Reklama

Stal Mielec? Spektakularne odrodzenie

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

08 listopada 2021, 18:02 • 8 min czytania 26 komentarzy

Jeśli śledzicie nasze wewnątrzredakcyjne zakłady czy zobowiązania, doskonale wiecie, że duża część z nas mocno trzyma w tym sezonie kciuki za Stal Mielec. Ale to nie dlatego, że mieleckiemu klubowi przybyło kilkudziesięciu sympatyków przebywających regularnie przy Domaniewskiej. Jest kilka innych, bardziej logicznych powodów. Zanim zaczniemy je omawiać, napiszmy to jasno i wyraźnie – Stal zasługuje na duże pochwały.

Stal Mielec? Spektakularne odrodzenie

I nie tylko dlatego, że wygrała przy Łazienkowskiej. Ten mecz był jedynie konsekwencją zwyżkującej formy Stali, która wygląda w tym sezonie jak odmieniona drużyna. I już teraz możemy powiedzieć, że zespół Adama Majewskiego odkleił od siebie łatkę „murowanego faworyta do spadku”, z jaką przecież rozpoczynał bieżące rozgrywki.

Dlaczego Stal nie dała się lubić?

Gdy patrzymy na to, co wyczynia w tym sezonie Górnik Łęczna, nie potrafimy się wyzłośliwiać. Dlaczego? Ano dlatego, że ten klub budzi pozytywne skojarzenia i jest zarządzany w sposób rozsądny. Jest biednie, ale jest też uczciwie i zdrowo. Gdy obserwowaliśmy zmagania Stali w zeszłym sezonie, jakoś tak nie mieliśmy oporów, by odpinać wrotki. A to dlatego, że Stal nie wyglądała jak klub oparty na zdrowych fundamentach.

A gdy wnosiła do tego niewielki koloryt na boisku… Przemknęło nam wówczas przez myśl, iż to trochę niesprawiedliwe, że spada tylko jeden klub.

Reklama

Stal weszła do Ekstraklasy jako typowy klub budowany na kredyt. Na Podkarpaciu uparli się, że trzeba awansować, więc systematycznie płacono więcej, niż można było sobie pozwolić. A kiedy kolejny sezon kończył się fiaskiem, pompowano środki nadal, bo przecież tyle już zainwestowano wcześniej. W efekcie awans udało się w końcu wywalczyć, po kilku latach finansowej jazdy po bandzie, ale zaraz po nim problemy zaczęły się piętrzyć. Prezes Jacek Klimek po objęciu posady mówił o ponad pięćdziesięciu zawodnikach na kontraktach. Zaczęły narastać zobowiązania. Niektóre absurdalne ruchy jak na przykład automatyczne przedłużenie kontraktu zwolnionego już trenera pokazywały, że hasło „organizacyjnie Stal Mielec” wraca do łask. Innymi słowy – że Stalą, jeszcze na poziomie pierwszej ligi, nie rządziły szczególnie kompetentne osoby.

Podobne sygnały obserwowaliśmy jeszcze przed awansem. Z Arturem Skowronkiem pożegnano się, bo ten zaczął budzić zainteresowanie innych klubów i – zdaniem włodarzy – nie mógł przez to skupić się na pracy. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, tak właśnie było. Z Dariuszem Marcem nie dogadano się po awansie. Później wybrano trenera-optymistę, który preferuje grę o wysokiej kulturze, a później dziwiono się, że nie potrafi walnąć pięścią w stół i grać prostego futbolu. Leszek Ojrzyński stracił pracę, bo w Mielcu oczekiwano trenera, który da szczęście. I choć z Gąsiorem koniec końców udało się uratować ligę, to każda z tych historii pozostawia po sobie spory niesmak.

Historie podobnego kalibru sprawiały, że po awansie Stal została szybko dogoniona przez przeszłość. I zamiast celebrować sukces, w który tyle zainwestowano, trzeba było zastanawiać się, jak możliwie niskim nakładem kosztów uratować Ekstraklasę i pospłacać zobowiązania. Na boisku wyglądało to słabo. Stal nie była powiewem świeżości, a do tego zatrudniła wiele zgranych piłkarskich kart.

