Reklama

Ranking: najlepsi trenerzy w 2021 roku

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

30 grudnia 2021, 14:05 • 18 min czytania 71 komentarzy

Papszun, Banasik, a może Skorża? Jak wyceniliśmy zwolnionych Michniewicza i Tworka? Czy wśród najlepszych trenerów znaleźli się ci z pierwszej ligi? Na koniec 2021 roku mamy dla was ranking 15 najlepszych trenerów, którzy pracują w polskich ligach.

Ranking: najlepsi trenerzy w 2021 roku

Na początek słówko o zasadach.

RANKING NAJLEPSZYCH LIGOWYCH TRENERÓW 2021 ROKU

Braliśmy pod uwagę tylko minione 12 miesięcy. Byliśmy otwarci także na niższe poziomy rozgrywkowe (uprzedzając fakty – nikt z II ligi się nie załapał), ale siłą rzeczy wyżej wycenialiśmy pracę w Ekstraklasie. Nie kierowaliśmy się tylko liczbą zdobytych punktów, a szeroko pojętym wpływem na zespół i wynikami w odniesieniu do potencjału. I mamy ogólną refleksję, że z rynkiem trenerskim jest coraz lepiej. Przez lata prezesi klubów Ekstraklasy mieli problem z zatrudnianiem szkoleniowców. Nie było zbyt wiele świeżej krwi, a trenerzy z karuzeli nie gwarantowali fajerwerków. Sięgali wówczas po opcje zagraniczne – często podrzędne, drugiej kategorii. Brało się to z bezradności. A teraz co rusz obserwujemy świeże twarze, które promują się dobrą pracą na niższych poziomach.

Dowody? Obecnie w Ekstraklasie pracuje dwóch zagranicznych trenerów – Runjaić i Gula. To fachowcy z bardzo mocnymi CV, a nie ludzie z pierwszej lepszej łapanki (bo i tacy trafiali do naszej ligi). Vukovicia do grona obcokrajowców nie zaliczamy, bo zawodu uczył się na naszej ziemi. Podobnie jak Ivan Djurdjević i Kibu Vicuna, czyli jedyni obcokrajowcy w I lidze. Pewnie na wyobraźnię prezesów działają takie przykłady jak Marek Papszun, który przecież – dopóki nie pojawił się Raków – nie miał przed sobą wielkich perspektyw. Niejako udowodnił, że czasem warto pokopać na naszym podwórku.

Reklama

Kto był bliski załapania się? Rozważaliśmy przede wszystkim dokooptowanie Jana Urbana (pozytywne zaskoczenie w Górniku) i Daniela Myśliwca, który prowadzi Stal Rzeszów do awansu na zaplecze. Wielcy nieobecni? Brakuje kilku fachowców o uznanej marce – Michała Probierza (klęska w Cracovii), Piotra Stokowca (nie było dramatu, ale jego Lechia nie porywała) czy Marcina Brosza (średni finisz w Górniku, wciąż szuka sobie nowego miejsca pracy).

Formalności za nami, lecimy. Oto 15 najlepszych trenerów w 2021 roku.

15. WOJCIECH ŁOBODZIŃSKI (Miedź Legnica)

Podoba nam się pomysł na siebie Miedzi Legnica, która chce oprzeć klub na wychowankach. I nie chodzi nam o piłkarzy, a szeroko rozumianą kadrę zarządzającą. Tomasz Brusiło (prezes), Marek Ubych (dyrektor sportowy) i Wojciech Łobodziński (trener) są w Miedzi od lat. Sam „Łobo” szkolił się z perspektywą pracy w roli pierwszego szkoleniowca w bliżej nieokreślonej przyszłości. Zbiera dobre recenzje w szkole trenerów. Pewnie mało kto spodziewał, że szansa przyjdzie tak szybko, ale były reprezentant Polski osiąga w Miedzi lepsze wyniki niż wielu jego bardziej doświadczonych kolegów po fachu.

Lepsze, czyli jakie?

