Reklama

Wyrwać się z koła chomika. Przypadek Maxa Eberla

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

17 lutego 2022, 13:59 • 12 min czytania 8 komentarzy

Szloch Maksa Eberla domagał się ciszy. Zasłużony dyrektor sportowy Borussii Mönchengladbach potrzebował tego styczniowego wystąpienia, żeby ogłosić zmierzch epoki, żeby uciąć dręczący go szum plotek, żeby usunąć się w zbawienny cień. Nie planował łez. Nie zakładał rozklejenia się. Nie spodziewał się, że głos będzie grzązł w gardle. Pewnie najchętniej machnąłby ręką i olałby całą szopkę tej konferencji prasowej, gdyby tylko piłka nożna nie była gigantycznym biznesem i dwudziestoczterogodzinnym show, a Źrebaki nie stanowiły historycznej namiętności nadreńskiego miasta, stając się dumą tysięcy lokalnych kibiców.

– Nie mam już siły na wykonywanie tej pracy. Nie ma to nic wspólnego z nadżartą dumą, z palącą frustracją czy z wyniszczającą miłością – jestem po prostu wydrenowany i wyczerpany. Futbol był sensem mojego życia przez długi czas. Czymś, co sprawiało mi mnóstwo przyjemności i dawało mi mnóstwo radości. Ale pokłady pozytywnych uczuć zostały wyczerpane, dlatego zdecydowałem się odejść. Muszę narysować linię. Muszę skupić się na sobie, muszę się wydostać – wydusił z siebie Max Eberl.

Rowery, nogi i kamienie

Borussia Mönchengladbach stoi na twardych fundamentach. Dziecko Maksa Eberla jest zdrowe, wykształcone, majętne, unikające toksycznych środowisk, rozwijające się i odnoszące sukcesy. W ostatnich latach nikt, nawet w żartach, nie przypominał mu kultowych słów Bertiego Vogtsa, legendy klubu i byłego selekcjonera reprezentacji Niemiec, który jego nominację na stanowisko dyrektora sportowego Gladbach określił złośliwym tekstem: „Sam pewnie nie wie, jak doszedł do miejsca, w którym jest, chyba akurat przejeżdżał przypadkiem na rowerze”.

Eberl nadał tożsamość zasłużonemu klubowi, który na przełomie wieków pogrążył się w destrukcyjnym kryzysie i balansował między 1. a 2. Bundesligą. W Nadrenii Północnej-Westfalii najpierw spełniał się jako wybitnie przeciętny piłkarz, potem przekształcił się w menadżera akademii, żeby w 2008 roku zostać dyrektorem sportowym. To on ukuł strategię „Beine und Steine”. To on prowadził mądrą politykę transferową, według której organizacja nigdy nie wydawała pieniędzy ponad własny stan  i ponad własne możliwości. To on pilnował, żeby klub nie zaprzedawał duszy i działał na prawach pełnego stowarzyszenia. To on (prawie) zawsze stawał po stronie zatrudnianych przez siebie ludzi. To on sprowadzał perełki do wypromowania i zdolnych trenerów. To on wiecznie przekonywał, że trzeba myśleć pięć kroków w przód. To on dbał o wszystko i o wszystkich.

Tylko nie o siebie.

W 2019 roku w szczerej rozmowie z niemieckich „Expressem” przyznał, że choć po zawieszeniu butów na kołku planował kilkutygodniową labę, nigdy nie udał się na wymarzony urlop. Pochłaniała go praca, pochłaniały go obowiązki, pochłaniały go telefony. Ciągle siedział w biurze, ciągle puszczał sygnały do ludzi z całego świata, ciągle utrzymywał się pod prądem. Nie krył swojego pracoholizmu, a nikt nie śmiał go moralizować i nawracać, bo Borussia Mönchengladbach odzyskiwała pozycję w niemieckich futbolu, a on wyrósł na jednego z najlepszych dyrektorów sportowych w europejskich piłce. I, co chyba najbardziej istotne, wydawał się szczęśliwy.

