Reklama

PRASA. Prezes Górnika: Przyjście Podolskiego to szansa dla całej polskiej piłki

redakcja

Autor:redakcja

07 lipca 2021, 08:50 • 9 min czytania 0 komentarzy

W środowej prasie oczywiście dużo miejsca poświęcono półfinałom EURO, ale też sporo jest o meczu Legii w eliminacjach Ligi Mistrzów i przyjściu Lukasa Podolskiego do Górnika Zabrze.

PRASA. Prezes Górnika: Przyjście Podolskiego to szansa dla całej polskiej piłki

PRZEGLĄD SPORTOWY

Anglia w tegorocznym EURO jeszcze nie straciła gola. Ostatnim piłkarzem, który potrafił strzelić jej gola jest Jakub Moder.

Southgate w każdym meczu oczekuje od swoich zawodników czegoś innego. Raz każe bocznym obrońcom trzymać się własnej połowy i wspierać stoperów (jak przeciwko Chorwacji), a raz posyła ich do ofensywy, a wówczas środek obrony wspierany jest jeszcze mocniej przez Declana Rice’a i Kalvina Phillipsa. Charakterystyczne dla zespołu Southgate’a jest jeszcze jedna rzecz – z ekip, które doszły podczas EURO 2020 co najmniej do ćwierćfinału, tylko Belgia i Ukraina miały na koncie więcej podań w strefie bezpośrednio przed własnym polem karnym. Southgate ma do dyspozycji zawodników, którzy nie obawiają się przytrzymywać piłki. Dla Johna Stonesa to nic nowego, bo tego wymaga od niego trener klubowy Pep Guardiola. Harry Maguire także w tym elemencie czuje się mocny.

Ten ostatni jest szefem defensywy. Southgate nie mógł się doczekać jego powrotu do gry (obrońca przyjechał na zgrupowanie przed mistrzostwami kontuzjowany) nawet wtedy, kiedy w pierwszych dwóch meczach turnieju jego zastępca Tyrone Mings spisywał się bez zarzutu. Maguire przyznaje, że za każdym razem, kiedy wychodzi na boisko, chce się odpłacić selekcjonerowi za to, że w najtrudniejszym momencie kariery ten wyciągnął do niego rękę. 11 miesięcy temu Maguire trafił do aresztu po tym, jak podczas greckich wakacji zaatakował policjanta.

Reklama

Czesław Mozil w piłkę gra żenująco, ale się nią jara. Dziś liczy na awans Duńczyków do finału.

(…) Coraz częściej mówi się, że mogą powtórzyć sukces z 1992 roku. Pan mieszkał wtedy w Danii, miał 13 lat. Jakie obrazki utkwiły panu w głowie?

Piłka jest fantastyczna, bo nie tylko daje wiele emocji, ale też jednoczy ludzi. Pamiętam, jak po sukcesie w 1992 roku mówiło się, że ta mała Dania poczuła się mocna, to złoto miało wpłynąć na nową generację, dać jej większą pewność siebie. Mam przed oczami powrót piłkarzy do kraju. Niestety byłem wtedy za mały, by pojechać do Kopenhagi i oglądać to na żywo. Ale emocje były ogromne. Zresztą mecze Duńczyków do dziś są dla mnie dużym przeżyciem. Kiedy w 2012 roku pojechałem do Lwowa na ich dwa spotkania, to było to dla mnie ekstremalnie mocne. Jestem w połowie Ukraińcem, odwiedziłem rodzinę, o której sądziłem, że nie za bardzo będzie miała ochotę mnie witać. Okazało się, że powitała zacnie. Zresztą każdy mecz to dla mnie emocje Byłem też na Dania – Polska, kiedy przegraliśmy 0:4, widziałem na żywo, jak w Gdańsku wygraliśmy 3:2. Wtedy prawie pobiłem się z jakimś kibicem, bo zaczął się mnie czepiać, że jestem panem z telewizji.

