Reklama

Najważniejsze momenty Fabiańskiego w reprezentacji Polski

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

07 października 2021, 19:45 • 10 min czytania 18 komentarzy

Niesamowite interwencje w starciu ze Szwajcarią na Euro 2016. Przegrana rywalizacja o miejsce w składzie przed mistrzostwami świata w Rosji. Obroniony rzut karny przeciwko San Marino. Nieobronione rzuty karne przeciwko Portugalii i łzy w pomeczowym wywiadzie. Szansa od Janasa. Skreślenie przez Sousę.

Najważniejsze momenty Fabiańskiego w reprezentacji Polski

Wspominamy najważniejsze momenty Łukasza Fabiańskiego w reprezentacji Polski.

Debiut w narodowych barwach

Nieco ponad piętnaście lat minęło, od kiedy Łukasz Fabiański po raz pierwszy pojawił się na boisku w bluzie seniorskiej reprezentacji Polski. 21-letni golkiper mógł już wówczas liczyć na regularne występy w Legii Warszawa, z którą zresztą w sezonie 2005/06 zgarnął tytuł mistrza kraju, a zatem szansa otrzymana w narodowych barwach była czymś zupełnie naturalnym. Trzeba jednak zaznaczyć, że selekcjoner Paweł Janas nie zagwarantował Fabiańskiemu wyśnionych okoliczności debiutu. Siedem minut w marcowym sparingu z Arabią Saudyjską przy około dwóch tysiącach widzów na trybunach… No pewnie nie tak Łukasz wyobrażał sobie premierowy występ w reprezentacji. Ale koniec końców najważniejsze, że udało się postawić pierwszy krok.

Reklama

Jak się zresztą okazało, był to krok w stronę wyjazdu na mundial. – Pamiętam, że kiedy wchodziłem na boisko, Tomek Kłos podszedł do mnie i powiedział: „Młody, na spokojnie”. To było fajne z jego strony – wspominał Fabiański w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Sensacyjne powołanie

„Ale że Dudka na mundial nie wzięli? – to pytanie swego czasu stanowiło fundament polskiego small-talku w komunikacji miejskiej albo w kolejce przy stoisku z warzywami na targu. Paweł Janas przy ogłaszaniu powołań na mistrzostwa świata w Niemczech spłatał figla paru doświadczonym kadrowiczom, którzy odegrali istotne role w eliminacjach do turnieju. „Janosik” nie zabrał na mundial Tomaszów Frankowskiego, Rząsy i Kłosa, a także Jerzego Dudka. Tym samym bramkarzem numer jeden w ekipie biało-czerwonych został Artur Boruc, a jego zmiennikami – Tomasz Kuszczak i Łukasz Fabiański. Tak, ten sam Fabiański, który jeszcze kilka tygodni temu wchodził na boisko za Dudka na końcówki spotkań, zbierając pierwsze szlify w narodowych barwach.

Ależ to była dramaturgia.

– Artur Boruc, Tomasz Kuszczak, Łukasz Fabiański.
– Naprawdę?
– No, tak powiedziałem.
– Niesamowity wybór, naprawdę… Dlaczego tak? Powiesz dwa słowa?
– Biorę na siebie odpowiedzialność, taką podjąłem decyzję.

Prawdziwe show w amerykań… No, w sumie to raczej w polskim stylu. – Dudek coraz rzadziej łapał w Liverpoolu, natomiast Boruc, Fabiański i Kuszczak regularnie występowali w klubach. Miałem któregoś z nich pominąć tylko dlatego, by uhonorować Dudka za zasługi? – odpierał zarzuty Janas.

Reklama

Ranking reprezentacyjnych bramkarzy

Pierwszy poważny test

Na mistrzostwach świata Fabiański oczywiście ani razu nie wystąpił – Boruc był wtedy w wielkiej formie. Po klapie na turnieju Janasa na stanowisku selekcjonera zastąpił Leo Beenhakker i to właśnie Holender dał Łukaszowi pierwszą okazję występu w kadrze od deski do deski w spotkaniu o stawkę. 21 listopada 2007 roku biało-czerwoni w ramach eliminacji do Euro 2008 zremisowali na wyjeździe z Serbią 2:2, a „Fabian” spędził na boisku pełne 90 minut.

