Reklama

Konoplanka w Cracovii. Co zostało z dawnego kozaka?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

11 lutego 2022, 16:47 • 13 min czytania 56 komentarzy

Jewhen Konoplanka – 86-krotny reprezentant Ukrainy, były piłkarz między innymi Sevilli i Schalke 04 – wylądował w Cracovii. Warto sobie zatem przypomnieć historię skrzydłowego, o którego niespełna dekadę temu biły się przecież czołowe ekipy Starego Kontynentu, żeby wymienić Liverpool, Borussię Dortmund czy AS Romę. Dlaczego Ukrainiec tak długo grał w ojczyźnie, zamiast ruszyć na podbój którejś z topowych europejskich lig? Czemu nie oczarował ani Sewilli, ani Gelsenkirchen, choć tak wiele sobie tam po nim obiecywano? Wreszcie – jak to możliwe, że gracz o takim dorobku w wieku 32 lat trafia do polskiej ekstraklasy?

Konoplanka w Cracovii. Co zostało z dawnego kozaka?

Poszukaliśmy odpowiedzi na te pytania.

Jewhen Konoplanka – kontuzje i frustracje

Zanim przejdziemy do bardziej imponujących epizodów z kariery Konoplanki, wypada zatrzymać się na moment przy powodach, dla których Ukrainiec w ogóle ląduje nad Wisłą. A te są w sumie oczywiste. Mówimy bowiem o zawodniku, który stracił ostatnio mnóstwo czasu przez kontuzje i właściwie przestał się liczyć w walce o miejsce w wyjściowym składzie Szachtara Donieck. Dość powiedzieć, że w sezonie 2021/22 skrzydłowy rozegrał jak dotąd zaledwie 47 minut. Dwa razy pojawił się na murawie w sierpniowych meczach eliminacyjnych w Lidze Mistrzów. Jeśli chodzi o krajowe podwórko, nie zanotował ani jednego występu. Raz czy drugi trener Roberto De Zerbi znalazł dla niego miejsce na ławce rezerwowych, ale to by było na tyle.

Reklama

Dla piłkarza o tak dużym dorobku musiało to być wręcz upokarzające doświadczenie. Serhij Pałkinm, prezes Szachtara, mówił niedawno ukraińskim mediom: – Trener De Zerbi stawia swoim zawodnikom wymagania, których „Żenia” nie jest w stanie spełnić. Po kontuzji miał problemy, w ogóle nie radził sobie z procesem treningowym. Potem jak gdyby wrócił do siebie, wszystko wróciło do normy. Dostawał szanse gry. Ale sprawy nie potoczyły się we właściwym kierunku. Dlatego usiedliśmy, porozmawialiśmy i zdecydowaliśmy, że „Żenia” musi zmienić klub. Nie pojechał z nami na zgrupowanie.

Jewhen Konoplanka i Mateu Lahoz

Początkowo media łączyły go z przenosinami do SC Dnipro 1, klubu będącego nieformalnym spadkobiercą dawnego FC Dnipro, w którym Konoplanka przed laty błyszczał. Jednak, co dość wymowne, trener Igor Jovicević wypowiadał się o możliwości pozyskania 86-krotnego reprezentanta Ukrainy z dużym dystansem. – Jeżeli chodzi o jego talent, cóż mogę powiedzieć? Wszyscy wiedzą, jakiego kalibru jest to piłkarze. Jednak od kilku lat Konoplanka nie występował w swoich klubach regularnie. To jedyny minus przy jego nazwisku, ale musimy to brać pod uwagę. Do tego dochodzi jego pensja, status, stosunek do filozofii naszego klubu, motywacja. Jest mnóstwo czynników. Nie mogę powiedzieć, że nie chcę Konoplanki. Po prostu czasem trzeba znać swoje ograniczenia.

I faktycznie, Konoplanka z regularnymi występami ma problem od lat. To nie kwestia ostatnich tygodni czy miesięcy.

  • sezon 2016/17 (Schalke 04) – 17 występów w lidze; 601 minut
  • 2017/18 (Schalke 04) – 27 występów w lidze; 1567 minut
  • 2018/19 (Schalke 04) – 13 występów w lidze; 654 minuty
  • 2019/20 (Szachtar Donieck) – 13 występów w lidze; 899 minut
  • 2020/21 (Szachtar Donieck) – 8 występów w lidze; 205 minut
  • 2021/22 (Szachtar Donieck) – 0 występów w lidze

Zjazd jest dość ewidentny. „Żenia” dał się poznać jako gracz niezwykle podatny na wahania formy. No i na kontuzje. We wrześniu 2020 roku doznał naprawdę poważnego urazu mięśniowego. Historia powtórzyła się również wiosną roku 2021. Naturalnie nie pojechał z kadrą na mistrzostwa Europy, a kiedy latem De Zerbi dał mu szansę w eliminacjach do Champions League, skrzydłowy skomentował: – Czułem się tak, jak gdyby był to mój debiut. 

