Reklama

Antonio na kapitanie, Williams na ławie. Polska scena Fantasy Premier League od kuchni

redakcja

Autor:redakcja

10 października 2021, 10:00 • 14 min czytania 2 komentarze

Fantasy Premier League w Polsce wciąż jest niszą, a Anglicy mają na jej punkcie świra. Kilka lat temu w rozmowie z Szymonem Podstufką Łukasz Grudzień stwierdził, że to gra, w której właściwie nie sposób wygrać grając logicznie. Wtedy FPL raczkowała na polskim rynku. Dziś jest niezwykle popularną formą uatrakcyjniania sobie śledzenia rozgrywek w angielskiej elicie. Dlaczego czasami Antonio na kapitanie jest lepszy niż Ronaldo, jak Brandon Williams wkurzył pół miliona graczy i co właściwie jest w tej grze takiego wyjątkowego, że gra w nią około 8 milionów ludzi na całym świecie? O tym w obszernej rozmowie z nami opowiada Patryk Tritt, prowadzący blog na portalach Twitter i Facebook oraz kanał na YouTube o nazwie Mam go na kapitanie.

Antonio na kapitanie, Williams na ławie. Polska scena Fantasy Premier League od kuchni

***

Patryk Tritt: – Fajne w Fantasy Premier League jest to, że takie mecze, zupełnie nieoczywiste, obok których normalnie przeszedłbyś obojętnie, są nagle dla ciebie interesujące. Bo gra tam jakiś twój zawodnik ze składu, często może to być totalnie niszowy piłkarz, do kupienia za niską cenę i wtedy sprawia ci przyjemność, frajdę z gry to, że on zdobędzie bramkę czy zanotuje asystę i zrobi ci punkty. Chyba, że jako jedyny z grupy znajomych nie dałeś opaski na Antonio, a on strzeli dwa gole. Wtedy oglądasz mecz West Hamu, masz Antonio w składzie, ale liczysz na to, że zaliczy blanka. To jest ten aspekt dodatkowych emocji.

Dzięki Fantasy Premier League cała liga staje się atrakcyjniejsza. Są takie środowiska, wśród których w poniedziałkowy poranek toczy się rozmowa na temat FPL, kto jak zapunktował, kto jakie zmiany zrobi na następną kolejkę. Myślę, że to jest największa wartość dodana tej zabawy – że wspólna gra łączy ludzi. Na podstawie chociażby mojego Twittera widać, że FPL może połączyć totalnie przypadkowych ludzi, którzy będą się tydzień w tydzień razem emocjonować dzięki tej właśnie grze. Potem zawiążą jakieś znajomości, dalsze relacje, bo połączyła ich wspólna gra.

Może zaczniemy od tego, jak Fantasy Premier League wyewoluowało w Polsce w ostatnich latach. Dla mnie jest to spore zaskoczenie, pojawiło się dużo blogów, podcastów – w tym twój.

Reklama

Jeżeli chodzi o mnie, to nie jest to aż takie zaskoczenie. Kiedyś spoglądałem sobie na to, jaka jest popularność gier typu fantasy chociażby w Stanach Zjednoczonych. Wzrost popularności tam w ostatniej dekadzie jest po prostu masakryczny. Wydaje mi się, że i w Polsce było to nieuniknione i że jest to bardzo ciekawy trend. Gry fantasy mają w sobie coś unikatowego. To, że jest teraz tak duży dostęp do informacji, różnych streamów, skrótów oraz to, jak opakowany jest produkt Premier League, sprawia że ta społeczność rośnie. Myślę, że największy udział miały tutaj media społecznościowe.

Twój przykład pokazuje, że wyniki w tej grze nie są całkowicie przypadkowe, mimo że na osiągnięcia piłkarzy na realnych boiskach nie mamy absolutnie żadnego wpływu.

Wiesz co, to jest taki trochę Football Manager. Masz jakąś swoją taktykę, której możesz się trzymać, nie musisz. Musisz sobie ją ustalić wcześniej, ale może ona ewoluować w trakcie gry. Kupujesz zawodników, masz określony budżet, wystawiasz ich na boisko, siadasz i oglądasz, a koniec końców najważniejsze jest to, ile wpadnie punktów. Ma to swój urok, ale oczywiście jest to najbardziej atrakcyjne dla osób, które jarają się Premier League.

