Reklama

Jak Skorża odzyskał dla Lecha portugalskiego kozaka?

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2021, 10:53 • 6 min czytania 8 komentarzy

Joao Amaral to piłkarz, którego kibice Lecha Poznań mogą traktować w kategorii letniego transferu. Wszakże niemal 2 lata spędził na wypożyczeniu w Pacos de Ferreira, a wielu fanów już nie traktowało tego zawodnika na poważnie. Chociaż Portugalczyk wciąż figurował w papierach jako piłkarz “Kolejorza”, kibice nie byli w stanie uwierzyć w to, że przejdzie on taką przemianę. No i wtedy przyszedł sezon 2021/22. Z Maciejem Skorżą u sterów. I jak za dotknięciem magicznej różdżki, pojawił się zupełnie nowy Joao Amaral. Dziś lider nie tylko Lecha, ale również również jeden z najlepszych piłkarzy w Ekstraklasie, co znajduje odzwierciedlenie w klasyfikacji kanadyjskiej, w której Portugalczyk ma już dziesięć oczek.

Jak Skorża odzyskał dla Lecha portugalskiego kozaka?

Zaufanie kluczem do odzyskania Amarala

Odziwnej, pełnej kłamstewek i przeciętności piłkarskiej karierze Amarala pisał w sierpniu Jan Mazurek. Nie dziwił więc fakt, że gdy Portugalczyk odpalił, zaskoczeni tym faktem byli wszyscy, bez wyjątku. Z Maciejem Skorżą na czele. Nie ulega wątpliwości, że Portugalski pomocnik “Kolejorza” potrzebował kredytu zaufania od nowego szkoleniowca. I go otrzymał, ale z pewnym wymogiem – ciężkiej pracy. Efekt? Kiedy Joao Amaral wychodzi na boisko, jest go wszędzie pełno. Znacząco poprawił grę w defensywie i pomaga swoim kolegom w destrukcji, żeby zaraz poprowadzić eskapadę pod bramkę przeciwnika. No i dał trenerowi Lecha ogromny plus, jeśli chodzi o pole manewru. To również Amaral przyczynił się do tego, że “Kolejorzowi” nie doskwiera problem wąskiej kadry.

Ale co tak naprawdę było kluczem do uratowania Portugalczyka dla Lecha Poznań? Cóż, można pół żartem, pół serio rzucić tezę o wygasającym kontrakcie i pewnie nie minie się ona z prawdą. Przede wszystkim Amaral musiał zmienić swoje postrzeganie klubu. Musiał przestawić się z “trener zły” na “pokażę, że jestem kozakiem”.

Reklama

Amaral a praca na boisku

Świetnie przepracowany okres przygotowawczy dał tego namiastkę. Joao wygrał rywalizację z Danim Ramirezem, który wciąż nie potrafi wrócić z formą na właściwe tory. A wygrana rywalizacja z tak dobrym piłkarzem, jakim jest Hiszpan, gdy tylko jest w gazie, mogła zadziałać na Amarala jedynie motywująco. I tę motywację, która przekłada się na wysoką formę, widać niemal w każdym meczu. Niemal, bo zdarzyły się dwa gorsze występy – na inaugurację z Radomiakiem i porażka w Białymstoku, gdzie cały zespół Lecha wyglądał blado.

Podczas pierwszej przygody Joao Amarala z Lechem Poznań często obserwowaliśmy Portugalczyka głównie ze strony ofensywnej. Często brakowało w jego grze powrotu do obrony, odbioru piłki. Dziś 30-latek daje z wątroby w każdym spotkaniu i średnio zalicza prawie dwa udane odbiory na mecz (1,92), co jest lepszym wynikiem od Antonio Milicia (1,83) czy też Bartosza Salamona (0,92).

Heatmapy z portalu SofaScore jasno pokazują, że Amaral pracuje na całym boisku. Portugalczyk w obronie porusza się głównie w środku boiska, w okolicach 35. metra od własnej bramki, ale kiedy trzeba podwoić krycie, schodzi do boku. 

Z przodu jest za to kontrolowany, artystyczny chaos. Najczęściej podziwiać możemy Joao Amarala w środkowym sektorze boiska. Nie brakuje go też w polu karnym, gdzie pełni funkcję drugiego napastnika. Prawe skrzydło jest tym bardziej obleganym przez Portugalczyka. Z tego sektora zaliczał decydujące podania w meczach z Górnikiem Zabrze, Lechią Gdańsk i Wisłą Kraków.

A skoro o kluczowych podaniach mowa, podkreślić należy, że Joao Amaral po 12. kolejce sezonu ma ich aż 20, co daje mu drugie miejsce w tej klasyfikacji, tuż za plecami Ilkaya Durmusa z Lechii (21). 54% z tych podań były celne, a pięć z nich koledzy z drużyny zamieniali na bramki.

Reklama

Jak sytuacja wygląda z minutami spędzonymi na boisku przez Portugalczyka? Średnio jest to 68 minut na mecz. Tu warto wspomnieć, że 10/12 meczów Amaral zaczynał w pierwszym składzie, a kiedy dwa razy wchodził z ławki poprawił swój dorobek o dwie bramki i jedną asystę. Gola strzela średnio co 163 minuty i ma wyraźny wpływ na odmianę oblicza ofensywy Lecha.

