Reklama

Moja jedenastka turnieju Euro 2020 (27)

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

10 lipca 2021, 12:59 • 9 min czytania 14 komentarzy

Nigdy nie miałem ambicji tworzenia wokół swoich sądów aury obiektywności. Tak jest też z moją jedenastką turnieju Euro 2020. Moją, czyli taką, w której daję sobie przyzwolenie na krętactwa, mataczenia i przekłamania. Na forowanie tych, których lubię, kosztem tych, których lubię mniej. I tak powstanie bimbalion próbujących utopić się w obiektywności jedenastek – świat przeżyje z moją koślawą.

Moja jedenastka turnieju Euro 2020 (27)

Innymi słowy: w chwili próby, chwili, gdy mam przed sobą dwie kandydatury, zawsze wybiorę postać, do której mi z niejasnych przyczyn bliżej, zamiast tej, która miała lepsze expected assist.

Oczywiście finał może ją sobie pozmieniać. I niech zmienia. Bo to by oznaczało ciekawy, pamiętny finał. W który nie wierzę.

BRAMKARZ – YANNICK SOMMER

Namachał się, oj, namachał Yannick Sommer przy wyjmowaniu piłek z własnej bramki. Dużo schylania, sięgania. Żal chłopa. W tym elemencie więcej roboty miał tylko Georgij Buszczan, który przyjął okrągłą dyszkę. Z tym, że Buszczanowi nie strzeliła gola Turcja, naczelny żart turnieju – Sommerowi i owszem.

Reklama

I ja wiem, mili państwo, że im lepiej radzisz sobie w turnieju, tym więcej grasz meczów, a więc więcej masz okazji, by coś ze swojej siatki wyjąć. Wiem.

Co nie zmywa pewnego szczególnego kolorytu z faktu, że najlepszym bramkarzem turnieju jest dla mnie golkiper, który wpuścił prawie najwięcej bramek. Bo może Yannick Sommer narobił się w tym turnieju przy wyjmowaniu piłek z własnej bramki, ale przy innych elementach bramkarskiego rzemiosła, o, to już naharował się jak galicyjski chłop.

Wymowny obrazek z ćwierćfinału. Unai Simon na ściance z nagrodą MVP meczu. Unai Simon docenia, Unai Simon dziękuje. Ale też mówi, że nie zasłużył na to trofeum. Bo powinien otrzymać je Sommer.

I tak to właśnie z bramkarzami jest. Osobna dyscyplina sportu, o której wyniki drużyny często nie mówią tyle, ile powinny. Złotą Rękawicę za najwięcej czystych kont dostanie Jordan Pickford, który najwyżej Sommerowi mógłby rzucać bidon. A i to nie bardzo.

OBRONA – LEONARDO SPINAZZOLA, GIORGIO CHIELLINI, SIMON KJAER, DENZEL DUMFRIES

Denzel Dumfries, który licząc sobie naście lat był wyśmiewany za marzenie gry dla Oranje. Grał wtedy nigdzie. Dokładnie nigdzie. Czyli w klubie, w którym grało pewnie wielu z was, a także nawet ja. I z tego nigdzie wyszedł tam, gdzie chciał, choć przecież kumple nie kłamali, mówiąc:

Reklama

Denzel, ty nawet nie jesteś najlepszy wśród nas, a masz grać wśród najlepszych Holendrów?

Ja oczywiście wiem, że za każdą taką romantyczną historią kryje się legion szarawych opowieści o osobach, które również nie były najlepsze nigdzie, również marzyły o wielkich rzeczach, a które jednak zostały nigdzie. Ale jakoś lepiej się robi na duchu, gdy komuś się jednak udało.

A jeszcze że ten Dumfries faktycznie świetnie grał na Euro? Przyjemna górka.

