Reklama

David Stec: Bartkowski był w takiej formie, że nic nie mogłem zrobić

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

27 stycznia 2022, 09:49 • 8 min czytania 7 komentarzy

Zaledwie pół roku trwała rozłąka Davida Steca z Ekstraklasą. Latem ubiegłego roku po trzech latach spędzonych w Pogoni Szczecin przeszedł do TSV Hartberg, ale już po jednej rundzie ponownie jest w Polsce i wiosną zamierza walczyć o czołowe lokaty z Lechią Gdańsk. Dlaczego tak szybko wrócił i czemu tak mu na tym zależało? Jak duże znaczenie miała osoba trenera Tomasza Kaczmarka? Dlaczego nie mógł nic zrobić podczas ostatniej rundy w Pogoni, w której nie zagrał ani minuty? Którego meczu nigdy nie zapomni? W jakim aspekcie liga austriacka przewyższa ligę polską? Zapraszamy. 

David Stec: Bartkowski był w takiej formie, że nic nie mogłem zrobić

Twój transfer do Lechii Gdańsk jest mimo wszystko dość zaskakujący, zwłaszcza że minęło raptem pół roku od odejścia z Pogoni Szczecin. 

Dla mnie też było to zaskoczenie. A że wcześniej wszystko odbywało się po cichu? Nie było wiadomo, czy Hartberg mnie puści. Dużą robotę wykonał tutaj mój agent.

Czyli to ty bardziej chciałeś odejścia niż klub?

Tak. Już latem chciałem zostać w Polsce, agent prowadził kilka rozmów, ale z różnych względów niczego nie udało się sfinalizować. Propozycja z Austrii okazała się najkonkretniejsza, więc zdecydowałem się ją przyjąć, ponieważ chciałem znów grać regularnie. Oceniając po czasie, dobrze zrobiłem. Faktycznie miałem pewne miejsce w składzie, odzyskałem rytm meczowy. To było dla mnie ważne. Nie sądziłem jednak, że tak szybko zaowocuje to powrotem do Ekstraklasy.

Reklama

Na jednym z austriackich portali wyczytałem, że po przyjściu zimą Patricka Farkasa miałbyś problem z utrzymaniem dotychczasowego statusu w Hartbergu. Miało to znaczenie?

Szczerze mówiąc, nie miało. Oczywiście nie ma co ukrywać, że rywalizacja o miejsce w składzie stałaby się większa, ale nigdy się jej nie bałem. Zawsze chcę się rozwijać i iść do przodu. W każdym razie, to nie przejście Farkasa sprawiło, że zmieniłem otoczenie.

Jakie masz odczucia za ostatnią rundę jeśli chodzi o ciebie?

Bardzo dobre. Fajnie mi się grało, mieliśmy mocną drużynę, a liga austriacka jest wymagająca. Powinniśmy mieć co najmniej kilka punktów więcej, w paru meczach za łatwo nam uciekały. Ze swojej postawy generalnie byłem zadowolony. Miałem grać i grałem, prezentowałem solidną formę, zaliczyłem dwie asysty. Opuściłem dopiero trzy ostatnie kolejki. W meczu z SV Ried naciągnąłem mięsień dwugłowy uda i musiałem zostać zmieniony na początku drugiej połowy. Gdybym się uparł, mógłbym wrócić na ostatnie spotkanie z Wolfsbergerem, ale ustaliliśmy, że nie warto ryzykować czegoś poważniejszego przed przerwą zimową i lepiej spokojnie zrealizować rozpiskę na urlop, żeby w styczniu ruszyć na sto procent z treningami. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że kilka tygodni później będę odchodził.

David Stec: Obowiązkowa służba wojskowa? Austriacy dużo kombinują, nic na siłę [WYWIAD]

Reklama

O Hartbergu mówiłeś w Austrii, że przeszedł dość podobną drogę jak Pogoń. Gdy przychodziłeś do Szczecina, status „Portowców” był dużo mniejszy niż przy twoim odejściu i tak samo rozwinął się twój niedawny pracodawca. 

Zgadza się. Hartberg dopiero latem 2018 wywalczył historyczny awans do austriackiej ekstraklasy i od tego momentu dynamicznie się rozwija. Grał już w europejskich pucharach [odpadł z Piastem Gliwice w el. LE, red], zamierza budować nowy stadion – to jeszcze może potrwać, na razie nie uzyskano pozwolenia – będzie też otwierana akademia. Tutaj już podano oficjalną datę. Myślę, że TSV nadal może rosnąć jako klub.