Pięć goli i tyle samo asyst. To dorobek Portugalczyka po 12. kolejkach sezonu 2021/22. Wygląda co najmniej imponująco, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że ostatni mecz z Wisłą Płock zaczął na ławce rezerwowych, a skończył z golem i asystą. Obok gry Joao Amarala najzwyczajniej w świecie nie da się przejść obojętnie. Nawet mając w pamięci zawirowania dotyczące wypożyczenia do Pacos de Ferreira.

Współpraca z Ishakiem

Po grze Joao Amarala widać gołym okiem, że świetnie współpracuje mu się z kapitanem Lecha, Mikaelem Ishakiem. Portugalczyk nie jest na boisku klasyczną dziesiątką, jak Dani Ramirez. Wręcz gra rolę drugiego, podwieszonego napastnika, co podkreślał na jednej z konferencji Maciej Skorża. Zupełnie inaczej wyglądał w tym systemie Dani Ramirez. I o ile do czasu wyglądał dobrze, o tyle jego gorsza dyspozycja sprawiła, że Lech w ofensywie stał się nudny, monotonny, próbujący wejść z piłką do bramki.

A z Amaralem nigdy nic nie wiadomo. Może uderzy ze skraju pola karnego, jak w meczu z Wisłą Kraków. Może odbierze i pogna, żeby wykończyć sytuację sam na sam z bramkarzem, jak w spotkaniu z Wisłą Płock. A może dorzuci Ishakowi na woleja, przed czym spojrzy na ustawienie Szweda kilkukrotnie, jak w potyczce z Lechią Gdańsk.

Kluczowe zagrania

Oto kilka kluczowych zagrań Joao Amarala w sezonie 2021/22 rozłożonych na czynniki pierwsze.

  • Druga kolejka, wyjazd do Zabrza na spotkanie z Górnikiem. Ishak dostaje piłkę w polu karnym, ruch w kierunku linii końcowej wykonuje Amaral. Portugalczyk gubi obrońcę gospodarzy i na dużym luzie zgrywa piłkę z powrotem do Szweda popisując się nienaganną techniką i błyskotliwością.

  • Mecz z Lechią Gdańsk. Amaral dostaje piłkę od Kwekweskiriego, spogląda na ustawienie Ishaka trzykrotnie. Tuż po przyjęciu, w trakcie sprintu i przed samym dograniem. W efekcie zalicza świetną asystę.

  • Potyczka z Wisłą Kraków. Koncert życzeń w wykonaniu Lecha i samego Joao Amarala. Gol, dwie asysty. I to właśnie pierwsza asysta była majstersztykiem. Portugalczyk przepuszcza między nogami podanie od Pereiry, ucieka obrońcy Wisły i dostaje podanie od Ba Louy, po czym wystawia piłkę na pustą bramkę do wbiegającego Rebocho.

  • Warto pokazać też pracę Amarala w obronie tuż przed zdobyciem bramki w meczu z Wisłą Płock. Wysoki pressing, wymuszenie błędu Mateusza Szwocha w obronie, wyjście sam na sam z bramkarzem i pewne wykończenie.

Krótko mówiąc, nie ma nudy. Dojrzał piłkarsko, zaczął pracować na rzecz drużyny i to świetnie wychodzi.

Dodatkowo fakt, że Amaral jest podwieszony pod Ishaka sprawia, że jeden z piłkarzy “Kolejorza” jest w stanie zrobić miejsce drugiemu, przez co między obrońcami rywala tworzą się wolne strefy. W końcu, co dwie dziewiątki, to nie jedna. A jak obie te dziewiątki są jednymi z najlepszych piłkarzy ligi, to można tylko pozazdrościć. A Macieja Skorżę pochwalić za znalezienie Amaralowi miejsca na boisku. I miejsca w szatni.

Zadomowił się? Poczekajmy

Choć znaki na niebie i na ziemi, na boisku i w szatni, którą widzimy w kulisach, wskazują na to, że Joao Amaral na dobre zadomowił się w niebiesko-białej rodzinie i czuje się w niej świetnie, należy mieć z tyłu głowy perturbacje z nim związane. Człowiek będący blisko poznańskiego klubu i zawodników powiedział mi kiedyś takie zdanie: “Z zaufaniem do Joao jest tak, że pieniędzy raczej bym mu nie powierzył do pilnowania”. Ale może to się zmieniło?

Póki co wszystko wskazuje na to, że jest dobrze. I że może być jeszcze lepiej. W Lechu trwają prace nad nowym kontraktem dla Portugalczyka. Pytanie tylko czy 30-latek nie będzie chciał skorzystać z opcji odejścia latem za friko. W końcu to może być dla niego ostatni dzwonek, żeby zarobić gdzieś w egzotycznym kraju. Bo, nie oszukujmy się, dobrej ligi europejskiej już nie podbije. Zwłaszcza, że w swojej rodzimej lidze wyglądał co najwyżej przeciętnie.

Kibice w Poznaniu są na ten moment zgodni. Jeśli Amaral będzie chciał odejść – okej. Ale jako mistrz Polski. Na ten moment Portugalczyk walnie przyczynia się do tego, że “Kolejorz” grzeje się w blasku fleszy na fotelu lidera, więc powodów do narzekań nie ma. Można powiedzieć – nareszcie dla fanów z Poznania.

Dominik Stachowiak

Czytaj też:

fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...