Reklama

12 rzeczy związanych występami hiszpańskich drużyn w fazie grupowej Ligi Mistrzów 21/22

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

10 grudnia 2021, 14:56 • 12 min czytania 4 komentarze

Streszczenia i inne pigułki wiedzy są dość przystępną formą relacji wydarzeń. Jeśli lubiliście krótsze formy, to w tym podsumowaniu znajdziecie coś dla siebie. Specjalnie dla was przygotowaliśmy listę najciekawszych wydarzeń związanych z występami hiszpańskich drużyn w tej edycji Ligi Mistrzów.

12 rzeczy związanych występami hiszpańskich drużyn w fazie grupowej Ligi Mistrzów 21/22

Karne przeciwko Sevilli

Rzadko się zdarza, że przeciwko jednemu zespołowi w fazie grupowej sędziowie odgwizdują aż cztery rzuty karne. I nie mówimy tu przecież o zespole piłkarskich ogórków, lecz o Sevilli, która słynęła ze skutecznej gry w europejskich pucharach. W Lidze Europy zwykle króluje, w Lidze Mistrzów po prostu się dusi i każda z bolączek zespołu prowadzonego przez Julena Lopeteguiego odbija mu się czkawką.

Trzy pierwsze jedenastki zostały odgwizdane w meczu z Salzburgiem na Estadio Sanchez Pizjuan. Prezes Jose Castro przecierał oczy ze zdumienia – To nie jest normalne, że sędzia musiał podyktować trzy jedenastki w ciągu 35 minut, ale piłka nożna już taka jest. Piłkarze Salzburga są bardzo szybcy. Liga Mistrzów jest dla nas kluczowa, ponieważ wiemy, ile pieniędzy generuje, dlatego musimy iść na całość i stąd biorą się błędy – powiedział w przerwie meczu dziennikarzom Movistar+.

Czwarty karny został podyktowany znów w pierwszej połowie, tym razem w meczu przeciwko Lille. Prawdę mówiąc, sędziowie i tak byli dość pobłażliwi w stosunku do zespołu z Estadio Sanchez Pizjuan. W meczu z Lille, Istvan Kovacs powinien podyktować jeszcze jedną jedenastkę. Thomas Delaney sfaulował w polu karnym Timothy’ego Weah, ale gwizdek arbitra milczał. Na czym polega jeszcze jeden fart Sevilli? Tylko dwa z czterech karnych zostały zamienione na bramki. Luka Susic i Karim Adeyemi wyświadczyli przysługę Sevilli.

Reklama

Jakszibojew strzela, Sheriff wygrywa z Realem na Bernabeu!

Jeśli ktoś zapyta o największą niespodziankę w tej edycji Ligi Mistrzów to wygrana Sheriffa na Estadio Santiago Bernabeu jest mocnym faworytem do zgarnięcia tytułu. Trzeba otwarcie przyznać, że w pierwszej serii spotkań drużyna reprezentująca ligę mołdawską dała sygnał, że łatwo z nimi nie będzie. Ograli Szachtara Donieck, ale kto by się spodziewał, że są w stanie ograć Real Madryt? I to jest jeszcze na stadionie Królewskich? W głowie się to nie mieści.

Robi się jeszcze ciekawiej jeśli spojrzymy na listę strzelców, a tam ekstraklasowy akcent – bramka Jasura Jakszibojewa. Tego Uzbeka, który przepadł w Legii i został wypchnięty na wypożyczenie. Bez żalu i bez większych oczekiwań, a tu takie zaskoczenie. Doskonale zachował się w polu karnym i uderzył głową w taki sposób, że Thibaut Courtois nie był w stanie skutecznie interweniować. Co by nie mówić strzelenie bramki Belgowi nie należy w tym sezonie do najłatwiejszych rzeczy.

Real rozpoczął ten mecz niemrawo, ale po stracie gola wzięli się ostro do roboty. Napór Królewskich był brutalny, ale jedyne, na co było ich stać w tym spotkaniu to bramka z rzutu karnego Karima Benzemy. Sheriff długo błądził, błagał o litość i walczył o przetrwanie, ale ostatecznie to zespół z Nadniestrza zdobył gola na wagę zwycięstwa. I to w dziewięćdziesiątej minucie. Znów można doszukać się pierwiastka Ekstraklasy , bo bramka padła po aucie. Szybki aut, strzał życia Thilla i Real znalazł się na kolanach. Podkreślmy to, Real, który w tym spotkaniu oddał ponad trzydzieści strzałów.

