Reklama

Najwięksi wygrani i przegrani eliminacji. Świderski, Szczęsny, Piątek i inni

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

17 listopada 2021, 09:32 • 7 min czytania 28 komentarzy

Eliminacje za nami. Przed nami już tylko baraże o awans na mundial. Czas przyjrzeć się piłkarzom, którzy albo najmocniej poprawili swoje akcje w kadrze, albo najbardziej stracili na przestrzeni tych dziesięciu spotkań. Są tacy, którzy zawinili słabą grą. Inni dobrymi występami sporo zyskali w oczach kibiców i selekcjonera. A jeszcze inni dostali wspomnienia, których nikt już im nie zabierze. 

Najwięksi wygrani i przegrani eliminacji. Świderski, Szczęsny, Piątek i inni

Najwięksi wygrani eliminacji

Karol Świderski

Trudno w jego przypadku mówić o akcjach, które wzrosły, bo one po prostu… wzrosnąć musiały. Skoro przed Sousą nie zagrał w kadrze ani razu, a po przyjściu nowego selekcjonera – uwaga – opuścił tylko jeden mecz. Ten na otwarcie eliminacji z Węgrami. W eliminacjach zadebiutował golem z Andorą, później zaliczył rzetelne 45 minut z Anglią. A po Euro dorzucił cztery gole (z San Marino raz, z San Marino dwa, z Albanią i z Węgrami). Do tego asysta z Albanią. Popatrzmy na liczby: Świderski w eliminacjach wystąpił w dziewięciu meczach i w sześciu z nich zaliczył konkret w postaci gola lub asysty.

Wiemy, że były w tym czasie kontuzje Milika, Piątka i Buksy, a zawodnika PAOK-u szczęśliwie urazy omijały. Ale jeśli los daje ci szanse, to musisz ją wykorzystać. Świderski konsekwentnie to robił. Gdybyśmy mieli oceniać dziś przydatność dla zespołu, zaangażowanie, przynoszenie konkretów – to Świderski jest napastnikiem numer dwa w tej kadrze.

Paweł Dawidowicz

Może nieoczywisty typ, ale popatrzymy na to tak. W 2015 roku zagrał epizodzik w kadrze w meczu towarzyskim. Przez ponad pięć lat kadrę ogląda tylko w telewizji, a tekst „Dawidowicz może być polskim Hummelsem” bardzo źle się starzeje. I dziś trudno mówić o tym, że wygląda jak polski Hummels, ale złapał kontakt z kadrą. Wrócił do zespołu tuż przed Euro, a po mistrzostwach zagrał czterokrotnie w wyjściowym składzie. Znakomicie wyglądał w starciu z Anglią, trudno też mówić, żeby miewał jakieś katastrofalne występy.

Jest na pewno beneficjentem gry na trójkę stoperów, bo pewnie przy Bednarku i Gliku w systemie z czwórką w tyłach by sobie za dużo nie pograł. A tak – Sousa szuka tego trzeciego do podstawowego duetu i wygląda na to, że dziś najbliżej tego miejsca jest właśnie Dawidowicz.

Reklama

Adam Buksa

Wyskoczył znikąd, skończył z bilansem bramkowym pięciu goli w pięciu meczach. W marcu nie załapał się na żadne powołanie, na Euro nie pojechał, ale jesienią – przy dochodzących dopiero do zdrowia Miliku i Piątku – wykorzystał swoją szansę. Strzelił gola Albanii, wcisnął cztery sztuki San Marino (hat-trick we wrześniu, gol w październiku).

Jasne, pewnie docelowo trudno będzie mu się załapać na do kadry na przykład na możliwy mundial. Ale wykorzystał swój moment. Gole w kadrze też swoja ważą dla skautów. Wcale nie będziemy zszokowani, jeśli po dobrym w sezonie w MLS i po pięciu golach w reprezentacji odezwą się do niego kluby z mocnych lig europejskich. A wtedy droga do kadry też się skróci.