Czyli rozumiem, że w takich okolicznościach ósme miejsce po rundzie jesiennej was rozczarowywało?

Zdecydowanie. Od początku tego sezonu celem było wejście do pierwszej szóstki i granie w play-offach o puchary. To realistyczne założenia, bo jak mówiłem, drużyna jest naprawdę dobra. Zbyt często jednak potykaliśmy się na przeciwnikach będących za nami – traciliśmy głupie gole, a sami pudłowaliśmy w dogodnych sytuacjach. Wszystko jednak pozostaje sprawą otwartą, strata do szóstego SV Ried to tylko trzy punkty.

Co do twojego transferu, brzmi to wszystko tak, jakbyś od początku planował, że wracasz do Austrii na chwilę, żeby nie tracić czasu i się odbudować, a potem ruszasz dalej. 

Raczej nie zakładałem, że będę w Hartbergu przez wiele lat. Jak wspomniałem, chciałem kiedyś wrócić do Polski. Okazja nadarzyła się bardzo szybko i skorzystałem z niej. Gdy pojawił się temat Lechii, od razu byłem na „tak”. Reszta zależała od tego, czy uda się osiągnąć porozumienie z Hartbergiem.

Ile minęło od pierwszego sygnału ze strony Lechii do finalizacji transferu?

Cała sprawa toczyła się przez miesiąc lub nawet nieco dłużej. Na początku nie robiłem sobie wielkich nadziei, bo obowiązywał mnie kontrakt i na dość długo zapanowała cisza. Dopiero przed świętami zrobiło się cieplej, a zaraz po nowym roku mogliśmy przechodzić do konkretów.

Twoje przyjście było uzależnione od odejścia Bartosza Kopacza?

Nic mi na ten temat nie wiadomo. Nikt nie dawał mi tego do zrozumienia. Przyszedłem kilka dni wcześniej, a o transferze Bartosza dowiedziałem się dopiero w dniu jego ogłoszenia. Musiało się to szybko potoczyć.

Jak duże znaczenie miała osoba trenera Tomasza Kaczmarka, z którym doskonale znałeś się z Pogoni?

Łatwiej było mi się zdecydować na zmianę, bo wiedziałem, czego się spodziewać po trenerze Kaczmarku, ale sądzę, że więcej miał tu do powiedzenia klub. Obserwował mnie dział skautingu i wydał pozytywną opinię. To również było istotne. Wszyscy w Lechii mieli przekonanie, że warto mnie sprowadzić, nie tylko trener.

Skąd ta przemożna chęć powrotu do Polski? Tak ci się liga spodobała, tak dobrze ci się tu żyło?

No właśnie jedno i drugie. Życiowo fajnie się w Polsce odnalazłem, a do tego Ekstraklasa bardzo mi się spodobała: duże stadiony, znacznie więcej kibiców, dobra infrastruktura klubów, większe zainteresowanie mediów. Cały „pakiet” przypadł mi do gustu.

To jakbyś sportowo zestawił ligę polską z austriacką?

Ekstraklasa jest bardziej wyrównana, ale liga austriacka jako całość prezentuje wyższy poziom. Czołówka jest mocniejsza niż w Polsce. Spójrzmy na ten sezon. Salzburg wyszedł z grupy Ligi Mistrzów i w 1/8 finału zagra z Bayernem. Sturm Graz i Rapid Wiedeń grały w fazie grupowej Ligi Europy, a LASK Linz świetnie sobie poradził w grupie Ligi Konferencji. Kluby Ekstraklasy jeszcze takich dokonań nie mają.

Wiedeńskie kluby są jednak w odwrocie. Austria Wiedeń problemy ma od dłuższego czasu, ale nisko w tabeli znajduje się także Rapid. Konkurencja poszła do przodu czy raczej ta dwójka się cofnęła?

Uważam, że konkurencja poszła do przodu. Jak zauważyłeś, Austria Wiedeń miała kłopoty nie od teraz, tylko od 2-3 lat. Wiele się zmieniało, sponsorzy i tak dalej. Klub próbuje się odbić, zaszły poważne zmiany w zarządzie i sądzę, że najgorsze już za nim.

