Reklama

„Za mną najpewniejsze pół roku we Włoszech, chciałbym wykonać krok do przodu”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

10 stycznia 2022, 11:12 • 5 min czytania 1 komentarz

Przemysław Szymiński całe życie po cichu robił swoje i źle na tym nie wychodził. Tak samo jest teraz we Włoszech. Polski obrońca rozgrywa już piąty sezon w Serie B i na ten moment jest on dla niego najlepszy z dotychczasowych. Nie tylko ma pewne miejsce w składzie Frosinone u trenera Fabio Grosso, ale na dodatek przez ostatnie dwa miesiące pełnił funkcję kapitana. Rozmawiamy o okolicznościach dojścia do tego wyróżnienia, pladze remisów, letniej przebudowie, ambicjach dotyczących Serie A, pracy z mistrzami świata z 2006 roku i chęci wykonania kroku do przodu. Zapraszamy. 

„Za mną najpewniejsze pół roku we Włoszech, chciałbym wykonać krok do przodu”
Tak mocnej pozycji we Włoszech jak w ostatniej rundzie chyba jeszcze nie miałeś.

Z pewnością nie, chociaż w poprzednim sezonie też grałem regularnie, uzbierałem 30 meczów, z czego prawie wszystkie w wyjściowym składzie. Ale faktycznie, mam takie poczucie, że za mną najpewniejsze pół roku na włoskich boiskach.

Przez ostatnie dwa miesiące ubiegłego roku byłeś nawet kapitanem Frosinone. Spodziewałeś się tego?

To było trochę kapitanowanie na wyrost. Musiało się sporo wydarzyć, żebym zagrał w tej roli. Sezon jako kapitan zaczynał obrońca Nicolo Brighenti. Po pierwszej kolejce przeszedł operację i do końca rundy już nie zagrał. Później opaska wędrowała do Camillo Ciano lub Raffaele Maiello, ale oni często zaczynali mecze na ławce, więc nie było stałego, regularnego kapitana. Zostałem nim ja, jako czwarty w kolejce. Mimo wszystko to dla mnie fajne wyróżnienie, bo równie dobrze mógłby to być kto inny, jakiś Włoch.

Przejęcie takiej odpowiedzialności sugeruje, że po włosku mówisz już świetnie.

Nadal nie jest perfekcyjnie, ale nie mam żadnych problemów z komunikacją, zwłaszcza tą boiskową i szatniową. W życiu codziennym też spokojnie sobie radzę.

Reklama
Słowo „remis” stało się u was zakazane?

Nie, ale chyba powinno być. Za nami osiemnaście kolejek, a my zremisowaliśmy aż dziesięć meczów – zdecydowanie najwięcej w Serie B. W większości przypadków czuliśmy, że straciliśmy dwa punkty, zamiast zdobyć jeden. Często w ostatnich minutach traciliśmy gole i zwycięstwa nam uciekały. Gonienie wyniku też się zdarzało, zwłaszcza z teoretycznie słabszymi rywalami. Musimy w rundzie rewanżowej być bardziej bezkompromisowi i wygrywać takie spotkania.

Awans w tym sezonie jest jasnym celem, bez podpórek?

Na pewno awans nie był przedsezonowym założeniem. Latem w klubie obrano nową strategię, wymieniono część kadry, a w to miejsce zakontraktowano wielu młodszych, perspektywicznych zawodników. W takiej sytuacji nikt nie wymagał cudów. Patrząc jednak przez pryzmat tego, jak wyglądaliśmy w pierwszej rundzie i ile punktów uciekło nam po pozostawiających niedosyt remisach, zamierzamy do końca walczyć o jak najwyższą lokatę. A mówiąc dokładniej: jeśli nie o bezpośredni awans, bo tam już strata się powiększyła, to przynajmniej o baraże. Na tę chwilę zajmujemy ósmą lokatę, czyli ostatnią w strefie barażowej, więc ten cel byłby zrealizowany.

Masz szczęście do współpracy z wielkimi nazwiskami. Twoim trenerem we Włoszech najpierw był Alessandro Nesta, a teraz jest nim Fabio Grosso.