Polski bramkarz niczym specjalnym w tym starciu nie zaimponował, może poza wygraniem trudnej sytuacji jeden na jednego z Nikolą Zigiciem. W sparingach przed Euro 2008 grał już niewiele i na turniej pojechał ponownie jako zmiennik. 23-latek był też wówczas rezerwowym w Arsenalu.

Ratunek z San Marino

Fabiański na pierwszym zgrupowaniu eliminacyjnym do mistrzostw świata w Republice Południowej Afryki wskoczył między słupki w miejsce pauzującego Artura Boruca. I spisał się na medal – uchronił biało-czerwonych przed kompromitacją w meczu z San Marino.

Obronił rzut karny w czwartej minucie gry.

Jeżeli mamy liczyć na to, że Łukasz Fabiański będzie naszym najlepszym piłkarzem w tym spotkaniu, to praktycznie nie możemy liczyć, że wygramy to spotkanie – pieklił się Dariusz Szpakowski, coraz bardziej cięty na kadrę Leo Beenhakkera.

Kontuzja

Kadencja Franciszka Smudy nie była dla Fabiańskiego udanym okresem w drużynie narodowej. Zresztą w Arsenalu polskiemu bramkarzowi też nie wiodło się wówczas najlepiej – cieszył się kiepską reputacją wśród angielskich kibiców, a Arsene Wenger nigdy nie obdarzył go pełnym zaufaniem. Do tego doszły regularne urazy. W efekcie „Fabian” ani trochę nie skorzystał na odsunięciu od kadry Artura Boruca z powodów pozasportowych. W sparingach poprzedzających Euro 2012 Łukasz wprawdzie rozegrał sporo minut, ale w tych najważniejszych meczach towarzyskich – z Włochami, z Portugalią, z Niemcami – między słupki wskakiwał Wojciech Szczęsny. Fabiański przegrywał więc z młodszym kolegą rywalizację i w klubie, i w kadrze.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Graj mecze EARLY PAYOUT. Drużyna prowadzi 2:0 w dowolnym momencie, wygrywasz zakład

Oczywiście Smuda zatrzymałby Fabiańskiego na mistrzostwa Europy w roli zmiennika, lecz w ostatnich chwili bramkarza z udziału w turnieju wykluczyła kolejna kontuzja barku. – Rozumiem ból Łukasza, bo przechodziłem przez to cztery lata temu, przed Euro 2008. To bardzo mocny chłopak, wszyscy jesteśmy teraz razem z nim. Wierzę, że wróci do nas silniejszy i jeszcze pokaże, że możemy na niego liczyć – współczuł koledze Jakub Błaszczykowski.

Fabiański w 2012 roku miał już 27 lat na karku i zaledwie cztery występy w meczach o punkty w kadrze, z czego dwa przeciwko San Marino. Można się było poważnie zastanawiać, czy ten piłkarz kiedykolwiek wniesie poważny wkład w grę reprezentacji. Zresztą sam „Fabian” dzielił się podobnymi refleksjami jeszcze zanim uraz wykluczył go z imprezy. – Miałem świadomość, że Franciszek Smuda ma do dyspozycji kilku dobrych bramkarzy będących w dużo lepszej sytuacji niż ja. Mieli oni nade mną przewagę, jeżeli chodzi o regularną grę. Dlatego pojawił się duży znak zapytania. W trakcie ogłaszania powołań cieszyłem się, ale z drugiej strony miałem uczucie, że na to nie zasługuję – przyznał bramkarz w rozmowie z „Dziennikiem”.

Szansa od Nawałki

Za czasów Waldemara Fornalika sytuacja Fabiańskiego specjalnie się nie zmieniła. Przegrywał rywalizację o miejsce w składzie i ze Szczęsnym, i z Borucem. Początek kadencji Adama Nawałki również nie zwiastował wielkiej rewolucji w bramkarskiej hierarchii. Ale uwadze selekcjonera nie mógł ujść fakt, iż „Fabian” nie jest już wykpiwanym rezerwowym z Arsenalu, tylko cenionym golkiperem Swansea. Mało tego, to Szczęsny znalazł się na celowniku brytyjskich mediów i zaczął przegrywać walkę o uznanie Arsene’a Wengera z Davidem Ospiną. Akcje jednego poszły mocno w dół, a drugiego – poszybowały do góry.