Czy można było jarać się więc Stalą Mielec, będąc postronnym widzem? Można było, ale to zakrawało o masochizm.

Stal Mielec – dlaczego jest tak dobrze?

To wszystko sprawia, że tym bardziej należy docenić miejsce, w którym znalazła się obecna Stal. Przez kilka tygodni niektórzy kibice Legii forsowali teorię, że tabela trochę zakłamuje rzeczywistość, bo mistrz Polski ma jeszcze do rozegrania dwa zaległe mecze. Jeśli dodalibyśmy warszawskiemu zespołowi sześć punktów (a w obecnej formie wątpliwe wydaje się, że uda się ugrać choćby jeden), przed meczem ze Stalą i tak miałby mniej oczek niż jego rywal. A po wczorajszym meczu przewaga mielczan wzrosła do pięciu oczek (przy ciągłym założeniu, że Legia wygrywa oba mecze).

Reklama

To wszystko sprawia, że Stali nie należy już postrzegać jako drużyny, która będzie bić się o utrzymanie, choć sezon jest oczywiście długi i nie można wykluczyć też takiego scenariusza. Na dziś to drużyna środka tabeli, niemająca wielkich celów, będąca na tej samej półce, co Cracovia, Zagłębie czy Wisła Płock. Co jest źródłem tej przemiany?

a) dobre i mądre transfery. Przez większość okna transferowego Stal wyczekiwała. Zaczynała Ekstraklasę z ledwie symbolicznymi transferami, z których najpoważniejszym – nie licząc młodzieżowców, w tym na przykład Sitka – wydawało się wyciągnięcie Marcina Budzińskiego. Z całym szacunkiem, ale jeśli zamierzasz budować klub na podupadającym piłkarzu rezerw Cracovii, ta misja może ci się nie udać.

Wydawało nam się, że taki stan rzeczy bierze się z biedy i naiwnej wiary w to, że jakoś to ruszy. Jacek Klimek opowiadał nam w Weszłopolskich, że to świadoma strategia transferowa. Stal chciała wyczekać na ostatnie dni okienka, bo wtedy znacznie łatwiej złapać okazję. Piłkarze boją się, że zostaną na lodzie, więc raz – chętniej spojrzą na klub z Mielca, dla którego gra może oznaczać potencjalny spadek, dwa – zejdą z oczekiwań finansowych. W tej polityce było dużo ryzyka, bo przecież Stal mogła zostać na lodzie, ewentualnie – nowi piłkarze mogli potrzebować czasu na wkomponowanie.

Tymczasem wszystko zagrało bardzo dobrze. Okno, które wydawało się być przespane, prawdopodobnie okaże się najlepszym od czasu awansu do Ekstraklasy. Fabian Piasecki? Majstersztyk i jeden z najlepszych transferów w całej lidze. Gość z miejsca daje jakość i rozwiązuje największy problem Stali w zeszłym sezonie – brak skutecznego napastnika. Gdyby podpisano jakiegoś snajpera w lipcu, być może nie byłoby funduszy na to, by skorzystać z okazji na wypożyczenie piłkarza Śląska, który nie był zadowolony ze swojej pozycji w zespole. Wrzesiński, Kort czy Hinokio jeszcze nie brylują, ale poszerzają trenerowi pole manewru i oferują doświadczenie.

b) trener skrojony na miarę. Dla Adama Majewskiego to kluczowy moment w karierze trenerskiej. Zdaje sobie sprawę, że jeśli sprawdzi się w Stali, może zostać na karuzeli na dłużej. Jego zatrudnienie było zaskakujące. W Stomilu Olsztyn miał grać ładnie i skutecznie, a wyszło tak, że Stomil był najnudniejszą drużyną w lidze i nie miał wyników. Oceniając przez pryzmat tej pracy – na pewno nie zasłużył na awans do Ekstraklasy.

