Reklama

Polska zbyt ciężko trenowała? „Nie wiem, co sztab chciał uzyskać”

redakcja

Autor:redakcja

11 czerwca 2021, 08:17 • 17 min czytania 9 komentarzy

Ach, przygotowanie fizyczne. Wiadomo, że jeden z naszych ulubionych tematów. I dziś „Przegląd Sportowy” informuje, że kadra może mieć z tym problem. – Jeśli rzeczywiście były takie obciążenia, o jakich mówią zawodnicy, to nie wiem, co sztab szkoleniowy chciał uzyskać. Teraz jest tylko jeden kierunek: pełna regeneracja i, co może być szokiem, zaaplikowanie bardzo krótkich obciążeń z pełną regeneracją. Po ciężkim sezonie organizm, a szczególnie mózg, potrzebuje krótkotrwałych wysiłków o bardzo wysokiej intensywności, aby ożywić komórki nerwowe i mięśniowe do gry – mówi w „PS” prof. Jan Chmura. Co jeszcze znajdziemy w prasie? Zapowiedź ostatniej kolejki 1. ligi oraz przewodniki po EURO i naszej kadrze.

Polska zbyt ciężko trenowała? „Nie wiem, co sztab chciał uzyskać”

Sport

Niby EURO, ale przed nami przecież ostatnia kolejka 1. ligi. „Sport” zapowiada ją na bogato.

Wszystko wskazuje na to, że przygoda Goncalo Gregorio z Zagłębiem dobiega końca. Tym razem nie chodzi o sprawy sportowe, a osobiste. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Portugalczyk musi wrócić w rodzinne strony, aby opiekować się mamą. Goncalo był w tej sprawie u trenera Kazimierza Moskala, przedstawił powody, dla których musi wrócić do Portugalii. Z naszych informacji wynika, że wszystko powinno się rozstrzygnąć w ciągu najbliższych dni. Szkoleniowiec Zagłębia nadal widzi w składzie gracza z Półwyspu Iberyjskiego, mimo że ten po raz ostatni wpisał się na listę strzelców jesienią ubiegłego roku. Jeśli Gregorio faktycznie zdecyduje się przedwcześnie rozwiązać umowę z sosnowieckim klubem, to Zagłębie będzie musiało jak najszybciej znaleźć jego następcę. […] Niewykluczone, że w tej sytuacji sosnowiczanie sięgną po kolejnego Chorwata, a konkretnie po Marko Dabro. To – podobnie jak obrońca Vedran Dalić, który w środę podpisał kontrakt z Zagłębiem – zawodnik grający ostatnio w ekipie Bijelo Brdo, zespole chorwackiej 2. ligi. Dabro w 32 meczach zdobył 30 bramek. Ma 24 lata, za sobą występy w reprezentacji Chorwacji do lat 20 i pobyt w juniorskiej drużynie Fiorentiny. Piłkarzowi z końcem czerwca kończy się umowa, ale problem w tym, że Zagłębie to niejedyny klub, który chciałby ściągnąć go do siebie.

Sebastian Steblecki zdobył gola głową. Co w tym niezwykłego? Poprzednią taką bramkę zdobył siedem lat temu.

Reklama

Czasem nawet zaskakując… samego szkoleniowca i kolegów z drużyny. Sebastian Steblecki, którego atutem jest prowadzenie piłki przy nodze, gola w Opolu strzelił główkując po dośrodkowaniu Macieja Mańki. – Poprzedniego gola głową strzeliłem 7 lat temu – przypomina zawodnik, który w ekstraklasie debiutował w barwach Cracovii. – Graliśmy z Jagiellonią, a ja po rzucie rożnym otworzyłem wynik. Później już jednak trafiałem nogami, ale ostatnio na treningach, kiedy miałem zastąpić w ataku Szymona Lewickiego i ćwiczyliśmy dośrodkowania, kończyłem je uderzeniami czołem. Konrad Jałocha podszedł do mnie i z uznaniem powiedział, że mi „z głowy siedziało”. Nie powiem, że byłem w szoku, ale cieszę się, że poprawiłem ten element swojej gry, w czym duża zasługa naszego sztabu szkoleniowego. Szczególnie Kacper Jędrychowski zwraca uwagę na to, żeby wyjść do piłki w odpowiednim momencie i dobrze ułożyć ciało w powietrzu.