***

Giorgio Chiellini, czyli szwagier całego świata. Oczywiście pewnie tutaj naginam rzeczywistość pod własne upodobania. Bo Chiellini, jakkolwiek ma bardzo dobry turniej, a miewał mecze – Turcja! – kiedy tresował napastników, to jednak pewnie znalazłoby się czysto piłkarsko stopera, który zasługuje na miejsce bardziej.

Ale Chiellini sprawił, że zacząłem żałować swojej połamanej na leśnych boiskach okolic Łasku przygody z piłką. Bo gdyby się udało, gdyby nie ciężar piłkarskiego wychowania w miejscu, które z wielką piłką miało związek tylko raz, gdy Jan Tomaszewski przytrąbił w coś samochodem na rynku głównym, to może kiedyś trafiłby człowiek do szatni z Giorgio Chiellinim. Prawie na pewno nie, na sto procent nie, ale piłka nożna zawsze pozostawia tą jedynkę milion miejsc po przecinku. A Chiellini w mojej osobistej encyklopedii znajduje się jako synonim pod hasłem „KAPITAN”.

No i też jednak nie róbmy takiej januszady, że Giorgio znalazł się w jedenastce tylko dlatego, że dokonał najsympatyczniejszego w dziejach świata mentalnego sponiewierania drugiego człowieka, czyli zezłomował Albę przed karnymi. Chiellini grał bardzo dobrze.

***

Najpierw w tej jedenastce znalazł się Harry Maguire. Bo Harry Maguire zasłużył na to, by się w niej znaleźć.

Ale potem przypomniałem sobie o Simonie Kjaerze. Simonie Kjaerze, który sportowo był daleko od tego, co grał Maguire.

Ale nie można o tym turnieju mówić nie wspominając o sytuacji z Eriksenem, czy to się komuś podoba czy nie. Szczęśliwie, zdarzenie z drugiego dnia turnieju nie rozciągnęło nad całym Euro 2020 czarnych chmur. Dało się rozmawiać o piłce. Również dzięki Kjaerowi, który zareagował najszybciej. Ułożył Eriksena w bocznej pozycji. Ustawił kolegów tak, by dali zdarzeniu odrobinę prywatności. Wspierał duchowo małżonkę Christiana.

Zdał w tamtym momencie ważniejszy i trudniejszy test, niż ktokolwiek na tym turnieju od strony piłkarskiej.

Dziś żyjemy ćwierćfinałami, półfinałami, piłkarzami, golami, ale nie mam wątpliwości – gdy wrócimy do Euro 2020 za trzydzieści lat, wiele pomniejszych zdarzeń wypłowieje. Zostanie i tak sporo, bo było czym żyć. Ale zdarzenie z Eriksenem zawsze będzie w pierwszym szeregu.

Jako, że nie jest to jedenastka czysto sportowa, a jedenastka moja, biorę Kjaera. Z Maguirem moja drużyna miałaby większe szanse, żeby coś osiągnąć. Ale też czy zawsze trzeba koniecznie coś osiągnąć? Jakkolwiek nie mam nic do siedzenia w szatni obok Maguire, tak wolałbym siedzieć obok w szatni z Kjaerem, z nim usiąść po treningu i dokonać polsko-duńskiej interpretacji „nocnych Polaków rozmów”. I myślę, że co nieco bym się z tych rozmów dowiedział, wykraczającego poza sport.

***

Leonardo Spinazzola, czyli człowiek z potencjałem na MVP turnieju. Niestety, futbolowi bogowie wykazali wobec nas sporo łaski na tym turnieju, dali nam wiele, ale tutaj poszli w scenariusz okrutny. Spinazzola unieruchomiony. Spinazzola obecny w filmikach o reprezentacji Włoch, ale poza boiskiem.

Szkoda.

