Reklama

PRASA. Legia chce rozstrzygnąć kwestię awansu już dziś

redakcja

Autor:redakcja

21 lipca 2021, 08:14 • 12 min czytania 19 komentarzy

W bojowych nastrojach piłkarze Legii Warszawa przystąpią do meczu z Florą Tallinn. Niżej notowany rywal to szansa zapewnienia sobie powrotu do fazy grupowej europejskich pucharów. W Warszawie liczą na awans już dziś. – W Warszawie nikt tego głośno nie mówi, ale plan jest taki, by już w środę wieczorem było jak najmniej złudzeń, kto zagra w III rundzie kwalifi kacji do Champions League – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym w prasie? Przegląd wiadomości z Ekstraklasy i 1. ligi.

PRASA. Legia chce rozstrzygnąć kwestię awansu już dziś

Sport

Zmiany w Gliwicach. Kądzior ma przejąć rolę gwiazdy po Świerczoku.

Świerczok na świetnych warunkach wyjeżdża do ciekawej ligi. – Kuba to świetny zawodnik i człowiek, który wniósł dużo energii do społeczności Piasta i dzięki temu obie strony skorzystały na tej współpracy. Kuba zdobywał ważne bramki, które pomogły Piastowi w osiąganiu dobrych rezultatów, a także sprawiły, że otrzymał powołanie do reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy. Piłka nożna jest jednak dynamiczna i zmiany są nieuniknione. Kubie, bardzo dziękujemy i życzymy wielu sukcesów, by w nowym miejscu był równie szczęśliwy, co w Gliwicach – powiedział Grzegorz Bednarski, prezes Piasta. […] – Transfer Damiana nie był łatwym tematem, ale wygraliśmy ten wyścig. Cieszę się, że udało się go przekonać do gry w Piaście, mimo ofert z innych klubów, nie tylko polskich. To pokazuje, że liczymy się na rynku transferowym – nie ukrywa radości Bogdan Wilk, dyrektor sportowy Piasta.

Kim są rywale Rakowa? Trochę poturbowanym zespołem ze słabszej ligi.

Reklama

Wraz z końcem 2019 roku z klubem pożegnał się twórca sukcesów Suduvy, Kazach Władimir Czburin (obecnie trener Żalgirisu). Prezes klubu, Vidmantas Murauskas, zatrudnił w jego miejsce najpierw Austriaka Heimo Pfeifenbergera, który po czterech miesiącach pracy i ledwie dwóch meczach odszedł, a następnie wybrał rodaka, Sauliusa Sirmelisa. Ten stracił posadę w listopadzie. Dodatkowo Sudova, która często walczyła do końca o europejskie puchary, przegrała w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy z KuPS Kuopio. To całkowicie zniechęciło Murauskasa do dalszej pracy w piłce. Prezes, a zarazem sponsor klubu (jego firma „Sumeda” widniała na koszulkach), postanowił go sprzedać, o czym nawet mówił w litewskich mediach. Na jego nieszczęście – jak i Sudovy – ta sztuka mu się nie udała. Stąd też zdecydował się na obniżenie nakładów finansowych. To spowodowało przemeblowania w drużynie, z której odeszło łącznie 18 zawodników. […] Suduva mimo osłabień jest druga w tabeli A Lygi, tracąc do lidera, Żalgirisu, tylko dwa punkty. Zespół został przejęty przez Victora Basadre. 51-letni Hiszpan mimo kłopotów stworzył w Mariampolu całkiem solidny zespół, który w czwartek podejmie Raków.

A co słychać w Armenii? Tam o awans powalczy Śląsk Wrocław.

Piłkarze i kibice wrocławskiego Śląska zapewne byli trochę zdziwieni informacją, że ich czwartkowy mecz w Pucharze Konferencji Europy z Araratem Erywań odbędzie się nie w stolicy Armenii, lecz w oddalonym od niej o 120 kilometrów Giumri. Trener gospodarzy Vardan Bichakhchyan bardzo poważnie traktuje starcie ze Śląskiem, dlatego jego zespół przybył do Giumri już w poniedziałek. Są bowiem duże różnice w grze w Erywaniu i Giumri, który leży na wysokości ponad 1,5 tysiąca kilometrów. Wiele zespołów z zewnątrz ma problemy, żeby się dostosować do specyficznych warunków tam panujących. Ponadto na stadionie nie ma zainstalowanego oświetlenia, dlatego spotkanie z wrocławianami rozpocznie się już o godzinie 15.00. W porze meczu może być około 25-30 stopni, co w połączeniu z wysokim położeniem stworzy na pewno specyficzne warunki do gry. 