Z perspektywy mojej pozycji nic lepszego nie mogło się wydarzyć. Zwłaszcza praca pod wodzą Nesty pomogła mi się rozwinąć, bo on też był stoperem. Grosso przeważnie grał na lewej stronie. Obaj byli wielkimi piłkarzami, zdobyli mistrzostwo świata w 2006 roku, każdy ich zna. To żywy przykład na to, że niemożliwe nie istnieje. Kiedyś tych ludzi oglądało się w telewizji i podziwiało, a przychodzi taki moment, że codziennie podajecie sobie rękę, rozmawiacie i żartujecie. Super doświadczenie i niesamowita szansa na rozwój.

To trenerzy ulepieni z jednej gliny czy ich sposób pracy się różni?

Zdecydowanie się różni. Nie chcę się zagłębiać w szczegóły, ale wyraźnie inaczej patrzą na futbol, mają inne podejście do wielu spraw. Trudno tu coś zestawić i uznać za podobne.

Czym gra Frosinone Grosso różni się od gry Frosinone Nesty?

Teraz gramy bardziej ofensywnie, znacznie częściej stosujemy wyższy pressing, jesteśmy agresywniejsi w grze. Przekłada się to na więcej odbiorów na połowie przeciwnika i w konsekwencji na więcej wykreowanych sytuacji, bo rywal jeszcze nie jest w stanie się zorganizować w tyłach.

Reklama
Masz poczucie, że ten sezon powinien być dla ciebie przełomem we włoskiej przygodzie i może zaowocować szansą na pokazanie się w Serie A? Skoro w Serie B jesteś już kapitanem w niezłym klubie, to można założyć, że powoli dobijasz do sufitu.

Tak można na to spoglądać, ale jak mówiłem, tym kapitanem zostałem trochę na wyrost. Na pewno chciałbym się rozwijać i jakiś krok do przodu wykonać, bo przez tych kilka lat we Włoszech wszystko stoi w miejscu. Nie mówię o sobie jako piłkarzu, bo zrobiłem wyraźny postęp w grze, jednak miejsca zajmowane przez moje drużyny co roku są podobne. Kilka razy niewiele brakowało do awansu, dwukrotnie przegrywałem baraże w finałowym dwumeczu. Najlepiej byłoby ten awans wywalczyć, to byłoby coś wspaniałego. A jeśli się nie uda? Na razie nie wybiegam myślami zbyt daleko i nie zastanawiam się, czy ten sezon może być dla mnie przełomowy i pojawi się jakaś oferta. Raczej żyję z dnia na dzień, z meczu na mecz i zobaczymy, co życie przyniesie. Co będzie, to przyjmę.

Aktualny kontrakt wygasa ci w czerwcu.

Jakieś rozmowy z klubem już się zaczęły. Żadnego wariantu nie wykluczam – ani tego, że zostanę, ani ewentualnego odejścia. W każdym razie Frosinone chce tę umowę przedłużyć, więc w najbliższym czasie będziemy rozmawiali i zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie.

Mam wrażenie, że dużo we Włoszech pomagał ci punkt wyjścia przy transferze do Palermo. Przychodziłeś jako transfer awaryjny, z potrzeby chwili, nie miałeś wygórowanych oczekiwań na starcie i trudniej było ci się frustrować, gdy siedziałeś na ławce.

Zgodzę się, choć akurat w debiutanckim sezonie w Palermo grałem dość dużo. Wszystko przyszło jakoś tak naturalnie. W drugim sezonie było gorzej, częściej lądowałem wśród rezerwowych i to był moment, w którym mówiłem sobie „kurde, wcześniej tyle meczów, a teraz się zatrzymałem”. Jeszcze trudniejszą sytuację miałem po przyjściu do Frosinone. Na wstępie przytrafiła mi się kontuzja przed startem rozgrywek, opuściłem siedem pierwszych kolejek i później trudno było wywalczyć miejsce w składzie. Tamten sezon zakończyłem z raptem dziesięcioma występami. Na szczęście później się odbiłem.

Nie bij, ale zapytam: analizujesz czasem sytuację wśród polskich stoperów w kontekście reprezentacji?

Analizuję. Któż tego nie robi? Każdy się interesuje i ogląda reprezentację (śmiech).

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...