Gerard Pique dający pierwsze zwycięstwo Barcelonie

Nie jest ujmą dla klubu jeśli obrońca przesądza o losach meczu. Ujmę stanowią okoliczności. Dało się odczuć, że piłkarzom Dynama Kijów towarzyszyła trema i stres. Problem stanowiło nawet wyprowadzenie od własnej bramki, nie wspominając o innych elementach piłkarskiego rzemiosła. Gdyby Barca potrafiła bardziej docisnąć śrubę i szybciej grać piłką, zapewne już po pierwszej połowie byłoby pozamiatane. Ale nie, otwierający i jedyny gol w tym spotkaniu padł tuż przed zejściem na przerwę i zdobył go Gerard Pique.

https://www.youtube.com/watch?v=qAN2PpZJvNo&ab_channel=ATHLETE%26FITNESS

Reklama

Czerwone kartki Atletico

Specjalnością Atletico w tej edycji Ligi Mistrzów stały się czerwone kartki. Gdyby były to heroiczne próby ratowania zespołu przed stratą bramki, to raczej nikt nie mógłby mieć pretensji, natomiast każdej z tych czerwonych kartek można było uniknąć. Rojiblancos w sześciu meczach uzbierali trzy żółte kartki – najwięcej spośród wszystkich drużyn (FC Porto też ma trzy, ale Marchesin wyłapał czerwień nie będąc na murawie).

Pierwszy czerwony kartonik wyłapał Antoine Griezmann w meczu z Liverpoolem na Wanda Metropolitano. Do tego momentu grał dobre spotkanie, zdobył nawet dwie bramki, w momencie, gdy po tym gdy Liverpool wyszedł na dwubramkowe prowadzenie. Nagle ni z tego ni z owego wyłączył myślenie i zabrakło koordynacji na linii głowa – nogi. Skończyło się na tym, że wpakował nogę w głowę rywala. Akcja Griezmanna bardziej przypominała atak amerykańskiego wrestlera niż zachowanie piłkarza, który co by nie mówić ma łagodne usposobienie. Kiedyś w podobny sposób Thomas Muller wpakował się w Nicolasa Tagliafico.

https://www.youtube.com/watch?v=vmnca73Y48Q&ab_channel=JJN%E2%9A%BD

Wejście Felipe to nieco inna historia, ale podobnie jak w przypadku Antoine’a Griezmanna rywalami Atletico byli zawodnicy Liverpoolu. Felipe w tym sezonie jest jak połowa pociągów PKP – spóźniony. Nic już nie broni piłkarza, który miał dobre wejście do zespołu Rojiblancos, ale w tym sezonie ciężko go za cokolwiek pochwalić i rzuca się w oczy, że nie jest już w stanie rywalizować na poziomie Ligi Mistrzów. W tej konkretnej sytuacji zachował się skrajnie nie odpowiedzialnie. Jego zespół przegrywał, grał słabo, a ten jeszcze dołożył swoim kolegom pracy.

https://www.youtube.com/watch?v=LYJApgHNK9k&ab_channel=GH7007

Na koniec został Tannick Carrasco i do niego miałbym najmniej pretensji. Po pierwsze dlatego, że został sprowokowany przez Otavio, któremu się upiekło. Po drugie sędzia mógł go oszczędzić. Nie mniej nie był to pierwszy przejaw agresji ze strony Belga. Kilka miesięcy temu w meczu towarzyskim z Feyenoordem Rotterdam również przesadził. Może słabo sędziujący Turpin o tym pamiętał i stąd taka decyzja?

Gen autodestrukcji Villarrealu

Z czym wam się kojarzy w tym sezonie Villarreal? Mnie przede wszystkim z kuriozalnych sytuacji i tracenia kontroli nad spotkanie w chwili, gdy wydaje się, że wszystko skończy się dla nich dobrze i będą mogli pozbijać sobie żółwiki i piątki. Tak było na przykład w lidze hiszpańskiej w meczu z Atletico, kiedy AIissa Mandi wpakował samobója w doliczonym czasie gry, ale dziś nie o LaLidze.

