Reklama

Karol, czekaliśmy na to naprawdę długo!

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2021, 16:29 • 7 min czytania 37 komentarzy

Gdy w meczu z Japonią na Mistrzostwach Świata w 2018 roku w samej końcówce Adam Nawałka szykował do zmiany jedynie Jakuba Błaszczykowskiego, przemknęło nam przez głowę, że tu już lepiej nie będzie. Karol Linetty kończył właśnie drugi duży turniej z reprezentacją Polski i po raz drugi nawet na sekundę nie oderwał się od ławki rezerwowych. Podczas Euro 2016 mogło to jeszcze być całkiem solidnie uzasadnione jakością tych, którzy pozostawali na murawie. Ale w Rosji zastanawialiśmy się – jak kiepsko musi wypadać Linetty, że nie dostał ani sekundy grania?

Karol, czekaliśmy na to naprawdę długo!

Debiutował jako dziewiętnastolatek, od razu z golem. W okresie dominacji naprawdę potężnej Legii potrafił wraz z Lechem Poznań wyszarpać mistrzostwo Polski, zagrał też w fazie grupowej Ligi Europy. W Sampdorii rozwijał się dość powoli, ale za to systematycznie. Zdobywał coraz więcej obycia, z „Karolka” coraz częściej stawał się wiodącą postacią drużyny, aż do ostatniej rundy, gdy na przełomie 2019 i 2020 roku pełnił w Genui rolę kapitana zespołu.

Potem trafił do Torino, ale to był transfer na jego zasadach. Abstrahując od tego, jak mierny ostatecznie okazał się jego nowy klub – eksperci byli zgodni, że to zamiana projektu niespecjalnie przyszłościowego na taki, który ma szansę zamienić się w coś więcej. Rzadko się zdarza, by Polak zapracował sobie we Włoszech na kapitańską opaskę, jeszcze rzadziej, by w takim układzie zmienił klub na teoretycznie bogatszy, mocniejszy organizacyjnie.

Linetty to wszystko miał za sobą, a mimo to – w kadrze pozostawał jakimś nieistotnym epizodem.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Reklama

Karol Linetty a Nawałka i Brzęczek

Debiutował u Nawałki, na samym początku jego kadencji, zdobywając bramkę w towarzyskim meczu z Norwegią. Styczeń 2014. Inna epoka, Linetty zresztą pozostawał wówczas w orbicie zainteresowań reprezentacji U-21. Jeśli ktoś by wówczas powiedział, że na następnego gola w biało-czerwonej koszulce poczeka do października 2020 – prawdopodobnie uznalibyśmy, że Linetty wróci z zagranicy z podkulonym ogonem. Tymczasem to jest właśnie cały paradoks tego piłkarza.

Czy my mieliśmy przez te długie sześć lat jakiś wyjątkowy komfort w środku pola? Czy narzekaliśmy na przesyt pomocników z porządnymi umiejętnościami technicznymi, wspartymi dodatkowo wybieganiem i pracowitością? Niekoniecznie. Adam Nawałka wymyślił sobie Krzysztofa Mączyńskiego, któremu w grze dla kadry – i to całkiem porządnej – nie przeszkadzały nawet dość egzotyczne miejsca pracy. Ale momentami korzystał też z Tomasza Jodłowca, na doliczony czas z Ukrainą wpuścił Filipa Starzyńskiego, wyżej w hierarchii stał Bartosz Kapustka.

Oczywiście Linetty dostawał swoje szanse, ale właśnie – nawet gdy już zdołał czymś przekonać Nawałkę na zgrupowaniach, na boisku było mu bardzo trudno spłacić kredyt zaufania. Miał też trochę pecha – przy zwycięstwie nad Danią 3:2, wszedł przy stanie 2:0. Przy rewanżowym starciu, które tak mocno wpłynęło na naszego selekcjonera, był na boisku przy trzech spośród czterech straconych bramek. Doskonale pamiętamy, jak Nawałka zapragnął wtedy rewolucji taktycznej. I jak to się skończyło, i dla kadry, i dla Nawałki.

Linettemu po prostu mijał czas – był cały czas gdzieś blisko, gdy pojawiał się na murawie, dopytywaliśmy: czy to dzisiaj zacznie się sprawdzać, czy to dzisiaj przełoży na boisko jakość, którą daje w klubie? I ciągle nic. Linetty zazwyczaj znikał – nie grał źle, ale też na pewno nie grał dobrze. Nie było go widać z przodu. Z tyłu też nie dawał niczego ekstra, jak choćby Krychowiak w topowej formie.

Gdy kadrę przejął Jerzy Brzęczek, sytuacja Linettego się nie zmieniła.

Ha, właściwie to wszystkie jego problemy uległy zwielokrotnieniu. Po pierwsze – rosła dysproporcja między grą klubową a reprezentacyjną. W Sampdorii powoli wjeżdżał w najlepszy okres, coraz częściej mówiło się o jego transferze do zespołu z górnej połówki Serie A. W kadrze natomiast albo dostawał szanse bardzo skromne (24 minuty z Włochami), albo w dość niefortunnych momentach. Tak jak Linettego dla Nawałki prawdopodobnie wykasowała duńska klęska, tak u Brzęczka przefikał sobie jeszcze szybciej – przegranym 0:1 meczem z Włochami, gdy zagrał tylko połówkę.