Dzięki graniu w Fantasy można się jeszcze bardziej wkręcić w tę ligę, bo jeżeli ktoś nie gra w FPL, a nie jest kibicem Norwich czy Manchesteru United, to nie interesuje go taki Brandon Williams. Natomiast jeżeli jesteś graczem, to w poprzedniej kolejce Brandon Williams wkurzył pół miliona graczy, bo usiadł na ławce. Normalnie nikogo by to nie obchodziło, ale w takiej kolejce, gdzie Norwich grało z Burnley i zachowało “cs’a” (czyste konto – przyp. red.), Brandon Williams bardzo by się przydał. Jest to bardzo ciekawe urozmaicenie dla osób, które regularnie oglądają mecze i jarają się tą ligą. Tak jak niektórzy lubią przed weekendem obstawić sobie kupon u buka za dyszkę i dodać sobie emocji, tak na podobnej zasadzie działa Fantasy Premier League, gdzie mecze, które nie są aż tak ciekawe, i tak wyzwalają w tobie duże emocje.

A propos Williamsa – wielu graczy dużo nerwów kosztuje rotacja w największych klubach. Chociażby u Guardioli.

No tak, jest to na swój sposób denerwujące. Gdy bierzemy gracza do swojego składu zależy nam na tym, żeby regularnie punktował. Ale mamy drużynę Manchesteru City i możemy sobie spojrzeć na przykład Ferrana Torresa. Strzelił dwa gole w Lidze Narodów dla reprezentacji Hiszpanii, wcześniej grał regularnie w klubie. Zagrał w pierwszych czterech meczach, w tym świetne spotkanie z Arsenalem. W zasadzie tam obrońcy Arsenalu trochę mu pomogli. Ale faktem jest, że zdobył dwie bramki, zaliczył asystę i wydawało się, że będzie podstawowym napastnikiem City, po czym w trzech następnych meczach nie powąchał murawy. Także jeśli mamy drużyny z szeroką kadrą, to rotacje mogą być bardzo bolesne. Jak ktoś kupił Torresa po meczu z Arsenalem i zobaczył “blanka” (zero punktów – przyp. red.) w meczu z Leicester, a potem zero minut w trzech kolejnych meczach, to mógł się zirytować.

Natomiast to nieodłączny element futbolu. Kadry czołowych drużyn nieustannie się poszerzają – City, United, Chelsea. Między innymi z tego powodu zawodnicy Liverpoolu są bardzo popularni wśród graczy, bo Jurgen Klopp dysponuje silną, choć dosyć wąską kadrą. To sprawia, że dziesięciu na jedenastu zawodników, którzy wyjdą na boisko, można wymienić jednym tchem. Dzięki temu Salah czy Alexander-Arnold są popularni wśród graczy FPL.

Reklama

A co z sympatiami klubowymi? Unikać jak ognia przy ustalaniu składu?

Zależy co definiujesz przez sympatię. Bardzo fajnie jest sympatyzować sobie z danymi klubami czy zawodnikami. To sprawia też, że oglądanie meczów sprawia większą przyjemność, a im więcej spotkań oglądasz, tym lepszym graczem jesteś. Natomiast jeżeli chodzi o ślepe trzymanie się swoich sympatii na zasadzie “jestem kibicem Liverpoolu, więc nie wezmę nikogo z Evertonu” jest zgubne. Chociaż był taki przypadek, w którym kibic Evertonu wygrał całe FPL nie mając żadnego zawodnika Liverpoolu w swoim składzie, bo tak się ułożył sezon. To oczywiście był czysty przypadek. Myślę, że nie warto ślepo podążać za swoimi sympatiami. Na swoim przykładzie, czyli kibica Arsenalu, mogę powiedzieć, że w większości moich składów bardzo rzadko miałem kogoś z tego klubu. Myślę, że to nawet działa w drugą stronę. Znam tak dobrze tę drużynę i wiem co może pójść nie tak.

Pytanie tylko, czy ktoś, kto gra “poprawnie” w FPL, ma szanse na końcowy sukces? Czasem chyba trzeba próbować oszukać los, przeznaczenie i zrobić coś niestandardowego.