Czy potrafimy sobie wyobrazić, że Buksa w przekroju następnego roku wyprzedza Piątka w hierarchii polskich napastników? Nie jest to wcale takie science-fiction.

Damian Szymański

Spójrzmy prawdzie w oczy – każdy dzieciak grający w piłkę marzy, by przeżyć taki moment, jak Damian Szymański na Stadionie Narodowym. Gol na wagę remisu, w doliczonym czasie gry, gdy jesteś postacią drugiego/trzeciego szeregu kadry, w starciu z Anglią.

Pal licho, że przy tej konkurencji Szymański ma mierne szanse na regularną grę w reprezentacji. Ale takich momentów się nie zapomina.

Reklama

Damian, dobra rada – naładuj telefon, gdy w przyszłości będą zbliżały się starcia z Anglikami. Dziennikarze będą dzwonić.

Piotr Zieliński

Może i opuścił cztery spotkania w tych eliminacjach. Też nie jest tak, że jego pozycja w zespole była słaba i nagle wrócił do łask. Ale mamy takie wrażenie, że w ostatnich miesiącach ucichła rozmowa o tym, by na dziesiątkę dać Modera/Szymańskiego/Kozłowskiego/Cebulę/jakiegoś-losowego-piłkarza-który-nie-jest-Zielińskim.

Bo Zieliński sportowo wybronił się w tych eliminacjach. Trudno mieć do niego zarzuty o to, że nie zostawia śladu na meczach. Że ginie gdzieś w tłumie. Weźmy nawet ten ostatni mecz z Węgrami – wszedł, na każdej akcji ofensywnej postawił stempel, czuł się swobodnie, miał udział przy golu.

Być może zmiana systemu i ustawienia tak na niego wpłynęła. A może – biorąc też zwyżkę formy w klubie – faktycznie coś przeskoczył w głowie. Cytując klasyka – rzecz jasna.

Najwięksi przegrani

Sebastian Szymański

Przegrany, choć nie ze swojej winy. Od marca nie zagrał w kadrze ani minuty. Powołanie dostał tylko na pierwsze zgrupowanie – zagrał godzinę z Węgrami na wahadle, zaprezentował się słabo i od tego czasu Sousa ani razu go nie wezwał na zgrupowanie. Opuścił Euro, nie był brany pod uwagę przy każdym z trzech jesiennych zgrupowań.

Jest mnóstwo pytań. Czy kadrę stać na to, by wyróżniającego się zawodnika rosyjskiej ekstraklasy kompletnie olewać? Jaka byłaby jego rola w zespole, gdyby został powołany? Czy lepiej powoływać jego, czy jednego Kozłowskiego? A jeśli obu, to może kosztem Płachety, który nie gra w klubie?

Niewątpliwie jednak Szymański znalazł się na reprezentacyjnym aucie. Trudno sobie wyobrazić, że nagle wiosną przyjedzie na baraże, a w przypadku awansu – że jeszcze pojedzie na mundial. No chyba, że zmieni się selekcjoner. Albo zimą/latem Szymański zmieni klub. Tylko skoro nie jest powoływany teraz – gdy gra regularnie i dobrze w Dynamie – to czy grałby wtedy, gdyby zmienił środowisko, a jego status w nowej drużynie nie byłby aż tak mocny?

Wojciech Szczęsny

W teorii – wygrany. Został „jedynką” w reprezentacji, odpadł mu najgroźniejszy konkurent do walki o skład, Sousa ma do niego olbrzymie zaufanie.

Ale w praktyce…

Może zacznijmy od liczb. Wojciech Szczęsny obronił w tych eliminacjach 10 z 20 strzałów oddanych na bramkę Polaków. 50% skuteczności. Gdy piłka już leciała w bramkę, to jak z rzutem monetą – albo wpadło, albo nie.

Jasnym jest, że Szczęsny w tych eliminacjach miał trochę pecha, ale odwróćmy sprawę – czy Szczęsny w kadrze miał kiedykolwiek farta? Właśnie zagrał 60. mecz w reprezentacji, a my ciągle mówimy „pecha ma, no tak to bywa, znów nieszczęście, znów brak farta”.