Górnik Zabrze pożegnał swojego wiernego kibica. Wczoraj odbył się pogrzeb Stanisława Sętkowskiego.

Uroczystość nie mogła odbyć się nigdzie indziej, jak tylko w kościele pod wezwaniem św. Józefa, który stoi praktycznie naprzeciwko stadionu Górnika. W tej samej świątyni zresztą w ostatnią sobotę odprawiono mszę w intencji klubu, która stała się już w Zabrzu przedsezonową tradycją. Okolice kościoła zostały rzecz jasna odpowiednio udekorowane na tę smutną okazję. Wszędzie można było dostrzec flagi z barwami i herbem klubu, którym towarzyszyły jednoznaczne czarne przepaski. Na miejscu już koło godziny 10.00 zjawili się pierwsi uczestnicy. Rozpoczęło się czuwanie, potem odprawiono mszę, a wewnątrz kościoła co chwilę można było dostrzec kogoś ubranego w okazjonalną, czarną koszulkę, na której widniała twarz pana Stanisława oraz napis: „Leon, na zawsze w pamięci”. – Kiedy pojawiła się wiadomość o śmierci Stanisława, czas dla wielu zatrzymał się na moment. To niemożliwe, przecież to nie może być prawda. I to jeszcze w takim momencie, przed inauguracją nowego sezonu – mówił ksiądz podczas kazania.

Reklama

Skra Częstochowa buduje skład na 1. ligę. Nie jest to łatwe zadanie, ale powoli zmierza ku końcowi.

Częstochowianie najwcześniej pozyskali pomocnika Szymona Szymańskiego z Rekordu Bielsko-Biała i napastnika Dawida Wojtyrę ze Znicza Kłobuck. Ci zawodnicy trafiliby na „Loretę” również w przypadku, gdyby zespół nie wywalczył – sensacyjnego przecież – awansu i pozostał w II lidze. Wojtyra znów – jak w Kłobucku – ma szansę na wspólne występy z rok starszym kuzynem Kamilem, który mimo zdobycia tytułu króla strzelców II ligi zdecydował się na podpisanie umowy do połowy 2023 roku. Wygląda na to, że tego lata nie zmieni już otoczenia, choć niczego nie można wykluczać, a bramkostrzelny napastnik na rynku zawsze jest w cenie… W poprzednim sezonie częstochowianie nie tylko awansowali, ale też zgarnęli 1,1 miliona złotych premii za zwycięstwo w klasyfikacji Pro Junior System. Ci młodzieżowcy, którzy punktowali najintensywniej – wychowankowie Mikołaj Biegański i Radosław Gołębiowski oraz wypożyczony z Niecieczy Daniel Pietraszkiewicz – ruszyli ze Skry w świat, dlatego ta musiała zadbać o następców. Z Jagiellonii Białystok wypożyczono napastnika Macieja Masa, z Górnika Zabrze – pomocnika Bartosza Baranowicza i bramkarza Bartosza Neugebauera, który o miejsce między słupkami rywalizować będzie z Nikodemem Sujeckim, sprowadzonym czasowo z Pogoni Szczecin (poprzedni sezon spędził w Olimpii Grudziądz). Rywalizację wśród młodych uzupełnił jeszcze obrońca Filip Arak z Błonianki Błonie. – Mając ten szkielet i młodzieżowców, których zakontraktowaliśmy, możemy myśleć o kolejnych wzmocnieniach – zapowiadał wiceprezes Wierzbicki. Po młodości przyszedł czas na doświadczenie, a takowe z gry na I-ligowym poziomie mają Łukasz Winiarczyk, Dominik Bronisławski i Marcin Stromecki. 

