Reklama

Inwazja na Ukrainę pogrąża rosyjski sport

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

01 marca 2022, 20:18 • 8 min czytania 18 komentarzy

Zdajemy sobie sprawę, że w sytuacji rosyjskiej agresji na Ukrainę wszelkie rozgrywki sportowe schodzą na dalszy plan. Ale nie znaczy to, że ta dziedzina rozrywki pozostaje głucha na dramat, który aktualnie rozgrywa się za naszą wschodnią granicą. Oczywiście, w tym aspekcie najszerszym echem odbiło się wykluczenie rosyjskich reprezentacji i klubów z rozgrywek piłkarskich. Jednak obostrzenia względem Rosjan oraz Białorusi nie kończą się wyłącznie na piłce. Wzniecenie wojny poskutkuje wykluczeniem reprezentantów najeźdźców z praktycznie każdego sportu. I bardzo dobrze.

Inwazja na Ukrainę pogrąża rosyjski sport

SIATKARSKIE MISTRZOSTWA ŚWIATA ROSJA 2022

FIFA słusznie zebrała falę krytyki za to, że tak długo zwlekała z podjęciem jedynej, słusznej decyzji, oznaczającej wykluczenie Rosjan. Niestety, światowa federacja piłkarska nie jest jedyną, która w obliczu agresji w Ukrainie wykazała się niezrozumiałą opieszałością w działaniach.

W pierwszych chwilach rosyjskiego ataku, zarówno FIVB jak i CEV zaprezentowały godną pogardy korpogadkę, nie gorszą od tej tworzonej przez piłkarskie centrale. Europejska federacja plotła trzy po trzy o tym, że zarówno w Rosji jak i w Ukrainie nie będą rozgrywane wydarzenia, które ta firmuje swoim szyldem. Oczywiście, we wstępie oświadczenia padło znienawidzone przez wszystkich słowo „konflikt”.

Nie lepiej zachowała się FIVB, która 26 lutego zdecydowała się zaledwie przenieść w inne miejsca dwie rundy siatkarskiej Ligi Narodów, które w czerwcu oraz lipcu miały zostać rozegrane w Rosji. I to w zasadzie na tyle, choć światowa federacja miała do rozwiązania poważniejszy problem. Na przełomie sierpnia i września tego roku to u Putina zaplanowane były mistrzostwa świata. Nikt o zdrowych zmysłach nie wyobrażał sobie jednak uczestnictwa w wielkim święcie siatkówki, zorganizowanym przez kraj rządzony przez szaleńca, który na rękach ma krew tysięcy ofiar wojny.

Reklama

I wtedy ruszyła lawina. Kolejne federacje siatkarskie – na czele z naszą – zapowiedziały bojkot imprezy. W ciągu kilku dni stało się jasne, że jeżeli mistrzostwa świata odbędą się w Rosji, będzie to parodia turnieju, na który cały siatkarski świat czekał cztery lata. FIVB została postawiona pod ścianą. Sytuacja, w której znalazł się CEV, była tylko niewiele lepsza. Zarówno Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, jak i kluby włoskie – Perugia i Modena – zapowiedziały, że nie mają zamiaru grać w europejskich pucharach na rosyjskiej ziemi. Ale to było kilka dni temu. Od tamtej pory w Ukrainie przybyło ofiar i zniszczeń, a kolejne związki sportowe nie pozostawały obojętne na rosyjską agresję.

Wreszcie dziś otrzymaliśmy jasne stanowisko zarówno światowej, jak i europejskiej federacji. Owszem, jest ono spóźnione. Ale za to satysfakcjonujące, bo federacje pojechały po całości. Czyli tak, jak należało postąpić. I wymierzyły karę zarówno Rosji, jak i Białorusi.

Federacje wykluczyły z uczestnictwa w międzynarodowych wydarzeniach siatkarskich obie reprezentacje, kluby oraz działaczy i zawodników. Taka decyzja oznacza zupełną izolację oraz daje jasny sygnał. Zaprzestańcie działań wojennych i zróbcie porządek we własnych krajach. Bez tego nie będziecie bawić się w sport na międzynarodowym poziomie. Chyba, że zrobicie sobie turniej przyjaźni rosyjsko-białoruskiej.

FIS SIĘ SKOMPROMITOWAŁ

Podobne apele były wygłaszane w środowisku sportów zimowych. FIS 25 lutego ogłosił, że do końca obecnego sezonu w Rosji nie odbędą się żadne zawody zorganizowane pod ich szyldem. Ale to było stanowczo za mało. W dodatku mówimy tu o sportach, w których oczywiście istnieją rozgrywki drużynowe, jednak większość konkursów stanowią zmagania indywidualne. Jednak tak naprawdę czy to ważne? Rosyjski zawodnik – nieważne czy indywidualnie, czy też nie – reprezentuje swój kraj. Biega, skacze i strzela w barwach swojej ojczyzny.