Bo reprezentant klubowego mistrza Euro 2020, Atalanty Bergamo, wyglądał tak, że nawet największy zwolennik gry innym systemem, po zobaczeniu Spinazzoli uwierzyłby w wahadło. Gdzieś tam, w szatni Rakowa, Marek Papszun pewnie podrzucał Patrykowi Kunowi za pracę domową analizę tego, jak Spinazzola porusza się na boisku. Na szóstkę zadanie z gwiazdką, wyklejanka z heatmapą. Zejdzie z nią Kunowi dobre kilka godzin, bo jest co zaznaczać.

LINIA POMOCY – PAUL POGBA, PEDRI, LUKA MODRIĆ, PIERRE-EMILE HOJBJERG

Luis Enrique powiedział, że tak dobrego nastolatka jak Pedri na wielkim turnieju nie widział. Tak dojrzałego. Podejmującego tak świadome, przemyślane decyzje. W dodatku, rzecz jasna, jak to na boisku, w ułamku sekundy. W Hiszpanii pisze się o Pedrim, że to jest aż przerażające, jak zimnokrwisty jest ten dzieciak.

Przypomina mi się dialog:

– Babciu, ja będę za Heroda!
– Za młody jesteś na Heroda.
– A Herod nigdy nie był młody?
– Nie.

Z Pedrim podobnie. Wygląda na to, że Pedri nigdy nie był młody.

Moim zdaniem Pedri, z równie wystudiowanym spokojem, mógłby już zbijać sobie w garażu czy gdzieś nad kominkiem gablotę na trofea. Tylko, panie Pedri, dużą. Tam trzeba zaplanować pokaźny ciężar. Bo te półki będą się uginać.

***

Uwielbiałem tą dysproporcję w reprezentacji Chorwacji. Gdy Vrsaljko z Gvardiolem próbowali z Anglią coś zrobić w ofensywie, no i wpadał im do głów szalony, błyskotliwy pomysł:

Może kopnę w kierunku pola karnego i coś się stanie.

A potem nic się nie działo.

Chwilę potem do piłki dochodził Luka Modrić. I pokazywał, że owszem, w piłce potrzebne jest przygotowanie fizyczne, bez tego rywal cię zje. Ale przede wszystkim piłka nożna jest grą myślenia. Przygotowanie techniczne jest ci potrzebne po to, by to myślenie wprowadzić w życie – ale samo przygotowanie techniczne bez myślenia będzie równie jałowe, co samo przygotowanie fizyczne.

Modrić nie tyle nie zagrywał złych piłek. To znaczy, jak się uprzecie, pewnie coś znajdziecie. Ale Modrić zawsze wybierał rozwiązania w danym momencie dla drużyny optymalne. To umiejętność, która przydałaby się w życiu.

No i ten gol ze Szkotami. Dlaczego tak piękne gole musiały padać akurat przeciw Szkotom? Oczywiście to pytanie ma prostą odpowiedź: ponieważ Szkocja. Kropka.

***

Do 3:3 Szwajcaria – Francja przylepia się mnóstwo barwnych kontekstów, widać je nawet na powierzchni. Ale jednym z moich ulubionych jest pytanie:

Jak to możliwe, że Francja, mimo że Pogba zagrał tak wybitnie, zdołała to przegrać?

Wspaniały jest Paul Pogba w wydaniu reprezentacyjnym. Piłkarz dominujący. Piłkarz potrafiący dokonać odbioru ruletą Zidane’a (to się zdarzyło, mecz z Niemcami). Piłkarz potrafią zagrać zjawiskowe podanie na wolne pole, o którym nikt by nie pomyślał. Piłkarz, który czynił wszystkich wokół siebie lepszymi. Piłkarz, który potrafił oddać tak dobry strzał z dystansu, że mógł świętować gola już w momencie kopnięcia.

A jednak odpadli przed ćwierćfinałami. Nieprawdopodobne.