MARCO ROSE I RENE MARIĆ. OPOWIEŚĆ O OTWARTYCH UMYSŁACH

Próba ucieczki

Styczeń 2021. Max Eberl komunikuje światu i sobie, że jego przepracowany organizm potrzebuje odpoczynku. Trwa zimowe okienko transferowe, czyli w zwykłych okolicznościach zaczyna się okres szaleńczej pracy dyrektora sportowego. Trzeba zdzwaniać się, łączyć, spotykać. Pertraktować, negocjować, parafować. Eberl ma względny spokój, bo Borussia Mönchengladbach nie planuje żadnej rewolucji rynkowej. Nie zamierza ani sprzedawać, ani kupować. Ale piłka to piłka.

Wielka biznesowa machina. Poza tym, jeśli pracujesz nieprzerwanie od kilkunastu lat i nagle znikasz na miesiąc, rujnujesz wiele elementów wielopoziomowego domina. Jeden nieodebranych telefon, jedna nieodebrana wiadomość, to następstwo kolejnych stu połączeń z czerwoną słuchawką i kolejnych stu niedopieszczonych sms-ów. Tak to przynajmniej mógł tłumaczyć sobie Max Eberl, o którym ludzie w środowisku niemieckiej piłki mawiali, że „co jak co, ale on zawsze jest w pracy”.

Dyrektor sportowy Borussii Mönchengladbach postanowił wyłamać się ze schematu własnej obsesji kontroli nad wszystkim i wszystkimi. Wyjechał na miesiąc w Alpy. Później opowiadał, że dużo biegał, że zmienił dietę, że postawił na aktywność i dbał o pielęgnowanie jasności swojego umysłu. Szukał ucieczki.

Nic dziwnego.

Pandemiczne czasy nie były dla niego łatwe. Musiał stanąć za Marcusem Thuramem, kiedy ten podczas meczu z Hoffenheim opluł Stefana Poscha. Musiał tłumaczyć Breeal Embolo, kiedy ten latał po imprezach i ukrywał się przed policją. Musiał radzić sobie z zakulisową wojną z ulubieńcem trybun Matthiasem Ginterem. Musiał rozwiązać kryzysowy sportowy i wizerunkowy powstały pod koniec kadencji Marco Rosego i kontynuowany na początku pontyfikatu Adiego Hüttera. Max Eberl może nie stał się wrogiem publicznym numerem jeden w nadreńskim Gladbach, bo zbyt dużo mu tam zawdzięczano, ale wielu fanów Źrebaków obwiniało go za dołek, w który wpadł klub w 2021 roku.

BYĆ CZOWIEKIEM. SEKRET SUKCESU ADIEGO HUTTERA

Ucieczka

Nie zamierzał uciekać z okrętu. Kiedy plotkowało się o jego możliwym transferze do Bayernu Monachium, on podkreślał swoje przywiązanie do Borussii Mönchengladbach i machał niedowiarkom kontraktem obowiązującym do końca czerwca 2026 roku. Ale wtedy nadeszła konferencja ze stycznia 2022 roku. Okazało się, że urlop sprzed roku był tylko elementem większej historii. Okazało się, że problemu samopoczucia Maksa Eberla nie może rozwiązać miesiąc w Alpach. Okazało się że ten facet ma dość piłki nożnej, że brzydzi się futbolu, że czuje się, jakby ten sport wysysał z niego radość i energię życia.

– Nie zmieniam pracodawcy. Nie zamierzam robić niczego związanego z futbolem. Chcę zobaczyć świat, odczuwać radość, nie mieć na sobie żadnej odpowiedzialności. Stanę się zwykłym Maksem Eberlem. Podejmuję wyjątkowo trudną decyzję w niewiarygodnie niefortunnym momencie, wiem o tym, mam tego świadomość. Pierwszy raz w życiu myślę tylko o sobie. Klub nie mógł wiedzieć, jak naprawdę się czuję, ponieważ po prostu kontynuowałem swoją pracę w całkowicie normalnym trybie i nigdy nie dałem po sobie znać że coś jest nie tak, że coś nie gra. Zawsze tu byłem, nikt nie miał możliwości zareagowania.