Wiesz co, mogę zwrócić uwagę na sezon 2019/2020. Wtedy FPL wygrał profesor matematyki, Joshua Bull. On do całej sprawy podchodził bardzo, ale to bardzo analitycznie. Po zakończeniu rozgrywek nagrał wideo, w którym wytłumaczył swoją strategię na cały sezon, na jakiej podstawie podejmował decyzje. Wszystkie były oparte o chłodną kalkulacje. Wrzucał arkusze, gdzie przeliczał wszystko bardzo dokładnie – co się opłaca najbardziej, a co najmniej. Grał w oparciu o analizę i statystyki. Mecze też oczywiście oglądał, ale opierał się głównie na liczbach, więc da się wygrać mając bardzo chłodne podejście. Natomiast nie da się ukryć, że żeby mieć topowe wyniki, to element szczęścia jest bardzo potrzebny.

A jaki masz stosunek do topowych wyników w danej kolejce? Bo czasem spoglądam na te składy i łapię się za głowę. Myślę sobie “gość ma z głową”. Ale ostatecznie to on punktuje lepiej w ten weekend.

Moim zdaniem to jest trochę bzdura, bo wiele osób celowo ustawia skład w taki sposób, żeby mieć najwyższy wynik w danej kolejce, a nie żeby walczyć o jak najwyższe miejsce na koniec sezonu. Prawdę mówiąc, nie trzeba mieć tak wybitnej kolejki, gdzie jesteś w top 10,000, żeby na koniec wygrać. Bo jeżeli będziesz miał w każdej kolejce wynik w okolicach top milion na 8 milionów graczy, kolejka w kolejkę, to na koniec sezonu wygrasz tę grę. Bardziej liczy się regularność i strategia niż taki pojedynczy wystrzał w ekstremalnie szczęśliwej kolejce.

Myślisz, że jest jakaś dobra taktyka na grę w FPL?

Tu można by długo dyskutować. Przez lata mówiło się, że celem dla topowych graczy na koniec jest top 10,000, ale teraz moim zdaniem top 100,000 to jest wynik bardzo dobry. Jest coraz więcej zaangażowanych, dobrych menedżerów. Natomiast co robić, żeby mieć regularnie przyzwoite wyniki? Trzeba przede wszystkim śledzić dużo informacji. Żeby zawodnik zapunktował, musi wyjść na boisko. Trzeba śledzić sytuację kadrową, zdrowotną. Jest duże zamieszanie z covidem, protokołami, kwarantannami, wyjazdami na kadrę. Jest dużo źródeł, skąd trzeba czerpać informacje, żeby mieć pewność, że twój zawodnik wyjdzie na boisko.

Drugi ważny aspekt to dobór kapitana. Jego wynik ma bardzo duży wpływ na to, jak pójdzie ci kolejka. Jeśli będziesz miał przeciętną kolejkę, a kapitan strzeli dwa gole, to już nie wygląda ona wcale tak źle. Z drugiej strony możesz mieć świetną kolejkę, ale spudłowałeś z kapitanem i spadniesz w klasyfikacji ogólnej, bo inni wybrali gościa, który zapunktował lepiej. Niektórzy są zdania, że trzeba wybierać tylko tych najdroższych, najbardziej sprawdzonych, jak na przykład Salah, Fernandes, Ronaldo, Kane, De Bruyne czy Lukaku. Niekiedy zdarzają się takie przypadki jak choćby Antonio w tym sezonie, bo była kolejka, gdzie był jednym z najchętniej wybieranych kapitanów.

Budując skład musisz też zwrócić uwagę na to, by zachować odpowiedni balans. Nie może to być drużyna z czterema głośnymi zawodnikami, a reszta to zapychacze po najniższych cenach. Trzeba wyszukać zawodników w średniej lub niskiej cenie, którzy są w stanie robić punkty na poziomie opcji premium, tych najdroższych. Trzeba się skupić na dwóch-trzech droższych zawodnikach, a resztę obudować takimi z dużym potencjałem, których cena jest może w jakimś stopniu niedoszacowana.

Trzeba też wspomnieć o jednym darmowym transferze na kolejkę.

Tutaj należy być bardzo cierpliwym, pamiętać o tym jednym darmowym transferze w kolejce, bo każdy kolejny kosztuje nas cztery punkty. I te cztery punkty… może wydawać się, że to niewiele, ale w ogólnym rozrachunku są bardzo ważne. W swoim pierwszym sezonie, czyli 2017/18, nie do końca rozumiałem istotę tych ujemnych punktów. Wtedy już przed drugą kolejką zrobiłem transfery za -16, które były całkowicie bez sensu – na przykład wymieniłem rezerwowego bramkarza. To później jest kilkanaście minusowych punktów w skali całego sezonu i odbije ci się to czkawką na koniec.