44 punkty po jesieni, pierwsze miejsce, średnia 2,20 pkt / spotkanie. Tylko dwie porażki w lidze – z ŁKS-em i sensacyjna ze Stomilem. Styl? Zgadza się. Stabilizacja? Jest, bo Miedź w zeszłym sezonie była typowym zespołem „raz wygra, raz przegra”. Nie przeszkodziła mu poważna kontuzja Krzysztofa Drzazgi, który zaliczył znakomity początek (5 goli i 2 asysty w 4 meczach). Pochwałę należy skierować za oko do piłkarzy, bo to on naciskał na ściągnięcie Maxime Domingueza, jednego z najlepszych zawodników jesieni w I lidze.

Reklama

Szykowaliśmy go na to stanowisko, głównym elementem było powierzenie mu zespołu rezerw. Przejął drużynę, która broniła się przed spadkiem i nie potrafiła wygrać meczu, a on bardzo szybko zaczął robić średnią na poziomie dwóch punktów na spotkanie. Rozmawialiśmy z nim wówczas o tym, jaka byłaby jego filozofia budowania Miedzi, gdyby został szkoleniowcem pierwszego zespołu. Bardzo nam się spodobały jego odpowiedzi. Byliśmy bardzo podekscytowani wizją pracy z trenerem Łobodzińskim i cieszę się, że to się wszystko udałomówił nam właściciel Miedzi, Andrzej Dadełło. – Real ma swojego Zidane’a, Barcelona Guardiolę, Miedź ma Łobodzińskiegośmieje się z kolei Marek Ubych. I dodaje: – Wojtek został trenerem Miedzi, bo prędzej czy później musiał nim zostać.

Początek kariery trenerskiej ma wręcz wymarzony. Wiosną weryfikacja, a później – wszystko na to wskazuje – Ekstraklasa.

PREZES MIEDZI LEGNICA: – WIEM, ŻE CIĘŻKO EMOCJONOWAĆ SIĘ TYM, ŻE KLUB JEST WIARYGODNY

14. JACEK MAGIERA (Śląsk Wrocław)

W redakcyjnym gronie trochę pospieraliśmy się o to, czy Jacek Magiera powinien w tym zestawieniu się w ogóle znaleźć. Rozczarowanie? Może nie jakiś wielkie, ale bezdyskusyjnie rozczarowanie. Uznaliśmy jednak, że wyrzucenie Magiery z topki byłoby przesadnym sugerowaniem się ostatnimi tygodniami. Bo przecież to nie tak, że było tylko źle.

Przede wszystkim – Magiera skończył na czwartym miejscu. Oczywiście, końcówka zeszłego sezonu pod kątem walki o puchary była pewnym wyścigiem żółwi, no ale sukces jest sukces. A że nie był on taką oczywistością, pokazuje dokonana w podobnym terminie roszada trenerska w Lechu, która nie odmieniła „Kolejorza”. Druga rzecz – w tychże pucharach Śląsk wypadł całkiem nieźle (ciekawa piłka, cztery wygrane spotkania) i nabił sobie trochę punktów do rankingu. Trzecia – wrocławianie byli w tym sezonie najdłużej niepokonaną drużyną w lidze. Skapitulowali po raz pierwszy dopiero w dziesiątej kolejce (w Poznaniu).

CZY JACEK MAGIERA TO FAKTYCZNIE TRENER PUCHAROWY?

To wszystko zasługi, które warto docenić. Inna sprawa, że mniej więcej od końca października Śląsk dziadzieje. Nie dość, że przegrywa, to jeszcze nie gra tego magierowego, porywającego futbolu, którym raczył nas w eliminacjach pucharów. Sam Magiera podejmuje nie do końca trafione wybory – uporczywe stawianie na Lewkota, Pawłowski na wahadle, trzymanie w blokach Łyszczarza. Można zarzucić mu też regres środkowych pomocników.