No właśnie – strzela. Przecież wielu biathlonistów to żołnierze. Na przykład Aleksandr Bolszunow – pięciokrotny medalista olimpijski z Pekinu, w tym trzy razy złoty. Po igrzyskach otrzymał nawet awans na stopień kapitana Gwardii Narodowej. Tej samej, której żołnierze aktualnie stoją pod Kijowem, próbując zdobyć stolicę niezależnego państwa. Występ takich ludzi, niezależnie od ich klasy sportowej, byłby niczym splunięcie w twarz wszystkim ofiarom oraz rodzinom ofiar kraju, który broni się przed agresorem.

Na szczęście również w środowisku narciarskim udało się wywrzeć spory nacisk na międzynarodową federację. Klasę pokazał Kamil Stoch, który po raz kolejny udowodnił, że prawdziwe mistrzostwo wykracza daleko poza ramy sportowe. W Lahti skakał na nartach, na których zawarł jasny przekaz – stop wojnie, lepiej walczyć w sporcie.

Reklama

Głos zabrał również Halvor Egner Granerud. Gdy FIS nie chciał wykluczyć Rosjan i Białorusinów, powołując się na chęć zapewnienia „uczciwych i integracyjnych zawodów”, Norweg wyszydził stanowisko federacji pisząc, że co to za uczciwość, kiedy Ukraińcy nie mogą uczestniczyć w rozgrywkach, bo muszą bronić ojczyzny.

Reakcję FIS wymusiła również postawa polskiego ministra sportu, Kamila Bortniczuka. Przypomnijmy, że w obecnym sezonie Zakopane jest współgospodarzem Mistrzostw Świata Juniorów w Narciarstwie Klasycznym. Pierwsza część czempionatu – czyli biegi narciarskie – odbyła się w Norwegii. Natomiast od 2 marca w stolicy polskich Tatr rywalizować będą skoczkowie oraz kombinatorzy norwescy. Bortniczuk wygłosił w stronę FIS jasną deklarację – Polska nie wyobraża sobie możliwości przyjęcia reprezentantów kraju agresora. Zwłaszcza, że ich przyjazd nie jest mile widziany przez kibiców. Według Michała Chmielewskiego grupa Rosjan, która zdążyła już pojawić się w Zakopanem, została zaatakowana.

Następnie do bojkotu dołączyli się Norwegowie, u których już jutro startuje RAW Air, a następnie odbędą się Mistrzostwa Świata w Lotach. Wczoraj skocznia Holmenkollen została podświetlona w barwy Ukrainy. Ponadto firma Coop, która jest głównym sponsorem biegów narciarskich, zapowiedziała, że jeżeli Rosjanie nie zostaną wykluczeni z imprezy, to wystartują… z logo spółki pomalowanym w barwy Ukrainy.

W końcu dziś po południu FIS ugiął się pod presją. Ale jeżeli myśleliście, że FIFA doszczętnie skompromitowała się swoimi ruchami w obliczu wojny, to posłuchajcie tego. Nie dość, że federacja tak długo zwlekała z wykluczeniem Rosjan i Białorusinów, to w dodatku jako oficjalny powód podała… rekomendację MKOl, zalecającą owe wykluczenie, oraz problemy organizatorów i samych zawodników, związane z ich bezpieczeństwem.

Niech powiedzą o problemach z bezpieczeństwem Ukraińcom, walczącym o wolność. Niech powiedzą o nich rodzinie Jewhena Małyszewa – biathlonisty, który dziś zginął w obronie swojej ojczyzny. Miał dziewiętnaście lat.

MKOl ZALECA WYKLUCZANIE ROSJAN I BIAŁORUSINÓW

Wczoraj ważny głos w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę zabrał MKOl. Przecież to instytucja, która zrzesza wszystkie sporty olimpijskie. I która w ciągu ośmiu lat dwukrotnie została upokorzona przez Władimira Putina. Pierwszy raz w 2014 roku, kiedy zaraz po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi rosyjskie czołgi wjechały na tereny wschodniej Ukrainy. Teraz możemy tylko gdybać, czy stanowcza reakcja całego świata już wtedy, zapobiegłaby dzisiejszemu rozlewowi krwi…

Ale Putin na tym nie poprzestał. Prezydent Rosji miał czelność zjawić się na tegorocznej ceremonii otwarcia igrzysk w Pekinie. Wysłuchiwał apelu Thomasa Bacha do przywódców światowych mocarstw, by ci dążyli do pokoju na świecie. A podczas prezentacji ukraińskich sportowców… wyglądał, jakby uciął sobie drzemkę. To był jeden, wielki pokaz buty, pychy i arogancji.