Są tacy gracze, którzy prawie w ogóle nie robią minusowych punktów. Są też tacy, którzy się nie boją się transferów za minusowe punkty i też robią świetne wyniki. Ale nie można robić ich dużo, czyli kilkudziesięciu w skali sezonu. Trzeba sobie też wszystko dokładnie zaplanować w temacie transferów, mieć świadomość, kiedy drużynom zmienia się kalendarz na teoretycznie łatwiejszy czy trudniejszy, pamiętać o podwójnych kolejkach. Wtedy można zyskać przewagę nad innymi graczami, pod warunkiem, że się dobrze wstrzelisz chociażby z opaską kapitańską dla danego zawodnika.

A masz coś takiego, że więcej doradzasz swoim odbiorcom niż faktycznie kombinujesz przy swoim składzie?

Tak, to zupełnie naturalne. Ja z reguły robię jeden transfer co kolejkę, w skali sezonu pewnie jakieś 40-50. To stosunkowo niewiele. Często jest tak, że trzymam kogoś w składzie, bo szkoda mi minusowych punktów na dodatkowy transfer. Ale jeśli ktoś ma inną sytuację kadrową, inny skład i ma dodatkowy transfer, “na zbyciu”, i zastanawia się czy wyrzucić zawodnika, to ja mu powiem, że na jego miejscu bym go wymienił. Zawsze jednak podkreślam w swoich wypowiedziach to, że na przykład “opłaca się, ale nie za minusowe punkty”, bo to ważny czynnik, który wpływa na opłacalność transferów.

Na swoich streamach przed każdą kolejką analizuję nie tylko swoich zawodników, ale też trzydziestu dodatkowych, których obserwuję. Niemal co kolejkę obserwuję około pięćdziesięciu piłkarzy. Omawiam ich statystyki, analizuję. Później już tylko od widza zależy to, kogo wybierze. Ja staram się na siłę nie namawiać, bo nie mam wpływu na to czy Zaha albo Saka strzelą gola w danej kolejce. Natomiast mogę przedstawić argumenty za i przeciw, a decyzję pozostawić widzowi. Największą frajdę sprawia gra oparta o podejmowanie własnych wyborów. Ja mogę dostarczyć informacje, przytoczyć statystyki, ale nie jest moją rolą, żeby prowadzić za kogoś drużynę.

Frajda z gry jest też wtedy, kiedy zaliczysz spektakularne trafienie z zawodnikiem na opasce kapitańskiej. Miałeś taką sytuację?

Ciężko mi teraz sobie przypomnieć, ale w zeszłym sezonie Trent grał bardzo słabo, nie dostał powołania na reprezentację. Kupiłem go ze względu na świetny kalendarz Liverpoolu, musieli wygrać każdy mecz, żeby dostać się do TOP4, a w Trencie musiała być sportowa złość po braku powołania. Wtedy robił dwucyfrówkę praktycznie co kolejkę. Na przestrzeni kilku kolejek zrobił bardzo dużą różnicę. Zresztą mam do Trenta bardzo dużą słabość, od momentu kiedy zacząłem grać, kiedy on wchodził do pierwszego zespołu. To nie była pierwsza taka sytuacja, kiedy zrobił mi różnicę. Bodajże dwa sezony temu był kontuzjowany, ja go przetrzymałem na ławce, a on po powrocie zrobił trzy asysty i kosmiczny wynik. Z drugiej strony pamiętam też doskonale sytuację, w której sprzedałem Trenta z zamiarem odkupienia go po dwóch kolejkach. Liverpool grał wtedy w KMŚ, a w Boxing Day 2019 grał z Leicester, które było w świetnej dyspozycji. Uznałem, że poczekam dosłownie jedno spotkanie, a TAA wtedy zrobił kosmiczny wynik, grubo powyżej dwudziestu punktów, a Liverpool wygrał 4:0. I to był jedyny mecz sezonu, w którym go nie miałem.