Efekt? Wiosną i jesienią 2015 roku Fabiański wystąpił we wszystkich sześciu meczach eliminacji do Euro 2016. Mimo że tylko raz zachował czyste konto. Nigdy wcześniej żaden selekcjoner nie obdarzył go tak wielkim zaufaniem.

Na mundialu w 2006 i na Euro 2008 byłem rezerwowym, Euro 2012 straciłem przez kontuzję. Mam nadzieję, że teraz to się odwróci – opowiadał Fabiański w rozmowie ze sport.pl. – W kadrze zawsze rywalizowałem z bramkarzami, którzy grali w topowych klubach, a ja siedziałem na ławce. Każdy selekcjoner mnie cenił, ale sytuacja klubowa nie pozwalała na mnie postawić. Wszyscy mi powtarzali, że jeśli chcę wejść na wyższy poziom, niezbędna jest regularna gra. Wszystko odbywa się na zasadzie otrzymania szansy i wykorzystania jej. Ale nie jest tak, że staję przed lustrem i mówię: „teraz ja, to mój moment”.

Cios od Nawałki

Najpierw szansa, potem cios? Ano tak.

Fabiański kończył eliminacje do mistrzostw Europy we Francji jako jedynka, ale sam turniej zaczął już jako zmiennik, z czym bardzo trudno było mu się pogodzić. Zanosiło się na kolejny wielki turniej przeżyty z perspektywy ławki rezerwowych.

Byłem wtedy zaskoczony, zły – powiedział Fabiański na łamach „Przeglądu Sportowego”. – Trener Nawałka brał nas na rozmowy pojedynczo, powiedział, że liczy na moją gotowość. Wdałem się w dyskusję, prosiłem, aby trener podał argumenty. Ale on miał taki styl pracy, że uważał, że ze swoich decyzji tłumaczyć się nie musi. Ja jednak wyraziłem swoje niezadowolenie. Wtedy zapytał: „Czy to oznacza, że chcesz opuścić reprezentację?” Opowiedziałem, że absolutnie nie, że nie będę robił żadnych dymów, ale mam prawo powiedzieć, co myślę na ten temat. Zawsze z tyłu głowy miałem zakodowane, że zależy mi przede wszystkim na drużynie, że jestem w drużynie narodowej dla chłopaków, kibiców, dla kraju, który reprezentuję.

No ale los to, jak wiadomo, wyjątkowo przewrotny figlarz. Szczęsny zachował czyste konto w meczu otwarcia Euro, Polacy pokonali Irlandię Północną, lecz kontuzja Wojtka zmusiła trenera Nawałkę do zmiany planów. Z Niemcami zagrał zatem Fabiański. I również nie stracił gola.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Szczęsny: Fabiański jest lepszym wzorem do naśladowania niż ja

Historyczna interwencja

Ostatecznie „Fabian” dokończył turniej jako jedynka w polskiej kadrze. W 1/8 finału rozegrał jedno z najlepszych, a na pewno najbardziej pamiętnych spotkań w swojej karierze. W paru sytuacjach w zasadzie w pojedynkę utrzymał biało-czerwonych przy życiu, powstrzymując napór reprezentantów Szwajcarii.

Ta okazja Derdiyoka w 113. minucie… Game changer. Nie byłoby ćwierćfinału Euro, gdyby nie doskonałe wyjście i nadludzki refleks Fabiańskiego. – Wszyscy ze Swansea piszą mi, że przez dwie godziny byli Polakami, a teraz znowu są Walijczykami – śmiał się golkiper.

Łzy

Ostatecznie piękna przygoda biało-czerwonych we Francji zakończyła się w ćwierćfinale. Szwajcarów udało się pokonać w rzutach karnych, ale już Portugalczycy okazali się skuteczniejsi. Fabiański miał nawet problemy z wyczuciem kierunku, w jakim rywale będą uderzać.

