Reklama

Makuch: Zawsze chciałem być tak pracowity jak Cristiano Ronaldo!

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

14 grudnia 2021, 15:14 • 11 min czytania 7 komentarzy

– Uważam, że zawsze może być lepiej, ale daleko mi do wpadnięcia w obsesję, do jakiegoś szaleństwa. Dbam o podstawy: suplementację, dietę, siłownię, dodatkową pracę, natomiast to wszystko musi być efektywne. Co z tego, że za kulisami będę robił bardzo dużo, skoro przed meczami będę zajechany fizycznie i psychicznie? Nie o to chodzi. Trener Bella musi mnie czasami hamować, dyskutujemy o obciążeniach, żeby nie zabić głodu gry. W każdym razie wiem, że mi nie odbije. Zawsze widzę u siebie rezerwy – opowiada nam Patryk Makuch, napastnik Miedzi Legnica, czyli jeden z najlepszych piłkarzy ofensywnych rundy jesiennej w 1. lidze.

Makuch: Zawsze chciałem być tak pracowity jak Cristiano Ronaldo!

Rozmawiamy o różnych obliczach ambicji, pracy nad sobą, roli partnerki, trenerze Radosławie Belli, wypożyczeniu do GKS-u Bełchatów, niełatwej drodze z SMS-u Łódź do Miedzi czy Counter Strike’u. Zapraszamy do lektury.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Skąd to wynika, że zrobiłeś życiówkę w ciągu jednej rundy [18 występów, osiem goli i cztery asysty]?

Powiem ci szczerze, że dużo w swoim codziennym funkcjonowaniu nie zmieniałem. Cały czas dodatkowo pracowałem, zostawałem po treningach i na siłowni. Może dopiero teraz efekty tej pracy się ukazują. Poza tym zostałem obdarzony pełnym zaufaniem przez trenera Łobodzińskiego. Dużo też daje mi indywidualna praca z trenerem Bellą, który ciągle mi uświadamia, w czym mogę się jeszcze doszkolić. Nie mogę również nie wymienić całej drużyny, która fajnie funkcjonuje i stwarza sporo sytuacji bramkowych. Suma tych rzeczy składa się na to, że strzelam tyle bramek.

Z trenerem Bellą pracowałeś już na początku, kiedy trafiłeś do rezerw. Na co szczególnie zwracał ci uwagę?

Zawsze mówił o szybkich i dobrych decyzjach na boisku. Wpajał mi go głowy, żebym potrafił wygrać pojedynek, z którego coś może wyniknąć. Żeby to nie była sztuka dla sztuki. Mijam obrońcę, wskakuję przed niego, oddaje szybki strzał z nieoczywistej pozycji. Trenujemy to do dzisiaj. To ustawienie względem obrońcy, który ma nie mieć nade mną kontroli. Mam ustawiać się w jego cieniu, nie ułatwiać mu zadania. Na to samo zwraca uwagę trener Łobodziński, któremu zależy, żeby obrońca nie widział mnie jak najczęściej. Szukam sobie wolnych przestrzeni, nie przyklejam się do obrońcy, a jako że swoją dynamikę mam, to z wygrywaniem pojedynków raczej nie mam problemów. Co ważne, trener Łobodziński potrafi powiedzieć wprost, czego oczekuje. Bez zbędnego gadania potrafi opisać daną sytuację i to jest bardzo pomocne.

Reklama
Ustawienie się względem obrońcy do mistrzostwa opanował Robert Lewandowski. Fajny wzór dla każdego napastnika.

U Roberta to wygląda tak, jakby robił to zupełnie naturalnie. Nie musi się nawet nad tym zastanawiać, kiedy piłka trafia na jego głowę czy nogę, a obrońca jest zdezorientowany. To wybitny piłkarz. Z perspektywy pozycji, na jakiej gram, pozostaje mi go podziwiać.

Nie sprawiasz wrażenia gościa, który wpadnie w samozadowolenie.

To zabrzmi jak oczywista prawda, utarta regułka, którą może powiedzieć ci każdy, ale u mnie myśl o ciągłym rozwoju naprawdę jest czymś naturalnym. Zawsze widzę rezerwy. Nieważne, co bym robił. Oczywiście potrafię cieszyć się dobrymi chwilami, ale to bardzo szybko wygasa. To szczere z mojej strony. Nie muszę niczego udawać, nie muszę się do niczego zmuszać. Wiem, że mi nie odbije.

Chciałeś mieć takie wrażenie, że robisz więcej niż inni?