Piłka nożna to moje życie, ale już mnie nie cieszy, już mnie nie bawi. Jest mi bardzo smutno, ponieważ muszę zostawić wielu ludzi, których pokochałem. O mdłości przyprawiają mnie wszystkie reakcje na moją decyzję. Zostałem natychmiastowo skomentowany, osądzony i potępiony. Zostałem zmaltretowany i zaszczuty za odejście do innego klubu, zanim jeszcze zdążyłem powiedzieć pierwsze słowo. Nie mogę powstrzymać szalonego pędu i ciągłego niepokoju, które cechują współczesny świat, ale mogę zrobić coś dla siebie. Mam tylko jedno życzenie: niech piłka będzie w centrum uwagi. Nie twórzmy cyrku ze wszystkiego, co ją otacza – opowiadał Eberl na feralnej konferencji prasowej.

W świecie niemieckiego futbolu zawrzało. Max Eberl stał się symbolem szerszej rozmowy o zjawisku wypalenia zawodowego.

NIEDOCENIANY PROBLEM, NA KTÓRY UWAGĘ ZWRÓCIŁ MICHAŁ PROBIERZ

Po prostu odpocząć

Maks Eberl nie został wyśmiany. Jego decyzja spotkała się z czułością środowiska. Toni Kroos życzył mu długiego odpoczynku. Lars Stindl nazwał jego wystąpienie godnym poszanowania. Ilkay Gundogan chwalił go za odwagę i dodawał, że teraz najważniejsza powinna być dla niego kwestia zadbania o własne zdrowie – fizyczne i psychiczne. Młodsze pokolenie piłkarzy doskonale rozumie, czym są wyniszczające skutki długotrwałego stresu i paraliżującej presji spełniania monstrualnych oczekiwań otoczenia. Nieprzypadkowo byli zawodnicy, dzisiaj dyżurnI eksperci niemieckich stacji telewizyjnych i gazet codziennych, wypowiadali się o decyzji byłego dyrektora sportowego nadreńskiego Gladbach w nieco innym tonie. Też ciepłym, też życzliwym, ale też bardziej żałującym. W ich czasach rzadko mówiło się o problemach psychicznych.

Lothar Matthaus: – Byłem zaskoczony jego ruchem, jego decyzją, ale najwyraźniej musimy to zaakceptować i uszanować. Zrobił wielkie rzeczy dla Borussii. Musimy mu za to podziękować. Za jego zaangażowanie za ból, z którym walczył. I tyle. 

Dietmar Hamman: – Byłem zdziwiony, Max zawsze był wojownikiem. Inny mieli więcej talentu, ale on zawsze wygrywał swoją walką. Uszanujmy jego decyzję. Dziś tracimy nie tylko doskonałego menedżera, ale także doskonałego człowieka.

Wyrwać się z koła chomika. Przypadek Maxa Eberla

Niemcy starali się zgłębić temat. Der Spiegel przeprowadził rozmowę z psychiatrą Thomasem Frodlem.

– Oglądając tę konferencję prasową, byłem pod wrażeniem osobistej siły i otwartości pana Eberla. To właściwa droga: potrzebujemy więcej uczciwości i edukacji na temat przepracowania w miejscu pracy oraz problemów psychologicznych i psychicznych, które mogą z tym iść w parze. Zmartwiło mnie, kiedy pan Eberl mówił o dziele swojego życia, bo stuprocentowa identyfikacja z jakimś projektem tworzy największe ryzyko zmęczenia materiałem, wypalenia się w jego ramach. Perfekcjonizm jest głównym czynnikiem przyczyniającym się do stresu psychicznego. Tendencja do perfekcjonizmu jest oczywiście szczególnie wyraźna przy pasjach, a właściwie wtedy, kiedy stają się one całym życiem, włączając w to również aktywność zawodową. Utrata wsparcia społecznego i brak przerw na odpoczynek sprzyja wyczerpaniu psychicznemu. Jeśli jesteśmy stale aktywni, nasz organizm nie może się regenerować, stres się w nim magazynuje i kumuluje.