Stal zobaczyła w tym trenerze coś więcej i – nie ukrywajmy – był po prostu tani. Dariusz Skrzypczak okazał się porażką rekrutacyjną Stali, o czym już wspominaliśmy. Oczekiwała trenera o innym profilu, a z jakichś powodów postawiła na Skrzypczaka. Ojrzyńskiemu z kolei nie było po drodze z włodarzami klubu. W gabinetach bywało gorąco. Włodzimierz Gąsior to klubowa legenda, dał osławione szczęście, ale czy ktokolwiek wierzył, że na dłuższą metę to poukłada? No nie. W stosunku do Adama Majewskiego nie było dużych oczekiwań, ale póki co dobrze pracuje na swoje nazwisko.

c) lepszy klimat wokół klubu. Jacek Klimek sprawia wrażenie człowieka, który sprząta bałagan po poprzednikach, jednocześnie dbając o to, by Stal prezentowała godny poziom sportowy. Jest transparentny i otwarcie mówi o problemach. Kilka tygodni temu zaapelował do władz miasta, by te pożyczyły Stali środki na bieżącą działalność, bo inaczej klub może zbankrutować.

Odzewu z ratusza nie ma, a więc kibice Stali… sami zaczęli zbierać środki. Na internetową zbiórkę wpłacono już ponad 150 tysięcy złotych. To oczywiście tylko kropla w morzu potrzeb. Ale sam fakt takiej oddolnej inicjatywy pokazuje, że w Mielcu poprawia się postrzeganie klubu. Innymi słowy – że wśród kibiców powraca wiara, iż Stal jest wiarygodna.

WŁODZIMIERZ GĄSIOR – „DZIADEK” WAM JESZCZE POKAŻE!

Na co stać Stal?

To wszystko sprawia, że Stal znalazła się na krzywej wznoszącej. Przeczytaliśmy w naszych komentarzach, że obecny sezon wyrównuje Stali brak szczęścia z zeszłego, a w Warcie przeciwnie – zabiera wszelkie momenty, w których pomagał fart. Coś w tym jest, bo Stal miewała w poprzednich rozgrywkach mecze, w których zawodziła ją skuteczność. Dyżurnym przykładem jest tu domowe starcie z Lechią, w którym mielczanie oddali 30 strzałów, z czego 10 celnych, a mimo to nie znaleźli drogi do siatki i przegrali.

W tym sezonie Stal zagrała już kilka bardzo dobrych spotkań. To w Warszawie jest świetną puentą. Mądra defensywa, przetrwanie wielu ciosów i trzy zabójcze akcje, które totalnie zaskoczyły Legię. Efektowne pokonanie Zagłębia Lubin, w którym drużyna podniosła się po kolejnym samobóju Getingera i choć miała już wynik 4:2, do ostatnich chwil parła po kolejne bramki. Nawet spotkanie z Cracovią wyglądało dobrze i choć zdarzały się babole w tyłach, to ofensywa mielczan była bardzo groźna.

Stal jest na siódmym miejscu. Traci tylko punkt do Śląska, będącego w zupełnie innym momencie rozwoju. Jest nad Piastem czy Jagiellonią. Taki stan rzeczy pewnie nie potrwa w nieskończoność. Przewidujemy, że Stal zacznie zmierzać bliżej dolnych rejonów tabeli.

I nawet, jeśli tak się stanie, już teraz należy pochwalić klub z Mielca, dla którego każde miejsce powyżej szesnastego miało być sukcesem. Kto by pomyślał, że Stal będzie radzić sobie tak dobrze? I to grając ładną piłkę? Porywając tłumy? Próbując zerwać przy tym z łatką patologicznego klubu?

Po prostu – gratulujemy. Jesteście na dobrej drodze.

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
0
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]
Inne kraje

Kluby z Arabii Saudyjskiej chcą Kevina De Bruyne. W grze 100 milionów euro

Patryk Fabisiak
0
Kluby z Arabii Saudyjskiej chcą Kevina De Bruyne. W grze 100 milionów euro

Komentarze

26 komentarzy

Loading...