Raczej tak. Tak było zawsze poza małym przestojem, kiedy przyszedłem do rezerw Miedzi. Zatrzymałem się, ale trener Bella uświadomił mi, że nie mogę tego zrobić, jeśli chcę zostać zauważony. On wykazywał taką inicjatywę, mówiąc, że będzie zostawał ze mną po treningach. Nawet jak byłem bardziej zmęczony, to robiliśmy coś dodatkowego. Tak samo było z siłownią. Nie chodzę na nią, bo muszę. Mam z tego przyjemność. Łączę przyjemne z pożytecznym.

Widać różnicę w twojej sylwetce względem początku przygody w Miedzi. Większa masa mięśniowa przy ponadprzeciętnym wzroście, ale przy tym całkiem niezła zwinność i szybkość.

Zawsze starałem się trzymać zdrową granicę. Wiedziałem, że muszę być silny, chciałem przytyć, ale jednocześnie utrzymać elastyczność i dynamikę. Na tym bazuję i nie chciałem tego zatracić. Łatwo o regres. Współpracuję z trenerem od motoryki i na siłowni zazwyczaj proszę o asystę trenera, żeby pod jego okiem dbać o odpowiedni balans. Szukamy moich rezerw, ale robimy wszystko z głową.

Fajnie, że o to dbasz. U piłkarzy w podobnym wieku różnie z tym bywa.

To prawda. Różne są podejścia, natomiast zawsze staram się patrzeć na siebie. Chodzi nie tylko o ciężką pracę. Równie ważna jest prewencja przed kontuzjami, która nie zajmuje dużo czasu, a może nas przed nimi skutecznie uchronić.

Reklama
Chyba nie miałeś do tej pory poważniejszego urazu?

Była jedna w SMS-ie Łódź, choć w obecnych realiach to drobna kontuzja. Pękła mi łąkotka. Na szczęście to stało się w zimowej przerwie, przeszedłem zabieg i byłem wykluczony tylko przez miesiąc.

Przejście z zespołów juniorskich SMS-u Łódź do Miedzi było dla ciebie naturalnym ruchem?

Chciałem udowodnić wtedy swoją wartość. Wiedziałem, że Miedź będzie chciała stawiać na młodzież. Klub awansował do Ekstraklasy w fajnym stylu. Myślę, że to był dobry ruch, bo bardzo się rozwinąłem nie tylko jako piłkarz, ale również jako człowiek. Przeskok z życia, gdzie miałem wiele pod ręką, do życia, w którym trzeba było nauczyć się większej samodzielności, wiele mnie nauczył.

No i Legnica nie jest takim miastem…

Które kusi!

Dokładnie, nie zagubisz się tutaj jak na przykład w Warszawie. Brak tu pokus, choć słyszałem, że jesteś prostym i porządnym chłopakiem, którego takie rzeczy i tak by raczej nie ruszyły.

Zgadzam się. Potrafię stawiać sobie granice. Nie jestem oczywiście wyalienowany, ale trzeba wiedzieć, kiedy możesz sobie na coś pozwolić. Reset głowy jest bardzo ważny. Nie można przez cały życie myśleć tylko o treningu i meczu. Trzeba mieć również tę chwilę czasu, kiedy się wyłączysz i spędzisz fajny czas ze znajomymi czy partnerką.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Patryk Makuch (@patrykmakuch_official)

To musi pomagać, że masz partnerkę od wielu lat. Stabilizacja w życiu prywatnym jest bardzo ważna.

To mega ważna kwestia. Ze swoją dziewczyną jestem od momentu, kiedy grałem jeszcze w SMS-ie, więc idziemy razem szczebel po szczebelku. Ona zawsze mnie wspiera i motywuje, kiedy mam gorszy moment. Potrafi powiedzieć kilka słów, które stawiają do pionu. Spokój w głowie jest, wszystko się zgadza. Jestem jej wdzięczny. Poza tym to bardzo ambitna osoba, więc napędzamy się. Nikt nikogo nie ciągnie w dół.

Jak zaczynałeś przygodę z piłkę, to miałeś swojego idola?

Jak grałem na orliku ze znajomymi, to zawsze mówiłem, że jestem Cristiano Ronaldo! Zawsze chciałem być tak pracowity jak on, a nie ukrywam też, że kompilacje jego zagrań z Youtube’a próbowałem przenosić na boisko. Jak byłem już bardziej świadomym chłopcem, to bardziej podglądałem Fernando Torresa w czasach gry dla Liverpoolu.

Jak mówisz Cristiano Ronaldo, to przypominają mi się twoje próby strzelenia gola przewrotką.

Szkoda, że nie wpadła mi w meczu z Odrą Opole. W GKS-ie też coś było. Próbuję i może wreszcie wpadnie! Jakbym takiego gola jak CR7 z Juventusem strzelił… Oj, to byłoby coś.

Swoją drogą wypożyczenie do GKS-u Bełchatów dużo ci dało. Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy, to rozwój pewności siebie.