13. WALDEMAR FORNALIK (Piast Gliwice)

Choć w rankingu za 2021 rok plasuje się stosunkowo nisko, to wciąż ścisły top najlepszych polskich trenerów. Fornalik ma jeden problem: jego kadra jest od mistrzostwa Polski systematycznie osłabiana. Obecne wyniki to niejako naturalna kolej rzeczy. Piast jako miejski klub nie dysponuje ogromnymi budżetami, choć ktoś może powiedzieć, że nie umiał zarządzić swoim sukcesem i niewykluczone, że będzie miał dużo racji.

Za co możemy pochwalić Waldka Kinga? Za to, że znów opanował kryzys. Sezon 20/21 zaczął w takim stylu, że niejeden prezes rozważałby zwolnienie i mityczny „nowy impuls”. Szybko się odbił, a wiosną był czwartym najlepiej punktującym trenerem w całej Ekstraklasie, w czym bardzo pomogła mu wysoka forma Jakuba Świerczoka. Jesień obecnego sezonu? Piast sprzeciętniał, kończy na trzynastej lokacie. Ale, no właśnie, raz jeszcze – to naturalna kolej rzeczy. Nowi piłkarze póki co bardziej zawadzają niż pomagają. Na plus oczywiście Damian Kądzior, najlepszy asystent ligi, który mimo wszystko dość blado wypada z MVP Piasta poprzedniego sezonu. Plusik należy postawić też przy Mosórze, który odmienił podejście swojego trenera do tematu młodzieżowców.

Do tej pory Fornalik stawiał młodych, bo musiał. Najlepiej gdzieś z przodu, tam, gdzie najmniej mogą zepsuć. W tym sezonie odważnie postawił na Mosóra (895 minut stopera) i często wystawia oprócz niego także Pyrkę bądź Ameyawa. W erze przepisu o młodzieżowcu doświadczony trener jeszcze nie pokazywał nam tej twarzy.

12. MACIEJ BARTOSZEK (Wisła Płock)

Teoretycznie musimy doliczyć mu do rachunku słaby start wiosny w Koronie Kielce, po którym od razu stracił robotę. Słusznie czy nie – ten fakt jego dorobku nie poprawia. Ale już w Wiśle Płock bardzo pozytywnie zaskoczył. Nie tylko nas, ale i władze klubu, które zatrudniły go przecież… tylko na sześć meczów.

Jedni mówili, że Bartoszek się nie szanuje, skoro godzi się na taki układ. Drudzy, że każda szansa jest dobra, skoro można ją wykorzystać. W przypadku charyzmatycznego trenera sprawdził się ten drugi scenariusz. Najpierw utrzymał Wisłę, a później – na bazie dobrego wrażenia i ogólnej poprawy atmosfery – zaufano mu na dłużej. Choć znów nie brakowało głosów, że trochę nie pasuje do tej układanki. No bo gdzie Bartoszek – raczej trener-strażak, trener-motywator, trener-zapierdzielanka – przystaje do ekipy z Wolskim, Szwochem czy Furmanem? Wisła może nie gra pięknie, ale z pewnością gra skutecznie.

Zwłaszcza u siebie. „Nafciarze” mają ex aequo z Lechem (!) największą średnią punktów w meczach domowych (2,60). I to głównie ten fakt wywindował ich na szóste miejsce w tabeli. Bez żadnego punktu z Płocka wyjechała ligowa czołówka – Radomiak, Pogoń czy Lechia. Jedynymi zespołami, które ugrały po punkcie, były Bruk-Bet i Raków. Odbiło się to na meczach wyjazdowych (trzy oczka w dziewięciu meczach…) i to problem Macieja Bartoszka jako takiego. Dacie wiarę, że ten szkoleniowiec, który ma 103 mecze na poziomie Ekstraklasy, wygrał tylko sześć spotkań wyjazdowych? Istna zagadka. Mimo wszystko Bartoszek przetrwał perturbacje w konflikcie z dyrektorem sportowym, który zarzuca mu słaby styl i brak stawiania na młodzież. Bronią go bez dwóch zdań wyniki.