Perfekcjoniści mają tendencję do postrzegania świata w bardzo negatywnym świetle. A oglądanie szklanki w połowie pustej rzadko pomaga w sytuacjach kryzysowych. Stres psychiczny od lat jest jedną z najczęstszych przyczyn przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Co teraz powinien zrobić pan Eberl? Bardzo ważne jest, aby nie dać się wepchnąć z powrotem w koło chomika. Powinien być bardziej wrażliwy na siebie, nauczyć się odmawiać. To jest niezbędne. Powinien unikać pracy, powinieneś wykorzystać czas, aby poświęcić się rzeczom, które mogłeś zaniedbać w przeszłości: hobby, przyjaciołom, rodzinie, zupełnie innym rzeczom. Ale może też po prostu odpocząć.

JAK REAL URZĄDZIŁ BORUSSII PIEKŁO

Reklama

Czym jest wypalenie zawodowe?

Dzwonimy do Damiana Salwina, byłego psychologa reprezentacji Polski, aktualnie zatrudnionego w sztabie Jerzego Brzęczka w Wiśle Kraków. Opowiadamy mu o przypadku Maksa Eberla. Interesuje nas definicja wypalenia zawodowego w świecie profesjonalnego sportu.

Salwin: – Człowiek, funkcjonujący w środowisku rywalizacyjnym, podlega czterem procesom. Pierwszą stacją, pierwszym poziomem jest overreaching, czyli przeciążenie. Adaptowanie zmiany do wyższych wymagań. W przypadku zawodników czy trenerów jest to zasada super-kompensacji. Im mamy do czynienia z większymi obciążeniami czasowymi, zajęciowymi, treningowymi, tym system bardziej przystosowuje się do narzuconych warunków, tworząc system adaptacyjny. Natomiast, jeśli nie zachowany odpowiednich proporcji między pracą, odpoczynkiem a zabawą, dochodzi do drugiego poziomu – overtraining. Mówimy wtedy o przetrenowaniu. To ma miejsce nie tylko na poziomie reakcji naszego ciała, ale też ośrodkowego układu nerwowego. Zaburzone zostają relacje między trzema głównymi aktywnościami funkcjonowania człowieka – rzeczonymi pracą, odpoczynkiem, zabawą. Skutki przetrenowania można zniwelować przez okres od kilku dni do kilku tygodni, można jeszcze przywrócić balans. Jeśli jednak nie zatrzymamy się w tym momencie, wchodzimy w trzeci poziom, który zbliży nas do wypalenia zawodowego.

Ten trzeci poziom to tzw. stillness, czyli bezruch. System – nasze ciało, nasz mózg – pozostaje unieruchomiony, wyłącza się, bo nie jest zdolny do dalszego funkcjonowania wbrew naturze i równowadze między pracą, odpoczynkiem a zabawą. To jest zastygnięcie, taka psychiczna i fizyczna drętwota. Pojawiają się objawy kliniczne. Z tego wychodzi się od tygodni do miesięcy. Natomiast, kiedy przechodzimy już do ostatniego etapu, czyli burn out, wypalenia zawodowego, to już wtedy mówimy o latach odwracania skutków tego stanu. Tu już konieczna jest nie tylko pomoc psychologiczna, ale też interwencja psychologa klinicznego albo psychiatry. Kluczem zatrzymania tego procesu w poszczególnych etapach jest świadomość tego, że coś zaczyna funkcjonować w niewłaściwy sposób, że naturalna możliwość ludzkiego organizmu do stawiania sobie coraz wyższych wymagań została zaburzona. Bo sama zasada super-kompensacji jest kluczowa. Nie tylko, jeśli chodzi o procesy metaboliczne i fizjologiczne w przypadku sportowców, ale również w przypadku działania naszego ośrodkowego układu nerwowego.

