Reklama

Lęk i odraza w meksykańskim Queretaro

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

07 marca 2022, 19:46 • 8 min czytania 30 komentarzy

To była krwawa rzeź. Lanie krzesłami. Przypalanie żelazkami. Okładanie pasami. Przebijanie nożami i szpikulcami do lodu. Bicie, okaleczenie, dobijanie, może nawet zabijanie. Barbarzyńscy barras bravas meksykańskich klubów Queretaro i Atlas urządzili spektakl nienawiści, który zakończył się masową tragedią na Estadio Corregidora w kraju jednego z trzech gospodarzy mistrzostw świata w 2026 roku.

Lęk i odraza w meksykańskim Queretaro

Laura Lopez przeżyła piekło. Katastrofę przeczuwała już, kiedy usłyszała niezbyt wyrafinowaną przyśpiewkę, sączącą się z ust kilkuset wrogo nastawionych facetów w granatowo-czarnych barwach, o treści: „wszyscy umrzecie, bo jesteście na naszym stadionie, kurwy jebane”. Powagę sytuacji tylko potęgował nieustający płacz jej trzech małych córeczek i dramatyczne słowa jej syna Alana: „bardzo się boję, mamo, chyba dostałem pięścią, bo boli mnie klatka piersiowa”. Chwilę później 29-letnia Laura Lopez, wraz z mężem i dziećmi, musiała ewakuować się z trybun na wysokość murawy. Tylko tam wzrastały jej szanse na przeżycie. Bo chuligani z Queretaro nie litowali się nad nikim. A Laura Lopez, fanka Atlasu, nawet nie liczyła, że w jej obronie staną rozrabiacy z grup Los Rojinegros, bo ci w pierwszej kolejności zajmowali się chronieniem własnej skóry, a w drugiej szukaniem sposobności do powzięcia krwawego rewanżu.

– Nie wrócę już na stadion. Nigdy nie zapomnę kłamstwa, które musiałam sprzedawać moim dzieciom, przekonując je, że gdziekolwiek na tym stadionie są bezpieczne. Nie, nie były, nigdzie. Mogły zginąć, a są dla mnie najważniejsze. Nigdy nie widziałem czegoś tak okrutnego – powiedziała Laura Lopez w rozmowie z El Pais.

Co stało się na Estadio Corregidora?

Trwała dziewiąta kolejka ligi meksykańskiej. Queretaro FC, klub żyjący w smutnym cieniu własnego braku sukcesów, podejmował na własnym stadionie Atlas FC, urzędującego mistrza kraju. Po godzinie gry faworyci prowadzili 1:0. I wtedy zaczęła się jatka. Realizatorzy transmisji próbowali udawać, że nic się nie dzieje. Prezentowali neutralne obrazki, szukali dalszego planu, a na trybunach rozgrywała się  rzeź, która ekspresowo wręcz przeniosła się na murawę. Nie dało się maskować rzeczywistości.

Reklama

Lali się pseudokibice obu drużyn. Piłkarze obu drużyn uciekli do szatni. Tylko Washington Aguerre, bramkarz Queretaro, próbował powstrzymać chuliganów, ale zaślepieni barras bravas mieli go głęboko w poważaniu. Dziwnie zachowywał się za to Hernando Cristante, trener drużyny gospodarzy, który niby próbował schronić część fanów drużyn rywali w swojej szatni, ale przy tym został złapany na dwuznacznych słowach: „wróćmy tam, zmieciemy ich”.

Świat obiegły dramatyczne obrazki. W ślad za zawodnikami ewakuować próbowały się kobiet z dziećmi, ojcowie, pikniki, normalni ludzie. Często ganiali ich barbarzyńcy, którzy tylko czekali, żeby skroić kogokolwiek, kto ubrany jest w nie te barwy, które powinien przywdziewać. Wspierająca drużynę gości nastolatka opowie potem, że prawdopodobnie zostałaby zdeptana, gdyby nie mały chłopiec, który pożyczył jej swoją koszulkę Queretaro i tym samym uratował jej życie.

