Reklama

„Na stulecie Lecha w grę wchodzi tylko mistrzostwo Polski”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

23 lipca 2021, 11:57 • 7 min czytania 110 komentarzy

Nie przykładam do wzrostu nadmiernej uwagi. Zostawiam to ludziom, którzy się na ten temat wypowiadają. Ja wolę zastąpić wzrost dynamiką i zwinnością w bramce, bo to też jest ważne. Zawsze patrzę na pozytywną stronę tego wszystkiego. Atletyzm i dynamika jest zawsze dużo lepsza gdy zawodnik nie jest nie wiadomo jak wysoki. Zresztą spójrzmy na Euro 2020. Schmeichel ma 185 centymetrów wzrost, Lloris 186 cm, Sommer 184 cm… Ta średnia wzrost nie jest taka, że każdy ma powyżej 195 centymetrów i tyle. Dużo można naprawić dynamiką, szybkością, zwinnością – mówi Filip Bednarek, bramkarz Lecha Poznań. Z golkiperem Kolejorza rozmawiamy o celach na stulecie klubu, zmianie trenera bramkarzy, nowych nabytkach lechitów i o tym, czy czuje się za niski na wychodzenie do wrzutek.

„Na stulecie Lecha w grę wchodzi tylko mistrzostwo Polski”
W sparingach nie puściłeś gola, wróciłeś do gry po tym, jak przesiedziałeś wiosnę na ławce rezerwowych. Czujesz się jednym z wygranych sparingów?

To zależy od tego, czy trener w końcowej fazie przygotowań na mnie postawi. Dzisiaj jest ten dzień, w którym trener podejmie ostateczną decyzję (rozmawialiśmy w miniony weekend – red.). Ja swoją postawą dałem trenerowi do myślenia i to też jest fajne, że ta rywalizacja jest, a nie jest tak, że Mickey ma nade mną przewagę i sprawa obsady bramki była zamknięta od początku. A rywalizacja zawsze dodaje nowych emocji i świetnie, że rywalizacja zaczęła się na nowo.

Jakiś impulsem była też zmiana trenera bramkarzy? Michała Chamerę zastąpił Maciej Palczewski. Jak wrażenia?

Bardzo pozytywne wrażenia. Każdy trener bramkarzy ma swoje pryncypia i zasady treningowe, których się trzyma. I ta metodyka trenera Chamery zderza się z tą trenera Palczewskiego. Ale to zawsze nowy impuls, próba zmienienia czegoś. Widzimy, że trener próbuje zniwelować to, jak traciliśmy gole z zeszłym sezonie – czyli po kontrach i ze stałych fragmentów gry. Dużo uwagi zwracaliśmy na przedpole, na strzały z bliskich odległości. Miejmy nadzieję, że będzie to procentowało.

Dużo mówiło się w waszym – twoim i van der Harta – o wzroście. Mieliście problemy przy wrzutkach, teraz Mickey dostał jeszcze strzał lobem za kołnierz w meczu z Lechią. Twoim zdaniem to faktycznie ma znaczenie?

Wiesz co… Wzrost zawsze się obroni, jeśli będzie odpowiednia jakość. Nie przykładam do wzrostu nadmiernej uwagi. Zostawiam to ludziom, którzy się na ten temat wypowiadają. Ja wolę zastąpić wzrost dynamiką i zwinnością w bramce, bo to też jest ważne. Zawsze patrzę na pozytywną stronę tego wszystkiego. Atletyzm i dynamika jest zawsze dużo lepsza gdy zawodnik nie jest nie wiadomo jak wysoki. Zresztą spójrzmy na Euro 2020. Schmeichel ma 185 centymetrów wzrost, Lloris 186 cm, Sommer 184 cm… Ta średnia wzrost nie jest taka, że każdy ma powyżej 195 centymetrów i tyle. Dużo można naprawić dynamiką, szybkością, zwinnością.

Do tego Oblak, który nie ma 190 centymetrów, a był chyba najlepszym bramkarzem poprzedniego sezonu na świecie. Natomiast nie da się ukryć, że w poprzednim sezonie mieliście problem przy wyjściach do dośrodkowań. Biorąc pod uwagę, że w Holandii – gdzie obaj graliście – tych wrzutek jest mało, to te kłopoty wynikają z tego, że przyzwyczailiście się do innego modelu gry?

Coś na pewno w tym jest. Chociaż ja nie ukrywam, że teraz pracując dużo nad tym elementem widzę, że można dużo nadrobić pewnością siebie i prawidłowymi decyzjami przy wyjściu do piłki. Ale to prawda, że Holandia ma zupełnie inną specyfikę. Nie ma tej czysto oportunistycznej piłki, nie szuka się prostych środków w postaci wielu wrzutek. Ale mimo tego, że razem z Mickeyem jesteśmy doświadczeni, to możemy się w tych aspektach rozwinąć. Konstruktywna krytyka jest zawsze mile widziana, więc ja staram się pomóc obronie wyjściami przed bramkę.

Reklama
Co do bramkarzy – za kadencji trenera Żurawia często otwieraliście grę, byliście mocno zaangażowani w rozgrywanie akcji. U trenera Skorży będzie tak samo? Wciąż będziecie dużo akcji rozgrywali przez bramkarza?