11. JANUSZ NIEDŹWIEDŹ (Górnik Polkowice / Widzew Łódź)

Jeden z tych młodych-ambitnych, którzy szturmują karuzelę trenerską dzięki dobrej pracy w niższych ligach. Janusz Niedźwiedź poprowadził Górnik Polkowice do awansu na zaplecze Ekstraklasy, a później zmienił klub na większy, co było w jego przypadku naturalnym krokiem. Wskazał tym samym drogę Markowi Gołębiewskiemu, który latem miał podobny status, ale chyba niekoniecznie dobrze poprowadził swoją karierę.

Niby można postawić sprawę tak, że dobry wynik w Widzewie to żaden sukces, skoro łodzianie mają i ambicje, i piłkarzy, i budżet, i (wreszcie) ustabilizowaną strukturę właścicielską. Ale byłoby to krzywdzące, bo przecież pamiętamy sezon 20/21, gdy łodzianie bywali w pierwszej szóstce tylko okazjonalnie. Niedźwiedź poukładał tę drużynę. Sam mówi o niej, że największym rywalem Widzewa jest na ten moment… sam Widzew.

10. ADAM MAJEWSKI (Stomil Olsztyn / Stal Mielec)

Jeśli bralibyśmy pod uwagę wyłącznie Stomil Olsztyn, Adam Majewski nie załapałby się nawet do top 30. Mówił, że chce grać ciekawy futbol, ale na deklaracjach się skończyło. Na tę drużynę nie dało się patrzeć. Nie było w I lidze mniej ekscytującego zespołu. No i miał na wiosnę dramatyczne wyniki – pięć porażek i jedno zwycięstwo. W klubie panował organizacyjny bajzel, co może stanowić lekkie usprawiedliwienie.

Stal Mielec wzięła go, bo… nie stać jej było na renomowanych trenerów. A do tego nie stawiał wymagań (jak chociażby Leszek Ojrzyński) i mógł podjąć się zadania od zaraz (bo pierwotnie drużynę prowadzić miał Włodzimierz Gąsior, ale zrezygnował). Przy ocenie tego trenera warto wspomnieć, że objął drużynę dwa tygodnie przed startem ligi, nie wiedząc, czy i jakie będą w niej wzmocnienia.

ADAM MAJEWSKI: – BYĆ WIERNYM SOBIE

Majewski może nie poraża charyzmą (przynajmniej na zewnątrz), może nie dodaje lidze kolorytu osobowością, ale swoją robotę wykonuje nadspodziewanie dobrze. Stal miała być murowanym kandydatem do spadku, a jest jedną z jesiennych rewelacji ligi. I jasne, duża też w tym zasługa władz klubu, które zdecydowały się na pokerową zagrywkę, wyczekując do ostatnich dni okienka na to, aż piłkarze obniżą swoje wymagania. Solidne wzmocnienia zostały szybko wkomponowane i Stal po prostu hula. Majewski zrobił dobrą reklamę innym szkoleniowcom z pierwszej ligi, bo przecież daleko było mu do najbardziej ekscytujących trenerskich nazwisk z zaplecza.

9. TOMASZ KACZMAREK (Lechia Gdańsk)

Piotr Stokowiec nie dał oczywistych powodów do zwolnienia. Przestawiał wajchę na asekuracyjny futbol, piłkarze lubili obrzucić go błotem w mediach – to jasne. Ale też wszedł w sezon całkiem obiecująco, bo przecież przegrał tylko raz – z Lechem, więc żaden to wstyd. Pukaliśmy się w głowę: po co ta Lechia rezygnuje z dobrego fachowca?

Okazuje się, że Kaczmarek wzniósł ją na jeszcze wyższy poziom. Gdańszczanie raczej nie będą liczyć się w walce o mistrzostwo, zapewne lekko spuchną, ale i tak należy ich bardzo pochwalić. Tak samo jak i Kaczmarka, który gra znacznie odważniej od poprzednika. Zasługi? Strzałem – nomen omen – w dziesiątkę okazała się roszada w środku pola. Stokowiec grał szóstką i dwoma ósemkami, Kaczmarek zamienił szóstkę na dziesiątkę. I między innymi dzięki temu Lechia tworzy sobie znacznie więcej sytuacji. – Bardzo trudno jest zmienić nawyki. U jednego trwa to trzy miesiące, u drugiego dziewięć. Uśredniam to do sześciu – mówił nam Kaczmarek o procesie zmiany stylu, który wciąż trwa.