Putin kolejny raz wytarł sobie gębę ideałami ruchu olimpijskiego. Być może ponownie liczył na to, że Zachód potraktuje całą sprawę tak, jakby los Ukrainy nie obchodził reszty Europy. Na szczęście tym razem się pomylił. I to nawet bardziej, niż sam mógł to przewidzieć.

Rosja i Putin stały się niechcianymi elementami właściwie w każdym sporcie. Reprezentację tego kraju wykluczono nawet z międzynarodowych struktur hokeja na lodzie – sportu będącego wielką pasją prezydenta. Mało tego, Międzynarodowa Federacja Judo zawiesiła mu tytuł honorowego prezesa i ambasadora organizacji. A tę dyscyplinę Putin wręcz uwielbia – sam mówi, że trenuje ją od jedenastego roku życia, a w 1999 roku wydał nawet książkę na temat nauki tej sztuki walki. To odebranie tytułów być może jest tylko symbolem, ale znaczącym. Z Rosją Putina do czynienia nie chcą mieć nawet sporty, które on sam byłby w stanie w całości utrzymać.

Tymczasem MKOl zalecił wszystkim komitetom i federacjom sportowym, by te nie zezwalały na udział sportowców z Rosji i Białorusi w organizowanych przez siebie wydarzeniach. A jeżeli już mieliby występować, to wyłącznie pod neutralną flagą, bez barw i hymnu.

Dokładnie tak występowali na ostatnich igrzyskach. Podobne zasady względem Rosjan stosowało World Athletics od 2015 roku. Były one spowodowane ujawnieniem gigantycznej afery dopingowej, która dotyczyła rosyjskich sportowców. Tymczasem jesteśmy już w trakcie sezonu halowego w lekkoatletyce. Za chwilę odbędą się halowe mistrzostwa świata w Belgradzie. Wobec tego Polski Związek Lekkiej Atletyki wystosował pismo do World Athletics oraz European Athletics, w którym zaznaczył, że nie wyobraża sobie udziału w tych imprezach zawodników z Białorusi oraz Rosji – niezależnie, pod jaką flagą by oni wystąpili. Głos w sprawie zabrał Adam Kszczot:

– Wyrażam głęboki sprzeciw wobec agresywnych działań wojennych, jakich dopuściła się Rosja w Ukrainie. Mimo planów zakończenia kariery w Serbii, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mógłbym stanąć ramię w ramię z zawodnikami reprezentującymi Rosję lub Białoruś, na ziemi która sprzeciwia się nałożeniu sankcji na agresora – napisał na swoim Instagramie.

CZYTAJ TAKŻE: ANONYMOUS. OD INTERNETOWYCHH TROLLI DO WIRTUALNEJ POTĘGI

Wsparcie dla Ukrainy deklarują również inni, czołowi polscy lekkoatleci, jak Piotr Lisek czy Anita Włodarczyk, która w swoich mediach społecznościowych udostępniła link do rządowej strony pomagamukrainie.gov.pl . Domyślamy się, że prywatnie zapewne nic nie mają do zawodników z Rosji i Białorusi. Ale tu chodzi o przekaz, zadający kłam teorii, że sport nie ma nic wspólnego z polityką. Bo ma – i to bardzo dużo. Sport również jest pewnym elementem nacisku na władzę. Ta może ogrzewać się w blasku jego sukcesów. Albo martwić się, jak odpowiedzieć na pytanie milionów kibiców z własnego kraju, dlaczego ich reprezentanci nie startują? I w jaki sposób działania władzy się do tego przyczyniły?

Mamy nadzieję, że takie pytania w końcu zostaną zadane w Rosji i na Białorusi. World Athletics jest kolejną organizacją sportową, która nie życzy sobie na wydarzeniach sportowych obecności reprezentantów tych krajów. I tak, zdajemy sobie sprawę, że w obu państwach machina propagandowa jest ogromna. Jednak zabranie wszystkich międzynarodowych wydarzeń sportowych oraz brak obecności zawodników zbrodniczych państw na kolejnych mistrzostwach, może otworzyć oczy choć niewielkiej części społeczeństwa.

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

18 komentarzy

Loading...