Reklama

Piast nadal nie lubi stadionu Lechii

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

18 września 2021, 22:46 • 3 min czytania 7 komentarzy

Tomasz Kaczmarek w drugim meczu w roli trenera Lechii Gdańsk doczekał się pierwszego zwycięstwa. Trudno jednak powiedzieć, że jego zespół pokonaniem Piasta Gliwice jakoś mocniej przekonał, zwłaszcza że rywal wystąpił mocno osłabiony.

Piast nadal nie lubi stadionu Lechii

Lechia Gdańsk – Piast Gliwice: przesądził gol Zwolińskiego

Kibice gości nie mogli być dziś optymistami. Raz, że ich drużyna generalnie nie lubi grać w Gdańsku. Licząc z tym starciem, ostatnich dwanaście wypraw na teren Lechii to aż dziewięć porażek. A dwa, że Waldemar Fornalik musiał rzeźbić na niektórych pozycjach, bo wypadli mu Czerwiński, Holubek, Vida i Tiago Alves. Gdy więc zobaczyliśmy, że obronę poza Konczkowskim mają stanowić Huk, Mosór i wystawiany od święta Mokwa, z góry można było założyć, że trudno będzie nawet o remis.

Obawy te się potwierdziły. Lechia szybko objęła prowadzenie, a w komplecie zawaliło trio, którego postawa budziła najwięcej wątpliwości. Joseph Ceesay po dalekim zagraniu Żukowskiego uciekł Mokwie, łatwo minął opuszczającego strefę Huka i płasko podał do Zwolińskiego, który ubiegł spóźnionego w kryciu Mosóra. Efektowna akcja, Plach bez szans.

Piast przed przerwą miał swoje szanse i przy odrobinie szczęścia mógł spokojnie wyrównać. Skuteczności zabrakło zwłaszcza Steczykowi, który najpierw źle przymierzył tuż sprzed pola karnego (miał miejsce i czas), a potem niecelnie główkował, gdy był zupełnie niepilnowany. Swoją szansę miał też Toril, jednak jego wolej powędrował akurat prosto w Alomerovicia. W dwóch ostatnich akcjach asysty mógł zaliczyć Konczkowski, dośrodkowania kapitana wyglądały tego dnia najkonkretniej w gliwickiej ekipie.

Lechia Gdańsk – Piast Gliwice: siermiężna druga połowa

Wszystkie poczynania Piasta były jednak szarpane i stanowiły przerywnik między długimi okresami mało przekonującej gry. Lechia również szału z przodu nie robiła – niezłe szanse mieli jeszcze tylko Nalepa i Zwoliński – ale ona już niekoniecznie musiała.

Reklama

Pod koniec pierwszej połowy kontuzji doznał najaktywniejszy na placu Ceesay i wtedy już niestety całe spotkanie zupełnie nam skapcaniało.

Druga odsłona była po prostu nudna. Lechia spokojnie się broniła, rywal bił głową w mur. Dopiero pod koniec biało-zieloni trochę się uaktywnili z przodu – Gajos posłał piłkę nieznacznie obok słupka przy rzucie wolnym, a Zwoliński skiksował po dograniu Żukowskiego. W ostatniej akcji można było się zastanawiać, czy Plach przypadkiem nie faulował Sezonienki, ale Tomasz Musiał od razu zakończył mecz i już do tej sytuacji nie wracał.

Lechia na razie jest zespołem własnego podwórka. W czterech meczach wywalczyła 10 punktów, a wszystkie trzy zwycięstwa odnosiła bez straty gola. Piast szybko sprowadził swoich kibiców na ziemię po wygranej z Górnikiem Zabrze. Druga z rzędu porażka 0:1 sprawia, że czołówka nieco się od podopiecznych Fornalika oddaliła. Pozostaje czekać na powrót kontuzjowanych.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

7 komentarzy

Loading...