TOMASZ KACZMAREK: – NIE CHCĘ BYĆ GOŚCIEM, KTÓRY WSZYSTKO WIE NAJLEPIEJ

Były asystent Runjaicia chce budować Lechię trochę po amerykańsku, czyli szerzyć w szatni pozytywne informacje, pompować, zarażać optymizmem. Póki co wychodzi to całkiem dobrze. A propos szkoleniowca Pogoni, największy minus można postawić Kaczmarkowi właśnie za bezpośrednie starcie obu panów. Starszy kolega po fachu, od którego dopiero co odszedł, zlał go 5:1.

8. DARIUSZ DUDEK (Sandecja Nowy Sącz)

Trener… trochę inny niż wszyscy. Bardzo dużą uwagę przykłada do motywacyjnej pompki, którą często opiera na, wiecie, inspirujących cytatach. Lubi wrzucać je na swój Instagram, lubi dzielić się nimi w szatni. No, ale co? W Nowym Sączu piłkarze widocznie to kupili, bo idzie im znakomicie.

Gdy przychodził do Sandecji, była to najgorsza drużyna w I lidze. Wiosną zrobił z niej… najlepszą. No naprawdę – to w jaki sposób zaczął funkcjonować ten zespół było (jest?) wręcz spektakularne. Sączersi mieli tylko jakoś się utrzymać, a w pewnym momencie nadrobili tak mocno, że mogli nawet zakręcić się wokół pierwszej szóstki. Do tego nie doszło, ale są w niej teraz i będą walczyć o awans.

JAKIM TRENEREM JEST DARIUSZ DUDEK? SYLWETKA

Dudek przede wszystkim – jakkolwiek to brzmi – zagonił piłkarzy do ciężkiej pracy. I zaczął od najprostszych rzeczy. Sam jest przykładem tego, ile może się zmienić w krótkim okresie. No bo Dudek był postrzegany jako symbol porażki. Brał udział w spadku Zagłębia do pierwszej ligi. W tym samym sezonie spadł z GKS-em Katowice. Jego kolejna próba w Sosnowcu zakończyła się kompletnym fiaskiem. A dziś? Nie zdziwiłoby nas, jeśli na kanwie dobrej pracy w Sandecji zgłosiłby się po niego jakiś klub z Ekstraklasy. A może sam do niej awansuje?

7. PIOTR TWOREK (Warta Poznań)

Pierwszy z dwóch trenerów w stawce, który przebywa obecnie na bezrobociu. No bo oczywistą sprawą jest, że Warta zaczęła słabo, a Piotr Tworek – starający się każdym swoim ruchem słać do drużyny pozytywny przekaz – trochę się pogubił. Za wcześnie, by dokonać oceny zmiany trenera w Warcie, ale Dawid Szulczek bez dwóch zdań pokazał w końcówce jesieni, że ma na tę drużynę swój pomysł. I może on wypalić.

Szaleństwem byłoby zakładanie, że Tworek musiał zaliczyć podobny sezon, co w ekstraklasowym debiucie. On sam wielokrotnie powtarzał, że drugi sezon jest dla beniaminka najtrudniejszy. No i kadra Warty jest taka, a nie inna. „Walka o spadek” to w tej sytuacji coś, co nie powinno szokować. Tworek poleciał za to, że przestał punktować ponad stan. Czyli tak, jak wiosną, gdy jego drużyna napisała jedną z fajniejszych historii ostatnich lat.

POPŁYNĄŁ Z WARTĄ. JAK ROZPATRYWAĆ ZWOLNIENIE PIOTRA TWORKA?