W meczu z Manchesterem United na Estadio de la Ceramica mniej więcej do 70. minuty Villareal był lepszy. Śmiało można powiedzieć, że Czerwone Diabły stanowili tło dla zawodników Unaia Emery’ego. Gdyby nie David de Gea można być pewnym, że Manchester United nie skończyłby tego meczu z czystym kontem. Hiszpański zespół grał szybciej, mądrzej i wydawało się, że kwestią czasu jest, to kiedy wyjdą na prowadzenie. No właśnie, wydawało się i nastąpiła kolejna weryfikacja Villarrealu, który popełnia mnóstwo błędów.

Kiedy wszyscy chwalili gospodarzy, wszystko zaczęło się sypać, a gen autodestrukcji został uwolniony. Geronimo Rulli, który nieźle bronił w tym spotkaniu, nagle się pogubił przy wyprowadzeniu piłki. W niewiadomych przyczyn zagrał do jedynego krytego kolegi z zespołu w promieniu trzydziestu metrów. Wsadził na konia Etienne’a Capoue, który miał na plecach Freda. Za moment futbolówka trafiła pod nogi Cristiano Ronalo, który z dużą łatwością przelobował argentyńskiego bramkarza. Gospodarze nie byli w stanie się już podnieść, a goście jeszcze w doliczonym czasie zdobyli gola na 0:2.

Barcelona kontra strzały celne

Szybka zagadka z gatunku tych oczywistych. Co to za ciąg logiczny? 0-0-3-3-3-2? Bingo! Liczba strzałów celnych Barcelony w tej edycji Ligi Mistrzów. Tak to widzi Flashscore. Pracownicy Whoscored mają nieco więcej empatii w stosunku do Barcelony i według nich Duma Katalonii oddała o jeden strzał celny więcej. Ale czy to cokolwiek zmienia? Nawet jeśli przyjmiemy, że Duma Katalonii oddała dwanaście strzałów celnych, to tylko Malmoe wypada gorzej pod tym względem. To dopełnia smutnego obrazu. Mówiąc wprost: to już nie jest rozczarowanie, to jest totalna klapa.

Statystyka strzałów celnych w obecnej edycji Ligi Mistrzów:

  • 1. Liverpool/Bayern Monachium – 45,
  • 3. Real Madryt – 42,
  • 7. Villarreal – 36,
  • 21. Sevilla – 23,
  • 22. Atletico Madryt – 21,
  • 29. Barcelona/Wolfsburg/Besiktas – 12.

Wypada trzech środkowych obrońców? Spoko

Atletico Madryt w szóstej kolejce grało mecz o życie z FC Porto i było jasne, że z różnych względów na murawie nie pojawią się: Jose Maria Gimenez, Stefan Savic i Felipe Monteiro – czyli trzech spośród czterech środkowych obrońców Atletico. Cholo się tym nie przejął i postanowił zagrać trójką z tyłu. Obok nominalnego stopera – Mario Hermoso – umieścił bocznego obrońcę Sime Vrsaljko i defensywnego pomocnika Geoffreya Kondogbię. Plan wypalił i co najśmieszniejsze, to Hermoso popełnił błąd, który doprowadził do utraty bramki. W doliczonym czasie wyciął w polu karnym Evenilsona. Na szczęście dla Hiszpana było już 3:0, więc nawet gol Sergio Oliveiry nie mógł nic zmienić.

Piękne gole Kroosa

Toni Kroos zaliczył mocną końcówkę w tej edycji Ligi Mistrzów. W piątej i szóstej kolejce zdobył po bramce i obie po strzałach zza pola karnego. Niemiec ostatnimi czasy nabrał ochoty na uderzenia z dalszej odległości i słusznie. Takiej pazerności niekiedy mu brakowało, więc dobrze, że w porę zdał sobie z tego sprawę i zaczął wykorzystywać swój atut, który wyróżnia go na tle innych piłkarzy. Błędem byłoby powstrzymywanie od robienia czegoś, w czym jest się dobrym.

Pierwszy gol Kroosa, to wręcz jego znak firmowy. Niemiec zainicjował akcję bramkową przy wyniku 0:1 w meczu z Sheriffem, a następnie Rodrygo do spółki z Viniciusem stworzyli mu wolny korytarza. A Kroos, jak to Kroos, uderzył pięknie pasówką, piłka odbiła się od poprzeczki, wpadła za linię. Co prawda wróciła na boisko, ale Szymon Marciniak sędziujący to spotkanie nie miał wątpliwości, że bramka została zdobyta prawidłowo.

