Reklama

PRASA. Michniewicz nie wyleci, bo Legia nie ma kandydata za niego

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 października 2021, 11:03 • 8 min czytania 38 komentarzy

Decydujący jest jednak brak kandydata, który już teraz mógłby zająć jego miejsce. Padają nazwiska Jerzego Brzęczka, który był bardzo bliski przejęcia zespołu w 2018 roku, jednak wówczas nie zgodziła się na to Wisła Płock, oraz Marcina Brosza, od maja trenera bezrobotnego. Mioduski najchętniej zdecydowałby się na Marka Papszuna, tylko że tu chęci niewiele dają. Szkoleniowiec Rakowa ma ważny kontrakt, wątpliwe jest, by właściciel klubu Marek Świerczewski zgodził się na taki transfer. Poza tym przepisy PZPN uniemożliwiają szkoleniowcowi pracy w dwóch zespołach w jednej rundzie – czytamy w „Przeglądzie Sportowym” o sytuacji Czesława Michniewicza. Co tam dziś w prasie?

PRASA. Michniewicz nie wyleci, bo Legia nie ma kandydata za niego

„SPORT”

Jedenastka kolejki według Sportu – Plach, Hanousek, Nalepa, Rebocho, Durmus, Frydrych, Lopez, Conrado, Ba Loua, Gutkovskis, Paixao.

CONRADO

Gdy ma swój dzień, jest dla ekstraklasowych rywali istnym utrapieniem. Tak właśnie było w weekend w Niecieczy. Asysta przy golu Flavio Paixao, do tego gol ustalający wynik na 2:0 dla Lechii – czegóż chcieć więcej?

Adriel BA LOUA

Czy ktoś pamięta jeszcze, jakie gromy ciskano w zarząd Lecha, gdy latem nie zakontraktował Damiana Kądziora i ten wylądował w Gliwicach? Te wspomnienia zaciera świetna gra Iworyjczyka, operującego na tej samej pozycji, którą przy Bułgarskiej zabezpieczyć miał Kądzior. W niedzielę – czołowa postać meczu z Legią.

Vladislavs GUTKOVSKIS

Gol i asysta we Wrocławiu. Zdążył, nim… zmienił go Marek Papszun, bo gotowy do wejścia za Łotysza był już Jakub Arak.

Reklama
Flavio PAIXAO

Długo czekał na pierwsze trafienie w sezonie, ale licznik powoli zaczyna się rozkręcać i wskazuje już cyfrę 3. „Przeskoczył” w sobotę w Niecieczy, gdzie 37-letni Portugalczyk czuł się świetnie, prowadząc Lechię do zwycięstwa.

Imponująca przemiana Lechii. Tomasz Kaczmarek sprawił, że – gdyby Lech nie wygrał w Warszawie – to gdańszczanie byliby liderem po 11. kolejce.

Z perspektywy czasu pierwszy mecz nowego trenera trzeba określić mianem pozytywnej zapowiedzi tego, co później się stało, bo gdańszczanie prowadzili w Krakowie do przerwy 2:0. Wisła jednak „spięła” się w drugiej połowie i rzutem na taśmę wyciągnęła wtedy remis, ale to nie zraziło nikogo nad Bałtykiem. W kolejnych pięciu meczach Lechia już punktów nie oddała. W lidze wygrała z Piastem, Górnikiem Łęczna, Legią oraz Bruk-Betem, po drodze eliminując też z Pucharu Polski Jagiellonię. Ktoś może powiedzieć, że rywalami byli dwaj beniaminkowie, nieumiejętnie grający mistrz kraju oraz dołujący wówczas gliwiczanie – ale to żaden argument. W ekstraklasie każdy może bowiem wygrać z każdym i fakt takiej serii Kaczmarka należy odnotować i podkreślić czerwonym flamastrem. Wystarczyło przecież, aby chwalony zewsząd Lech poślizgnął się w Warszawie, a Lechia siedziałaby obecnie na fotelu lidera.

Antoni Piechniczek zostanie uhonorowany przez katowicki AWF. Studia były ważne w jego życiu, później zajął się edukacją młodych trenerów.