Jakim pan jest kibicem?

Tym, co pije alkohol i bardzo przeżywa każde zagranie. Ale bez wyzywania zawodników, szanuję ich. Po prostu oglądam mecze sercem, nie rozumem, nie udaję, że się na tym mocno znam. Nie chcę się bawić w bycie ekspertem w dziedzinie, w której nim nie jestem. W 2012 roku raz nawet zasnąłem na trybunach… Szwecja grała w Kijowie. Tak dobrze nas tam ugościli, że zasnąłem.

Dyrektor zarządzający Bodo/Glimt Frode Tomassen opowiada o rywalu Legii. Zapewnia, że nie martwi się z wylosowania mistrza Polski.

Reklama
Jak ocenia pan szanse swojej drużyny?

Neutralne osoby by powiedziały, że Legia jest faworytem. Nie mamy takich tradycji, ale pasuje nam rola zespołu, który ma teoretycznie mniejsze szanse. W zeszłym sezonie pokazaliśmy, że możemy walczyć z najlepszymi i stać nas, aby zagrać dobry mecz w pucharach.

Przegraliście z Milanem 2:3 po wyrównanym spotkaniu.

To było wielkie doświadczenie, szkoda tylko, że zabrakło widzów.

Jaki jest wasz realistycznie cel w pucharach?

Jeśli pokażemy maksimum naszych możliwości, to możemy rywalizować z dużymi klubami jak Legia. Wierzymy w siebie, stać na awans do fazy grupowej. Chcemy być czołowym klubem w Norwegii przez lata, więc musimy grać takie mecze.

W waszej lidze norweskiej trwają rozgrywki, Legia dopiero szykuje się do sezonu. To daje wam przewagę?

W tej chwili z powodu wcześniejszych kłopotów z koronawirusem gramy dwukrotnie w tygodniu i to dla nas wyzwanie. Mecze są tak często, że trudno o regenerację. Poza tym mamy trochę kontuzji, a nie dysponujemy szeroką kadrą. Ale tak, to, że jesteśmy w trakcie sezonu, daje nam przewagę.

Czesław Michniewicz na ponowny udział w eliminacjach Ligi Mistrzów czekał aż 14 lat – przypomina Antoni Bugajski.

Po paru latach on sam potrafił krytycznie ocenić siebie i współpracowników w tamtych czasach. Kiedyś chyba szczerze o tym porozmawialiśmy i muszę przyznać, że zrobił na mnie wrażenie ten jego rachunek sumienia. – Zachłysnąłem się wtedy sukcesem. Poniosło mnie jak Ikara. Poleciałem zbyt blisko słońca, no i roztrzaskałem się o ziemię. Najważniejsze to dorosnąć do mistrzostwa. Myśmy w 2007 roku nie dorośli. Mieliśmy budować drużynę 2-3 lata, a tu nagle bach, złoty medal. Młody prezes, młody trener… za dużo na sztangę sobie nałożyliśmy – rozliczał się z lubińską przeszłością pan Czesław.

Długo musiał czekać na drugą szansę. Teraz w Legii już wie, że na sztangę można nakładać jeszcze więcej, pod warunkiem, że możliwości dźwigania dużych ciężarów też są większe. Oczywiście nie jest tak, że dla Legii awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów to cel bezwarunkowy. Nikt na tak szalone deklaracje się nie porywa. Michniewicz również już za dużo przeżył, żeby ulegać kozackim nastrojom. A jednak w niejednej głowie pewnie czai się skrzętnie maskowana nadzieja, że może tym razem, wbrew wszystkim racjonalnym argumentom, wydarzy się coś pięknego.

SPORT

Rozmowa z Dariuszem Czernikiem, prezesem Górnika Zabrze o Lukasu Podolskim.

Co można powiedzieć o kulisach rozmów Górnika z Lukasem Podolskim? Kiedy nawiązaliście kontakt?

