Reklama

Nie tylko Verstappen i Hamilton. Pięć tytułów, o których zdecydował ostatni wyścig

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

12 grudnia 2021, 10:54 • 10 min czytania 2 komentarze

Jeden wyścig. 58 okrążeń. Grand Prix Abu Dabi zdecyduje o tym, kto zostanie mistrzem świata Formuły 1 w 2021 roku. Po raz pierwszy od 35 lat doszło do sytuacji, w której przed ostatnią odsłoną mistrzostw dwaj kierowcy mają tyle samo punktów na koncie – 369,5. Ale nie jest tak, że Max Verstappen i Lewis Hamilton wyznaczają trendy. W ostatnich latach F1 zdominował Mercedes, jednak wcześniej, co jakiś czas, oglądaliśmy równie fascynujące batalie o tytuł. Postanowiliśmy przypomnieć pięć z nich, które wydarzyły się w XXI wieku.

Nie tylko Verstappen i Hamilton. Pięć tytułów, o których zdecydował ostatni wyścig

Gdybym miał jego samochód, kwestia tytułu byłaby rozstrzygnięta dawno temu – rzucił holenderski kierowca przed decydującym wyścigiem, zaczynając grę psychologiczną. Choć może słowo „zaczynając” nie jest trafne, bo bitwa Verstappena z obrońcą tytułu trwa od początku sezonu. Wszyscy pamiętają dziś Silverstone i „wyeliminowanie” kierowcy Red Bulla. Lewis Hamilton wygrał tamten wyścig i w zasadzie właśnie dzięki temu nadal ma szanse na mistrzostwo świata. Pamiętamy także o Monzy, gdzie obydwaj pretendenci zderzyli się ze sobą i nie ukończyli wyścigu.

Pamiętamy sprzeczki, dochodzenia w sprawie DRS-u i wszelkie inne smaczki z tej rywalizacji. Właśnie dlatego jej finał jest tak wyjątkowy. Ale, jako się rzekło, w przeszłości emocje towarzyszące walce o tytuł bywały równie wielkie.

RANKING – PIĘĆ MISTRZOSTW FORMUŁY 1, O KTÓRYCH ZADECYDOWAŁ OSTATNI WYŚCIG

2012: Sebastian Vettel kontra Fernando Alonso

W 2016 roku Nico Rosberg wygrał tytuł wyprzedzając Lewisa Hamiltona o pięć punktów, ale to nie tamten sezon był ostatnim, w którym losy mistrzostwa były nieznane do ostatniej chwili. Rosberg i Hamilton jeździli bowiem dla tego samego zespołu, poza tym Anglik dopiero w końcówce zaczął odrabiać straty do lidera. Ale już sezon 2012 to walka o tytuł była wręcz epicka.

Reklama
  • Sebastian Vettel miał 13 punktów przewagi nad Fernando Alonso – w teorii sporo
  • W praktyce jednak było inaczej, bo Vettel szybko zderzył się z innym kierowcą przy udziale swojego kolegi z zespołu
  • Niemiec spadł na ostatnie miejsce i tytuł nagle był już niemal w rękach Hiszpana

W stawce mieliśmy wtedy 22 bolidy. Sebastian Vettel był więc 22. Jednocześnie trwała walka o to, żeby Alonso wskoczył na podium, co dawałoby mu tytuł i o to, żeby Vettel przebił się na punktowane pozycje, zmniejszając szanse na mistrzostwo rywala. Niemiec faktycznie szedł w górę, tyle że nie był to koniec kompletnego chaosu na torze Interlagos. W pewnym momencie Vettel jechał tuż za Alonso. Tyle że w Brazylii wydarzyło się wszystko:

  • safety car
  • deszcz
  • brak deszczu
  • znów deszcz
  • znów safety car

Wydarzyło się nawet to, że Vettelowi wysiadło radio, więc gdy na Interlagos znów zaczęło lać, a Niemiec błyskawicznie zjechał po nowe opony, zaskoczył swoich mechaników, którzy nie byli gotowi na taki manewr. Ostatecznie Fernando Alonso skończył drugi, ale sukces i tak mu uciekł. Jego rywal dojechał do mety szósty, także dzięki temu, że Michael Schumacher oddał mu pozycję. To wszystko było tak szalone, że do dziś gdy jakiś wyścig zamienia się w totalny chaos, z automatu pojawiają się komentarze o “Interlagos 2012”.

Wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło nie tak. Uszkodzony samochód, problemy z radiem… To był najtrudniejszy wyścig w moim życiu – mówił Vettel. Z kolei Alonso mimo przegranej w walce o mistrzostwo twierdził, że był to najlepszy sezon w jego karierze.

Robert Kubica i Felipe Massa

2010: Sebastian Vettel vs Fernando Alonso vs Mark Webber

Abu Dabi, rok 2010. Pierwszy raz w historii w ostatnim wyścigu sezonu szansę na mistrzostwo świata mieli czterej kierowcy. Choć uczciwie będzie dodać, że szanse jednego z nich – Lewisa Hamiltona – były czysto matematyczne, bo Fernando Alonso, czyli lider klasyfikacji, musiałby nie dojechać do mety przy jednoczesnym zwycięstwie Anglika. Hiszpański kierowca miał sporą przewagę także nad duetem Red Bulla, który stanowili wówczas Mark Webber i Sebastian Vettel. Austriacki zespół zdecydował, że nie będzie wydawał swoim kierowcom żadnych poleceń dotyczących kolejności na mecie, gdyby ci mogli np. zamienić się miejscami na ostatnim kółku. O tytule miała zdecydować czysta, sportowa walka. Kwalifikacje wygrane przez Vettela (Alonso był trzeci, Webber piąty) zapowiadały, że w wyścigu będzie się działo.

No i, co tu dużo mówić, działo się.

Reklama

Tym razem nie chodzi jednak o kontrowersje czy wypadki. Alonso przegrał mistrzostwo przez decyzje zespołu i swoją jazdę. Lekko uszkodził samochód, ale głównym problemem było to, że po pit stopie utkwił w beznadziejnym położeniu. Wpadł w grupę kierowców, którzy odwiedzili mechaników, gdy na tor wyjechał safety car i niemiłosiernie męczył się z ich wyprzedzaniem. Czas leciał, Alonso kotłował się gdzieś w środku stawki, dobijając powoli do punktowanych pozycji. Znacznie lepszą taktykę na ten wyścig miał choćby Robert Kubica, który przez długi czas mieszał w czołówce i ostatecznie zakończył wyścig na piątej pozycji, awansując o sześć miejsc. Zaraz za nim dojechał inny kierowca Renault, Witalij Pietrow. Gdyby Fernando Alonso zdołał minąć dwie “renówki”, zyskałby cztery punkty – tyle, o ile wyprzedził go Vettel.

Warto jednak docenić Niemca, który nie sięgnąłby po tytuł, gdyby nie wygrał ostatniego wyścigu. – Przez ostatnie dziesięć kółek mój inżynier wyścigowy co chwilę dawał mi wskazówki. Martwił się o to, czy dojadę do mety na pierwszym miejscu. Nie wiedziałem, o co chodzi, ale myślałem sobie, że mamy spore szanse, bo gość był cholernie nerwowy. Gdy minąłem metę, powiedział, że musimy jeszcze chwilę poczekać, patrzeć na kolejne miejsca. W końcu wykrzyczał, że zdobyliśmy mistrzostwo świata – opowiadał po wyścigu kierowca Red Bulla.

Alonso był w odmiennej sytuacji. – Po wyścigu najłatwiej mądrzyć się o tym, która strategia była właściwa. To był trudny wyścig, na starcie straciłem pozycję, mieliśmy problem z miękkimi oponami. Jazda za Renault była frustrująca, są bardzo szybcy. Taki jest motorsport, czasami wygrywasz, czasami nie – mówił rozżalony kierowca Ferrari.