Zgłaszam poprawkę do zasad futbolu reprezentacyjnego – jeśli grasz tak dobrze, ale odpadasz tak wcześnie, pozostałe kadry powinny mieć możliwość wzięcia cię w swoje szeregi. Może się to odbyć na zasadzie draftu. Nie ma to rzecz jasna sensu, ale to byłyby kolejne mecze z Pogbą, więc cóż – sens swoją drogą, a zyskujący turniej swoją.

***

Stevenie Zuberze, szanuję, że jesteś królem asyst, choć klubowo nie byłeś w minionym sezonie nawet królem ławki rezerwowych Eintrachtu Frankfurt. Ale jakkolwiek nie należy lekceważyć miana króla asyst Euro 2020, tak trzy z twoich asyst przypadły przeciwko Turcji. I hat-trick asyst jest czymś wyjątkowym, nieporównywalnie rzadszym niż hat-trick bramek, ale Turcja w tym meczu dopuściła was do 42523536 sytuacji. Dziwi, że tam nie było ze trzech hat-tricków.

Stevenie Zuberze, lądujesz na dobrze ci znanej ławce rezerwowych, może jako pierwszy wchodzący, natomiast do pierwszej jedenastki wciskam Pierre-Emile Hojbjerga. Raz, że pasuje mi do taktyki, która tym samym moja pomoc składa się z samych środkowych pomocników, prawie jak reprezentacja Polski w jednym meczów za Brzęczka. Ale dwa, że Hojbjerg to też trzy asysty, a więc zacnie, niemniej przede wszystkim za całokształt gry. Hojbjerga można nazwać nowoczesnym playmakerem. Czyli nie przesadzając z tym elementem, bo to nie 1994 rok, ale jednak, nadając ton swojej drużynie wtedy, kiedy trzeba.

ATAK – ROMELU LUKAKU, PATRICK SHICK

Romelu Lukaku nie został królem strzelców. Romelu Lukaku strzelił w fazie pucharowej mniej bramek z gry niż Dowbyk. Romelu Lukaku, ostatecznie, jak cała Belgia, jest turniejowym rozczarowaniem. Nieuwolnionym potencjałem. Zarysowanym, widocznym, podziwianym, ale niezrealizowanym.

Ale wciąż, Romelu Lukaku dał mi za dużo frajdy na tym turnieju, bym go nie umieścił.

Romelu Lukaku momentami przypominał jednoosobową drużynę piłkarską. Uciekał obrońcom. Dryblował ich. Rozgrywał. Wykładał ostatnie podanie. Kończył. Łamał linię spalonego. Potrafił być w meczu wszechobecny, jak w drugiej połowie meczu z Danią. Potrafił jak Inzaghi czy późny Ronaldo poczekać na jedną szansę, jak w drugiej połowie meczu z Rosją.

Nad meczami, które mu wyszły, górował. I to górowanie było widokiem, jakiego nie wolno było przegapić.

Nie mam niestety tak wiele czasu, by oglądać wszystkie klubowe mecze Lukaku. Ekstraklasa, gdy chcesz o niej pisać zawodowo, wymaga od ciebie wszystkiego. Ale gdybym po tym turnieju miał wybrać sobie jednego zawodnika, którego drużynę oglądałbym co tydzień ze względu na niego, byłby to Romelu.

***

Jako drugi do ataku Patrick Schick, którego nienawidzę, bo to jego gole miały wielki wpływ na to, by moja Szkocja wyleciała z hukiem z turnieju. Ale potrafię unieść się nad swoją nienawiść i docenić. Bo w sumie istotnie, nie za często zdarza się na turnieju tej rangi bramka z połowy boiska.

A ten karny strzelony z zakrwawionymi waciakami w nosie? Coż z zupełnie innej beczki, ale też wypełnionej tym, co w piłce lubię.

Schick to odwołanie się do turniejowej klasyki: rewelacyjny turniej napastnika, o którym nawet jego mama, pełna życzliwości i serca, powiedziałaby, że liczy najwyżej na turniej dobry.

Leszek Milewski

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...