To nie była finezyjna piłka. To nie był jakiś wielki pomysł taktyczny. Wreszcie – wielokrotnie więcej niż przemowy Tworka dały indywidualne zrywy Makany Baku. Mimo to były szkoleniowiec Warty ma wielkie zasługi. Zbudował atmosferę, grupę ludzi przychodzących do pracy z bananem na ustach, co poskutkowało raz – nieoczekiwanym awansem do Ekstraklasy, dwa – rewelacyjnym wynikiem, bo Warta zakręciła się koło pucharów, a biorąc pod uwagę tylko wiosenne mecze, była czwartą drużyną w lidze. Z przeciętną kadrą, skazywana na spadek, z najmniejszym budżetem w lidze… Mega wyczyn.

6. KAMIL KIEREŚ (Górnik Łęczna)

Bardzo niedoceniany trener. Awansował do Ekstraklasy będąc beniaminkiem. Oczywiście, pomógł w tym nowy format rozgrywek (Górnik skończył I ligę na szóstym miejscu), ale co z tego? Kiereś przygotował działa na kluczowe mecze sezonu, opędzlował w repasażach trzeci GKS Tychy, ograł ŁKS mający podejście „Ekstraklasa albo śmierć”, osiągnął wynik ponad stan.

Skok na wyższy poziom zaskoczył Górnik, który sam siebie nazywa „pierwszoligowcem w Ekstraklasie”. Obrona? Początkowo kabaretowa. Wzmocnienia? Długo nie mogły odpalić. Ekipa z Lubelszczyzny notowała blamaż za blamażem, wstyd było Górnika nie ograć. Kiereś spokojnie pracował i dał sygnał na to, że utrzymanie – które jeszcze we wrześniu wydawało się mrzonką – może się Górnikowi przytrafić. Zimuje przecież poza strefą spadkową, a w grudniu zagrał koncert, notując trzy zwycięstwa w lidze (na trzy mecze). W końcówce listopada przyklepał z kolei awans do 1/4 Pucharu Polski.

To przykład na to, że czasem warto dać szkoleniowcowi komfort pracy. Veljko Nikitović zadeklarował wprost, że Kiereś będzie w Górniku przynajmniej do końca sezonu, chyba że sam zdecyduje, że chce się poddać. I tak jak wszystkie „długofalowe wizje” czy wszelkie „wsparcia dla trenerów” to często zwykłe bujdy na resorach, tak dyrektorowi sportowemu z Łęcznej po prostu wierzymy, bo to szczery gość, który nie robi sobie z gęby cholewy. To nie tak, że Kiereś po prostu trwał w beznadziei. Szukał pomysłów. W przypadku Górnika bezcenne okazało się przejście na trójkę z tyłu. Szkoleniowiec nie zrobił tego na „ura bura ciocia Agata”, ale przygotowywał zespół zmieniając ustawienie w trakcie meczów, w których nie idzie. Aż w końcu zaczęło iść. Utrzymanie byłoby dla Górnika wielkim sukcesem.

5. CZESŁAW MICHNIEWICZ (Legia Warszawa)

Wyceniamy jego winę w obecnej sytuacji Legii nieco łagodniej niż Dariusz Mioduski, który rzucił publicznie, że Czesław Michniewicz odpowiada za ten kryzys w 90%. Natomiast ona bez dwóch zdań jest – i to całkiem spora. Ale czy tak duża, by Michniewicza nie uwzględniać w tym rankingu?

No nie. Z oczywistych powodów przegrał ścisłą czołówkę, ale musi znaleźć się względnie wysoko. W końcu zdobył mistrzostwo Polski z dużym spokojem, pod koniec jego Legia mogła już tylko toczyć się do złotego medalu. Awansował do pucharów w niezłym stylu, mając na swojej drodze znacznie mocniejszą i bogatszą Slavię Praga. Pokonał w nich Spartak i Leicester. Potem wszystko się skiepściło, no ale rok ma 12 miesięcy, a kryzys Legii, gdy Michniewicz był na pokładzie, potrwał miesiąc.