Natomiast, jeśli relacja pomiędzy pracą, odpoczynkiem a zabawą zostaną naruszone, leci domino, nie ma przeproś. Na każdym etapie: jeśli nie zatrzymamy, jeśli nie zwolnimy, jeśli nie zwrócimy uwagi uwagi na wiele innych rzeczy, to po prostu ciało czy psychika w pewnym momencie powiedzą: „stop”, nie ma możliwości dalszej pracy. Często zauważamy markery dotyczące działania naszego ciała – choroby, kontuzje, urazy, niedyspozycje, stany zapalane. Dostajemy informacje, że coś jest nie tak. Ale przy tym bagatelizujemy lampki ostrzegawcze w działaniu naszej psychiki. Rywalizujemy w wyścigu szczurów, który wymaga od nas wielu ekstremalnych zachowań: byle silniej, byle mocniej, byle dalej. Kiedy więc pracuję z piłkarzami czy z trenerami, wielką uwagę zwracam na procesy wypoczynkowe dotyczące ciała i procesy zabawowe dotyczące psychiki. To jest tak samo ważne, jak obciążenia wysiłkowe. Jeżeli balans zostanie zaburzony, prędzej czy później pojawią się kłopoty, na samym początku przypadki jednostek chorobowych umysłu, czyli tej maszyny, której obsługą zajmują się psychologowie – depresje, fobie, nerwice, problemów zaburzania odżywiania. Natomiast wypalenie zawodowe to już jest suma braku reagowania na wcześniejsze symptomy przeciążenia działania ośrodkowego układu nerwowego.

Choroba świata pracy

Jesienią 2021 roku badania pracowni Gallupa udowadniały, że co najmniej 4,1 miliona niemieckich pracowników doświadczyło stresu psychicznego lub emocjonalnego w pracy. 31% ankietowanych czuło się zestresowane, 24% czuło się zmęczone lub wypalone w robocie na dzień przed sondażem. 22% przepytywanych zgłosiło, że zachowało się źle wobec rodziny lub przyjaciół przez przynajmniej trzy dni w ciągu ostatniego miesiąca z powodu stresu. 12% zgłosiło, że w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy doświadczyło stresu psychicznego lub emocjonalnego, takiego jak wypalenie, depresja czy zaburzenia lękowe.

W styczniu 2022 roku instytut badań opinii Forsa przeprowadził reprezentatywne badanie internetowe wśród 2523 pracowników z Niemiec, Szwajcarii i z Austrii, które wykazało, że jedna czwarta osób zrezygnowała z poprzedniej pracy, nie mając załatwionego kolejnego miejsca zatrudnienia.

New York Times pisze: „Zgodnie z badaniem APA, dotyczącym pracy i dobrostanu z ubiegłego roku i obejmującym 1501 dorosłych pracowników w USA, 79% pracowników doświadczyło stresu związanego z pracą w miesiącu poprzedzającym badanie. Prawie trzech na pięciu pracowników zgłosiło negatywne skutki stresu związanego z pracą, w tym brak zainteresowania, motywacji lub energii (26%) oraz brak wysiłku w pracy (19%). Tymczasem 36% zgłosiło zmęczenie poznawcze, 32% zgłosiło wyczerpanie emocjonalne, a zdumiewające 44% zgłosiło zmęczenie fizyczne – wzrost o 38% od 2019 roku. W ankiecie przeprowadzonej w 2021 roku. wśród 1500 amerykańskich pracowników, ponad połowa stwierdziła, że ​​czuje się wypalona w wyniku żądań i oczekiwań w pracy, a aż 4,3 miliona Amerykanów zrezygnowało z etatu w grudniu 2021 roku, co należy podpiąć pod zjawisko zwane wielką rezygnacją”.

Badanie przeprowadzono przez UCE Researach i Syno Poland dla platformy ePsycholodzy.pl wykazało, że wśród pracujących zawodowo Polaków 65% doświadcza symptomów wypalenia zawodowego, zaledwie 27% badanych nie odczuwa żadnych tego typu objawów, a 8% nie potrafi tego określić.

Wypalenie zawodowe to nie bajka, to element brudnej rzeczywistości. Max Eberl przestał być szczęśliwy i musiał zrobić sobie przerwę. Najcelniej skomentował to chyba Heiner Thorborg w gościnnym komentarzu dla Der Spiegel: „Na łożu śmierci nikt nie mówi: och, gdybym tylko więcej pracował”. 

Czytaj więcej o roli psychologii w sporcie:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
6
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Niemcy

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
6
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Komentarze

8 komentarzy

Loading...