Jak środowisko austriackiej piłki postrzega hegemonię Salzburga? 

Z jednej strony to klub, który poniżej fazy grupowej Ligi Europy już raczej nie schodzi, więc gwarantuje punkty do rankingu dla całej ligi. Z drugiej, naprawdę trudno z nim powalczyć na krajowym podwórku i emocje w walce o tytuł są zdecydowanie mniejsze niż kiedyś. Musisz mieć idealny sezon, żeby zdobyć mistrzostwo Austrii. Od blisko dekady nikt inny go nie miał (śmiech).

W Pogoni Szczecin spędziłeś trzy lata, z czego przez dwa i pół roku mniej więcej grałeś regularnie. Wiosnę 2021 miałeś jednak straconą, nie wystąpiłeś ani razu. Dlaczego?

Przed sezonem trener Kosta Runjaic powiedział, że wybierze jednego zawodnika na prawą obronę i to on będzie występował przez cały czas. Na początku wygrałem tę rywalizację i grałem wszystko. W grudniowym meczu ze Stalą Mielec doznałem jednak urazu, zmienił mnie Kuba Bartkowski. W następnej kolejce po raz pierwszy wyszedł w podstawowym składzie i zaliczył dwie asysty z Wartą Poznań. Kapitalnie wykorzystał swoją szansę, zaliczył rundę życia. Znalazł się w jedenastce sezonu, był nominowany do miana najlepszego obrońcy ligi. To wiele mówi o jego postawie. Starałem się, nie znajdowałem się w gorszej formie niż wcześniej, ale przy takiej postawie konkurenta nic nie mogłem zrobić. Trenerowi nie wypadało czegoś zmieniać. Nie obrażałem się, taka jest piłka.

Na koniec nie było lekkich kwasów? O swoim odejściu powiedziałeś zawczasu w austriackich mediach. Dopiero po fakcie zapytano o nie Runjaica podczas konferencji i musiał je potwierdzić. 

Ogólnie miałem bardzo dobrą relację z trenerem, ale wtedy już od pewnego czasu było dla mnie jasne, że będę chciał odejść. Nie grałem nic, potrzebowałem zmiany, dlatego już wcześniej powiedziałem w mediach, że zmienię klub. Nikt w Pogoni nie miał do mnie pretensji o tę wypowiedź. Rozstaliśmy się w zgodzie i ze wzajemną sympatią.

Który moment w Pogoni wspominasz najmilej?

Cały okres, poza tymi ostatnimi miesiącami, wspominam bardzo miło. Cieszę się, że zdecydowałem się na ten krok i przyszedłem do Polski. Mogłem się rozwinąć i jako piłkarz, i jako człowiek. Na boisku najlepiej mi szło chyba pod koniec 2019 roku. Mecz po meczu najpierw zaliczałem asysty z Legią i Arką, a potem strzeliłem gola Piastowi Gliwice, wtedy aktualnemu mistrzowi. To była moja jedyna bramka w Ekstraklasie. Akurat tamtego dnia na trybunach siedział mój tata. Na pewno tego nie zapomnę.

Takie chwile na polskiej ziemi wynagrodziły twojemu ojcu to, że kilka lat wcześniej zrezygnowałeś z polskiego paszportu? Mówiłeś u nas, że był o to bardzo zły. 

Był, ale z czasem to zaakceptował. To moja kariera i moja decyzja, choć trudno było ją podjąć. Myślę, że przyjście do Polski trochę mu ten fakt osłodziło. Może teraz częściej przyjeżdżać do kraju. Rodzice nadal mieszkają w Austrii, ale średnio raz w miesiącu jeżdżą na Podhale do rodziny.

Dziś jesteś w Lechii i patrząc na sytuację w tabeli, chyba trudno byłoby ci stwierdzić, że nie interesują was europejskie puchary.

Chcemy przynajmniej utrzymać piąte miejsce, ale nie będę zaprzeczał: zamierzamy walczyć o najwyższe cele. Mamy bardzo mocną drużynę, wszyscy ciężko pracowali podczas obozu, nikt nie narzekał. Chłopaki dobrze mnie przyjęli, od pierwszego dnia czułem się super. Nie mogę się doczekać startu ligi.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

CZYTAJ WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK:

Fot. FotoPyK/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

7 komentarzy

Loading...