Reklama

Jak debiutowali trenerzy Legii za Mioduskiego?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

28 października 2021, 11:47 • 6 min czytania 13 komentarzy

Marek Gołębiewski debiutuje dziś w roli pierwszego trenera Legii, rywala ma w zasięgu, bo Wojskowi zmierzą się ze Świtem Skolwin. Dobra, bez żartów – przeciwnika ma takiego, że musi go ograć. Legia może być w kryzysie, ale z czwartą drużyną drugiej grupy trzeciej ligi musi wygrywać. Tylko co podpowiada nam historia? To znaczy – jak debiutowali inni trenerzy, których zatrudniał Mioduski?

Jak debiutowali trenerzy Legii za Mioduskiego?

Pamiętamy oczywiście, że Mioduski lubował się w pewnym momencie w podpisywaniu kontraktu z parodystami. Zmierzał w strasznym kierunku, brakowało powoli tylko ogrodnika, który strzygł mu żywopłot i listonosza, który akurat dostarczył paczkę. Ale – choć pamiętamy całokształt pracy tych ananasów – może okaże się, że uciekły nam ich debiuty i akurat te okazywały się znakomite? Sprawdźmy.

Istotne – weźmiemy pod uwagę tych trenerów, których zatrudniał indywidualnie Mioduski, to znaczy, gdy przejął Legię od Wandzla i Leśnodorskiego.

WYWIAD Z NOWYM TRENEREM LEGII WARSZAWA

ROMEO JOZAK, 1:0 Z CRACOVIĄ, 17 WRZEŚNIA 2017 ROKU

Ach, to był niedoceniany protoplasta pojęcia „siwy bajerant”. Gadkę miał znakomitą, gdyby jego Legia grała tak, jak on przemawiał, dziś miałaby już ze dwie Ligi Mistrzów na koncie. I nie to, że występy w grupie, tylko zwycięstwa w całym turnieju. Jozak mówił o swoim zatrudnieniu:

Reklama

– Pewnego dnia wszyscy będziecie wdzięczni prezesowi Mioduskiemu, że zdecydował się na taki ruch.

O planach:

– Mamy tu zbudować coś więcej, dlatego mam tu współpracowników, którzy tworzą trwałe struktury. Będzie nam łatwiej, jeśli zaczniemy od tytułu mistrzowskiego.

O optymizmie:

– Gramy coraz lepiej, ale mam nadzieję, że moment naszej szczytowej formy przypadnie na lipiec i sierpień, kiedy będziemy walczyć w eliminacjach do europejskich pucharów.

I jeszcze więcej optymizmu:

Reklama

– Jest wielu zawodników na świecie, którzy nie znają nowych trenerów, ale zadbam o to, żeby niedługo moje nazwisko znała cała piłkarska Polska.

Kategoria „Romeo Jozak – wybrane cytaty” mogłaby się pojawić w quizie, bo sypał tymi mądrościami jak z rękawa. No, ale jako się rzekło – gorzej byłoby z boiskiem. Tyle że Chorwat swój pierwszy mecz wygrał! Tak, może mało kto pamięta, ale Legia pod jego wodzą w pierwszym spotkaniu ograła Cracovię 1:0.

Pasy były wówczas przedostatnie w tabeli, Legia miała w tym spotkaniu lepsze momenty, kiedy starała się – zgodnie z zapowiedziami złotoustego – grać piłką, ale mimo wszystko męczyła bułę. Bramkę ostatecznie zdobył w 72. minucie Moulin i jakoś udało się ekipę Probierza ograć.

Złotousty potem pokonał jeszcze Ruch Zdzieszowice w Pucharze Polski, ale już dwie kolejki później musiał tłumaczyć, że „futbol to sport dla mężczyzn, a nie panienek”, gdyż wyłapał 0:3 od Lecha.

DEAN KLAFURIĆ, 2:1 Z GÓRNIKIEM ZABRZE, 18 KWIETNIA 2018

Jak pamiętamy, Jozak nawet nie dotrwał do końca sezonu i ten musiał finiszować jego asystent, Dean „Klaf” Klafurić. Przemawiało za nim wszystko i nic. „Wszystko”, czyli słynny nos Mioduskiego, „nic”, czyli prowadzenie zespołu kobiet – jak na złość Jozakowi – i sześć spotkań za sterami HNK Gorica.

Jego debiut przypadł na rewanżowe starcie w Pucharze Polski z Górnikiem Zabrze w półfinale rozgrywek, bo to były jeszcze czasy, kiedy w ostatnich fazach grano dwa spotkania. Nic tam nie było oczywiste, gdyż w pierwszym meczu padł remis 1:1, a to był ten mocny Górnik, z Kądziorem, Kurzawą, Angulo, Żurkowskim i tak dalej.

Mecz nie układał się po myśli Wojskowych, którzy przegrywali 0:1 po błędzie Cierzniaka i samobójczym trafieniu Hlouska. Ale potem trochę szczęścia, trochę Kucharczyka i udało się odwrócić losy spotkania.

Trochę szczęścia, czyli czerwona kartka Loski. Trochę Kucharczyka, a więc jego gol z rzutu wolnego, kiedy mur Górnika rozstąpił się jak Morze Czerwone. O awansie przesądził z kolei Niezgoda w samej końcówce – zegar wskazywał już na 97. minutę.