– Nie można tak dokładnie odpowiedzieć na to pytanie, bo jeśliby tak do tego podejść, to pierwszy kontakt miał miejsce kilkanaście lat temu, kiedy Łukasz pokazał, że jest bardzo blisko Górnika. Sam pamiętam, kiedy jeszcze jako dziennikarz robiłem z nim pierwszy wywiad. Rozmawialiśmy o Górniku, przywiozłem go na stadion, a potem zawiozłem do kościoła, gdzie był chrzczony. To było, nie chcę skłamać, z 16 lat temu. Potem Łukasz miał bardzo dobry kontakt ze świętej pamięci Krzyśkiem Majem. Obiecywał mu nie raz, że kiedyś w Górniku zagra. To cała długa historia, której teraz finał oglądamy. Wiele osób przez te lata wykonało tytaniczną pracę. Wszyscy pokazywali, jak zależało im na tym, żeby trafił do nas, a jak się chce, to wszystko się dobrze kończy i dzisiaj mamy tego efekt. Nie rozgraniczałbym więc jakichś ram czasowych.

Sprawa przyjścia kogoś takiego jak Lukas Podolski to wydarzenie nie tylko w skali klubu, ale całej ekstraklasy. Jak zamierzacie to sprzedać?

– Ja to traktuję jako szansę nie tylko dla Górnika, ale dla całej śląskiej piłki. To ma swój podtekst, wraca do nas chłopak stąd, ze śląskiej rodziny, gdzie dziadkowie i ojcowie pracowali w kopalni. Urodził się 3 kilometry od naszego stadionu. To taka piękna historia, która spina się w klamrę. To jest oczywiście Górnik, to jest Górny Śląsk, ale to też szansa dla całej polskiej piłki, która marketingowo i wizerunkowo dzięki nam i oczywiście osobie Łukasza zyskuje twarz, jakiej nigdy nie miała. Teraz przed nami wszystkimi w polskiej piłce ciężka praca, żeby dla podniesienia prestiżu i poziomu naszego futbolu to wykorzystać.

Rozmowa z Jarosławem Skrobaczem, nowym trenerem drugoligowego Ruchu Chorzów.

Długo się pan zastanawiał nad propozycją klubu z Cichej?

– Jeśli dwie strony chcą, to zawsze się dogadają. Tak też było w tym przypadku. Tylko w pierwszym momencie, gdy usłyszałem informację o zainteresowaniu ze strony Ruchu, były przemyślenia, ale nie trwały one zbyt długo.

Kością niezgody przy negocjacjach o nowej umowie z pańskim poprzednikiem, Łukaszem Beretą, był trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Pan podpisując roczny kontrakt na to przystał. Dlaczego?

– O tym, że wcześniej zapadły takie, a nie inne decyzje, ode mnie niczego nie usłyszycie. Jesteśmy z prezesem dogadani i to najważniejsze. Pracujesz tam, gdzie cię chcą. Niczego nie można robić na siłę. Jeśli coś nie funkcjonuje, nie współgra, to normalną koleją rzeczy jest poszukiwanie innych rozwiązań – i dotyczy to nie tylko piłki nożnej. Ale czemu dziś miałbym przewidywać, że coś pójdzie źle? Mam inny tryb myślenia, pozytywne spojrzenie. A chyba nikt nie ma zamiaru pracować w miejscu, gdzie nie ma atmosfery i wszyscy dokoła patrzą na siebie z małą sympatią.

Miał pan okazję porozmawiać z trenerem Beretą?

– Nie, bo się nie znamy. Jeśli tylko będzie możliwość – to bardzo chętnie spotkam się i porozmawiam, ale nie chcąc już wracać do sytuacji, dlaczego tak się stało, że odszedł z klubu.

Czym dla pana, Ślązaka, był dotąd Ruch?