Reklama

Ostatni mecz w Legii Antoni Piechniczek rozegrał 30 czerwca 1965 z Pogonią Szczecin. Dzień później bronił pracy magisterskiej „Analiza społeczna piłkarzy kadry narodowej”, napisanej w oparciu o kwestionariusze, które rozdał zawodnikom kadry, gdy przebywała na zgrupowaniu w Rembertowie. Ówczesny selekcjoner, Ryszard Koncewicz, nie miał nic przeciw. Piechniczek wypytywał o pochodzenie, rodzinę, ścieżkę kariery, pieniądze, osiągnięcia, plany, pieniądze. Jego promotorem był socjolog Kazimierz Doktór z Polskiej Akademii Nauk, były… rezerwowy bramkarz Legii, w barwach której zagrał okrągłą minutę w ekstraklasie. W latach 80. Doktór uzyskał tytuł profesora zwyczajnego. Antoni Piechniczek zaś jako magister opuścił stolicę i wrócił do rodzinnego Chorzowa. – Studia dały mi pewność siebie. Każdego w drużynach, które prowadziłem, chciałem czegoś nauczyć. Każdemu coś podpowiadałem od strony czysto sprawnościowej. I nie chodziło o uwagi typu: „Musisz być szybszy”, bo to truizm. Ważne, żeby powiedzieć dokładnie, co robić, żeby być szybszym. Nie można do pewnych rzeczy dojść samodzielnie, jeśli nie ma się odpowiedniego przygotowania – opisywał Piechniczek, który w Ruchu nieraz zaczynał treningi z opóźnieniem, jako że… czekał na dokształcających się i przygotowujących do matury kolegów z drużyny. Bywało, że prosili go o pomoc przy pisaniu… wypracowań.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Michniewicz nie zostanie zwolniony – m.in. dlatego, że Legia nie ma kandydata do zastąpienia go. Marek Jóźwiak mówi, że odpowiedzialność za grę Legii powinni wziąć piłkarze.

Teraz może już tylko nasłuchiwać, co się dzieje w gabinetach jego szefów. To wciąż jedna wielka niewiadoma. Mioduski już kilka miesięcy temu stracił do niego zaufanie, ale wyniki w europejskich pucharach były zbyt dobre, by miał go pożegnać. Teraz ekstraklasa przyćmiła jednak mecze ze Spartakiem i Leicester (obydwa 1:0). W tej trudnej sytuacji szczęśliwym dla Michniewicza jest fakt, że już w czwartek drużyna zagra z Napoli o kolejne punkty i duże pieniądze – moment na zmiany nie wydaje się więc dobry, szczególnie że Michniewicz pokazał, że w tych rozgrywkach spisuje się znakomicie. Decydujący jest jednak brak kandydata, który już teraz mógłby zająć jego miejsce. Padają nazwiska Jerzego Brzęczka, który był bardzo bliski przejęcia zespołu w 2018 roku, jednak wówczas nie zgodziła się na to Wisła Płock, oraz Marcina Brosza, od maja trenera bezrobotnego. Mioduski najchętniej zdecydowałby się na Marka Papszuna, tylko że tu chęci niewiele dają. Szkoleniowiec Rakowa ma ważny kontrakt, wątpliwe jest, by właściciel klubu Marek Świerczewski zgodził się na taki transfer. Poza tym przepisy PZPN uniemożliwiają szkoleniowcowi pracy w dwóch zespołach w jednej rundzie. – Najwyższy czas, by do roboty wzięli się też piłkarze, bo na razie mówimy o trenerze, dyrektorach, prezesie, a w meczu z Lechem przede wszystkim nie widziałem zbyt wielu zawodników, którzy naprawdę chcieliby ten mecz wygrać – zauważa Jóźwiak. 

Tercetu Neymar-Mbappe-Messi znów nie zobaczymy. W Lidze Mistrzów tym razem nie zagra Brazylijczyk.

Dotąd wielki tercet zagrał ze sobą tylko czterokrotnie, a jego dorobek z tego sezonu nie jest imponujący. Trzy wielkie gwiazdy zdobyły raptem siedem bramek. Dziś znów nie wystąpią razem, bo Neymar, który strzelił tylko jednego gola w tym sezonie, po powrocie z eliminacji mundialu w Ameryce Południowej narzeka na bóle mięśni przywodzicieli. Na boisku zobaczymy za to Lionela Messiego, choć z powodu wyjazdu na zaoceaniczne mecze zabrakło go w piątkowym starciu z Angers (2:1). W dotychczasowych pięciu spotkaniach Argentyńczyk w paryskich barwach zdobył tylko jedną bramkę. Kylian Mbappe może pochwalić się pięcioma trafi eniami w Ligue 1, w Lidze Mistrzów jeszcze nie pokonał bramkarza. Poza Neymarem zabraknie też zawieszonego Angela Di Marii, kontuzjowanych Leandro Paredesa i Sergio Ramosa (ciągle nie doczekał się debiutu w nowym klubie), niezgłoszonych do LM Rafinhii i Juana Bernata. Prawdopodobnie nie wystąpi też Mauro Icardi, który ostatnio nie trenował, gdyż poleciał do Mediolanu godzić się z żoną Wandą Narą (z Instagrama wynika, że plan się powiódł).