To jest oczywiście temat na znacznie dłuższą rozprawkę, ale fakty są takie, że Szczęsny miał wszystko, by dać nam pewność w bramce. A sprawił tylko, że niepewność po reprezentacyjnej emeryturze Fabiańskiego jest jeszcze większa.

Krzysztof Piątek

Piątek w eliminacjach do Euro był podstawowym napastnikiem obok Lewandowskiego i strzelał gole z niczego.

Dalej – Piątek w Lidze Narodów grał rzadziej, ale przynajmniej strzelał gole z niczego.

Teraz Piątek nie jest już pierwszym wyborem przy grze na dwóch (lub trzech) napastników, a co najgorsze – przestał strzelać gole z niczego.

Oczywiście plany pokrzyżowała mu poważna kontuzja kostki. Stracił przed to Euro i pierwsze jesiennie zgrupowanie. Wrócił, strzelił gola San Marino, ale już z Andorą i Węgrami wyglądało po prostu blado. Jeszcze w marcu wydawało sie, że Piątek wciąż to ma – wszedł z ławki z Węgrami, sieknął sztukę i wydawało się, że to znów ten Piątek. Może i nie grał za dużo w klubie, ale przyjeżdżał na kadrę, zakładał biało-czerwoną koszulkę, piłka w niego trafiała i był gol.

To nie był i nie będzie napastnik, który rozgrywa, drybluje, asystuje. Stawiasz go w polu karnym i liczysz, że piłka do niego trafi. Problem w tym, że Piątek przestał strzelać gole z niczego, a to tylko uwypukla jego mankamenty czysto piłkarskie. Biorąc pod uwagę dobrą formę Świderskiego, skuteczność Buksy i niepodważalną pozycję Lewandowskiego – Piątek przez ostatnie pół roku spadł w hierarchii napastników kadry.

Jakub Świerczok

Prosta sprawa – Świerczok wybrał karierę klubową ponad reprezentacyjną. Czy się dziwimy? Niespecjalnie, bo jednak ważniejsza w przypadku piłkarza jego kalibru jest regularna gra co tydzień, dobre życie, lepsze zarobki. A w kadrze i tak byłby trzecim-czwartym wyborem.

Natomiast w kontekście tych eliminacji na pewno można patrzeć na niego jako przegranego w perspektywie kadry. Na zgrupowanie nie przyjedzie, bo nie przeskoczy przepisów covidowych. – Wylądował w Japonii tak, jak Wojciech Fortuna w Sapporo. Dobrze zaczął, dużo strzela, ale jest w trudnym momencie. Problemem jest koronawirus. Każdy wyjazd to dwa tygodnie kwarantanny. Po meczu Ligi Mistrzów w Korei piłkarze musieli siedzieć dwa tygodnie w hotelu – mówił Jarosław Kołakowski, jego agent, w Kanale Sportowym.

Arkadiusz Reca

Arkadiusz Reca od września 2019 roku do marca 2021 roku – czternaście meczów w kadrze. Rywalizacja z Rybusem o miejsce na lewej obronie.

Arkadiusz Reca od marca 2021 roku do teraz – zero meczów w kadrze.

Wygląda na to, że Reca z numeru dwa na lewej obronie (tudzież lewym wahadle) spadł na pozycję czwartą. Wyprzedził go już Puchacz, przed nim jest rzecz jasna Rybus, a do tego pewnie i Przemysław Frankowski, który jest też tak wystawiany we Francji.

Miał swoje problemy ze zdrowiem – uraz mięśnia, koronawirus. Ale jest też na kompletnym aucie w Spezii. W tym sezonie zagrał raz. I to z ławki. Cztery minuty gry w tym sezonie. Stracony czas Recy sprawia, że powrót do najbliższym czasie do kadry jest bardzo mało prawdopodobny.

Czytaj też:

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...