Reklama

Kapustka: – Mam za mało czasu, żeby tyle tracić na leczeniu kontuzji

redakcja

Autor:redakcja

12 lutego 2022, 08:31 • 4 min czytania 23 komentarzy

– Zrobię wszystko, żeby to była ostatnia kontuzja tego typu w mojej karierze. Mam za mało czasu, żeby tyle pauzować. Nie chcę przewidywać, na który dokładnie mecz powinienem być gotowy do gry, ale na pewno bliżej mi do powrotu na murawę niż dalej. Regularnie występuję na boiskowych treningach, nie siedzę już tyle na siłowni, ile siedziałem wcześniej. Jest dobrze, czuję się coraz lepiej. Cieszę się też, że w klubie są ludzie, którzy mnie przyhamowują, powstrzymują, zmuszają do cierpliwości. Myślę, że to wyjdzie tylko z korzyścią dla mnie – mówił Bartosz Kapustka, piłkarz Legii Warszawa, w rozmowie na antenie Kanału Sportowego. Zapraszamy do wersji tekstowej. 

Kapustka: – Mam za mało czasu, żeby tyle tracić na leczeniu kontuzji

Jak zdrowie? Kiedy wracasz na boiska Ekstraklasy?

Dostaję to pytanie niezwykle często, robi się nieco uciążliwe.

Przepraszamy. 

Nie chcę odpowiadać, na który dokładnie mecz powinienem być gotowy do gry, ale na pewno bliżej mi do powrotu na murawę niż dalej. Regularnie występuję na boiskowych treningach, nie siedzę już tyle na siłowni, ile siedziałem wcześniej. Jest dobrze, czuję się coraz lepiej. Cieszę się też, że w klubie są ludzie, którzy mnie przyhamowują, powstrzymują, zmuszają do cierpliwości. Myślę, że to wyjdzie tylko z korzyścią dla mnie.

Reklama

Po pierwszej kontuzji zerwania więzadeł opowiadałeś, że bardzo rozwinąłeś się pod kątem mięśni z górnych części ciała. Jak było tym razem?

Człowiek dowiaduje się wielu rzeczy o swoim ciele, kiedy ma się tyle czasu na powrót do gry w piłki. Nie będę mówił, że ta rehabilitacja była mi jakoś specjalnie potrzebna, bo milion razy bardziej wolałbym regularnie występować na murawie i tydzień w tydzień wychodzić na stadion, ale cóż, skoro już to się wydarzyło, nie chciałem marnować czasu, próbowałem na tym skorzystać. Zrobię wszystko, żeby to była ostatnia kontuzja tego typu w mojej karierze. Mam za mało czasu, żeby tyle pauzować. Zdrowie jest najważniejsze.

Jak przebiegała twoja rehabilitacja?

To była dosyć żmudna praca. Dni na stadionie czy na bazie treningowej trwają naprawdę sporo. Przyjeżdżam o ósmej, dziewiątej rano, a wyjeżdżam późnymi wieczorami. Odbywam wiele treningów, jest co robić, ale absolutnie na to wszystko nie narzekam. Musiałem poświęcić sporo, żeby dojść do pełni sprawności. Na szczęście, opiekują się mną fantastyczni ludzie, którzy obejmują mnie wspaniałą opieką i na których mogę liczyć przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Musimy spytać cię o kreatywność w drugiej linii Legii. Ty leczysz kontuzję, Luquinhas odszedł do MLS, Josue pauzuje w meczu z Wartą Poznań. Trochę nie ma komu łapać za kierownicę. 

Reklama

Na pewno drużyna jest trochę inaczej zbudowana niż w minionym sezonie. I to nie chodzi tylko o mnie czy Luquinhasa, ale też przykładowo o skład formacji defensywnej. Kto mógłby wziąć na siebie odpowiedzialność za kreację? Myślę, że Ernest Muci, który pokazuje mnóstwo jakości i talentu na treningach, i nie tylko na treningach, bo w kilku meczach udowodnił, że potrafi kiwnąć dwóch, trzech rywali, że umie uderzyć z dystansu. Jeszcze trochę brakuje mu regularności, ale ma naprawdę spory potencjał. Pamiętam jego pierwsze podrygi w Legii. Kiedy przychodził, widać było, że ma to coś, ale musi jeszcze bardziej uwierzyć we własne umiejętności. Liczę na niego.

Jakie różnice wskazałbyś między Legią z poprzedniej rundy a Legią z teraz?

To dla mnie ciężkie pytanie, bo w minionej rundzie nie zagrałem ani jednego meczu…

Ale na pewno oglądałeś swoich kolegów. 

Oglądałem, oglądałem, pewnie. Jeżeli chodzi o rzeczy ze środka drużyny, o codzienność, nawet o treningi, w których bierze udział zespół… ja tego nie widziałem na co dzień, bo szedłem tokiem indywidualnym, tylko mijałem się z chłopakami w klubie. Co mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że to już jest inna drużyna niż jesienią. W okresie przygotowawczym trener Vuković robił wszystko, żeby nasi piłkarze odzyskali wiarę we własne umiejętności. Sfera mentalna była niezwykle istotna, bo jeśli dostajesz w czapkę przez parę meczów, to zaczynasz wątpić w swoje możliwości. Pierwszy mecz z Zagłębiem był kluczowy. Może nie był najlepszy, najpiękniejszy w naszym wykonaniu, ale trzy punkty są zbawienne, bo co innego rozpocząć rundę od wygranej, a co innego potknąć się i głowić się nad milionem dziwnych rzeczy. Będzie tylko lepiej.

WIĘCEJ O LEGII:

Fot. Fotopyk

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...