Reklama

Dlaczego kupiłbym garnek (14)

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

24 czerwca 2021, 18:10 • 6 min czytania 49 komentarzy

Szykujcie na mnie stos – nie zwalniałbym selekcjonera, który wygrał tylko z Andorą.

Dlaczego kupiłbym garnek (14)

Gdybym miał spojrzeć na wszystkie wielkie turnieje Polaków w XXI wieku, to 2016 jest anomalią. Mutakiem. Polską komedią romantyczną, która nie żenuje. Pozostałe turnieje są niestety zwykłymi polskimi komediami romantycznymi.

Jak byście ułożyli te turnieje? 2002, 2006, 2008, 2012, 2018, 2020? To segregowanie porażek. Przebieranie we wstydzie. Zdaję sobie z tego sprawę. Mimo wszystko, nie udawajmy, że tego nie robimy. Często nie zostaje nic innego.

U mnie byłoby to:

2012 jako najgorsze. Bo turniej u siebie. Bo mecz z Grecją, który mógłby ułożyć nam wszystko, został przegrany 1:1. Przegrany 1:1, powtórzę, żeby nie było wątpliwości – przegrany 1:1, wszyscy wiecie, że przegraliśmy ten mecz 1:1. Przegrany 1:1, choć ułożył nam się wspaniale. Przecież nawet sędzia nam sprzyjał, jak przystało na kurtuazję wobec gospodarz. I zamiast podane na złotym talerzu trzy punkty skonsumować, musieliśmy heroicznie bronić punktu. To były ciarki żenady. Grająca w dziesiątkę Grecja momentami wjeżdżała w naszą defensywę jak w masło. Zero kontroli nad meczem. Potem jako taki mecz z Rosją i Czechy. Czechy, gdzie nawet nieźle weszliśmy. Coś się działo. Ale ostatecznie zapamiętam ten mecz z tego, że przyjechali sobie Czesi do Wrocławia i gdy tylko potrzebowali strzelić gola, bo tak ułożył się rezultat w drugim meczu, to po prostu to zrobili, a potem sobie grę kontrolowali. Widać było, że my na ten turniej po prostu nie zasługujemy. Żal było patrzeć na tak słaby zespół.

Reklama

Drugie najgorsze to 2018. Bo jednak pamiętam, że turnieje z wcześniejszej dekady były turniejami, kiedy posyłaliśmy do boju przeciętnych zawodników. Spójrzcie kiedyś na skład, jaki pojechał na Euro 2008 – można się za głowę złapać. Wypada ci Błaszczykowski, wieźć to ma wciąż stara gwardia, Krzynówki z Żurawskimi, z tym, że nawet oni już klubowo zjeżdżali do ławki Wolfsburga i ligi greckiej. No, bieda. W 2018 takiej personalnej biedy nie było, a udało nam się wylecieć w dwie kolejki z turnieju. Arcyżenujący Senegal, gdzie włączył nam się gen autodestrukcji. Bezceremonialna porażka z Kolumbią, gdzie zostaliśmy wyjaśnieni. Cały świat pytał – po co Polska pojechała na turniej. Jak to możliwe, że są tacy słabi. Potem najdziwniejsze zwycięstwo jakie pamiętam, czyli Japonia, niski pressing, teatrzyk z Nawałką, Błaszczykowskim i Grosickim rzucającym udającym kontuzję w ostatniej minucie. Cyrk.

Na trzecim miejscu dałbym 2008. Nie było ani jednego meczu, którym można byłoby się cieszyć. Niemcy kontra Boruc. Ćwierć sytuacji bramkowej Polaków. Potem Austria kontra Boruc, czego nikt nie zakładał. Gol Guerreiro ze spalonego. Nie kupuję po latach tej narracji o Howardzie Webbie – my byliśmy po prostu słabi i tyle, na ten mecz nie dało się patrzeć. Naszą słabość udowodniły rezerwy Chorwacji, które okazały się od nas o klasę lepsze. Być może powinienem docenić tę reprezentację za to, że była sekundy od jakiegoś zwycięstwa, być może za to, że miała słaby skład. No ale ileż można zbierać po głowie. Każdy z tych meczów oglądało się najpierw z sercem w gardle, a potem z niesmakiem.

Korea w 2002 na miejscu czwartym. Jedyne, co trochę ratuje ten mundial, to wygrana z USA. Ale podkreślam – trochę. Bo alergicznie reaguję na określenie „mecz o honor”. Jak odpadłeś w dwie kolejki, to żadnego honoru już nie będzie. Nic tego nie uratuje. Mogłeś zabrać jakiegokolwiek prawego pomocnika. Mogli piłkarze nie urządzać szopek wokół dziennikarzy, mogli w końcu nie zlekceważyć Korei Południowej. Ale jednak, obejrzałem to USA wtedy i jakąś frajdę mi dało.

