Reklama

Ofensywne bolączki Kosty Runjaicia

Piotr Stolarczyk

Autor:Piotr Stolarczyk

01 sierpnia 2021, 11:16 • 6 min czytania 14 komentarzy

Jeśli chodzi o organizację gry, konsekwencję, realizację założeń taktycznych i defensywę w dwumeczu z NK Osijek – Pogoń Szczecin pokazała się z naprawdę dobrej strony. Wszak o wszystkim zadecydowała jedna bramka, jeden moment dekoncentracji w rewanżu. Jak na polskie realia ligowe, Kosta Runjaić stworzył w destrukcji świetnie funkcjonującą maszynę. Sęk w tym, że w starciu z Chorwatami zabrakło odwagi w ataku. Potrzebne było coś ekstra z przodu. A – niestety – ujawniły się największe grzechy szczecińskiej ekipy z poprzedniego sezonu. Została zweryfikowana pod względem jakości ofensywnej.

Ofensywne bolączki Kosty Runjaicia

Jasne, to nie była jakaś brutalna weryfikacja. Przecież to nie tak, że Pogoń nie mogła wyściubić nosa na połowę Osijeku. Nie ograniczyła się wyłącznie do kasowania akcji i wybijania piłki po autach. Oczywiście, że nie. „Duma Pomorza” była równorzędnym przeciwnikiem dla zespołu bardziej doświadczonego w europejskich konfrontacjach i – mimo wszystko – posiadającego silniejsze personalia.

Jednak przez 180 minut rywalizacji stworzyła sobie raptem dwie rzeczywiście dogodne szanse.

Mało. Bardzo mało.

Ktoś powie: a rywal także miał problemy, żeby przedostać się przez zasieki obronne. Pełna zgoda. To prawda – trenerzy obu drużyn preferowali taktyczne szachy. Tylko że taką Pogoń przecież dobrze znamy z ligowego podwórka. Pogoń nad wyraz pragmatyczną, wyrachowaną. O ile w Ekstraklasie może i sprawdza się ta metoda – po pierwsze, na zero z tyłu, a nuż, z przodu coś wpadnie – o tyle w batalii z chorwacką ekipą wręcz wskazane było zaoferować nieco więcej w ofensywie.

Reklama

Ograniczony arsenał pomysłów na sforsowanie szyków rywala zwłaszcza uwidocznił się w momencie, gdy Pogoń musiała gonić wynik. Wszystko fajnie się kleiło, ale do linii pola karnego gospodarzy. Potem cierpiała z powodu deficytu piłkarzy mogących wymyślić niekonwencjonalne rozwiązanie, wyczarować coś z niczego.

Zabrakło kogoś, kto zrobiłby różnicę.

Michał Kucharczyk nosi na swoich barkach ofensywę Pogoni

Nie ma sensu uderzać w tony, że Portowcy odpadli, bo nie było Michała Kucharczyka, a gdyby mógł zagrać, to na pewno teraz szykowaliby się już do meczu z CSKA Sofia. To łatwo przyswajalne tłumaczenie, na którym można zbudować teorię niepowodzenia. Natomiast stanowiłoby zbyt duże uproszczenie. I bez wkładu „Kuchego” występ w II rundzie eliminacji do Ligi Konferencji Europy wcale nie musiał być ciekawostką, krótkim epizodzikiem. Nie zapominajmy, że mimo mocno ograniczonej liczby sytuacji, piłkarze z Grodu Gryfa mogli pokonać chorwackiego golkipera.

Co nie zmienia faktu, że przymusowa absencja zawodnika, który zanotował 67 występów w europejskich pucharach (włącznie z eliminacjami), który na krajowym podwórku wiosną ciągnął ten wózek, dała się we znaki. Dość powiedzieć, że w poprzednim sezonie kilkukrotnie przechylił szalę zwycięstwa na korzyść szczecińskiej drużyny. Jak nie gole zdobyte z trudnej pozycji, to ważne asysty. Na dobrą sprawę w dwumeczu z Osijekiem jedynie Kacper Kozłowski był w stanie zaprezentować coś nieszablonowego, jedynie on miał tę iskrę fantazji i szaleństwa.

Czy dwóch zdecydowanie wyróżniających się w ofensywie zawodników wystarczy do tego, by powtórzyć w lidze wyczyn z poprzedniego sezonu?

Co tu dużo ukrywać – Ekstraklasa nie wymaga zbyt wiele od naszych zespołów, a wizja Kosty Runjaicia na tę chwilę bardzo zdaje egzamin. Żeby było jasne – możemy się zżymać na styl Pogoni, ale jest on cholernie efektywny. Ponadto niemiecki szkoleniowiec cierpliwością, spokojem, spójną filozofią gry wywindował klub na wyższy poziom. Przełamał pewne bariery. Pokazał, że można, wręcz trzeba zerwać z pochwałą przeciętności.

Reklama

Ale artysta, który na swoich koncertach ciągle oferuje publiczności to samo. Czyli: wykonuje kawałki z jednej płyty, z czasem staje się po prostu nieatrakcyjny. Można zarzucić mu brak kreatywności. Akurat w przypadku Kosty Runjaicia ta konsekwencja momentami potrafi imponować, tylko że jego zespół musi jednak w tym sezonie zademonstrować więcej jakości w ofensywie. Trudno bowiem będzie mu znów w całych rozgrywkach aż 17 razy zagrać na zero z tyłu i stracić zaledwie 23 gole.