Zdaniem Kamila Kosowskiego Legia nie powinna zwalniać Michniewicza, a raczej powinna pozwolić mu na wyjście z dołka.

Lech nie jest jednym z faworytów do mistrzostwa. Lech jest głównym faworytem. Sezon jest jeszcze długi, ale kibice Legii powoli muszą się pogodzić z tym, że w tym sezonie tytułu nie będzie. Zobaczymy, jak na formę piłkarze Skorży odpowiedzą Raków Częstochowa i Lechia Gdańsk. Te zespoły grają ostatnio świetnie i będą gonić Kolejorza. Na miejscu fanów z Warszawy jednak bym nie rozpaczał. Legia gra w Lidze Europy, już zarobiła tam sporo pieniędzy i to pomoże w rozwoju klubu. Widziałem, że w sieci znów rozgorzała dyskusja nad zmianą trenera Legii. Moim zdaniem Czesław Michniewicz powinien zostać. Przychodząc do Legii, miał jej zapewnić grę w pucharach i zastrzyk finansowy. Wszyscy spodziewali się występów w Lidze Konferencji Europy, a tymczasem Legia gra w Lidze Europy i po dwóch meczach w bardzo trudnej grupie ma komplet punktów. Kasa jest potrzebna do rozwoju. Bez niej nie da się w dzisiejszych czasach budować wielkich drużyn, a Michniewicz to Legii zapewnił. Co by teraz dało jego zwolnienie? Zostałby na liście płac, trzeba by szukać kolejnego trenera, który również obciążyłby pensją budżet Legii. Trzeba dać Michniewiczowi szansę, by wyprowadził zespół z dołka. Tak, z dołka, bo moim zdaniem to nie jest kryzys.

„SUPER EXPRESS”

Ishak ojcem zwycięstwa Lecha w Warszawie. To nie tylko egzekutor, to piłkarz, który pracuje dla drużyny.

Napastnik Lecha jest silny fizycznie i rywale podkreślają, że bardzo trudno jest grać przeciwkoniemu. – Szwed dużo biega, co u jego poprzednika Christiana Gytkjaera nie było tak oczywiste – zwraca uwagę. –Widać, że mocno pracuje dla zespołu, który to docenia. Dla napastnika nie ma nic lepszego jak taki komfort psychiczny, że ma świadomość, że drużyna ma do niego zaufanie. To dla mnie bardzo dobry, dojrzały zawodnik, który wie, po co został sprowadzony do Lecha. Ze swojej roli wywiązuje się wyśmienicie. Nieprzypadkowo został wybrany na kapitana drużyny. To nie jest typowy solista i egzekutor, który będzie robił wszystko pod siebie, aby za wszelką cenę zostać królem strzelców – stwierdza. 

Michniewicz się pogubił, a piłkarze są kompletnie bez formy – komentuje Maciej Śliwowski, były piłkarz Legii.

– Mahir Emreli był absolutnie niewidoczny. Rafael Lopes? Masakra. Mateusz Wieteska nie mógł się odnaleźć w ustawieniu z czwórką obrońców – opisuje. Przed Michniewiczem – być może – sądne dni. Czwartkowe spotkanie z Napoli może odejść w cień niedzielnej rywalizacji zPiastem Gliwice. – Podejrzewam, że kryzys może być coraz głębszy, bo piłkarze nie byli przygotowani do takiego maratonu, jaki w tej chwili mają. To nie jest wina Michniewicza, bo on wielu zawodników dostał za późno. Załóżmy, że piłkarz ma coś w sobie, ale weźmy przykład Lirima Kastratiego. Przyszedł do klubu, strzelił dwa gole i zniknął. W meczu z Lechem grał słabo. Ernest Muci rozpoczął sezon kapitalnie, a teraz mocno przygasł. Emrelego krytykował nawet jego trener w reprezentacji Gianni De Biasi – podsumował Śliwowski.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

38 komentarzy

Loading...