W meczu z Interem Mediolan akcję po której gola zdobył sympatyczny Niemiec zainicjował Rodrygo. Brazylijczyk pognał prawym skrzydłem, po czym odegrał do środka, gdzie znajdował się Casemiro. Ten wykazał się przytomnością i przepuścił piłkę. Kroos tylko się rozejrzał, przyjął i uderzył w taki sposób, że Samir Handanovic nie był w stanie interweniować.

Płacz Gaviego i śmiech Lengleta

Każdy ma inną wrażliwość i zwłaszcza w Barcelonie można to dostrzec. Kiedy Clement Lenglet po ostatnim gwizdku żartował sobie z Robertem Lewandowskim, w tym samym momencie zapłakany Gavi schodził do szatni. Oczywiście różnica wieku i doświadczenia pomiędzy tą dwójką robi swoje. Zwłaszcza kibice Barcelony mają prawo czuć się rozżalenie i wskazać tę sytuację jako przykład tego komu zależy bardziej na Barcelonie.

Lenglet w ostatnich dwóch latach robił wszystko, by stać się karykaturą obrońcy, dlatego nie dziwi krytyka francuskiego piłkarza. A nie mówimy o gościu, który przez przypadek trafił do Barcelony. Klub z Camp Nou zapłacił za niego ponad 30 milionów euro, ponieważ ten spisywał się doskonale w Sevilli. Niewiele dziś zostało z tego gracza. Dopiero 25 lat na karku, a już o jego dobrych występach mówi się w czasie zaprzeszłym, a takim zachowaniem, jak po ostatnim gwizdku tylko dostarcza sobie problemów.

Oświadczenia są ostatnio w modzie, więc i Clement Lenglet postanowił wytłumaczyć się ze swojego zachowania. Stwierdził, że jego uśmiech przy Robercie Lewandowskim był tylko chwilowy, a żadna fotografia nie jest w stanie oddać jego smutku wewnętrznego. Nie chciał nikogo urazić i zależy mu na tym, by przywrócić Barcelonę na należne jej miejsce.

Przełożony mecz

Zdaniem wielu decyzja o przeniesieniu meczu Atalanty z Villarrealem ze środy na czwartek była pochopna. Chłodno patrząc na tę sprawę, jest w tym sporo racji. Warunki nie były idealne, ale już nie raz piłkarze grali w gorszych. Przypominam sobie mecz Lecha Poznań z Juventusem rozgrywany w zdecydowanie mniej sprzyjących okolicznościach i tam delegat UEFY nie widział większych przeszkód ku rozegraniu spotkania. Tym razem decyzję tłumaczono przede wszystkim bezpieczeństwem piłkarzy, ale oczywiste jest to, że delegat bał się, że warunki mogą wypaczyć kwestię awansu do ⅛ finału Ligi Mistrzów. Z drugiej strony warunki dla obu drużyn były takie same. Zamknijmy ten temat i skup my się na tym co ważniejsze.

Kiedy inne zespoły mierzyły się w Lidze Europy, Atalanta podejmowała Villarreal, który w tym meczu bezwzględnie wykorzystywał błędy gospodarzy. Można puścić oczko i powiedzieć, że goście wypadli tak dobrze, bo Emery nie raz udowodnił, że jest królem czwartkowych starć – przecież wygrywał Ligę Europy czterokrotnie. A tak już zupełnie poważnie, wrócił Gerard Moreno, którego zabrakło w starcu z Manchesterem United (swoją drogą w pierwszym też nie zagrał), dzięki czemu zaczęły lepiej rozkładać się akcenty ofensywne. Więcej swobody mieli Danjuma i Moi Gomez. Villarreal wygrał zasłużenie 2:3 i dzięki temu zapewnił sobie awans do kolejnej fazy rozgrywek.

