Reklama

Pasy nie zmieniają właścicieli – Usman i Namajunas wciąż królują

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

07 listopada 2021, 06:54 • 5 min czytania 5 komentarzy

Niespodzianki nie było – Kamaru Usman po raz drugi pokonał Colby’ego Covingtona w walce o pas kategorii półśredniej. Gala UFC 268 śmiało może kandydować do miana gali roku. Dostaliśmy kapitalne widowisko w starciu Gaethje-Chandler (walka roku?), wcale nie gorszą walkę Burgos-Quarantillo, spektakularny nokaut Very na Edgarze. Detronizacji nie było też w dywizji słomkowej kobiet – Rose Namajunas tym razem na punkty wygrała z Zhang Weili.

Pasy nie zmieniają właścicieli – Usman i Namajunas wciąż królują

Otwarcie karty głównej UFC 268 było spektakularne. Ale zanim dostaliśmy bardzo mocnego kandydata do walki roku, to obejrzeliśmy naprawdę kawał dobrej karty wstępnej i przedwstępnej.

W UFC zadebiutował Alexsandro Pereira, wybitny kick-boxer i człowiek, który znalazł sposób na Israela Adesanyę. Pereira pomęczył się z zapasami Andreasa Michalidisa, by w spektakularnym stylu latającym kolanem znokautować Greka na otwarciu drugiej rundy. Pokaz siły przeprowadził Nassourdine Imavov. Skrawek potężnego talentu zdradził Ian Garry – czyżbyśmy byli świadkami narodzin kolejnego kapitalnego Irlandczyka w sportach walki? A do tego Chris Barnett, 130-kilogramowy szaleniec, nokautujący Giana Villante obrotówką. Tak – 130 kilogramów cielska, obrotówka, nokaut. Nic nie pomyliliśmy. Tak to wyglądało:

Reklama

Gaethje-Chandler – walka roku?

A później dostaliśmy fajerwerki. To, co odstawili w oktagonie Justin Gaethje i Michael Chandler… Można było się spocić od samego oglądania. Rzeczywistość przerosła oczekiwania – a te były bardzo, ale to bardzo wysokie. Dwóch eksplozywnych walczaków z nokautującą siłą ciosu – co w tym starciu mogło pójść nie tak?

Żałowaliśmy tylko, że to nie była walka o pas, bo brakowało strasznie czwartej i piątej rundy w tym starciu. Lepiej zaczął Chandler, w pewnym momencie Gaethje stracił równowagę. Ale „The Highlight” wrócił w wielkim stylu. Siekał podbródkowymi potężnie, regularnie i celnie. W drugiej rundzie sprawił, że Chandler był już w bardzo poważnych tarapatach. I w trzeciej odsłonie tej walki zrobił to ponownie. Tutaj było absolutnie wszystko. Szybkość, siła, ofensywa w obu stron, wytrzymałe szczęki.

Ostatecznie na karatach sędziów wygrał Gaethje (30-27, 29-28, 29-28) i wszystko wskazuje na to, że po raz drugi podejdzie do walki o pas wagi lekkiej. Swoją drogą – czołówka dywizji lekkiej wygląda obłędnie. Pas ma Oliveira, zaraz ten pas spróbuje mu odebrać Poirier. Chandler z Gaethje odstawili właśnie być może walkę roku (rywalizować z nimi może tylko duet Yan-Sandhagen). Paskudnie groźny dla każdego z nich będzie Islam Makaczew. A i Beneil Dariush chciałby jeszcze gdzieś załapać się do tego wyścigu. Conor McGregor na tym etapie kariery nie ma już chyba nawet co marzyć o tym, że dane mu będzie zmierzyć się w starciu o pas mistrzowski kategorii lekkiej.

Najamunas wciąż królową

Karta główna była tak podzielona, że na otwarcie dostaliśmy hicior w dywizji lekkiej, a później – tylko w teorii – dwa mniej wyczekiwane walki przed co-main eventem. Ale najpierw Burgos z Quarantillo pobili rekord kategorii piórkowej pod względem liczby znaczących ciosów (Burgos trafiał częściej i mocniej, wygrał na kartach sędziów). A później Chito Vera kapitalnym front kickiem znokautował Frenkiego Edgara. Wydaje się, że dla Edgara – choć wygrał pierwszą rundę – to powoli czas na schodzenie ze sceny. Jest po mocnych nokautach, zapisał piękną kartę swoimi walkami, ale czasu już nie oszuka.

Reklama

Pas kategorii słomkowej kobiet został na biodrach Rose Namajunas. Amerykana w kwietniu kapitalnym wysokim kopnięciem sprawiła, że Zhang Weili straciła tytuł mistrzyni. W rewanżu walka była bardzo, bardzo wyrównana. Dużo taktycznej wymiany stójkowej na dystansie, Chinka przeciągała rundy na swoją korzyść obaleniami. W czwartej i piątej rundzie to jednak Amerykanka dłużej kontrolowała pozycję w parterze z góry. Decydowali sędziowie – tak na oko wynik 48-47 mógł zapaść w obie strony i nikt by pewnie nie protestował. Jeden sędzia był za 48-47 na korzyść pretendentki, jeden wypunktował tak walkę dla mistrzyni. Ale jeden z arbitrów ocenił, że Amerykanka wygrała cztery rundy i stało się jasne – to Namajunas pozostała najlepszą zawodniczką wagi słomkowej.

Wciąż Usman

To była kapitalna gala. A każda świetna gala potrzebuje bardzo dobrego main eventu. I walka wieczoru nie rozczarowała. Trzymała w napięciu – może to nie tak, że nokaut wisiał w powietrzu, ale było jasne, że jeśli Covington lub Usman się zapomną, to rywal skończy to przed czasem.

„Chaos” rozpoczął spokojnie. Może nawet zbyt spokojnie? Usman wywierał presję, ale czekał na otwarcie wymiany przez pretendenta. I trafiał. Usman realizował plan na tę walkę doskonale. Łapał zwinność w stójce, przepuszczał mnóstwo ciosów Covingtona i kontrował. A przy tym był diabelnie skuteczny przy obronach obaleń. Dziesięć takich prób podjął słynący z rewelacyjnych zapasów pretendent, ale wszystkie dziesięć Usman obronił (niektórzy liczą jedną próbę jako udaną).

W drugiej rundzie zapachniało powtórką z piątej rundy ich pierwszego starcia. Covington dwukrotnie upadał po ciosach lewa ręką Nigeryjczyka. Ale udało mu się dotrwać do końca rundy. Amerykanin obudził się na czwartą i piątą odsłonę tej walki, dwa razy podłączył Usmana, błędnik mistrza zatańczył. Ale to było za mało. 48-47, 48-47 i 49-46. Pas został u Usmana.

Trylogii w najbliższym czasie pewnie nie będzie, choć Covington był na pewno najpoważniejszą z ostatnich przeszkód Usmana w drodze do miana najlepszego zawodnika wagi półśredniej w historii UFC. A może już nim jest? Jedno jest pewne – nikt po takim występie nie będzie go ściągał z pierwszego miejsca rankingu pound-for-pound.

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...