Reklama

Jewhen Konoplanka – w złotej klatce oligarchy

Jako się jednak rzekło, CV ukraińskiego piłkarza musi mimo wszystko imponować. Nie jest to może półka Lukasa Podolskiego, nie przesadzajmy, ale niewątpliwie jedno z najpoważniejszych zagranicznych nazwisk w historii naszej Ekstraklasy. Mówimy wszak o triumfatorze Ligi Europy, o graczu wielokrotnie nagradzanym tytułem Piłkarza Roku na Ukrainie. Choć tak Bogiem a prawdą, to Konoplanka zbyt wielu trofeów w swojej karierze nie zdołał wywalczyć. Jedyne mistrzostwo kraju zdobył w 2020 roku, już w barwach Szachtara Donieck. Dlaczego? Cóż, ujmijmy to tak – nie zawsze kluczowe były dlań sportowe wyzwania.

Jewhen Ołehowycz Konoplanka przyszedł na świat 29 września 1989 roku w mieście Kropywnycki (dawniej Kirowohrad, nazwę zmieniono kilka lat temu w ramach procesu dekomunizacji), położonym na terenie historycznego Zaporoża. Jest to ponura miejscowość. Od lat pogrążona w problemach natury społecznej, na czele z pokaźnych rozmiarów bezrobociem. W powietrzu wciąż unosi się klimat Związku Radzieckiego. I właśnie tam „Żenia” stawiał pierwsze piłkarskie kroki. – Wychowywałem się w rodzinie, w której sport był bardzo ważny – mówił w 2010 roku. – W wieku siedmiu lat zacząłem ćwiczyć karate, równolegle chodziłem na treningi piłkarskie. Moi rodzice woleli, żebym skupił się na tym drugim sporcie. W wieku szesnastu lat zostałem dostrzeżony przez Dnipro. Po przeprowadzce moje życie zmieniło się diametralnie. Zrozumiałem, że to już nie Kirowohrad, na początku nawet trochę się martwiłem. W Dnipro wymagania względem zawodników były znacznie wyższe. Ale podpisałem kontrakt, dostałem pierwszą w życiu pensję. Wcześniej za grę otrzymywałem grosze.

Konoplanka szybko zaczął pukać do pierwszej drużyny Dnipro.

W sezonie 2007/08 zadebiutował w lidze ukraińskiej, w kolejnej kampanii rozegrał dwanaście ligowych spotkań. Widać było, że drzemie w nim spory potencjał, choć nie od razu zdołał go w pełni uwolnić. Dopiero w sezonie 2009/10 przebił się do wyjściowej jedenastki i prędko wyrósł na gwiazdę Dnipro. Imponował dynamiką, niezłym dryblingiem i kapitalnym, piekielnie mocnym uderzeniem z dalszej odległości. W 2010 roku zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Ukrainy. – Lubię długo spać, potrzebuję około dziewięciu-dziesięciu godzin snu dziennie – opowiadał. – Około południa obudził mnie telefon. Dzwonił bez przerwy i przychodziło mnóstwo SMS-ów. Nie wiedziałem, o co chodzi. Okazało się, że wszyscy gratulują mi powołania do kadry. Wciąż nie potrafię w to uwierzyć.

Jewhen Konoplanka

Wydawało się pewne, że tak obiecujący skrzydłowy długo w Dnipro nie zabawi.

Jednak mijały kolejne sezony, a „Żenia” nie zmieniał klubu, mimo iż ofert naturalnie nie brakowało. Zabiegało o niego przede wszystkim Dynamo Kijów. Działacze stołecznej ekipy odzywali się do Konoplanki jeszcze za czasów jego gry w Kirowohradzie, lecz ojciec chłopaka stanowczo się wówczas przeciwstawił tak wczesnemu wyjazdowi syna do stolicy. Natomiast w 2011 roku przedstawiciele Dynama byli gotowi przelać na konto Dnipro, bagatela, czternaście milionów euro za transfer Konoplanki. Raz jeszcze przyszło im jednak odejść z pustymi rękami. Po pierwsze dlatego, że sam zawodnik nie palił się do odejścia. A po drugie dlatego, że klubem władał niepodzielnie Ihor Kołomojski – potężny ukraiński oligarcha żydowskiego pochodzenia. Gigant branży medialnej i naftowo-chemicznej. Pochodzący z Dniepru (dawniej: Dniepropetrowska) przedsiębiorca mógł sobie pozwolić na odrzucenie nawet tak korzystnej propozycji.