– Jestem z tego pokolenia, które doskonale pamięta wspólny awans do ekstraklasy Ruchu Chorzów i Odry Wodzisław. Pochodzę z Wodzisławia, od dziecka chodziłem na mecze, choć oczywiście nie był to taki poziom, jak w Chorzowie. Mogłem mieć 12, może 13 lat, gdy Odra w Pucharze Polski pokonała 2:1 Ruch mający w składzie Bulę, Benigiera… Do Wodzisławia przyjeżdżało mnóstwo kibiców z Chorzowa, to były piłkarskie święta. Nie zapomnę też, gdy zawitałem na Cichą jako asystent Marcina Brosza. Odra walczyła o utrzymanie w ekstraklasie. Prowadziliśmy 2:1, ale wypunktował nas „Ecik” Janoszka. Strzelił 3 gole, przegraliśmy 2:3, zabrakło nam potem tego punktu i spadliśmy z ligi. Ruch kojarzy mi się też z występami Witka Wawrzyczka czy… Janusza Jojki. No i z tą specyficzną atmosferą. Przyjeżdżając tu czuje się klub, czuje się głód piłki. Kiedy kibice krzykną „Niebiescy, Niebiescy”, to chyba każdego przechodzą dreszcze, nie tylko sympatyka Ruchu, ale obojętnie jakiego klubu. Tym tu się żyje. Kibice chcieliby nowy stadion i ja to rozumiem, ale ten też ma swój klimat.

SUPER EXPRESS

Mahir Emreli jest dziś główną nadzieją Legii na gole.

Mahir Emreli dwa razy był królem strzelców w Azerbejdżanie. W Legii liczą na jego doświadczenie, bo z Karabachem Agdam grał m.in. w fazie grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Jest drugim strzelcem w historii tego klubu, biorąc pod uwagę występy w lidze. Azer był skuteczny w meczach kontrolnych warszawskiego zespołu.

– Od pierwszego dnia w Warszawie miałem wrażenie, że wszystko dobrze się układa – mówi „Super Expressowi” Mahir Emreli. – Poczułem się tak, jakbym był tu zawsze. Może to miało wpływ na ten mój dobry start w Legii? Dlatego cieszę się, że tak udanie wypadłem. Mam kontakt z trenerem, który rozmawia ze mną po rosyjsku. Ale sparingi to co innego niż rozgrywki ligowe czy europejskie puchary. To już było i trzeba o tych meczach zapomnieć – twierdzi.

Piotr Woźniacki, ojciec słynnej tenisistki, wierzy dziś w awans Danii do finału.

„Super Express”: – Kto wygra to hitowe spotkanie?

Piotr Woźniacki: – Dania. Anglicy będą grali u siebie, ale Duńczycy mają silniejszą pakę, po dwóch równorzędnych zawodników prawie na każdej pozycji. Poza tym w ich zespole jest wspaniała, rodzinna atmosfera, a kibice ich mocno wspierają, szczególnie po chorobie Eriksena. To dodaje im siły. Ktoś powie, że 50 tys. angielskich kibiców na Wembley doda jeszcze więcej siły Anglikom, ale oni będą pod wielką presją. Duńczycy podejdą do tego meczu bez takiej presji. Ale to Wikingowie, będą grali tak twardo, że cała trawa na Wembley będzie skoszona. Żeby tylko sędzia nie wykręcił jakiegoś numeru z czerwoną kartką.

– W związku z obostrzeniami pandemicznymi duńskich kibiców ma być na Wembley tylko 5 tys. I to tylko ci, którzy mieszkają w Anglii. To problem?

– Nie. Mieszkając tyle lat w Danii, dobrze ich poznałem. Oni są inni, mają twarde charaktery, wolę walki. Nie pękną. Serdecznie im kibicuję, chcę, żeby małe duńskie królestwo wygrało z wielkim angielskim.

Fot. Newspix

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
5
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...