IDYLLA I ROZCZAROWANIE. 12 SCEN Z PRACY CZESŁAWA MICHNIEWICZA W LEGII

W Legii odkleił od siebie łatkę trenera od defensywki. Pamiętacie, jakie były głosy, gdy był zatrudniany w Warszawie – no gdzie Michniewicz, jak on potrafi tylko stawiać autobus? Trener ten udowodnił, że jeśli ma odpowiedni materiał, potrafi również pograć z polotem. Bo Legia kilka razy na wiosnę brutalnie zmiażdżyła swoich rywali. Świetnie wymyślił sobie grę na trójkę z tyłu, eksponując tym samym mocne wahadła. Dzięki tej decyzji Filip Mladenović został MVP zeszłego sezonu. Jakkolwiek ta przygoda się skończyła, notowania Michniewicza na giełdzie trenerów skoczyły.

4. KOSTA RUNJAIĆ (Pogoń Szczecin)

Kosta Runjaić to jeden z najstabilniejszych trenerów w Ekstraklasie. Gdy popatrzymy całościowo na jego przygodę z Pogonią, dojdziemy do wniosku, że… prawie zawsze punktuje na miarę potencjału. Rzadko wpada w kryzysy, a jeśli już, to nie są one zbyt długie. Zaszczepia swój styl, który jest powtarzalny. Potrafi zadbać o mocną defensywę, od której zaczyna budowę zespołu. Rozwija piłkarzy. Mądrze wprowadza młodzież.

Jeśli chodzi o sam warsztat, trudno się do czegoś przyczepić. W ostatnich miesiącach Pogoń miewała problemy z tym, by dobrą grę przekładać na konkretne ciosy. Ale i z tym Runjaić sobie poradził, a mecze z Górnikiem, Jagą, Lechią czy Bruk-Betem to prawdziwe popisy ofensywy Pogoni. Minusy? Z pewnością anonimowy występ w pucharach – i tych europejskich, i tym na polskim podwórku. Odpadnięcie z KKS Kalisz to istny blamaż. Runjaić wielokrotnie słyszy też zarzuty o to, że nie zamierza komunikować się po polsku. Chciał się nauczyć naszego języka, ale zwyczajnie olał sprawę.

I warto o tym przypominać, choć warto też znać umiar, bo nie jest to przecież najważniejszy aspekt pracy szkoleniowca. Panie Runjaić, wypadałoby wreszcie coś wygrać. Niemiecki szkoleniowiec ciągle jest postrzegany jako jeden z największych fachowców w lidze, ale wciąż nie potrafi zapewnić Pogoni upragnionego, historycznego trofeum. Jakiegokolwiek.

3. MACIEJ SKORŻA (Lech Poznań)

Ktoś powie – ma takich piłkarzy, że w zasadzie nie musi niczego robić, a i tak będzie miał pierwsze miejsce. My odpowiemy – a pamiętasz, w którym miejscu był Lech w momencie, gdy obejmował go Maciej Skorża?

„Kolejorz” był przecież wówczas zwykłym średniakiem, który skończył sezon na jedenastym miejscu. I jednocześnie cieniem drużyny, która awansowała do pucharów. Skorża nie odmienił jej jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Aż do końca zeszłego sezonu, nie było widać żadnych symptomów poprawy. Za to w tym? No, w tym to już klasa. Od początku Lech wysłał w Polskę sygnał: hej, będziemy tym razem walczyć o mistrza.

PRESSING, ROTACJE I WSPÓŁPRACA. JAK LECH POZNAŃ STAŁ SIĘ MOCNY?

Skorża musi mierzyć się z problemami, z jakimi polscy trenerzy raczej się nie mierzą. Ma kłopot bogactwa, bo Lech naprawdę ma po dwóch kozackich zawodników na każdą pozycję (no, może poza bramką) i nie jest to żaden farmazon. Trener musi utrzymywać piłkarzy pod prądem i nie dopuścić do kwasów w szatni. Sprawnie mu to wychodzi, bo rezerwowi sporo grają, chyba tylko Sobiech mógłby narzekać na minuty, które dostał. Styl gry? „Kolejorz” świetnie nauczył się dynamicznych zmian pozycji (co czyni go bardziej zaskakującym), wysokiego pressingu i niezamulania pod bramką przeciwnika. To wszystko sprawia, że Skorża jest na drodze po swoje czwarte mistrzostwo Polski.

