. Podczas gdy metody treningowe, jakim poddawany był w Polonii Warszawa Daniel Kokosiński, budziły w Polsce powszechny niesmak, Felix Magath stosował je na piłkarzach Bundesligi. W Wolfsburgu na jego specjalne życzenie powstała „góra Magatha”. Była to sztucznie usypana 3,5-metrowa górka, na którą prowadziły trzy kolumny betonowych schodów o wysokości 20, 30 i 50 centymetrów. Nazywano ją  „Hügel der Leiden“. Górą cierpienia.

Magath regularnie wysyłał tam swoich zawodników, by ci biegali po schodach. Pewnego razu komik Oliver Pocher przyjechał do Wolfsburga, by na własnej skórze przekonać się, czy metody „Qualixa” są naprawdę tak mordercze. Gdy biegał wymęczony po schodach z piłką lekarską w dłoniach, zapytał, jak długo to będzie trwało. Usłyszał w odpowiedzi od Magatha:

Reklama

Dopóki pierwszy nie zwymiotuje.

Kiedy Magath nie miał do dyspozycji swojej górki, wynajdował inne miejsca. Na przykład piłkarze Schalke wbiegali po schodach starego stadionu. Klichowi z kolei zdarzyło się biegać po… skoczni narciarskiej. 

3. Mateusz Klich był przez długi czas dyżurnym przykładem brutalnego odbicia się gwiazdy Ekstraklasy od zachodniej ligi. W prowadzonym przez Magatha Wolfsburgu nawet nie zadebiutował. Reprezentant Polski jechał regularnie na środkach przeciwbólowych. Gdy brakowało go w kadrze meczowej (czyli co tydzień) był wysyłany do lasu, gdzie miał biegać. Po jednym z katorżniczych treningów – 1,5 godziny biegania, cztery minuty sprintem, cztery truchtem – polski zawodnik poskarżył się, że nie jest w stanie tak biegać, bo ma lekki uraz. Magath przystał na prośbę Klicha. I wysłał go na kilkugodzinną wycieczkę rowerową, w której miał mu towarzyszyć asystent.

Po tej akcji piłkarz Leeds przestał rozmawiać z niemieckim szkoleniowcem. Skoro zgłoszenie urazu spowodowało wysłanie na kilka godzin innego treningu, bał się mówić, że cokolwiek jest nie tak. Gdy „Rzeczpospolita” zapytała Klicha o to, czy przyjąłby ofertę Magatha raz jeszcze, jasno odpowiedział: – Pod warunkiem, że dostałbym miliard euro. Chociaż nie, nawet za takie pieniądze bym się nie zgodził.

4. Podczas pracy z Magathem bolały nie tylko mięśnie, ale też portfel. Normą u tego trenera jest bardzo wysoki taryfikator kar. 100 euro za minutę spóźnienia to raczej norma, która nie budzi kontrowersji. Zdarzało się jednak, że Magath wprowadzał w szatniach kary za… zagrania boiskowe.

Jeśli piłkarz dopuścił się zbędnego podania do tyłu, musiał zapłacić 1000 euro. Jeśli nie wrócił na swoją pozycję po stracie, rachunek wynosił 10 000 euro. Trener nie prowadzi negocjacji. Gdy w Fulham dwóch młodzieżowców z przyczyn losowych spóźniło się na trening, Magath wlepił karę większą niż wynosiły ich zarobki. Trenerskiego dyktatora nie przekonała nawet interwencja kapitana Scotta Parkera. Wyszło tak, że lider szatni sam zapłacił karę za kolegów.

5. Po porażce Wolfsburga 0:3 z Bayernem, Magath zaprosił zawodników do lasu na karne bieganie. Gdy wyczerpani piłkarze usłyszeli, że to już meta, czekały na nich butelki. Gdy za nie złapali, okazało się, że są puste. Klasyczna podpucha Magatha, który wylał z nich wodę i izotoniki, zostawiając same opakowania, by jeszcze bardziej dowalić swoim piłkarzom.

Gdy na szkoleniowca wylała się krytyka, ten odpowiedział w swoim stylu: – Uzupełniać płyny to muszą maratończycy. Piłkarze grają dwa razy po 45 minut. Jeśli odliczyć momenty, gdy stoją, wyjdzie nam 50 minut czystej gry. Nie muszą więc ciągle pić. Ja sam zdecydowałbym się na trzy dni głodówki, gdybym wiedział, że wygramy następny mecz z Freiburgiem.