– Pamiętam krzyki, obrazy dziesięciu gości katujących jedną osobę. Widziałem rodzinę z tatą, mamą i synem, którzy biegali, próbowali uciec. Ojciec nie wiedział, czy chronić żonę, czy syna, bo jeśli ratowałby ją, życie straciłby on, a jeśli ratowałby jego, życie straciłaby ona. Inna dziewczyna musiała wskoczyć na swojego chłopaka, żeby powstrzymać tych zwyroli od dotkliwego pobicia jej. Widziałem też bezwładnie leżących ludzi w kałużach krwi mówił Jorge Ortiz, fan Atlasu, w rozmowie z El Pais.

– Widziałem sporo martwych ciał. Zabici ludzi leżeli, a chuligani z Queretaro ciągle i ciągle ich biliJeden miał nawet głowę ukłutą szpikulcem do lodu – opowiadał przed kamerami meksykańskiej telewizji inni kibic Atlasu.

Obrazki z tej rzezi są iście drastyczne. Po stadionie biega masa facetów bez koszulek. Większość trzyma w rękach jakieś ostre narzędzia. Albo chociaż coś ciężkiego. Jakiemuś facetowi krew leje się z szyi. Inny ma rozbity łuk brwiowi i obrywa z trzech stron. Jakiś kibic Atlasu leży na swojej dziewczynie i dostaje kopniaki od dziesięciu kibiców w granatowo-czarnych strojach. Ktoś kogoś leje krzesłem, żeby zaraz dostać nożem w żebra. Nie brakuje też filmików z dobijaniem nieprzytomnych ofiar. Na Estadio Corregidora powstało jedno wielkie pobojowisko.

Kim są barra brava?

Barra brava to silna południowoamerykańska subkultura kibicowska. Nazwa jest cholernie niewinna, bo choć barras to jedno z wielu hiszpańskich określeń na gang, to można to też interpretować w łagodniejszej kategorii: „paczki kumpli, która często się spotyka i ma wspólne zainteresowania”. Ale ideę barras bravas rozsławiła argentyńska piłka, kiedy tak właśnie tytułować zaczęto zorganizowane grupy kibicowskie w Ameryce Łacińskie, które potrafią mieć tak rozbudowane struktury, że rządzą nie tylko na trybunach swoich ukochanych drużyn, tworząc spektakularne oprawy, ale też w całych klubach czy nawet w całych miastach za pośrednictwem często szemranych interesów i interesików.

Reklama

Do Meksyku filozofia tej kibicowskiej potęgi przeniknęła w latach dziewięćdziesiątych. I ma się doskonale po dziś dzień. Barra z Queretaro owiana jest złą sławą. Mieści w sobie bandytów, złodziei, dilerów, gangsterów. Trzęsie całym stanem Jalisco w środkowo-zachodnim Meksyku. Trzyma brudną rękę na klubowej i rządowej kasie, bezczelnie z niej czerpiąc. Żyje w układach z władzami, również z tymi porządkowymi. Zresztą, Barra 51, czyli zorganizowana grupa kibiców Atlasu, również ma swoje za uszami.

Bo to też nie jest tak, że jatka z na Estadio Corregidora wzięła się znikąd. W 2007 roku piłkarze Queretaro zlecieli z ligi w wyniku starcia z Atlasem, a po ostatnim gwizdku zderzyły się ze sobą kibice z grup La Resistencia Albiazul i Barra 51, co zaowocowało paroma aresztowaniami i paroma hospitalizacjami. W 2013 roku chuligani z Queretaro, znów rozwścieczeni fatalnym wynikiem i spadkiem ligi, obrzucali Barra 51 butelkami, puszkami i kamieniami, czemu nie była w stanie przeciwdziałać policja, a skończyło się kilku urazach i kilku pożarach. Coś zawsze więc się działo, ale tak brutalnie, tak zdziczale, tak sadystycznie, jak w 2022 roku, nie było nigdy.

Kto dopuścił do rozlewu krwi?

Bo choć lokalne władze przekonują, że wydarzenia na Estadio Corregidora nie skończyły się ofiarami śmiertelnymi, a rannych zostało tylko trochę ponad dwadzieścia osób, to meksykańscy dziennikarze ripostują, że posiadają informacje, jakoby w wyniku walk między kibicami obu drużyn życie miało stracić siedemnaście osób, a liczba rannych miała spokojnie dobić do pięćdziesiątki. Taką narrację podtrzymują też kibice Atlasu, którzy regularnie w swoich mediach społecznościowych publikują aktualizowaną listę ofiar ataku barras bravas z Queretaro.