Turcja w finale EURO 2020? Tak widzi to Fatih Terim.

Turcy w ataku mają jednego zawodnika, jest nim kapitan, 35-letni Burak Yilmaz. To jego trzecie finały mistrzostw Europy. Syn byłego bramkarza, a następnie trenera Fikreta Yilmaza, debiutował w reprezentacji 15 lat temu za kadencji Fatiha Terima. Pierwszego gola w narodowym zespole strzelił Belgom w eliminacjach Euro 2012. W marcu tego roku, w kwalifikacjach mundialu z Holandią, uzyskał pierwszego hat tricka. „Oranje” nie mają do niego szczęścia, bo w sumie strzelił im 5 goli. Taki sam dorobek ma już w tym roku i jest bliski poprawienia swojego rekordu (7 bramek w 2013). Po zakończeniu kontraktu z Besiktasem francuski Lille OSC pozyskał go za darmo i Turek, zdobywając 16 goli w Ligue 1, został najlepszym strzelcem zespołu, który sprawił sensację zostając mistrzem Francji. Teraz Burak stanie naprzeciw włoskiego muru, ale takie wyzwania go tylko mobilizują. Na Stadio Olimpico zapoluje na 30. trafienie w barwach reprezentacji.  W tureckiej kadrze jest kilku zawodników dobrze znanych Włochom. Merih Demiral gra w Juventusie, Hakan Calhanoglu w Milanie, Kaan Ayhan i Mert Muldur w Sassuolo. – Pokonamy Włochy! Stadio Olimpico to też mój dom. Czekam na ten mecz od półtora roku! – oświadczył w wywiadzie dla „T-Spor” Cengiz Under, który w sezonie 2020/21 był wypożyczony z Romy do Leicester. Turcja w tym roku jest niepokonana (4 zwycięstwa, 2 remisy). Fatih Terim, który w 2008 roku wprowadził ją do półfinału mistrzostw Europy, w rozmowie z „Corriere della Sera” stwierdził: – Będzie to starcie między zespołem, który może pójść na całość, a takim, który może sprawić problemy wszystkim. Jeśli ktoś nas nie docenia, to popełnia błąd. Nie zdziwiłbym się, gdybym zobaczył Turcję w finale na Wembley.

Dziś w „Sporcie” przewodnik po EURO 2020. A w nim m.in. wywiad z Jackiem Krzynówkiem.

Reklama

Jak wyglądały przygotowania do Euro? Obecnie trudno wcisnąć przed mistrzostwami choćby 2 sparingi, a wy mogliście rozegrać… aż 8!

– Pandemia robi swoje i terminarz jest bardzo napięty. Teraz nie ma zbyt wielu gier kontrolnych, bo jest i Liga Narodów, i eliminacje do mistrzostw świata, i do mistrzostw Europy, same mistrzostwa Europy, a zaraz mistrzostwa świata… Wtedy czas był spokojniejszy, jeśli chodzi o otoczkę wokół piłki i przygotowania do turnieju. Trener Leo stawiał bardziej na świeżość, ale… widzieliśmy, jaki był tego efekt, prawda? (śmiech) Taka dygresja, że w każdym z tych turniejów, w których miałem przyjemność grać – czyli dwa razy mistrzostwa świata i raz mistrzostwa Europy – zawsze mieliśmy gospodarza w grupie. Do dalszej fazy przechodziły dwie drużyny, więc w grupie był jeden faworyt, a drugim był gospodarz, który bardzo często daleko potem zachodzi.

Polska na mistrzostwach Europy zagra po raz czwarty z rzędu. Jak ocenia pan obecną reprezentację?