6. Nie wiemy, czy Czesław Michniewicz był inspiracją dla Magatha. Faktem jest jednak, że kilka lat po słynnym treningu, jaki selekcjoner przeprowadził w Jagiellonii, Niemiec zrobił coś identycznego w Fulham. Po jednym z przegranych meczów trener przekazał piłkarzom, że mimo zaplanowanego wolnego, na następny dzień mają zjawić się z rana w klubie. Gdy drużyna była w komplecie, została poproszona o odtworzenie formacji z ostatniego ligowego meczu.

Stojący w 4-4-2 zawodnicy usłyszeli: – Nie chcieliście biegać wczoraj, więc nie będziemy też biegać dzisiaj. Wszyscy stoicie nieruchomo.

I stali przez kilkadziesiąt minut, nie mogąc w tym czasie nawet złapać między sobą kontaktu wzrokowego.

7. Magath to nie tylko konserwatywne podejście do treningu, ale i innowacyjna myśl piłkarska. Niemiec głośno mówił swego czasu o tym, że nie powinno się dawać punktów drużynom, które zremisują 0:0.

Musimy wyplenić 0:0 z futbolu. Uważam, że byłoby lepiej, gdyby w przypadku 0:0 nie przyznawano punktów żadnej z drużyn. Zmusiłoby je to do częstszego atakowania, nie wychodziłyby na boisko z tak defensywnym nastawienie – grzmiał.

Kolejna innowacja? Okłady z sera. Gdy Brede Hangeland doznał urazu, Magath wysłał go do sklepu spożywczego po ser śmietankowy.

Nakazał zmieszać go z alkoholem i przyłożyć na noc do miejsca stłuczenia. Przed zaśnięciem miałem jeszcze zadzwonić do mamy. Uważał to za najważniejszy element. Stałem w klubie i zastanawiałem się, gdzie jest ukryta kamera. Spytałem, po co mam dzwonić do swojej mamy. Odpowiedział, że ser z alkoholem oraz biologiczna reakcja na miłość, którą odczuwa się podczas rozmowy z mamą, uleczy moją nogę – opowiadał Hangeland. 

8. Magath lubi też zaskakiwać piłkarzy tym, że nagle wystawia ich w pierwszej jedenastce. Taką historię przeżył Jacek Krzynówek, który znalazł się w odstawce. Nie znalazł się w kadrze meczowej na mecz Bundesligi i trener pozwolił mu nawet pojechać do Polski. Gdy wrócił do klubu, ni z tego ni z owego znalazł się w kadrze meczowej na mecz Ligi Europy.

Były reprezentant Polski wspomina: – W czwartek na porannym rozruchu dosłownie robiłem za pachołka. Ani razu nie podszedłem do wolnego, nie brałem udziału w gierkach, stałem tylko w murze i przyglądałem się innym. Nie miałem więc żadnych złudzeń. Po obiedzie schodzimy na odprawę, Magath podchodzi do mnie i mówi:

– Jacek, dziś jesteś w pierwszym składzie. Wykonujesz wszystkie stałe fragmenty, masz pokazać to, co masz najlepsze.

Z jednej strony się cieszyłem, ale z drugiej pomyślałem, że gość oszalał. Szło mi w tym meczu bardzo dobrze, ale gdy w 60. minucie sędzia techniczny pokazał zmianę, powoli szykowałem się do zejścia. Chodziło jednak o Zvjezdana Misimovicia, a w jego miejsce wszedł Christian Gentner. Sądziłem, że trener chce go oszczędzić na ważny mecz ligowy w weekend. Nic bardziej mylnego. Pierwsza rzecz, jaką zrobił Christian po wejściu na boisku, to podbiegł do mnie i powiedział:

– Jacek, ty miałeś zejść.
Jak to ja?
No tak. Trenerzy się pomylili i źle wypisali zmianę.

Czekałem tylko, aż Szymon Majewski wyjdzie z kamerą i powie “Mamy cię!”.

WIĘCEJ O NIEMIECKIEJ PIŁCE: 

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
0
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Niemcy

Niemcy

Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Damian Popilowski
1
Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Komentarze

19 komentarzy

Loading...