GKS Jastrzębie stracił dziewięciu zawodników, a ściągnął dwóch. Już na pierwszy rzut oka coś nam się tu nie zgadza.

Przede wszystkim doszło do zmiany sternika klubu. Rada nadzorcza spółki akcyjnej odwołała z funkcji prezesa Dariusza Stanaszka, a jego miejsce zajął Marcin Ćwikła. Zmiany dotyczą także sztabu trenerskiego – z poprzedniej ekipy nie ostał się nikt. Za kierownicą usiadł Jacek Trzeciak, któremu pomagają Dariusz Kłus i Remigiusz Danel. W kadrze zespołu także doszło do poważnych zmian, część zawodników odeszła wskutek decyzji działaczy, inni zmienili otoczenie z własnej woli, a jeszcze innym po prostu skończyło się wypożyczenie (Szcześniak, Bielak, Apolinarski, Sieracki). Nie pora licytować się i kłócić o detale, bo to już niczego nie zmieni. Po prostu, czasu nie można cofnąć. Fakty są takie, że latem z drużyny z Harcerskiej odeszło dziewięciu zawodników. Na tej liście znaleźli się: Jakub Apolinarski, Lukasz Bielak, Tomasz Dzida, Aleksander Komor, Marek Mróz, Konrad Sieracki, Patryk Skórecki, Daniel Szczepan i Kryspin Szcześniak. W ich miejsce przyszli – na razie – dwaj młodzi, rozwojowi (przynajmniej teoretycznie) piłkarze. Obaj mają 23 lata, więc powinni być wartością dodaną w zespole trenera Trzeciaka.

Tomasz Lisiński, prezes Odry Opole, opowiada o nowym stadionie. Konkretniej – planach na jego budowę.

W poniedziałek otwarte zostały oferty w przetargu na budowę nowego stadionu w Opolu. Jak przyjął to klub?

– To są dla nas bardzo duże emocje. Stadion to bardzo ważny element w całej tej układance, w budowie klubu na lata. Bardzo cieszymy się, że został wykonany kolejny krok w postaci otwarcia ofert, które teraz będą analizowane. Prezydent Wiśniewski, miasto, rada miasta będzie teraz podejmować strategiczne decyzje. Bardzo liczymy, że będą one zgodne z oczekiwaniami i wykonawca zostanie wyłoniony, a sama realizacja rozpocznie się jeszcze w 2021 roku. Bardzo mocno jako klub i społeczność Odry sobie tego życzymy.

Nie ma co ukrywać, że inaczej prowadzi się klub, mając przed sobą perspektywę przenosin na nowoczesny obiekt.

– To dla nas największe paliwo do działania. Jeśli miasto nam je wleje, to jestem przekonany, że będziemy w stanie wrzucić kolejny bieg. Niezależnie od tego, pracujemy intensywnie, bo chcemy zbudować w Opolu jak najmocniejszy klub. Do tego potrzebujemy też dodatkowego bodźca. Bez stadionu z prawdziwego zdarzenia nie ma mowy o poważnym klubie na poziomie pierwszej ligi. W rozgrywkach, w których uczestniczy dziś Odra, jest już sporo nowoczesnych stadionów, spełniających wysokie standardy. Chcemy do tego równać. Ten przetarg to dla nas wielka szansa.

Wasz zespół nadal prowadzi Piotr Plewnia, choć jego warunkowa zgoda wygasła z końcem czerwca. Kiedy przedstawicie trenera z licencją UEFA Pro?

– W Odrze jest trener i sztab szkoleniowy, który musimy jeszcze wzmocnić kolejną osobą z licencją UEFA Pro. Takie decyzje niebawem, na dniach, zostaną ogłoszone.

Super Express

Konstantin Vassiljev, oczywiście o meczu z Legią. Jego zdaniem Flora walczyłaby o miejsce w środku tabeli Ekstraklasy.

– Gdzie widzisz szanse dla Flory?

– Musimy zagrać dobrze w obronie, bo Legia w ofensywie jest bardzo silna i kreatywna. Uważna defensywa to musi być nasz fundament. To jedno, a kolejny ważny czynnik to stworzenie bramkowych sytuacji. Nawet jak to wszystko spełnimy i wyjdzie nam supermecz, to i tak nie ma gwarancji, że uzyskamy w Warszawie korzystny wynik.