2. DARIUSZ BANASIK (Radomiak Radom)

Mieliśmy sporą zagwozdkę – pierwsze czy drugie miejsce dla Banasika? To bez dwóch zdań największy trenerski wygrany mijającego roku. Awansował bezpośrednio do Ekstraklasy z pierwszego miejsca. Wiosną Radomiak był najlepszą drużyną I ligi i ani przez moment jego sukces nie był zagrożony. Ekstraklasa? Jest w niej największą sensacją. Na początku sezonu powiedział, że Radomiak jest w stanie wygrać z połową ligi. Niektórzy pukali się po czołach, a dziś można stwierdzić, że nie doszacował swojej ekipy.

Banasik odżegnuje się od porównań w stylu „druga Warta Poznań”. I słusznie, bo poznaniacy zbudowali swój sukces na trudnym do oglądania futbolu, a Radomiak to drużyna, która nikogo się nie boi. Gości Lecha? No to narzuci mu swoje warunki. Legia? Radomiak wyjaśnił ją dwa razy. Na osiem ostatnich jesiennych meczów, beniaminek wygrał siedem. Rewelacja. W pewnym momencie miał problem z tym, że gorzej wypadał w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami. Ale poprawił to. Tak samo jak pierwsze połowy, bo na starcie sezonu zwykle je przesypiał, a później w drugich gonił wynik.

DARIUSZ BANASIK: – TO NAJLEPSZY ROK W MOJEJ TRENERSKIEJ KARIERZE

Jego sukces jest o tyle imponujący, że Banasik dysponuje naprawdę skromnym sztabem. W Radomiaku nie ma nawet trenera od przygotowania fizycznego, co w Ekstraklasie jest od lat normą. Banasik twierdzi, że skoro coś dobrze działa od czasów II ligi, gdzie sztaby siłą rzeczy nie są rozbudowane, to nie trzeba w tym mieszać. Oczywiście jak to u Banasika bywa, parę razy ostro objechał sędziów. Ale jeszcze nie tak, by głośno się o tym mówiło, więc plus za trzymanie nerwów na wodzy.

1. MAREK PAPSZUN (Raków Częstochowa)

W tabeli uwzględniającej wyłącznie mecze z 2021 roku, Raków jest na pierwszej pozycji. Zdobył Puchar Polski i Superpuchar. W idealny sposób spuentował stulecie klubu, na które Michał Świerczewski obiecywał najlepszy sezon w historii Rakowa. Papszun pewnie nie wygrałby w plebiscycie „najlepszy trener wiosny 2021”, podobnie jak w tym na najlepszego szkoleniowca jesieni. Ale skoro bierzemy pod uwagę cały rok, lepszego kandydata nie widzimy.

Choć sam nie pchał się na afisz, stał się bohaterem trenerskiej sagi pt. „czy Papszun trafi do Legii?”. Dariusz Mioduski lokuje w nim wszelkie nadzieje na to, że wkrótce będzie dobrze. Sam Papszun nie wie, co zrobić, bo na stole ma też ofertę przedłużającą jego kontrakt w obecnym klubie. Ma dać odpowiedź do końca roku.

CO PRZEJŚCIE PAPSZUNA DO LEGII OZNACZAŁOBY DLA RAKOWA?

Ale to wszystko pochodne świetnej pracy w Częstochowie, która rozpoczęła się jeszcze w drugiej lidze. Papszun pokazuje, że a) nie przerosła go Ekstraklasa, b) nie przerosła go gra w jej czubie, c) nie przerosło go też potwierdzanie dobrego wyniku w kolejnym sezonie. To już nie jest trenerska ciekawostka (a tak jeszcze go postrzegano jakiś czas temu), a jeden z topowych polskich trenerów. Raków dalej gra swoją piłkę – dokładnie tę samą, która stanowiła pewien powiew świeżości dla ligi po awansie częstochowian. Mijają miesiące, w sumie to już lata, a styl Papszuna nadal nie został rozczytany.

CZYTAJ TAKŻE:

fot. FotoPyk / NewsPix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

71 komentarzy

Loading...