– Można powiedzieć, że położyliśmy swoją cegiełkę pod te sukcesy, bo kilku zawodników z czasów mojego finiszu w kadrze nadal jest w reprezentacji. Chłopaki grają w lepszych klubach i są bardziej świadomi tego, co prezentują. No i mamy oczywiście Roberta Lewandowskiego, który jest najlepszym zawodnikiem na świecie. Polska piłka nożna jest postrzegana przez pryzmat pierwszej reprezentacji, która jest na innym poziomie niż nasza piłka ligowa, więc fajnie, że chłopcy grają w mocnych drużynach. Należy się cieszyć, że kolejny raz byliśmy w stanie awansować do dużego turnieju, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jednak za parę dni mamy mistrzostwa Europy i tego nie czuć. Nie ma specjalnych bilbordów i tak dalej. W 2002 roku, kiedy po 16 latach udało nam się awansować na mundial, to wszyscy tym sukcesem żyli, byli spragnieni, a obecnie kolejnych turniejów – abstrahując od Euro 2012, które było rozgrywane w Polsce – nie da się w ogóle odczuć. Pandemia zrobiła swoje i chłopcy grali przy pustych trybunach, dlatego dobrze, że kibice wracają. Świat się zmienił, futbol się zmienił i ta otoczka wokół niego także uległa zmianie.

Jaki wynik na Euro by pana usatysfakcjonował?

– Za cel postawiono sobie pewnie wyjście z grupy. Patrząc w historię, najważniejsze jest pierwsze spotkanie, żeby nie przegrać, bo w poprzednich turniejach inauguracyjne mecze były decydujące. Na mistrzostwach Europy we Francji pierwsze spotkanie udało się wygrać i widzieliśmy, jak drużyna się rozwija.

Super Express

Dariusz Szpakowski w rozmowie z „SE”. Komentator mówi o przygotowaniach do turnieju i formie Polaków.

– Widać było, że nie ma tego zaangażowania i świeżości – analizuje Szpakowski. – Paulo Sousa jest myślącym człowiekiem, wierzę, że zluzuje. Ze Słowacją zobaczymy inny skład. Klich nie dostał ani minuty, ale raczej będzie w podstawowym zestawieniu. Jeśli chodzi o wahadłowych i linię obrony, to spodziewam się, że będą ją tworzyć Bereszyński z Glikiem i Bednarkiem – zaznacza komentator. […] – – Przypomnijmy sobie, co było w słabym sprawdzianie z Litwą i przegranej z Holandią w Krakowie przed wyjazdem na EURO 2016. A potem były Irlandia Płn., Niemcy, Ukraina, Szwajcaria i Portugalia. Na EURO 2020 życzyłbym nam wyjścia z grupy. Z Islandią brakowało świeżości. Piłkarze są już myślami przy Słowakach. Zawsze to powtarzam: pierwszy mecz trzeba wygrać. Nie wolno tego spotkania przegrać ani zremisować. Zacznijmy z trzema punktami, a potem mamy Hiszpanię i Szwecję – podkreśla.

Janne Andersson w wywiadzie dla „Super Expressu”. Selekcjoner szwedzkiej kadry mówi o faworytach grupy.

„Super Express”: – Reprezentacja Szwecji była losowana do turnieju finałowego z trzeciego koszyka, czyli za Hiszpanią i Polską. Czy to oznacza, że właśnie te dwie drużyny są faworytami grupy?

Janne Andersson: – To jeszcze niczego nie przesądza, ale Hiszpania i Polska to bardzo trudni rywale. Z Hiszpanami mierzyliśmy się w grupie eliminacyjnej do Euro i wiemy, jak mocny jest to zespół. Polska ostatnio regularnie występuje w finałach mistrzostw Europy i świata. Słowacji też nie można lekceważyć. Musimy być bardzo konsekwentni i twardzi we wszystkich naszych meczach, i nie możemy pozostawić niczego przypadkowi. Jeśli to zrobimy, to myślę, że trudno będzie nas pokonać.