– W ataku gwiazdą Flory jest Rauno Sappinen. To na niego muszą uważać obrońcy Legii?

– Jest skuteczny, cztery razy był królem strzelców ligi estońskiej. Ostatnio właśnie w poprzednim sezonie, gdy zdobyliśmy tytuł. W I rundzie z Hiberniansem strzelił w sumie trzy gole. Liczę, że przeciwko Legii też pokaże się z dobrej strony. Mam nadzieję, że stoperzy Jędrzejczyk i Wieteska się zagapią, a on to wykorzysta.

– Znasz polską ligę. Jak poradziłaby sobie w niej Flora Tallin?

– Ostatnio dwa razy byliśmy mistrzem Estonii, w kadrze mamy kadrowiczów. Na początku pewnie byłoby nam trudno, ale myślę, że realnie to o 8.–10. miejsce dalibyśmy radę powalczyć w ekstraklasie.

Przegląd Sportowy

Wygrana Legii Warszawa z Florą Tallinn da jej awans do grupy europejskich pucharów. Co prawda tylko do Ligi Konferencji, ale to już coś.

Przed spotkaniem z Norwegami Michniewicz apelował, by każdy w klubie dołożył od siebie „pięć procent ekstra” do tego, co zwykle i rzeczywiście – w obu spotkaniach z Bodö legioniści zagrali dobrze taktycznie, piłkarze byli maksymalnie skoncentrowani, stawka ich nie sparaliżowała. Wiedzieli, co oznaczałoby odpadnięcie. Teraz trener nie chciałby rozprężenia i potraktowania rywala z góry. Widać, że znowu jest przygotowany i wie o przeciwniku wszystko, co trzeba, by odpowiednio nastawić zespół. – Piątkowy mecz ligowy Flory oglądała osoba z naszego sztabu, ale nasz rywal zagrał bez dziewięciu podstawowych piłkarzy, więc obraz nie był miarodajny. Do starcia z nimi przygotujemy się na bazie tego, co pokazali w pierwszej rundzie z maltańskim Hiberniansem oraz przede wszystkim na podstawie ubiegłorocznego spotkania z Dinamem w Zagrzebiu, które przegrali 1:3. Skład niew i e l e s i ę Jeśli Legia wyeliminuje mistrza Estonii, po pięciu latach wróci do fazy grupowej pucharów. Dziś o godzinie 21 pierwszy mecz z Florą Tallin. zmienił, trener również jest ten sam – mówił Michniewicz. Sam także nie będzie eksperymentował. Jedyna wątpliwość dotyczy właściwie tylko Andre Martinsa. Portugalski „maestro”, który dyrygował zespołem w sobotnim spotkaniu z Rakowem, jest poobijany po meczu o Superpuchar. W poniedziałek nie trenował, ale to nie wyklucza jego występu przeciwko Florze. Gdyby Martinsa miało zabraknąć, wtedy Bartosz Kapustka zostanie cofnięty bliżej Bartosza Slisza, a z przodu trener znajdzie miejsce dla Mahira Emrelego oraz Tomaša Pekharta. W Warszawie nikt tego głośno nie mówi, ale plan jest taki, by już w środę wieczorem było jak najmniej złudzeń, kto zagra w III rundzie kwalifi kacji do Champions League.

Mahir Emreli – człowiek wielu talentów. O nowym piłkarzu Legii Warszawa opowiada jego agent.