To wypożyczenie było strzałem w dziesiątkę. Trener Węglewski na mnie postawił. Co było fajne, nie byłem typowym napastnikiem, który ciągle czeka na piłkę w polu karnym. Starałem się być wszędzie. Pomagać w rozegraniu, brać ciężar gry na siebie, kreować… Ta runda dała mi wiele doświadczenia, wchodziłem w różne role. Jako że często byłem przy piłce, rozwijałem się. Zdobywałem pewność, że potrafię zrobić różnicę nie tylko ruchem bez piłki, a właśnie z piłką. Uwierzyłem w siebie.

Prawie wszystkie mecze grałeś w pierwszym składzie. Do tamtej pory nie miałeś czegoś takiego. Wcześniej w Miedzi nie byłeś tak ważną postacią, a wygląda na to, że błyszczysz, kiedy zależy od ciebie więcej.

Nie mogę też zawsze liczyć na to, że trener zaczyna ode mnie skład. Na pewno jednak czuję się swobodniej z taką myślą. Lepiej mi się gra, choć z ławki też potrafię coś udowodnić. Najważniejsze, żeby czuć się istotnym w ekipie.

Tym bardziej, że filozofia trenera Łobodzińskiego polega na wymienności i elastyczności. Nie ma zwartej jedenastki, ale to akurat jest wasz atut, szczególnie w ofensywie.

Jesteśmy trudni do przeczytania, to fakt. Trener Łobodziński uważa, że w ofensywie musi być swoboda i wymienność pozycji. Mamy do tego wykonawców, których szkoda byłoby przypisać tylko do jednej pozycji. Gdy ja schodzę do boku, Zapolnik czy Śliwa wchodzą na moje miejsce, a to tylko ułamek naszych działań. To wychodzi nam już naturalnie.

 

Jaki piłkarz Miedzi jest twoim zdaniem najlepszy technicznie?

Myślę, że Mehdi. Czasami jak piłka przyklei mu się do nogi na treningu, to naprawdę trudno mu ją odebrać. No i Max z tą lewą nogą – top. Dodałbym też Krzysia Drzazgę, które potrafi dograć piłkę do nogi perfekcyjnie nawet w trudnej sytuacji. To moja trójka. Mam nadzieję, że reszta chłopaków się nie obrazi!

Był temat z Górnikiem Zabrze poprzedniej zimy?

Hmm, obijało mi się coś o uszy.

Obijało mówisz? Żeby tylko obijało…

Wiesz, zainteresowanie było, ale nie doszło do bardziej zaawansowanych rozmów.

Po tak dobrym sezonie, jeśli oczywiście nie zwolnisz tempa, kluby Ekstraklasy zakręcą się wokół ciebie jeszcze mocniej.

Powiem ci zupełnie szczerze, że nie wybiegam myślami aż tak daleko. Mam w Miedzi robotę do zrobienia. Gramy o awans, a osobiście chcę powtórzyć dobrą rundę. Lepiej zachować rozsądek, nie grzać się na transfery.

Zawsze chcesz więcej?

Tak. Uważam, że zawsze może być lepiej, ale daleko mi do wpadnięcia w obsesję, do jakiegoś szaleństwa. Dbam o podstawy: suplementację, dietę, siłownię, dodatkową pracę, natomiast to wszystko musi być efektywne. Co z tego, że za kulisami będę robił bardzo dużo, skoro przed meczami będę zajechany fizycznie i psychicznie? Nie o to chodzi. Trener Bella musi mnie czasami hamować, dyskutujemy o obciążeniach, żeby nie zabić głodu gry.

Nad czym teraz konkretnie pracujesz w dodatkowych sesjach?

Najbardziej skupiam się na wykończeniu z niewygodnej pozycji. Rzucić sobie piłkę w fajnym miejscu i uderzać na pewniaku może każdy. Tylko że łatwych sytuacji na meczu nie ma prawie wcale. Chodzi o to, żeby odtworzyć te najtrudniejsze. Im więcej takich przepracuję, tym lepszym napastnikiem będę.

Mówiłeś, żeby nie przesadzić z ciężką pracą. No więc co robisz poza piłką? Lubisz oglądać mecze czy całkowicie się odcinasz?

Żongluję tym, czasami lubię obejrzeć Ekstraklasę. Poza tym często wychodzę z psem na dłuższy spacer czy gram w Counter Strike’a z kolegami z Łodzi lub szatni. Wchodzimy na Team Speaka i gadamy. To oczyszcza głowę. Mam też studia, więc nie mogę narzekać na zajęcia w wolnych czasie. Jest co robić.

Jaka ranga w CS’ie?