Mundial 2006 ląduje nad wszystkimi powyższymi, bo Boruc z Niemcami. Wygrana z Kostaryką – mecz dwóch drużyn, które już zdążyły odpaść. Szanuję Bartosza Bosackiego, ma tyle bramek na mundialach co Ronaldinho, Shearer, Del Piero, ale jednak to były jasełka. Ekwador – my nie przegraliśmy tego meczu, my się ośmieszyliśmy. Z takim rywalem nie oddaliśmy nawet celnego strzału. Wyglądaliśmy jakbyśmy grali w zwolnionym tempie. A wokół polskie trybuny, morze polskich kibiców. Na ich oczach ta klęska. Niemniej mecz z Niemcami, choć remis też by nic nam nie dawał, tak wtedy takie wyjazdowe 0:0 byłoby wynikiem godnym. Remis na wielkim turnieju z Niemcami – to przyjąłbym jako osiągnięcie. Faktyczny mecz o honor. Nawet, jeśli ratował go głównie jeden zawodnik, to jednak. On też, jak ostatnio sprawdzałem, należy do tej drużyny.

Reasumując, motywy tych turniejów:

2002 – co się stało z tą Polską, która pierwsza w Europie wywalczyła awans? 0:6, dwa mecze, do domu

Reklama

2006 – szacuneczek za obronę Częstochowy z Niemcami, choć w sumie wam się nie udało, i w sumie wcześniej był ten Ekwador, dobrze, że odpadacie

2008 – kto wybrał Austrię i Polskę do tego turnieju

2012 – nigdy więcej przyznawania wielkich turniejów drużynom, które aby złożyć skład muszą wertować książkę telefoniczną

2018 – pośmiewisko, największe rozczarowanie turnieju, postronnym widzom Polska nie dała nic, chyba, że walorami komediowymi jak Turcja nam na trwającym Euro

Piję do tego, że gdy odpadaliśmy, zazwyczaj nie była to po prostu porażka. Bo przegrać można. Odpadli właśnie Węgrzy, przegrali. Ale przecież nikt nie będzie miał do nich za tę porażkę pretensji. Nikt po nich nie będzie za to jechał. My natomiast specjalizowaliśmy się w takim odpadaniu, przy których zwykła porażka była wykluczona: to musiała być od razu kompromitacja na cały świat. Nikt nie żałował, że odpadamy, raczej pytano, co tam w ogóle robiliśmy.

Nie zrozumcie mnie źle: Euro 2020 jest oczywiście nie tylko porażką, co wpadką.

Nie zakładaliśmy, że możemy nie wyjść z tej grupy. Zakładaliśmy, że możemy dostać w trąbę w mało chlubny sposób, że ta przygoda nie potrwa długo, no ale jednak – że z grupy wyjdziemy. Nie zamierzam być aż takim minimalistą, żeby chwalić Paulo Sousę za ten turniej. Zauważam, że tak jak naszą specjalnością było odpadanie w sposób haniebny, tak teraz haniebny był tylko – i aż – mecz ze Słowakami. Ale nie zamierzam być w obozie osób, które biły brawo Franzowi Smudzie za Euro 2012.

Niemniej jestem ciekaw kolejnego kroku tej drużyny.

Mówimy o zespole, który w tym turnieju w każdym meczu przegrywał. I w każdym wyciągał na remis. Ostatecznie dwukrotnie i tak dostał w czapkę, ale ten zespół reaguje. To, dla mnie, już coś nowego. A przecież ma też potwierdzenie we wcześniejszych meczach, choćby Węgry.

Podoba mi się pomysł na grę, te ogólne założenia. Uważam, że nie wszędzie trafione były personalia, lekko mówiąc, ale patrzę na tę drużynę i widzę, że chce być jakaś. Że – co potwierdzał też Wojtek Szczęsny w Foottrucku – Paulo Sousie lepiej idzie „zarządzanie Lewandowskim”. Widzę uruchomionego Piotrka Zielińskiego, nie zdziwi mnie, jak pod Paulo Sousą jeszcze mógłby rozkwitnąć. Widzę symptomy, że to dokądś zmierza.

A nawet, jeśli waszym zdaniem nie zmierza, i bronienie trenera, który wygrał tylko z Andorą, jest absurdem, to powiedzcie mi:

Trzeci selekcjoner w jeden rok?

Serio?

Co ma dać kolejny reset?

W dodatku reset w ŚRODKU ELIMINACJI? Nie będzie sytuacji jak z Engelem czy Nawałką, którzy miesiące mogli dopasować, testować, nawet jak chcieli, to naturalizować. Tylko zaraz jest wskakiwanie na konia i jazda.

Ja w to nie wierzę, że ktoś miałby się zameldować i od zaraz to by wypaliło lepiej.

Co więcej – drużyna też chyba w to nie wierzy, dziś szły sygnały z drużyny, że chcą to ciągnąć dalej wspólnie.

Jestem pełen obaw co do tych eliminacji – będą bardzo trudne, miejsc na mundial jest niewiele. To jest trudna ścieżka. Ale szczerze, chciałbym zobaczyć tę drużynę z dwóch ostatnich meczów na Euro właśnie tam. Bo jestem tej drużyny ciekaw – to już w sumie nie tak mało.

Leszek Milewski

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

49 komentarzy

Loading...