Takim zawodnikiem, który dostarczał mi emocji był też Aguero, który był moim ulubionym napastnikiem w Premier League, ale nie miałem do niego szczęścia w FPL. Zawsze, kiedy go brałem, to siedział na ławce albo zaliczał kilka blanków. A kiedy go sprzedawałem, Pep na niego stawiał, a Aguero świetnie punktował. I w zeszłym sezonie, ostatnim sezonie Aguero w PL, szło mi kiepsko. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w tym sezonie po raz ostatni mogę go wziąć do swojego składu. Sprawdzałem regularnie informacje na jego temat, wiedziałem że może być różnicą na ostatnie kolejki. W ostatniej kolejce, kiedy już o nic nie walczyłem, wyszła informacja, że Aguero zagra. Wziąłem go za minusowe punkty, dałem mu opaskę kapitańską, bo nie miałem nic do stracenia. Niestety, Pep posadził go na ławce. Pomyślałem “no trudno, nie wyszło”. A Aguero wszedł z ławki i zdobył dwie bramki. Tym samym zrobił jedyną dwucyfrówkę w tym sezonie.

A jak podchodzisz do historii meczów danego zawodnika przeciwko danemu zespołowi? Na przykład Kane, który jest skuteczny w meczach z Arsenalem.

Ta historia zaczyna mieć znaczenie, kiedy siedzi w głowie danego zawodnika. Na przykład Aguero miał zawsze fatalny bilans w meczach na Anfield na przestrzeni dekady. Wtedy to może mieć jakieś znaczenie, ale szczerze mówiąc nie jestem fanem tego typu statystyk, bilansów przeciwko danej drużynie. Przede wszystkim dlatego, że dany zespół ewoluuje. Chociażby Tottenham Nuno Espirito Santo to inny Tottenham niż ten za czasów Mauricio Pochettino. Również drużyny rywali się zmieniają. Zostają tylko nazwy, stadiony, choć te czasem też się zmieniają. Dla mnie to element ciekawostki, a nie kluczowy czynnik przy podejmowaniu decyzji na dany mecz. Jeśli przeczytałbym, że jakiś zawodnik nigdy nie strzelił przeciwko Watford, to nie znaczy, że nie dam mu opaski.

Może przejdźmy do samego pomysłu na prowadzenie bloga. Jak to się wszystko zaczęło w twoim przypadku?

Mój pierwszy sezon w FPL to 17/18. Kolejka zaczynała się w piątek, pierwszy raz w historii bodajże. Wracając z zajęć na studiach znajomy podrzucił mi info, że startuje sezon i może zagralibyśmy w FPL. Pomyślałem, że to spoko pomysł. Ułożyłem sobie skład, który był beznadziejny. Podeślę ci zdjęcie. Tam byli trzej defensywni pomocnicy, no absolutny bezsens. Jakoś się wkręciłem w to fantasy, spodobała mi się ta zabawa. W pierwszych kolejkach nie ogarniałem zasad i szło mi słabo, jak typowy początkujący gracz postawiłem na Kante i Maticia. Ten skład pokazuje, że nie kierowałem się sympatiami, bo jest dwóch graczy Spurs. No i był oczywiście Trent Alexander-Arnold, to jest ta słabość, o której wspominałem.

Pierwsze informacje, jakie czytałem, ukazywały się na blogu FantasyPL.pl. Tutaj należą się pozdrowienia dla GRUWWy i Garreta, którzy mieli bardzo duży wpływ na wygląd obecnej sceny FPL w Polsce. Próbowałem dyskutować na ten temat ze znajomymi, wrzucałem składy na prywatny profil na Facebooku. Nikt się tak bardzo w to nie wkręcił z moich znajomych. Próbowałem też coś komentować na blogu chłopaków. Któryś z nich zwrócił mi uwagę, że wręcz im spamuję w komentarzach.

Stwierdziłem, że skoro znajomi się w to nie wkręcili, ta społeczność też nie była duża, to założę profile na Twitterze i Facebooku i zacznę dyskutować, wrzucać swoje przemyślenia. Traktowałem to w formie dyskusji, ale od początku chciałem wokół tego zbudować jakąś społeczność. Stąd też nazwa, z którą każdy może się utożsamić. Podejrzewałem, że jest więcej takich osób jak ja, które chcą rozmawiać i analizować rzeczy związane z FPL i się nie pomyliłem. Profil rósł dosyć wolno, ale z czasem stał się bodajże największym w Polsce jeśli chodzi o tę tematykę. Założyłem też kanał na YouTube, bo analizy sprawiały mi dużą przyjemność, nie ograniczała mnie też liczba znaków na Twitterze. Zależało mi na dyskusji z ludźmi. Niedługo miną trzy lata od założenia konta na YouTube, minęły 4 lata od założenia konta na Twitterze. Społeczność się scala i cieszę się, że tak to wygląda.

Rozmawiał Dominik Stachowiak

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...