W pomeczowym wywiadzie nie ukrywał, że ma do siebie o to olbrzymi żal.

– Na dwie te serie rzutów karnych nie pomogłem drużynie. To jest dla mnie takie coś, co… W takich sytuacjach wiadomo, że się liczy bardzo na bramkarza – przyznał Fabiański ze łzami w oczach.

San Marino, nasz ulubiony rywal

Powtórka z rozrywki

Fabiański przed mistrzostwami świata w Rosji ponownie mógł liczyć, że uda mu się wywalczyć bluzę z numerem jeden. Jednak ponownie się przeliczył. Nawałka raz jeszcze postawił bowiem na Szczęsnego, zresztą na własną zgubę. Golkiper Juventusu popełnił fatalny błąd w starciu z Senegalem, potem przyjął trójkę od Kolumbii i to by było na tyle, jeśli chodzi o marzenia Polaków o awansie do fazy pucharowej. Fabiański koniec końców zagrał tylko w trzecim spotkaniu z Japonią. Polacy wygrali 1:0, no ale stawką tego meczu był już tylko honor. Którego i tak nie udał się odzyskać, biorąc pod uwagę styl zwycięstwa.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Graj mecze EARLY PAYOUT. Drużyna prowadzi 2:0 w dowolnym momencie, wygrywasz zakład

Wiadomo, że jako grupa wierzyliśmy, że uda się awansować. Patrząc przez pryzmat trzech meczów, uważam, że byliśmy w stanie powalczyć. Zawiedliśmy, jesteśmy bardzo niezadowoleni – tak „Fabian” podsumował cały turniej w wykonaniu polskiej ekipy.

Sousa ucina dyskusje

Jerzy Brzęczek do rywalizacji Szczęsnego z Fabiańskim podchodził z dużą dozą ostrożności. Zgodnie z zasadą: żeby wilk był syty i owca cała. Starał się dawać szanse obu bramkarzom w meczach o punkty, unikał jednoznacznych deklaracji co do tego, który z nich jest jego faworytem. Dlatego tak naprawdę nie sposób orzec, kto stałby między słupkami reprezentacji Polski, gdyby nie przełożenie mistrzostw Europy w 2020 roku. Można zakładać, że raczej byłby to Wojciech Szczęsny, jako zawodnik występujący na co dzień w mocniejszym klubie i rzadziej trapiony przez urazy. Ale może Brzęczek jednak postanowiłby inaczej?

Tego się nie dowiemy. Nie dowie się tego sam „Fabian”.

Paulo Sousa zaprezentował zupełnie odmienną filozofię. Konkretna decyzja co do obsady pozycji bramkarza była w zasadzie pierwszą, jaką podjął po objęciu posady selekcjonera reprezentacji Polski. Już na swojej premierowej konferencji prasowej Portugalczyk oznajmił, że klamka zapadła. Jak się wkrótce okazało – niekwestionowanym numerem jeden w kadrze został Wojciech Szczęsny. Fabiański wylądował na dalszym planie.

Jak na ironię – kategoryczna decyzja Sousy zbiegła się akurat z głębokim kryzysem formy u Szczęsnego, który najpierw zaczął straszliwie rozczarowywać w barwach Juventusu, a potem nie popisał się w pierwszym meczu Euro 2020. Jednak selekcjoner ze swego postanowienia się nie wycofał. Fabiański, który od dawna nosił się z zamiarem zakończenia kariery po mistrzostwach Europy, uznał naturalnie, że nie ma się już nad czym zastanawiać.

Pożegnanie

W sobotę Łukasz Fabiański rozegra 57. i ostatni mecz z orłem na piersi. To będzie finałowy moment jego pięknej, choć jednocześnie dość pogmatwanej kariery w reprezentacji Polski. Jedno jest pewne – nie da się dzisiaj skonstruować rankingu najwybitniejszych golkiperów w historii naszej kadry i nie umieścić w czołówce zawodnika West Hamu United. Fabiański na godne pożegnanie w starciu o punkty zwyczajnie sobie zasłużył.

CZYTAJ TAKŻE:

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Piłka nożna

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

18 komentarzy

Loading...