Czternaście baniek w twardej walucie za gracza, który rozegrał dwa pełne sezony w seniorskim futbolu… Umówmy się, że 99% właścicieli osobiście spakowałoby Konoplance walizkę i odwiozło go na dworzec do Kijowa. Ale nie Kołomojski, któremu marzyło się uczynienie z Dnipro znaczącej siły na piłkarskiej mapie Ukrainy, a najlepiej całej Europy. Miliarder w tamtym czasie uchodził za jedną z najważniejszych politycznie postaci nie tylko dla okręgu dniepropietrowskiego (którym przez chwilę formalnie zarządzał), ale całego kraju. Przejawem jego wielkich ambicji było ściągnięcie na ławkę trenerską Hiszpana Juande Ramosa. Poza „Żenią” w zespole występowali tacy zawodnicy jak Nikola Kalinić, Rusłan Rotań, Ivan Strinić, Roman Zozula, Giuliano de Paula czy Vitaliy Denisov.

Czternaście milionów? Konoplanka wart jest pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt! – odgrażał się Ramos. Tak wysoko zawieszonej poprzeczki finansowych oczekiwań nie zdołał przeskoczyć choćby Liverpool. Z kolei Roma dogadała się z działaczami Dnipro, lecz nie umiała dogodzić samemu zawodnikowi. Negocjacje kontraktowe zakończyły się fiaskiem. Okazało się, że Konoplanka tyle zarabia u Kołomojskiego, iż pieniądze proponowane przez rzymian uznał za „uwłaczające”.

Jewhen Konoplanka – król własnego podwórka

Koniec końców Ukrainiec opuścił złotą klatkę dopiero po sezonie 2014/15. Już jako ukształtowany, 26-letni zawodnik. Miał za sobą najbardziej imponujący sezon w karierze. Dotarł bowiem z Dnipro do finału Ligi Europy, gdzie jego drużyna minimalnie (2:3) uległa Sevilli. Zresztą właśnie do stolicy Andaluzji skrzydłowy postanowił się przeprowadzić. Na zasadzie wolnego transferu, a zatem Dnipro summa summarum nie zarobiło na nim ani jednej kopiejki. – Gdybym miał dwa i pół metra wzrostu i nie potrafił przyjąć piłki, pewnie poszedłbym do Anglii – wypalił „Żenia” – Ale mam pojęcie o technice, więc to naturalne, że wybrałem Hiszpanię. To najlepsza liga świata. Dostałem kilka ofert z Premier League, odezwało się też Atletico Madryt. Uznałem jednak, że Sevilla będzie najlepsza. Działacze tego klubu bardzo mocno o mnie zabiegali. Choć sam proces podejmowania decyzji tak mnie zestresował, że schudłem przez to trzy kilogramy.

Miało się więc wreszcie wyjaśnić, jak wysoko zawieszony jest właściwie sufit Konoplanki. Ukraińska prasa niekiedy pisała o nim jako o „najzdolniejszym piłkarzu generacji”. Porównywano go do Arjena Robbena z uwagi na to, iż wyspecjalizował się w ścinaniu akcji ze skrzydła do środka, by kropnąć potężnie lepszą nogą. Ale liczby wykręcane przez Ukraińca na krajowym podwórku nie powodowały efektu „wow”. Owszem, Konoplanka gwarantował Dnipro około dziesięciu-piętnastu punkcików w klasyfikacji kanadyjskiej, lecz trzeba pamiętać, że od pewnego momentu cała gra zespołu kręciła się już wokół niego. Co bardziej pesymistyczni eksperci podkreślali, iż piękne trafienia Konoplanki z dystansu świetnie się prezentują w kompilacjach zmontowanych do melodii „Danza Kuduro”, lecz w praktyce trudno o skrzydłowego, który tak często niweczyłby wysiłek całego zespołu nieprzemyślanymi, skazanymi na niepowodzenie uderzeniami z dystansu.

W sezonie 2014/15 Ligi Europy skrzydłowy zanotował w sumie jednego gola i trzy asysty w piętnastu meczach. Niewiele. Oczywiście wyraźnie wyróżniał się na tle zespołu, sprawiał mnóstwo problemów przeciwnikom, ale często nie przeradzało się to w konkrety.