Klafuriciowi wypada oddać, że do końca sezonu nie przegrał żadnego spotkania, miał tylko jeden remis – z Jagiellonią. Ale cóż, głosy, że to Legia zdobyła z nim dublet, a nie on z nią, nie były przesadzone. W nowym sezonie Chorwat zaczął kombinować z taktyką, przeszedł na trzech obrońców, a że nie miał o tym pojęcia, szybko został pożegnany.

– Wiem, że pozostawienie Deana Klafuricia było błędem – mówił Mioduski.

JAK MIODUSKI ZWALNIAŁ TRENERÓW?

RICARDO SA PINTO, 2:2 Z DUDELANGE, 16 SIERPNIA 2018

Znów Mioduski: – Muszę zacząć od zdementowania plotki – kryterium wyboru nowego trenera nie była fryzura.

W sumie… Dlaczego nie? Miałoby to i tak więcej sensu, niż ściąganie portugalskiego furiata za wyniki sportowe i obdarowanie go trzyletnim kontraktem, wiedząc, że nigdzie nie potrafi zagrzać dłużej miejsca. Ale nie dlatego, ponieważ robił kapitalne wyniki i co chwilę chciał go ktoś lepszy, ale dlatego, bo jest człowiekiem – delikatnie mówiąc – świrniętym i niezdolnym do współpracy.

Po Legii zaliczył jeszcze trzy zespoły, w takim Vasco pracował października do grudnia 2020. Mógłby napisać książkę podróżniczą.

Jeśli chodzi zaś o Legię, to mógłby rywalizować z Jozakiem o tytuł największego komedianta, ale to tyle. Krążyła w pewnym momencie historia, że domagał się wyciszenia dzwonów pobliskiego kościoła, bo rozpraszały go w trakcie treningu. Niezwykły ananas.

Debiutował w europejskich pucharach, gdzie rywalem było zawsze niebezpieczne Dudelange. Tak niebezpieczne, że ograło Legię w pierwszym meczu 2:1. Sa Pinto zrobił krok do przodu od tego fantastycznego wyniku i zremisował 2:2, ale to nie wystarczyło do awansu.

Portugalczyk tłumaczył: – Jeżeli mogę komuś pogratulować, to sędziemu, który pomógł Dudelange awansować do kolejnej rundy. Doliczył do regulaminowego czasu gry cztery minuty, a skończył mecz wcześniej. Nie pozwolił nam wygrać, przepchnął rywali do kolejnej rundy.

Już wtedy było chyba wiadomo, że trafił się Legii kolejny cyrkowiec.

ALEKSANDAR VUKOVIĆ, 3:0 Z JAGIELLONIĄ, 3 KWIETNIA 2019

Wiecznie drugi Vuković, bo już po raz trzeci musiał gasić pożar w klubie, w końcu dostał szansę na dłużej i nie ograniczył się tylko do pojedynczych spotkań. Zadanie miał proste i skomplikowane zarazem – wywalczyć na finiszu mistrzostwo Polski, zbierając do kupy drużynę, która dopiero co przyjęła 0:4 od Wisły Kraków.

Vuković wydawał się naturalnym kandydatem do takiej misji. Dobrze znał piłkarzy i miał z nimi lepszy kontakt niż wiecznie konfliktowy Sa Pinto. Trzeba było w tę drużynę znów wlać trochę radości, tak, by piłka kojarzyła się im dobrze, a nie z rozhisteryzowanym kudłaczem przy linii bocznej.

Serb zaczął od Jagi i zaczął naprawdę ciekawie. Spokojnie pyknął ją 3:0, nie było wątpliwości, kto jest lepszy. Potem ograł jeszcze Górnik, Pogoń i Cracovię, wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Ale niestety – jak trzeba było dołożyć więcej warsztatu, mniej efektu nowej miotły, to Serb poległ. Dostał od Lecha, dostał od Piasta, popisowo zawalając końcówkę i mistrzem zostali gliwiczanie.

W następnym sezonie się poprawił i tytuł już zdobył, ale tamten po prostu przegrał i nie ma co zwalać na poprzednika. Osiem punktów w fazie finałowej było marniutkim wynikiem.

SUKCESY I PORAŻKI CZESŁAWA MICHNIEWICZA

CZESŁAW MICHNIEWICZ, 2:0 Z DRITĄ, 24 WRZEŚNIA 2020

Tutaj króciutko, bo wszystko zostało przez ostatnie dni powiedziane. Po odpadnięciu Legii z Omonią i zwolnieniu Vukovicia, debiut Michniewicza przypadł na mecz z kosowską Dritą. Jakkolwiek rozbici byli wówczas Wojskowi, Dritę trzeba było ograć i tak się stało. 2:0, do widzenia, Legia poszła dalej.

Ale kolejny mecz pokazał, że problem jest wyraźny – przyjechał Karabach i przejechał się po Legii na Łazienkowskiej bez żadnych problemów. 0:3.

*

Podsumowując – akurat debiuty trenerów od Mioduskiego wypadały okazale, bo padł tylko jeden remis, reszta to zwycięstwa. Dziś ta passa będzie podtrzymana, trudno sobie wyobrażać, że Legia nie da rady ze Świtem Skolwin. Jeden Świt sprawił już sensację i chyba wystarczy.

CZYTAJ TAKŻE:

fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...