Na przełomie XIX i XX wieku Polacy zajmowali się upiększaniem Baku i pewnie bez nich stolica Azerbejdżanu wyglądałaby zupełnie inaczej. Nieco ponad sto lat później w odwrotną stronę powędrował Mahir Emreli. 24-letni napastnik nie ma zamiaru zmieniać Warszawy, ale grę Legii już tak. I na razie idzie mu to znakomicie. Wielowymiarowość Emrelego przejawia się nie tylko na boisku. Dla niego świat nie kończy się na grze w piłkę, choć wiadomo, że traktuje ją priorytetowo. Napastnik nie dość, że płynnie rozmawia w trzech językach obcych (rosyjski, angielski i turecki), to jeszcze między treningami pomaga w prowadzeniu rodzinnego biznesu. Familia Emrelich jest właścicielem sporej farmy w rejonie Zaqatali, gdzie hoduje między innymi żywność organiczną, którą sprzedaje później w sklepie w Baku. – To też bardzo rodzinny człowiek. W trakcie negocjacji transferowych poznałem większość jego rodziny. Wszyscy razem podejmowali decyzję – zdradza Ożóg. Tej o transferze do Legii były napastnik Qarabagu Agdam nie żałuje. – Wręcz przeciwnie, świetnie się tu odnalazł – zdradza jego agent.

Michal Frydrych ocenia EURO 2020 w wykonaniu Czechów.

Spodziewał się pan, że EURO 2020 będzie tak udanym turniejem dla reprezentacji Czech?

Przed rozpoczęciem mistrzostw Europy każdy podkreślał, że nadrzędnym celem jest awans do fazy pucharowej. Wszyscy tego oczekiwali, ale było wiadomo, że to nie będzie łatwe. Drużyna jednak dobrze weszła w turniej już w meczu ze Szkocją, później zanotowała dobry wynik z Chorwacją i zapewniła sobie awans. Mało kto wierzył w pozytywny rezultat meczu 1/8 finału z Holandią, ale stanęliśmy na wysokości zadania. Każdy po tym meczu docenił naszą drużynę narodową i to, że wszyscy w niej pracują na 100 procent możliwości. Nie byliśmy najlepszą ekipą na EURO, ale mieliśmy zgrany zespół z duszą. No i wynik strzelecki Patricka Schicka również był imponujący. Mało kto umie strzelić tyle goli na wielkim turnieju.

W takim razie kto był lepszy? Milan Baroš, który został królem strzelców EURO 2004, czy Patrik Schick na tegorocznym turnieju?

To bardzo trudne pytanie. Sytuacja na pewno jest inna, bo w 2004 roku Czechy były jednym z najlepszych zespołów w stawce. W drużynie grali Pavel Nedved, Petr Čech, Jan Koller czy Karel Poborsky. Mając takich partnerów, inaczej się strzela. Z oboma zawodnikami spotkałem się na boisku. Jeśli chodzi o Milana Baroša, to grałem z nim w jednym klubie, gdy występował w Baniku Ostrawa. Natomiast z Patrikiem Schickiem miałem okazję tylko zmierzyć się jako jego rywal, gdy grał w Bohemians Praga.

Co czeka Jakuba Świerczoka w Japonii? Jego zespół potrzebował takiego snajpera.

Obecnie nie ma tam takich gwiazd jak dawniej. Najbardziej znanym piłkarzem jest Mitchell Langerak. Australijski bramkarz przez pięć lat był rezerwowym w Borussii Dortmund w czasach jej świetności, gdy grali tam Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Drużynie brakuje klasowego snajpera. W pierwszej dziesiątce najlepszych strzelców J-League nie ma nikogo z tej ekipy. – Zawodnik o takim profi lu jak Kuba jest tam potrzebny. Trafi a do zespołu, który chce grać w piłkę. Będzie miał dużo możliwości, aby się pokazać. Nagoya nie ma problemów fi nansowych, klub wspiera fi rma Toyota. Pod względem fi nansowym znajduje się w czołówce ligi, choć może nie jest na czele pod względem płac – mówi Kamiński. Nowa drużyna Świerczoka zwykle gra z jednym środkowym napastnikiem i jest nim Yoichiro Kakitani albo Ryogo Yamasaki. Ten pierwszy, który ma za sobą 18 meczów w kadrze Japonii, strzelił tylko dwa gole w lidze, drugi raptem o jednego więcej. Pytanie tylko, czy Świerczok nie utrudni sobie walki o miejsce w reprezentacji Polski. – Wydaje mi się, że zniknie z radarów kibiców, ligi japońskiej nie można w Polsce oglądać, ale jak będzie zdobywał bramki, to nie da o sobie zapomnieć – zapewnia Kamiński.

Gazeta Wyborcza

Nic o piłce.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

19 komentarzy

Loading...