Jewhen Konoplanka

No i, co tu dużo mówić, Sevilla zweryfikowała Ukraińca negatywnie. Choć zaczął zupełnie nieźle – na przełomie października i listopada zanotował bramkę oraz pięć asyst w trzech meczach ligowych, trafił też do siatki w Lidze Mistrzów przeciwko Manchesterowi City. Jednak im dalej w las, tym mocniej rozczarowywał. Nie zaaklimatyzował się w stolicy Andaluzji. Nie nauczył się języka hiszpańskiego, mimo że podjął takie zobowiązanie podpisując kontrakt z klubem. W końcu trener Unai Emery postanowił publicznie skrytykować Ukraińca. – To fajny, skromny chłopak, ale za bardzo się przyzwyczaił do luksusu. Musi się nauczyć rywalizować o miejsce w składzie. To trudny proces. Trzeba zrozumieć, że w zespole jest 25 zawodników i wszyscy mogą grać w pierwszym składzie. Nie ma wyjątków. […] Liczę, że Jewhen zrozumie, iż tutaj nie jest jeszcze wielką gwiazdą. Że znajdzie inspiracje, by się rozwijać.

Sevilla w 2016 roku ponownie zwyciężyła w Lidze Europy, lecz Konoplanka finałowe starcie spędził na ławce rezerwowych. To był dobitny komunikat ze strony szkoleniowca. Wkrótce potem „Żenia” wylądował na wypożyczeniu w Schalke 04. Tam poszło mu nieco lepiej niż na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán, w 2018 roku dołożył cegiełkę do wicemistrzostwa kraju. Ale czy wyrósł na gwiazdę drużyny, albo chociaż jednego z liderów? Nie.

– Jeśli miałbym określić przygodę Jewhena Konoplanki z Schalke jednym słowem, powiedziałbym, że była… dziwna. Ukrainiec od początku zdradzał duże możliwości, brakowało w klubie lewego skrzydłowego, który miałby drybling, zejście na prawą nogę, strzał z dystansu, technikę – opowiadał Marcin Borzęcki, ekspert Viaplay i sympatyk Schalke. – Pierwszy sezon był rozczarowujący, ale, tak czy owak, została uruchomiona klauzula wykupu i liczono, że Konoplanka przebudzi się u nowego trenera (po poprzednim nota bene ostro się w mediach przejechał). I rzeczywiście, przebudził się, ale na dłuższą metę bardzo brakowało mu regularności. Rozgrywał dobry mecz, po czym ginął w kilku kolejnych. Strzelał gola, asystował, a na kolejny błysk trzeba było czekać tygodniami. Mam wrażenie, że nigdy tak do końca nie zaaklimatyzował się w Gelsenkirchen i w trzecim roku jego występów w Schalke był już tylko kulą u nogi pobierającą sowitą pensję. Z perspektywy czasu zdecydowanie rozczarował. Osobiście jestem przekonany, że miał możliwości, by być gwiazdą Bundesligi.

Jewhen Konoplanka – lokalna gwiazda

Tak to właśnie było z Konoplanką i jego zagranicznymi wojażami. Duże nadzieje, jeszcze większe rozczarowanie. Na jego definitywnym transferze do Schalke najlepiej wyszło Dnipro, które – dzięki dobrej woli zawodnika – zapewniło sobie procent od kwoty odstępnego i skosiło za transakcję sześć milionów euro. Niezależnie jednak od wzlotów i upadków w klubowej piłce, Konoplanka przez długie lata był jednym z liderów reprezentacji narodowej. Wraz z Andrijem Jarmołenką tworzyli niezwykle przebojowy i eksplozywny duet skrzydłowych, stanowiący największe zagrożenie dla oponentów Ukrainy. Jest zresztą dość interesującym fenomenem, iż Jarmołenko – podobnie jak jego wieloletni kompan z kadry – nie zrobił nie wiadomo jakiej furory w żadnym z zagranicznych klubów.

Konoplanka do reprezentacji wjechał w 2010 roku razem z drzwiami i futryną. Asysta w debiucie, gol w drugim występie. To musiało robić wrażenie, rozpalać wyobraźnię fanów. Oczywiście ukraińska kadra rozgrywała wtedy tylko mecze sparingowe, nie uczestniczyła w eliminacjach do zbliżających się mistrzostw Europy, ale na popisy skrzydłowego trudno było patrzeć z przymrużeniem oka. W sumie przed Euro 2012 trafiał do siatki w starciach z Rumunią, Urugwajem, Niemcami i Izraelem. Miał niezłe ekipy na rozkładzie. – Moim największym marzeniem jest zdobycie mistrzostwa Europy – mówił bez ogródek.