Jak matchmakingi były jeszcze popularne z dwa lata temu, to miałem globala. Teraz gramy Faceity albo zbieramy się w dziesięciu i gramy przeciwko sobie. Gra choćby Paweł Lenarcik czy „Śliwka”. Zawsze ktoś się znajdzie.

Kto jest najlepszy w Miedzi?

Nie chcę się chwalić! Nie no, poziom jest porównywalny, ale myślę, że „Śliwka” jest obecnie troszkę lepszy. Podoba mi się ta rywalizacja. Wiesz, ona nie musi być tylko na boisku. Można się zaangażować w granie na komputerze i tak też fajnie mija czas.

Co studiujesz?

Jestem we Wrocławiu na couchingu i zarządzaniu. Chcę wykorzystać wolne chwile, póki jest ich więcej, żeby mieć jakiś papierek po karierze.

Mądre podejście. Nie jest sztuką poświęcać wolny czas na same głupotki.

Dokładnie. Inwestycja we własny rozwój jest bardzo ważna. Na razie wszystko dobrze się układa.

Zawsze układało się dobrze?

Bywało trudniej, choć nigdy nie miałem tak, że chciałem odpuścić. Tata zaszczepił we mnie tę zawziętość, poświęcał mi dużo czasu. Robił mi treningi, kupował książki. Byłem w dobrych rękach, co sprawiało, że do pewnego momentu wyróżniałem się wśród rówieśników. Nastał jednak taki czas, kiedy byłem najmniejszy w roczniku. Zaczęło mi się grać ciężej, siadałem na ławce. A jak już nagle zacząłem bardzo szybko rosnąć, to słowo „koordynacja” w moim przypadku właściwie nie występowało. Byłem wolny i wysoki. Zaczynałem wątpić w przygodę piłkarską, ale jednocześnie rosła we mnie ambicja do tego, żeby coś udowodnić. Z czasem grałem na boku obrony czy w środku pomocy, nauczyłem się też wykorzystywać fizyczność. Stałem się mądrzejszy na boisku.

Rozwijałem się stopień po stopniu. Nie było takiego skoku, który sprawiłby, że byłem rozchwytywany. Trafiłem do rezerw, potem do pierwszej drużyny, a następnie znowu do rezerw. To z jednej strony mnie hamowało, ale z drugiej pokazywało, że muszę robić więcej i lepiej. Przykład wypożyczenia do Bełchatowa też to pokazuje, że czasami na jeden krok do przodu przypadał jeden w tył. To nie było tak, że klub mnie tam wysłał, bo byłem najlepszy. Wiadomo. Trener mnie ostrzegał, że mogę mieć mniej czasu na granie w Miedzi. Uważam, że dobrze się stało, bo zrobienie kroku w tył i poszerzenie perspektywy umożliwia lepsze wybicie się. Nabrałem rozpędu.

Masz w sobie pokorę. Niejeden na twoim miejscu kręciłby nosem i narobiłby sobie problemów.

Wszystko staram się zrozumieć. Podchodzę do życia z pokorą, choć zdarzają się sytuacje, kiedy ciśnienie się podnosi. Ale to rzadko. Najważniejsze jest to, żeby się starać, żeby potem się nie zastanawiać, co mogło zrobić się lepiej.

W takim razie głupio będzie cię pytać o cele indywidualne na ten sezon, bo nawet jak strzelisz 15 bramek, to i tak potem powiesz, że mogłeś 20.

Idealnie to ująłeś. Jak strzelam gole i rozmawiam o swoich meczach z przyjacielem, tatą czy dziewczyną, to jest fajnie. A za chwilę mówię „patrz, tu miałem taką patelnię, muszę to przetrenować”. Apetyt rośnie u mnie w miarę jedzenia, więc nie wiem, jaki pułap byłby w stanie mnie zadowolić w 100%. Teraz chcę dobrze przepracować okres przygotowawczy i z zespołem zagrać tak dobrze, żeby do Legnicy wróciła Ekstraklasa.

Jakby coś poszło nie po twojej myśli, oczywiście odpukać, zawsze możecie ze „Śliwką” odpalić streama i przenieść się na karierę e-sportową.

To nie jest zły pomysł! Ale nie myślę o złych scenariuszach, choć jeśli one się dzieją, to najpierw trzeba oczyścić głowę. Dopiero potem odpalić gierkę i się wyżyć.

CZYTAJ TAKŻE:


Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
19
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście
1 liga

GKS Tychy ze zwycięstwem w Bielsku-Białej. Podopieczni Banasika doskakują do czołówki [WIDEO]

Piotr Rzepecki
0
GKS Tychy ze zwycięstwem w Bielsku-Białej. Podopieczni Banasika doskakują do czołówki [WIDEO]

Komentarze

7 komentarzy

Loading...