Myślę, że tak. Ale kluczowe w tych wszystkim jest słowo „balans”. Jeśli przeciwnik podchodzi do nas wysoko i jest jakiś trudniejszy moment, to nie ma co na siłę budować akcji przez bramkarza i po prostu czasem zagrać dalekie podanie. Musimy podejmować odpowiednie decyzję, a nie budować coś na siłę. Trener powiedział nam otwarcie, że budujemy zespół na tym, co stworzył trener Żuraw, ale musi być taki twist w tym wszystkim, niuanse dodane przez trenera Skorżę, jakieś jego wskazówki i założenia. Wydaje mi się, że wyjdzie to nam na dobre.

Czyli jak będzie trzeba było posłać lagę, to poślesz lagę.

Zamierzona laga nie jest niczym złym. Zebranie drugiej piłki to też sztuka.

Czuć w szatni specyficzne napięcie przed tym sezonie stulecia? Kibice mają bardzo jasne wymagania wobec was, zwłaszcza po tym ostatnim sezonie.

My zdajemy sobie sprawę z tego, że stulecie klubu przeżywa się tylko raz i tylko raz można przejść do historii zdobywając mistrzostwo na stulecie klubu. Każdy wie jakie są wymagania. Po prostu postawą na boisku i dobrą atmosferą chcemy sprawić, byśmy na koniec sezonu mieli w rękach trofeum. To jest oczywiste. O tym mówi klub, o tym mówi trener, o tym mówimy też my. Jesteśmy zwarci i gotowi, by te cele osiągać. Cele są wysokie, ale pan trener Skorża wie z czym to się je i wie co zrobić, by te cele zrealizować.

Interesujesz się coachingiem i psychologia, więc myślę, że będziesz w stanie odpowiedzieć – jak piłkarze Lecha powinni sobie poradzić z tym poprzednim sezonem? Odciąć grubą kreską i wyprzeć z pamięci czy jednak solidnie się nad nim zastanowić?

Gruba kreska grubą kreską, ale najwazniejsze jest to, by wyciągnąć wnioski z tego, co się wydarzyło. To oczywiście stracony sezon pod względem tego, które miejsce w tabeli zajęliśmy. Ale zyskaliśmy doświadczenie, które może nam pomóc w trudniejszych momentach w nowym sezonie. A takie momenty są nieodłączonym elementem życia piłkarza. Popełniasz błędy, wyciągasz wnioski, stajesz się lepszym piłkarzem. Był też okres urlopów, w trakcie którego mogliśmy się zreflektować, nasiąknąć nową energią. Ale też spojrzeć w lustro, spojrzeć sobie w oczy, zrobić rachunek sumienia. Ale piłka nożna idzie dalej, sezon nadchodzi wielkimi krokami i pociągi jedzie dalej. Mamy nowych zawodników z wielkim doświadczeniem, bo Radek czy Artur mają wielki bagaż doświadczeń.

Czyli optymizm przed nowym sezonem trzeba budować też być może na złości i frustracji wynikającej z poprzedniego sezonu?

Oczywiście. Każdy zawodowy sportowiec ma w sobie chęć udowodnienia czegoś, czego nikt się po nim nie spodziewa. My mamy złość w sobie i chcemy przełożyć ją na pozytywną energię.

Gdy mecze były rozgrywane przy zamkniętych sezonach, to właściwie co chwilę było słychać twój krzyk pod adresem Tymoteusza Puchacza. Teraz, gdy Puchacza nie ma, to na kogo będziesz krzyczał?

Aaa, zawsze sobie kogoś nowego znajdę… (śmiech) Ale z „Puszką” mieliśmy fajną relację. Na boisku mogliśmy być dla siebie ostrzy i zwracać sobie uwagę, a poza nim byliśmy dobrymi kumplami. Taka powinna być szatnia. Na boisku jesteśmy profesjonalistami i wymagamy od siebie, a poza boiskiem podajemy sobie rękę. Poza boiskiem jesteśmy kumplami, a na boisku stawiamy sobie wzajemnie oczekiwania. I to nie zawsze jest miłe, gdy krytykujesz kolegę, ale tak trzeba.

Reklama
Wspomniałeś o nowych zawodnikach w kadrze. Joel Pereira, Barry Douglas, Radosław Murawski, Artur Sobiech. Trochę już z nimi popracowałeś, więc jakie masz wrażenia z tych treningów?

Moją opinie musi zweryfikować boisko, bo trening jest inny niż mecz. Ale na treningach widać jakość. Po Joelu widać świetną technikę użytkową, bardzo dobre dośrodkowanie, w obronie sobie radzi. Barry’ego nie muszę nikomu przedstawiać, wszyscy go pamiętamy. Jeśli chodzi o Radka i Artura – sprawdzone nazwiska. Dodatkowo spolszczają nieco szatnię. To faceci ze Śląska, którzy wiedzą o co w polskiej szatni chodzi, jaka jest ta specyfika. Wiedzą też co robić, żeby osiągać sukces. Radek był kapitanem, gdy Piast Gliwice sięgał po wicemistrzostwo. Artur grał w Ruchu, Polonii czy w Lechii, był sześć lat poza Polską, doszedł do europejskich pucharów z Hannoverem. To bezpośredni zastrzyk jakości.

Które miejsce na koniec sezonu sprawi, że z satysfakcją odpalisz sobie piwko?

W tym sezonie w grę wchodzi tylko mistrzostwo. Wszystko co będzie poniżej będzie niedosytem i smutkiem. I tyle. My jako Lech stawiamy sobie prosty cel – mistrzostwo na stulecie.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

110 komentarzy

Loading...