W trakcie turnieju był podstawowym zawodnikiem w zespole Ołeha Błochina. Zanotował nawet asystę w pierwszym meczu ze Szwecją, a Ukraina zaczęła mistrzostwa od obiecującego zwycięstwa 2:1. Jednak Francuzi i Anglicy okazali się już dla naszych wschodnich sąsiadów zbyt mocni.

Anglia 1:1 Ukraina (eliminacje do MŚ 2014)

W sumie Konoplanka rozegrał w narodowych barwach aż 86 meczów, zdobył 21 goli.

Kiedy ze sceny zeszło pokolenie Andrija Szewczenki czy Serhija Rebrowa, ukraińscy kibice potrzebowali nowych idoli, no i „Żenia” niewątpliwie stał się jednym z nich. Może nawet trochę na wyrost, ponieważ fiasko jego zagranicznej przygody (nawet jeśli poszukamy dla niego tak wyświechtanych uzasadnień, jak problemy z aklimatyzacją) dowodzi, iż Konoplanka w istocie nie był talentem światowego formatu. Graczem o możliwościach porównywalnych choćby z wspomnianym „Szewą”. Stanowił materiał na gwiazdę – ujmijmy to – lokalną. I takową został. Niewiele brakowało, a awansowałby z reprezentacją na mistrzostwa świata w Brazylii. Ostatecznie Ukraińcy polegli w barażach po dramatycznym dwumeczu z Francją (2:0 u siebie, 0:3 na wyjeździe). W eliminacjach Konoplanka rozegrał jedno z najlepszych spotkań w karierze, prowadząc zespół do cennego wyjazdowego remisu z Anglią na Wembley.

Gorzką pigułką do przełknięcia było natomiast Euro 2016. Na francuskich boiskach reprezentacja Ukrainy przegrała wszystkie trzy mecze i wróciła do domu w atmosferze konfliktu. Na kolejne mistrzostwa dręczony urazami skrzydłowy już nie pojechał. Ale o jego statusie w reprezentacji niech świadczy fakt, że gdyby nie fatalny stan zdrowia, to Szewczenko najpewniej znalazłby dla niego miejsce w kadrze. Choć przecież „Żenia” – nawet zdrowy – jest już daleki od topowej dyspozycji.

***

Dla Konoplanki, który jeszcze siedem lat temu otwarcie kpił sobie z ofert Evertonu czy Stoke City, przeprowadzka do Cracovii to niewyobrażalny zjazd. Z pewnością również pod względem finansowym. Już nawet pomijając jego absurdalne apanaże w Dnipro, gdzie rozpieszczał go Kołomojski, trzeba pamiętać, iż również w Sevilli i Schalke 04 skrzydłowy należał do najlepiej opłacanych zawodników. W Szachtarze zapewne też nie grał za frytki, nie bez kozery klub tak ochoczo się go pozbywa. Skoro zatem „Żenia” zdecydował się na podpisanie umowy ze średniakiem z polskiej ligi, to wyraźny znak, że był postawiony pod ścianą.

Zdrowy i zmotywowany Konoplanka będzie naturalnie nie tylko wzmocnieniem Cracovii, ale i jedną z najciekawszych postaci w lidze. Nawet jeśli przyjmiemy, że z dawnego Jewhena po tych wszystkich urazach mięśniowych pozostało, dajmy na to, 50%. Jednak wątpliwości wokół tego ruchu krąży mnóstwo. Na dodatek okres przygotowawczy już za nami, więc Jacek Zieliński nie będzie mógł komfortowo zainstalować Ukraińca w swoim zespole. Z drugiej strony, co będziemy was oszukiwać, lubimy takie ruchy. Zawsze to trochę dodatkowej ekscytacji, pozytywnego fermentu na krajowym podwórku. Nawet jeżeli entuzjazm uleci wraz z pierwszym dziadowskim występem Konoplanki, na razie pewne jest jedno – do Ekstraklasy trafia piłkarz, który niegdyś naprawdę był kozakiem.

„Pasy” długo zwlekały ze wzmocnieniami, fakt. Ale jak już ruszyły na łowy, to upolowały grubego zwierza.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

fot. NewsPix.pl / FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
2
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
2
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
8
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Komentarze

56 komentarzy

Loading...