Konieczna poprawa ataku pozycyjnego

Końcówka minionej kampanii w pewnym stopniu obnażyła słabości Pogoni. Rywale po części rozpracowali Pogoń – oddawali jej inicjatywę, a następnie czekali na szansę, by zadać cios. I tu też pojawia się następny problem. O co chodzi? Otóż szczecinianie są na bakier z odrabianiem strat (gdy tracą pierwsi bramkę) Spójrzmy na poprzedni sezon.

  • 30. kolejka, porażka 1:3 z Rakowem
  • 29. kolejka, remis 1:1 z Wartą Poznań
  • 28. kolejka, porażka 0:1 ze Stalą Mielec
  • 23. kolejka, porażka 2:4 z Legią Warszawa
  • 20. kolejka, porażka 0:1 z Lechem Poznań
  • 18. kolejka, porażka 1:2 z Wisłą Kraków
  • 10. kolejka, remis 1:1 z Podbeskidziem BB
  • 3. kolejka, remis 2:2 z Wisłą Kraków

Cóż, wymowna statystyka, która wskazuje na ewidentny kłopoty gry w ataku pozycyjnym, gdy rywal jest schowany za podwójną gardą. W przypadku obsady środka pola Pogoń absolutnie nie ma na co narzekać. Jest wspomniany Kacper Kozłowski.  W drugiej linii szefuje Damian Dąbrowski, odpowiadający głównie za zadanie defensywne, choć potrafi nieraz świetnym przerzutem przyspieszyć akcje. Nie zapominajmy o Aleksie Gorgoniu, a w odwodzie znajdziemy Kamila Drygasa czy Rafała Kurzawę mogącego grać na pozycji numer 10.

I przy tym graczu się na chwilę zatrzymamy. Jeśli mielibyśmy wskazać zawodnika, który rozczarował swoją postawą z NK Osijek, będzie to Rafał Kurzawa. Wiosną w kilku meczach okazał się niezwykle przydatny. Jego wejścia z ławki rozruszały ofensywę, potem zadomowił się w pierwszym składzie i wyglądał przyzwoicie. A mówimy o zawodniku, który nie przepracował okresu przygotowawczego. Zatem można było spodziewać się, że jego forma będzie iść w górę. Tymczasem w dwumeczu z Chorwatami wyglądał kiepsko. Stałe fragmenty nie siedziały na nodze, nieszablonowych zagrań jak na lekarstwo. Tak samo dużo krytycznych głosów ze strony kibiców pojawiło się na temat dyspozycji Sebastiana Kowalczyka.

Wychowanek, owszem, w defensywie pracował, jak wół, wykonywał mrówczą robotę. Ambicji nie można mu odmówić. Ale w akcjach ofensywnych praktycznie nie istniał. W lidze również sporadycznie są namacalne efekty z jego gry. Generalnie w przypadku skrzydeł Pogoni, to wyłącznie Michał Kucharczyk nie ma dużych wahań formy. Aczkolwiek Jean Carlos Silva może okazać się remedium na dolegliwości lewej flanki. Na razie wysłał kilka drobnych, pozytywnych sygnałów. Boczni obrońcy nierzadko udanie wcielają w rolę skrzydłowych, niemniej nie można cały czas wymagać od nich, by pudrowali niedoskonałości wyżej ustawionych kolegów. Jakub Bartkowski raczej nie wykręci statystyk zbliżonych do poprzedniej kampanii.

Piotr Parzyszek to brakujący element układanki?

Ten transfer jest na wskroś logicznym posunięciem działaczy Pogoni. Napastnik pasujący do systemu gry i preferencji Kosty Runjacia. Zawodnik, który udowodnił już, że w Ekstraklasie nie odgrywa roli statysty. Nic dziwnego, że w Szczecinie są wobec niego duże oczekiwania. Lukę Zahovicia na tę chwilę należy sklasyfikować jako niewypał transferowy.

Wprawdzie dorobił się licznego grona adwokatów, ale spójrzmy prawdzie w oczy – ostatnią bramkę strzelił w grudniowym meczu z Wartą Poznań, a od dłuższego czasu na boisku jest zazwyczaj ciałem obcym. Być może, jeśli będzie występował niżej, pod Piotrem Parzyszkiem, wreszcie zacznie pokazywać się z dobrej strony. Tyle że został sprowadzony do Szczecina po to, by strzelać gole. Takie było pierwotne założenie. Z tego zadania nie wywiązał się nawet w sposób dostateczny.

No właśnie, problemem z napastnikami polega na nieodpowiednim doborze personalnym? Czy jego źródło tkwi gdzie indziej?

A może to nie jest kwestia napastnika o odpowiednim profilu, tylko sposobu konstruowania akcji i systemu gry. Bogiem a prawdą, Pogoń wcale nie kreuje wielu okazji. Boczne flanki nie śmigają jak natchnione, a snajperzy nie knocą szans na potęgę.

Szkoleniowiec „Dumy Pomorza” stoi teraz przed wyzwaniem, by wzniecić w drużynie tę ofensywną iskrę, przeformatować zespół pod względem konstruowania akcji. Rzecz jasna na to potrzeba czasu i cierpliwości. Natomiast Kosta Runjaić ma wszystko, co jest potrzebne do komfortowej pracy – spokój, ogromny kredyt zaufania, a także dobrze zbilansowaną kadrę. Pewnie, dopóki wyniki będą się zgadzać, można przymknąć oko na mało atrakcyjny styl. W Szczecinie cały czas podkreśla się rozwój. W przypadku pierwszej drużyny podstawowym celem powinien być progres w grze ofensywnej.

 

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników

Szymon Piórek
5
Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników

Komentarze

14 komentarzy

Loading...