2008: Felipe Massa vs Lewis Hamilton

Ostatnie okrążenie sezonu, tor Interlagos. Felipe Massa, Brazylijczyk z Ferrari, jedzie po mistrzostwo świata. Jest liderem wyścigu przed własną publicznością, Lewis Hamilton jest daleko w tyle – na szóstym miejscu. Massa jest o krok od najpiękniejszej chwili w karierze. Długo gonił Anglika, ale teraz wyprzedza go w klasyfikacji generalnej. Taka kolejność na mecie będzie oznaczała, że obaj kierowcy mają równą liczbę punktów. A że Massa wygrał większą liczbę wyścigów, tytuł powędrowałby w jego ręce. To była jeszcze era tankowania bolidów i 10-punktowego systemu w F1. Od wygranej dzieliło go kilka zakrętów, ale końcówka rozegrała się w deszczu.

Co to zmieniło? To, że na torze pozostał jeden as na oponach przeznaczonych na suchą nawierzchnię. Czwarty w stawce Timo Glock.

– Czy to Glock? Czy to on toczy się tak wolno po torze? Tak, to on! To Glock! – krzyczał komentator Martin Brundle, co szybko stało się viralem. Lewis Hamilton walczył z Sebastianem Vettelem o pozycję, liczył na punkt, który da mu tytuł. Tymczasem zupełnie niespodziewanie nie musiał zrobić nic. Usłyszał w radiu, żeby po prostu minął Glocka. – Mój boże, tysiące serc na Interlagos właśnie się złamało. Hamilton zyskuje miejsce i jeśli dobrze liczę, jest mistrzem świata. Tak, zgadza się, Lewis Hamilton odbiera tytuł Massie – dodawał James Allen.

Sceny po wyścigu – legendarne. Najpierw radość włoskiego obozu. Potem Nicole Scherzinger świętująca tytuł swojego ówczesnego partnera. Luca di Montezemolo, szef Ferrari, po wyścigu roztrzaskał z wściekłości telewizor. Felipe Massa gratulował Lewisowi pierwszego mistrzostwa w karierze, próbując ukryć rozczarowanie pod stwierdzeniem, że jest to dla niego “kolejny dzień w biurze”. Timo Glock dolewał oliwy do ognia twierdząc, że decyzja o pozostaniu na torze była słuszna. Uważał, że gdyby zmienił opony, skończyłby na siódmym, a nie szóstym miejscu. Włoska prasa rozgniatała go przez następne dni, obarczając go winą za brak tytułu dla ekipy z Maranello. Media na całym świecie pisały o tym niebywałym finiszu, twierdząc, że nawet filmowe scenariusze nie byłyby w stanie przewidzieć czegoś takiego.

Warto dodać, że w ostatnim wyścigu sezonu podium klasyfikacji generalnej stracił Robert Kubica. Polak dojechał do mety 11., co oznaczało, że trzecie miejsce Kimiego Raikkonena gwarantuje mu awans na tę samą pozycję w mistrzostwach świata. Obaj kierowcy zrównali się ze sobą punktami.

KUBICA NA MONZY – CZAR WSPOMNIEŃ

2007: Lewis Hamilton vs Fernando Alonso vs Kimi Raikkonen

Tytuł wygrany przez Hamiltona na Interlagos był jego pierwszym w karierze, ale miał dodatkowy smak. Rok wcześniej w Brazylii Anglik dał ciała w ostatnim wyścigu, tracąc mistrzostwo na rzecz Kimiego Raikkonena. Klasyfikacja generalna tamtego sezonu była najbardziej wyrównaną w historii Formuły 1.

  • Kimi Raikkonen – 110 punktów
  • Lewis Hamilton – 109
  • Fernando Alonso – 109

Tej katastrofy dla Hamiltona nic nie zapowiadało. Kierowca McLarena startował do wyścigu z drugiego miejsca, za Felipe Massą. Kimi był trzeci, Fernando Alonso czwarty. Gdyby Lewis dojechał do mety na podium, tytuł byłby jego. No, ale nie dojechał. Początek wyścigu mocno namieszał w jego planach, bo najpierw znalazły się przed nim oba bolidy Ferrari, a potem wyprzedził go także Fernando Alonso. Tak, wtedy oglądaliśmy walkę dwóch kolegów z zespołu na torze, nie w poleceniach od zespołu. Co więcej, gdy Alonso walczył o pozycję z Hamiltonem, ten drugi wypadł z toru i choć pozostał w wyścigu, spadł aż na ósme miejsce.

