Nie są to dobre tygodnie dla Jagiellonii i Ireneusza Mamrota. Szereg słabych wyników ligowych, ostatnio kompromitujące 0:3 od Wisły Płock. Od wczoraj z głowy Jaga ma też Puchar Polski, po tym jak przegrała gładko z Lechią u siebie.
Ireneusz Mamrot: – Myślę, że zaczęliśmy to spotkanie naprawdę dobrze, mając 2, 3 takie sytuacje musimy strzelić bramkę. To dziś nasz największy mankament, że my gonimy w każdym meczu, musimy odrabiać straty. Później, po bramce widać było, że taki nastąpił okres przewagi Lechii i na pewno do przerwy te 20 minut po tych pierwszych 25 nie wyglądało dobrze. W drugiej połowie wyszliśmy naprawdę mocno zmotywowani, chcieliśmy odrobić stratę dwóch bramek.
Trener Mamrot miał też pretensje do arbitrów o sytuację z trzecią bramką Lechii. Poobijany Sezonienko zszedł na chwilę, został wpuszczony, gdy Kuciak miał piłkę w rękach. Techniczny wtedy go wpuścił, posłał długą piłkę na Sezonienkę – ten był na środku boiska i poszła akcja 2×2.
Mamrot: – Dla mnie to nie jest do przyjęcia jeśli chodzi o bramkę na 3:0. Uważam, że to ewidentny błąd sędziów. Wpuścili zawodnika w momencie, kiedy my o tym nie wiedzieliśmy. Można zawsze mieć pretensje, że nie byliśmy skoncentrowani, ale uważam, że powinien wejść albo szybciej ten zawodnik, jeśli był gotowy, a jeśli nie, to odrobinę później. Z tego padła bramka. Mimo wszystko goniliśmy, sytuacji mieliśmy kilka, zabrakło bramki na 2:3. Duże rozczarowanie, bo wiązaliśmy duże nadzieje z Pucharem Polski. Myślę, że dzisiaj nie można drużynie odmówić zaangażowania i ambicji.
Fot. FotoPyK
