Reklama

MECZYCHO W MIELCU! Stal remisuje z Lechią!

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

20 listopada 2021, 20:07 • 4 min czytania 24 komentarzy

Mieliśmy czutkę, że spotkanie Stali z Lechią może być naprawdę ciekawym widowiskiem. No bo z jednej strony Stal, która jest pozytywnym bohaterem tego sezonu i nie przegrywa od września, z drugiej Lechia, która nawet jeśli ma lekką zadyszkę, to i tak punktuje za trzy, rozstrzygając mecze z Wartą i Zagłębia w końcówce. Nos potrafi nas zawieść, ale nie tym razem – rzeczywiście oglądało się to kapitalnie.

MECZYCHO W MIELCU! Stal remisuje z Lechią!

STAL MIELEC – LECHIA GDAŃSK. TERRAZZINO SHOW

Wydawało się, że ten wieczór będzie należał do Marco Terrazzino. Facet nie miał łatwego wejścia do polskiej piłki, bo najpierw przytrafiła mu się kontuzja, a potem mega przeciętnie zaprezentował się w Nowym Dworze Mazowieckim w Pucharze Polski. Ale najwyraźniej odpalił. Najpierw przesądził o wygranej z Zagłębiem Lubin, a dzisiaj grał koncert. Musiał zaznaczyć stempel chyba na każdej akcji Lechii, a bramki jakie zasadził, to jest po prostu inny poziom.

Zbigniew Boniek mawia, że futbol to prosta gra, bo dajesz i idziesz, ale wiadomo: w Ekstraklasie częściej nie dają i jeszcze częściej nie idą. Tymczasem pomocnik podholował piłkę środkiem, zagrał na klepę z Flavio tak, że Stal nie wiedziała, jaki jest dzień tygodnia i zaraz miała piłkę w siatce, bo Terrazzino załadował Strączkowi po długim.

No, ale jakby tego było mało, to w drugiej połowie Niemiec odpalił jeszcze taką rakietę z dystansu, że Strączek musiałby stać w dokładnym miejscu, by mieć szanse na odbicie tej piłki. A że nie stał, to musiał ją wyciągać z bramki, Terrazzino sieknął nie do obrony. W terenie zabudowanym ten strzał straciłby prawo jazdy, po prostu. A jeszcze niemiecki pomocnik powinien mieć asystę, tyle że jego kapitalne podanie zawalił Durmus, z siódmego metra trafiając bardziej w trawę niż w futbolówkę.

STAL MIELEC – LECHIA GDAŃSK. MAK ODPOWIADA

Dlaczego więc nie było to tak do końca wieczór Terrazzino? Głównie ze względu na dwie postaci. Inne plany miał na przykład… Mateusz Żukowski. Niby kolega z zespołu, a nie chciał się dać partnerowi pocieszyć. Najpierw zrobił idiotycznego karnego, Mak oszukał go w najprostszy sposób i wyszło z tej akcji to, że Żukowski nie jest prawym obrońcą, tylko gościem ustawianym tam z konieczności. Jedenastkę na bramkę zamienił Tomasiewicz.

Reklama

Ale to jeszcze pół biedy, bo potem ręce opadły wszystkim gdańskim kibicom. Żukowski chciał wycofać do Kuciaka i zrobił to, ale zupełnie zignorował fakt, że na drodze stał jeszcze Piasecki. Podpowiemy: piłka nie parzy, więc Piasecki mógł ją przejąć, ponadto nie ma wtedy spalonego, bo nie grasz, Mateuszu, w jednej drużynie z Piaseckim. Życzliwa rada. W każdym razie – Piasecki przejął, bo co miał zrobić, wystawił do Maka i ten wpakował podcinką.

Właśnie Mak jest tą drugą postacią, która kradła show Terrazzino. Wywalczył karnego. Zaliczył gola. A jeszcze w pierwszej połowie dorzucił asystę – poszła długa piłka od Żyry, Mak przyjął ją tak, że zgubił dwóch obrońców i natychmiast wycofał do Sitka. Kuciak cofał się przy tym wszystkim jak ciężarówka, brakowało tylko pikania gdzieś w tle, więc Sitek go po prostu przelobował. Piękna bramka.

Zresztą – to był w ogóle wieczór ślicznych goli, bo obok Sitka i Terrazzino trzeba jeszcze postawić Durmusa. Ma ten chłop ułożoną lewą nogę i jak mu najdzie, to nie ma co zbierać. Dziś próbował, próbował, aż w końcu wpadło. Przymierzył z lewej tak, że poleciało w okolice wideł po długim rogu, Strączek próbował się do tego zbierać, ale po prostu nie był w stanie.

Zbierając to wszystko do kupy: fantastycznie się ten mecz oglądało. Lepiej zaczęła Stal, która przez 30 minut kontrolowała spotkanie, ale potem zgłupiała. Do głosu doszła Lechia i Terrazzino, ale jak wyszła na dwubramkowe prowadzenie, to też zdurniała (najbardziej oczywiście Żukowski) i gospodarze zdążyli ją dogonić. To nie jest pierwszy raz, kiedy Lechia tak traci punkty – wystarczy przypomnieć mecze z Wisłą Kraków i Radomiakiem. Tam też były dwie bramki zapasu i tam też kończyło się ledwie na remisie. Wystarczy spojrzeć w tabelę, by wiedzieć, co to oznacza w kontekście wyścigu po mistrza jesieni.

Stal zaś znów pokazała charakter i to, że przy takiej dyspozycji spadek jej absolutnie nie grozi.

Reklama

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

24 komentarzy

Loading...