Reklama

Stanowski po meczu: wszystko na opak

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

15 czerwca 2021, 00:13 • 4 min czytania 233 komentarzy

No i mamy klops, na jaki bardzo ciężko zapracowaliśmy.

Stanowski po meczu: wszystko na opak

Zmieniając trenera za późno i nie dając nowemu czasu. Zmieniając trenera na takiego, który nawet nie uznał za stosowne przeprowadzić się do Polski i oglądać tu meczów, co uważam za brak szacunku do tej zaszczytnej i intratnej posady (i pisałbym to samo, nawet gdyby to była liga maltańska – są pewne zasady). Ale nie o szacunek chodzi, ale o elementarne zaangażowanie, którego zabrakło. Kiedy o tym mówiłem kilka miesięcy temu, uważano, że się czepiam. Tak, czepiam się podstawowych spraw. Czepiam się, jak ktoś nie spuści wody w toalecie i czepiam się, jak ktoś nie przychodzi do pracy.

Wreszcie pojechaliśmy na turniej, mając drużynę porozkładaną jak klocki lego świeżo po wyjęciu z pudełka. A że zawieruszyła się gdzieś instrukcja obsługi, to trener zaczął kombinować – tego tu, tamtego tam, albo odwrotnie, albo jeszcze inaczej, albo dawaj jakiegoś, którego jeszcze nie widziałem. Albo rozłóżmy wszystko i spróbujmy od początku, tylko odwrotnie. Zbigniew Boniek dał Paulo Sousie bardzo mało czasu, a ten zamiast stracony czas spróbować nadrobić, to zaczął go beztrosko trwonić, miotając się między jedną koncepcją a drugą (taktyka, liczba napastników) i między jednymi wyborami personalnymi a innymi. Jak to ładnie ujął Bogusław Kaczmarek: „nie da się zagrać spektaklu bez próby generalnej”. Gdyby polski szkoleniowiec wprowadził taki chaos, to jedyne pytania, na jakie by odpowiadał, dotyczyłyby dymisji. Nie potrafię znaleźć ani jednego elementu, w którym Portugalczyk pomógłby temu zespołowi i tym piłkarzom. Ani jednego. Cały nasz optymizm przed turniejem opierał się na tym, że Słowacja jest słaba. Okazało się, że nie aż tak słaba, by przegrać z nieposkładaną w żaden sposób Polską. Jedynie Andora była wystarczająco słaba. Węgry nie, Islandia nie, Słowacja też nie. Andora.

I nie o to chodzi, że porażka jest winą Sousy. Chodzi o to, że jest także winą Sousy. On miał zminimalizować ryzyko przegranej, a tymczasem to ryzyko spotęgował. Da się wygrać bez trenera, da się też wygrać wbrew trenerowi. Ale w idealnym świecie selekcjoner dodaje coś ekstra. Tutaj niczego ekstra nie dostrzegam, wręcz przeciwnie. Dostrzegam bęben maszyny losujące, który wskazuje powołania, taktykę i podstawowy skład.

Nie, nie będę teraz pisał, że zwolnienie Jerzego Brzęczka było błędem, bo nie było. Ale po pierwsze należało dokonać go zdecydowanie wcześniej, a po drugie – należało zatrudnić trenera, który miałby świadomość czasu. Który by wiedział – bo na przykład miał to okazję kiedyś przeżyć – jak przygotować zespół narodowy, mając zaledwie pięć spotkań do dyspozycji. I dodatkowo poinstruować go, że ta praca to także konkretne wymagania – nie można być selekcjonerem z home office, mieszczącego się kilka tysięcy kilometrów dalej. Nająłeś się do tej roboty, to tu przyleć – zacznijmy od absolutnych podstaw, jak od mycia rąk. Dyskutuj z ludźmi, spotykaj się, obserwuj, reprezentuj, wyciągaj wnioski. A więc może – tak dziś sądzę – nie ten moment i nie ten człowiek.

Reklama

Ktoś powie: mecz zawalił Krychowiak. Zgodzę się. Ale zanim Krychowiak zawalił mecz, to graliśmy kilkadziesiąt minut bez celnego strzału (co Jan Bednarek nazwał „kontrolą spotkania” – strach pomyśleć, jak by to wyglądało, gdybyśmy nie mieli kontroli). Ponadto zanim nam zawalił mecz, to grał na tyle beznadziejnie, że można było go zdjąć z boiska. Ale można też było polecieć do Rosji, porozmawiać z jego trenerem, pooglądać tam treningi – i zastanowić się, czy nie powinien grać na takiej pozycji, jak w klubie. Jednym słowem: popracować. Teraz nikt nie będzie się czepiał Linettego, bo strzelił gola, ale trudno mi nie odnieść wrażenia, że zagrał na pozycji, która była wymarzona dla Sebastiana Szymańskiego, mającego za sobą świetny sezon. Ale żeby to wiedzieć, należało – no właśnie – polecieć do Rosji, porozmawiać z jego trenerem, pooglądać tam treningi – i zastanowić się, czy nie powinien grać na takiej pozycji jak w klubie. Jednym słowem: popracować. Moim zdaniem mamy za sobą okres zaniedbań, przykrytych ładną angielszczyzną, która w Polsce rozczula najtwardszych.

Ale fakty są takie: na dziś jesteśmy jedną nogą poza Euro i jedną nogą poza mistrzostwami świata. Nie zbudowaliśmy niczego i nie osiągnęliśmy niczego. Żeby za kilka dni nie okazało się, że Mister Thank You powinien podziękować jeszcze raz, ale już nie za pytanie…

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Felietony i blogi

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

233 komentarzy

Loading...