Nie był to jednak koniec kłopotów Lewisa. Gdy zaczął się przebijać w górę stawki, wysiadła mu skrzynia biegów. Przez dłuższą chwilę próbował naprawić usterkę i ostatecznie to mu się udało. Tyle że był już na końcu stawki.

Katastrofą dla Hamiltona był jednak dopiero koniec wyścigu. Gdy Kimi Raikkonen wyprzedził Massę, jasne było, że to Fin zostanie mistrzem świata. No, chyba że zdarzy się cud i Lewis zdoła awansować przynajmniej na szóste miejsce. Nie zdołał. Flagę w szachownicę minął jako siódmy kierowca w stawce. Przed wyścigiem w Brazylii utrata tytułu przez Hamiltona wydawała się niewiarygodna, więc Wielka Brytania była gotowa na święto. Finałowa odsłona sezonu przyciągnęła rekordową widownię. Nie udało się. Fiński kierowca Ferrari w dwóch ostatnich wyścigach odrobił aż 17 punktów straty do Lewisa. Wygrał oba, w pięciu kolejnych zresztą nie schodził z podium.

Oczywiście znaczenie dla tytułu miało także dwie inne rzeczy. To, że Massa był drugi a Alonso dopiero trzeci, a także to, że kierowca McLarena nie dojechał do mety w Chinach. Ale to Interlagos ponownie zadecydowało o tym, kto trafił na karty historii Formuły 1.

KIMI RAIKKONEN. HISTORIA LEGENDY FORMUŁY 1

2003: Michael Schumacher vs Kimi Raikkonen

Kimi Raikkonen bił Lewisa Hamiltona mając już doświadczenie w walce o tytuł do ostatnich sekund sezonu. W 2003 roku, w środku lat dominacji Michaela Schumachera, młody Kimi, który zaczynał swój trzeci sezon w Formule 1, był bliski detronizacji mistrza. Serca kibiców Ferrari biły mocniej, gdy w Japonii rozgrywała się ostatnia odsłona sezonu. W teorii przewaga Niemca była spora: miał 92 punkty na koncie, o dziewięć więcej niż Raikkonen. Z drugiej strony: wciąż mógł przecież nie ukończyć wyścigu. A wtedy wygrana kierowcy McLarena zmieniłaby wygląd finałowej tabeli. Kwalifikacje sugerowały, że nie będzie to łatwe zadanie, ale nie będzie ono też niemożliwe. Fin był ósmy, Schumacher dopiero 14.

Suzuka nie była dla łaskawa dla niemieckiego kierowcy z Ferrari i właśnie stąd nerwy kibiców włoskiego zespołu. Gdy stracił część przedniego skrzydła, wydawało się, że nie ukończy wyścigu. “Crash” relacjonował to jako niespotykany jak na Schumachera błąd. Dodawał też jednak, że pięciokrotnemu wówczas mistrzowi świata sprzyjało “jego słynne szczęście”, dzięki czemu wrócił do stawki na 19. pozycji. To jednak otwierało szansę dla Kimiego, który przez moment był nawet liderem wyścigu. Jego zespół zdecydował, że pojedzie na dwa pit stopy, jeszcze bardziej zwiększając nadzieje na niespodziewany rezultat.

W pewnym momencie wyścigu Michaela mógł wyeliminować z niego… jego brat. Ralf i Michael jechali blisko siebie, próbując wyprzedzić Cristiano da Mattę. Kierowca Ferrari zblokował koła i obrócił się, a Ralf cudem uniknął ciężkiego uszkodzenia bolidu brata, samemu uszkadzając swój samochód. Ostatecznie bardziej utytułowany z braci dojechał do mety ósmy, zgarniając punkt. Kimi Raikkonen finiszował trzeci, więc przewaga Michaela w klasyfikacji generalnej zmalała do dwóch punktów.

Niby blisko, a jednak tak daleko.

CZYTAJ TAKŻE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Formuła 1

Komentarze

2 komentarze

Loading...