Pojawiają się zarzuty, że akcja była zaplanowana. Ponoć do pilnowania porządku podczas meczu zatrudniono sześciuset ochroniarzy. El Pais dodaje, że niecałe pięćset metrów od stadionu La Corregidora znajduje się posterunek Gwardii Narodowej, projekt bezpieczeństwa prezydenta Andresa Manuela Lopeza Obradora i Czerwonego Krzyża. A jednak doszło do rozlewu krwi. Na jednym z filmików widać, jak policjant otwiera bramki, rozdzielające fanów jednej i drugiej drużyny, a więc przyzwala na napaść strony gospodarzy na stronę gości. Na innym wideo nagrywany jest policjant, który z błogim uśmiechem przechodzi sobie obok scen krwawej bijatyki, znajdując się w trakcie jakiejś rozmowy telefonicznej – z jego mimiki wynika, że prywatnej, absolutnie niezwiązanej z ewentualną reakcją na stadionowe przestępstwa.

– Przed meczem kręciło się wielu policjantów, ale kiedy zapanował chaos, nie weszli na boisko, nie interweniowali na trybunach. Ludzie w koszulkach Atlasu błagali o litość, ale nikt sobie z tego nic nie robił – opowiadała Ana Gabriela Ruiz w El Pais.

– Przeszukali nas, zabrali nam wszystko. Weszliśmy z niczym, a oni mieli noże, szpikulce, żelazka, metalowe płyty. Dlaczego tego nie powstrzymali? – dodawała Laura Lopez.

Meksykańscy dziennikarze udowodniają, że to gruba sprawa. Oscar Belman informuje, że dochodzenie toczy się po linii poszukiwania nici kiboli z przestępczością zorganizowaną. Śledczy próbują dowieźć udziału kartelu z Jalisco, który trzyma sobie na pasku policję…

Czy Meksyk może bać się gniewu piłkarskiego świata?

Meksyk to specyficzny kraj. Prawie od dwóch dekad rokrocznie rośnie w nim liczba przestępstw i liczba zabójstw. Każdy kolejny bilans jawi się w coraz bardziej ponurych barwach. Kraj prowadzi walkę z kartelami narkotykowymi, w którą przez ostatnie lata zaangażowane zostały policja i wojsko. To wojna systemowa, paląca, wielopoziomowa. Wojna, na której cierpi całe państwo. A, już tak bywa, że klimat polityczny kraju często przenosi się na stadiony. Meksyk nie jest wyjątkiem.

Mikel Arriola, prezes meksykańskiej ligi, zapowiedział podjęcie próby okiełznania ekosystemu budowanego w lokalnych klubach wokół organizacji barras bravas. Dodał, że Estadio Corregidora zostanie zamknięte, a Queretaro będzie musiało liczyć się z konsekwencjami. Yon de Luisa, prezydent meksykańskiej federacji piłkarskiej, w specjalnym trybie przerwał swoją podróż po Europie i wrócił do Meksyku, bo przeczuwał kryzys. Meksyk, wraz ze Stanami Zjednoczonymi i Kanadą, jest jednym z organizatorów mistrzostw świata 2026, a już pojawiały się pierwsze głosy, że wydarzenia z Estadio Corregidora dyskwalifikują ten kraj z możliwości zagwarantowania bezpieczeństwa kibicom z całego świata.

Yon de Luisa nie ukrywał, że obawiał się reakcji światowej federacji. Co więc na to FIFA? Zgadnijcie. FIFA – tak, tak, tak – wyraziła głębokie zaniepokojenie i sprzeciwiła się przemocy na trybunach. I tyle. Czy jesteśmy zdziwieni? Jak zawsze – nie. Czy jesteśmy zażenowani? Jak zawsze – tak. Ale taki mamy świat, taką wyhodowaliśmy sobie piłkę nożną. Gorzkie i smutne jest też to, że żyjemy w czasie rozbudowanej cywilizacji i postępującej technologii, a wciąż niektórzy nie mogą przeboleć tego, że ktoś inny zakłada czerwono-czarny trykot, kiedy ty masz na sobie granatowo-czarną koszulkę.

Czytaj więcej o mrocznej stronie futbolu:

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
2
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
5
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

30 komentarzy

Loading...