Bójki w meczu Porto – Atletico

Przed meczem Ituralde Gonzalez, który gościł w programie El Larguero przestrzegał przed arbitrem Clementem Turpinem. Francuski sędzia słynie z kiepskich decyzji i nie potrafi trzymać w ryzach piłkarzy. To się potwierdziło. Osoba, która go wyznaczyła nie była chyba świadoma tego co czyni. Każdy, kto zna się na piłce wiedział, że będzie to mecz walki i starcie silnych charakterów. Do tego dochodziła wysoka stawka spotkania, więc kwestią czasu były faule, odepchnięcia, utarczki słowne i tego typu zagrywki, które nie przynoszą piłkarzom chluby.

https://www.youtube.com/watch?v=cJz_NAJo_Oc&ab_channel=Monkata46TV

Potwierdziło się, ze Turpin zamiast uspokajać atmosferę tylko zaognia konflikty. To było na rękę Atletico, które poczuło się jak dzieciak w Disneylandzie, ale chyba nie takie było założenie UEFY, by zrobić z meczu burdę. Co tu dużo mówić, w drugiej połowie wróciło stare dobre, ale brudne Cholismo. Czy się to komuś podoba, czy nie Atletico było w stanie wykorzystać gęstą atmosferę, wygrało to spotkanie 1:3 i tym samym awansowało do kolejnej rundy.

Wszystko by mu się udało, gdyby nie te wścibskie dzieciaki

Coś w tym stylu mieli prawo szepnąć piłkarze Sevilli po meczu rewanżowym z Red Bullem Salzburg. Zespół z Austrii to najmłodsza drużyna w tej edycji Ligi Mistrzów. Mimo to wyszła z grupy i odebrała Sevilli szansę na wyjście z grupy. Właśnie po raz kolejny gospodarze grali zbyt szybko dla Sevilli, dla której była to bolesna weryfikacja. Jasne, w meczu nie mogli zagrać: Jesus Navas, Marcos, Acuna, Erik Lamela, En-Nesyri i Suso. Są to okoliczności łagodzące, ale nie usprawiedliwiające.

Przed meczem Joan Jordan mówił, że muszą zagrać z maksymalnym spokojem, a on sam wyłapał dwie żółte kartki na początku drugiej połowy i utrudnił jeszcze zadanie klubowi z Andaluzji. Powstrzymał groźną kontrę Karima Adeyemiego, ale nie jest powiedziane, że młody Niemiec zdobyłby gola na 2:0. Swoją drogą za ten mecz należy zrugać również Gonzalo Montiela. To on dopuścił się straty, która przyniosła gola gospodarzom. Można winić również samego Julena Lopteguiego. Postanowił w tym meczu zagrać bez typowej dziewiątki. Zamiast Rafy Mira na murawie pojawił się Munir El Haddadi. To kompletnie nie wypaliło. Z pewnością młodzi piłkarze z Salzburga mieliby więcej pracy kryjąc silnego i szybkiego Mira niż Munira, który ma wiele atutów, ale do nich nie należy gra na pozycji napastnika.

Garść statystyk

Real Madryt:

  • pierwsze miejsce w grupie,
  • 15 punktów (5Z-0R-1P),
  • 14:3,
  • 5 goli – K. Benzema,
  • 2 gole – Rodrygo, T. Kroos i Vinicius,
  • 1 gol – D. Alaba i M. Asensio.

Villarreal:

  • drugie miejsce w grupie,
  • 10 punktów (3Z-1R-2P),
  • 12:9,
  • 4  gole – A. Danjuma,
  • 2 gole – E. Capoue,
  • 1 gol – Y. Pino, P. Alcacer, M.Trigueros, A. Moreno, S. Chukwueze, G. Moreno.

Atletico Madryt:

  • drugie miejsce w grupie,
  • 7 punktów (2Z-3R-2P),
  • 7:8,
  • 4 gole- A. Griezmann,
  • 1 gol – L .Suarez, R. de Paul, A. Correa.

Barcelona:

  • trzecie miejsce w grupie,
  • 7 punktów (2Z-1R-3P),
  • 2:9,
  • 1 gol – G. Pique, A. Fati.

Sevilla:

  • trzecie miejsce w grupie,
  • 6 punktów (1Z-3R-2P),
  • 5:5,
  • 2 gole – I . Rakitic,
  • 1 gol – L. Ocampos, J. Jordan, R. Mir.

Czytaj również:

Fot. Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
1
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
2
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Hiszpania

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
2
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham
Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
1
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

4 komentarze

Loading...