Ale jaka to była połówka! Pierwszy raz graliśmy w ustawieniu 4-3-1-2, z Zielińskim, który miał za sobą aż trzech środkowych pomocników. W dodatku Brzęczek totalnie zamieszał nazwiskami – i tak Linetty znalazł się u boku Damiana Szymańskiego i Jacka Góralskiego, w meczu bez skrzydeł. Trudno w takich warunkach udowadniać swoją przydatność – prędzej można coś zawalić i zostać symbolem nieudanego eksperymentu. Brzęczek na dwa lata odstawił go do szafy. Karol na boisko powrócił dopiero po pandemii, gdy na 5 minut pokazał się w meczu z Bośnią i Hercegowiną.

Reklama

Znów przykuwają uwagę nazwiska. Linetty okupował ławkę, a do pierwszego składu czy jako zmiennicy byli dodawani kolejni piłkarze ze środka pola. A to Krystian Bielik. A to Jacek Góralski. Oczywiście do tego doszedł Mateusz Klich, nadal wyżej stały akcje Krychowiaka i Zielińskiego. Gdy z Holandią trzeba było zastąpić Zielińskiego, z ławki wszedł cztery lata młodszy Jakub Moder. Wydawało się, że Linetty pozostanie w swojej roli – trzeci do wejścia jeżeli chodzi o grę do przodu, trzeci do wejścia, jeżeli chodzi o grę defensywną, czyli finalnie – ani na szóstkę, ani na dziesiątkę, ani na ósemkę.

Paulo Sousa, czyli nowa historia

A potem do Polski przyjechał Paulo Sousa. Linettemu z miejsca odpadli konkurenci z Ekstraklasy, bo jak już wspominaliśmy wielokrotnie – portugalski szkoleniowiec wolałby powołać czwartego bramkarza niż zawodnika z polskiej ligi. To hiperbola, ale niewielka, bo faktycznie Sousa dość niechętnie korzysta z usług piłkarzy z rodzimej ligi. Nie oceniamy teraz, czy to dobrze, czy też nie, nie oceniamy, czy powinien przyjeżdżać do Polski na mecze, czy wystarczy mu skrót z Ekstraklasa TV – po prostu Linetty na tym akurat skorzystał, żaden Jodłowiec już mu się w kolejkę do grania nie wetnie.

Do tego doszła oczywiście zmiana strategii meczowej. Chociaż u Sousy 3-4-2-1 może się zmieniać w 3-4-1-2 właściwie w każdym momencie, to i tak – miejsc dla środkowych pomocników jest więcej. Przy najbardziej optymistycznej dla pomocników wersji – mamy dwie dziesiątki za plecami Lewandowskiego, a potem jeszcze dwóch typowych środkowych pomocników. Ale nawet jeśli Lewandowski gra w parze z napastnikiem, niezależnie czy to Milik, Buksa czy Świderski – zazwyczaj za nimi są jeszcze trzy wolne pozycje.

Linetty wygrywa tutaj również uniwersalnością. W klubach grywał już nawet jako lewy pomocnik, więc w obecnym ustawieniu może operować i bezpośednio za plecami Lewandowskiego, i tuż obok Krychowiaka. Może spokojnie robić za zastępcę Zielińskiego, a chwilę później płynnie wejść w buty Mateusza Klicha.

Sousa to widzi i Sousa to docenia.

Linetty bardzo powoli odzyskiwał miejsce na boisku. Na pierwszym zgrupowaniu go nie było, na drugim zagrał 10 minut z Rosją i 26 z Islandią. Zaskoczeniem był pierwszy skład ze Słowacją, no ale właśnie – Linetty zagrał dobry mecz, strzelił gola, kto wie, jakby to wyglądało, gdyby Krychowiak nie dostał czerwonej kartki. Natomiast i tak pełne zaufanie otrzymał dopiero teraz, na zgrupowaniu, podczas którego z różnych przyczyn wypadli Zieliński, Klich, a z dalszego szeregu też Szymański czy Kozłowski.

Dwa gole. Asysta. Świetny mecz z Anglią. Na przestrzeni niespełna 200 minut Linetty zrobił lepsze wrażenie, niż przez całą kadencję Adama Nawałki i większą część kadencji Jerzego Brzęczka. Kreatywny w ofensywie, przez moment tańczył sobie nawet w polu karnym Anglików. Solidny w grze obronnej, pożyteczny w odbiorze, dobrze ustawiający się przy akcjach rywala. Celny. Co najważniejsze – widoczny, odważny. Ten najbardziej popularny zarzut wobec Linettego, unikanie gry, wtapianie się w tło, po obecnym zgrupowaniu nie ma większego sensu. Zresztą, w Torino też zaczął sezon przyzwoicie, od asysty i niezłego występu przeciw Atalancie.

Spokojnie!

Czy Karolek już w pełni staje się Karolem, również w reprezentacji? To chyba zbyt daleko idące słowa, jest jeszcze za wcześnie na podjarkę. Ale mamy wrażenie, że to jeden z zawodników, którzy wygrali w tym nowym rozdaniu. Dla Brzęczka wydawał się spalony, u Sousy dostaje coraz bardziej odpowiedzialną rolę, z San Marino przez moment biegał z opaską kapitana.

Warto dodać, że równolegle w dobrej formie pozostaje w kadrze Moder. Wielkie odkupienie zanotował Krychowiak, a i Zieliński grywa coraz lepsze, coraz bardziej godne jego umiejętności mecze. Gdy dokooptujemy do tego Klicha, może się okazać, że w środku pola mamy już teraz kłopot bogactwa, a przecież za jakiś czas mogą dojść kolejni wartościowi piłkarze, jak Kozłowski chociażby.

Wstrzymamy się jeszcze z obwieszczaniem pełnego sukcesu, ale zdaje się, że odzyskaliśmy dla kadry Linettego. I to jest informacja bardzo dobra, biorąc pod uwagę nadchodzące wyzwania w ciasnym reprezentacyjnym kalendarzu.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

37 komentarzy

Loading...