Reklama

Weryfikujemy rezultat meczu Górnik Zabrze – Legia Warszawa

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

24 listopada 2021, 08:32 • 3 min czytania 71 komentarzy

Przedziwna była ta kolejka. Była czerwona kartka dla rezerwowego piłkarza za uderzenie rywala w twarz (Balić), była czerwona kartka w 24. sekundzie meczu… Ale było też kilka kontrowersji. No i musimy zweryfikować rezultat z Zabrza, bo jedna z bramek dla Górnika paść nie powinna.

Weryfikujemy rezultat meczu Górnik Zabrze – Legia Warszawa

A chodzi nam o gola na 2:0. Akcja gospodarzy była bardzo ładna, doceniamy. Problem w tym, że cały ten atak zaczął się od faulu Wiśniewskiego na Mladenoviciu.

To nie jest zwykła walka o piłkę, którą wygrywa silniejszy. Stoper Górnika przed dojściem do piłki kładzie rękę na twarz/szyję Serba. Nieprzepisowym zagraniem ułatwił (a może nawet umożliwił) wejście w posiadanie futbolówki. Dlaczego VAR nie zareagował? Prawdopodobnie przez to, że na wozie uznali, że nie była to sytuacja z gatunku „błędów jasnych i oczywistych”. Ale dla nas tu jest faul – zabieramy tego gola Górnikowi.

Reklama

Dwukrotnie w polu karnym Górnika ścierali się Luquinhas z Wiśniewskim. Czy za któreś z tych starć należało się Legii wapno?

Naszym zdaniem – nie. Najpierw jest delikatne obtarcie o kolano, a później dosłownie przejechanie piętą o skraj stopy pomocnika gości. Tak, widzimy kontakt w obu sytuacjach. Ale nie każdy kontakt to przewinienie. W obu przypadkach trudno dostrzec kontakt, który powodowałby upadek. Żadna z tych sytuacji nie jest też atakiem nierozważnym. Nie ma tu podstawionej nogi, nie ma klasycznego stempla. Bardziej Luquinhas szuka tutaj faulu niż Wiśniewski realnie go fauluje.

Wynik weryfikujemy zatem na 2:2, zabieramy dwa punkty Górnikowi i jeden przekazujemy Legii.

Czy Banaszak powinien wylecieć wcześniej?

Od razu odpowiadamy – tak, powinien.

Reklama

Nie każdy faul na czerwoną kartkę musi nastąpić po ataku nogą. Tutaj mamy skrajnie niebezpieczny atak. To nie tak, że dwóch gości skacze do piłki, jeden przypadkowo trafia drugiego w łeb i obaj padają na ziemię. Mamy tu Grzybka podczas lekkiego wyskoku, zagrywającego piłkę, wygrywającego pojedynek. I mamy Banaszaka, który rozpędzony, spóźniony wbiega i z bardzo dużym impetem nokautuje przeciwnika. Tak, Banaszaka też pewnie bolała głową po tym trafieniu. I tak – ostatecznie z boiska wyleciał, więc uwzględniamy ten brak czerwonej kartki tylko w rubryce „sędzia pomógł/zaszkodził”, bez wpływu na wynik.

A z tego meczu mamy jeszcze czerwoną kartkę Tekijaskiego z pierwszej minuty.

Mieliśmy ostatnio podobne sytuacje w derbach Krakowa i meczu Jagiellonii z Radomiakiem. Podkreślmy – podobne. Bo tutaj jest ewidentne DOGSO. Piłka opanowana, zagranie w stronę bramki, blisko centralnego pasa boiska, bez możliwości asekuracji przez kogoś z zespołu broniącego. Tekijaskiemu pomyliły się guziki na padzie, zgubił piłkę, odruchowo faulował. As kier zasłużony.

Polowanie Rzeźniczaka

Faule są jednym z elementów piłki nożnej. Czasem ktoś się spóźni, czasem ktoś po prostu musi przerwać akcję. Ale Jakub Rzeźniczak uznał, że spróbuje upolować Jaysona Papeau, który chwilę wcześniej łatwo go minął.

Francuz zagrywa piłkę, a Rzeźniczak ewidentnie po chamsku już długo po zagraniu (widać to też po tym, gdzie jest piłka na tym screenie) montuje mu się barkiem w plecy. Klarowna żółta kartka. Niektórzy domagali się czerwonej, ale nie, to nie ten przypadek. A biorąc pod uwagę, że w końcówce meczu stoper Wisły wreszcie doczekał się napomnienia, a byłoby to jego druga kartka, to odnotowujemy to w rubrykach „sędzia pomógł/zaszkodził”, bez wpływu na wynik.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Niewydrukowana tabela

Komentarze

71 komentarzy

Loading...