Przegląd Sportowy

„PS” żyje dziś startem mistrzostw Europy. Na początek duży tekst, który możemy określić mianem FAQ EURO 2020.

CO OSIĄGNĄ POLACY? To pytanie najbardziej nas interesuje i najtrudniej na nie odpowiedzieć. Sparingi przed EURO nie dały powodów do optymizmu, ale przed p o p r z e d n i m i mistrzostwami Europy Polacy p r z e g r a l i z będącą w kryzysie Holandią 1:2 i zremisowali z Litwą 0:0. Tyle że wtedy kilka miesięcy wcześniej przeszli w dobrym stylu przez eliminacje, a tym razem nasza drużyna narodowa przez poprzedni rok nie dawała nam wiele radości. A na dodatek w turnieju fi nałowym wpadła na rywali, którzy historycznie byli dla Polaków bardzo niewygodni. Przecież z Hiszpanią nasz zespół wygrał tylko raz, ze Szwecją przegrał sześć ostatnich meczów o punkty, a ze Słowacją trzy. Tyle że większość tych potyczek miała miejsce co najmniej kilkanaście lat temu, młodsi z naszych piłkarzy pewnie nie pamiętają nawet tych z nieco mniej odległej przeszłości. Poza tym personalnie nasz zespół z Robertem Lewandowskim na czele jest na tyle mocny, że powinien bez trudu wyjść z grupy. I przy dobrym układzie nie musi się na tym skończyć. Według bukmacherów 1/8 fi nału to nasz realny poziom, wyższe notowania ma 12–14 drużyn.

KTO ZOSTANIE KRÓLEM STRZELCÓW? Bukmacherzy stawiają na Romelu Lukaku, który w kadrze Belgii strzelił już 60 goli, a ma dopiero 28 lat. Od początku 2019 roku w 14 meczach w drużynie narodowej trafi ł 15 razy. W zakończonym sezonie Serie A zdobył 24 bramki. Na jego szanse znacząco wpływafakt, że z drużyną narodową może zajść bardzo daleko w turnieju. Kolejni kandydaci do korony to najlepszy snajper eliminacji Harry Kane, Kylian Mbappe i Cristiano Ronaldo. Zaskakiwać może, że Robert Lewandowski jest w tym zestawieniu dopiero na 9–10. miejscu, ale widać za granicą nie wierzą w sukces naszej drużyny, a i sam Lewy dotąd nie błyszczał w wielkich turniejach.

CO ZDZIAŁA ROBERT LEWANDOWSKI? Lewy i wielkie turnieje to skomplitowany temat, co teraz skłania do postawienia pytania, czy tym razem będzie inaczej. Fakty są takie, że najlepszy środkowy napastnik Europy ostatniej dekady w dwóch dotychczasowych startach w mistrzostwach kontynentu zdobywał po bramce, a na mundialu nie trafi ł do siatki. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że w wielkich turniejach zdobył tyle bramek, ile mający skromny reprezentacyjny dorobek były obrońca Bartosz Bosacki, autor dwóch goli w mistrzostwach świata sprzed 15 lat w starciu z Kostaryką. Jednak stawianie w ten sposób sprawy byłoby zbyt dużym ułatwieniem. Na razie Lewandowski jest w gronie wybitnych zawodników, którzy nie sprawdzili się w najważniejszych imprezach, jak Hiszpan Raul czy Francuzi Jean-Pierre Papin i Eric Cantona (ten ostatni zagrał tylko w EURO ’92). Biorąc pod uwagę, że ma prawie 33 lata, obecny turniej to jedna z ostatnich, a może nawet ostatnia szansa, aby to zmienić. Z drugiej strony – choć na każdą wielką imprezę jechał już jako uznana gwiazda, to nigdy nie miał aż takiego statusu w światowym futbolu jak obecnie.

Polacy nie będą zbyt dobrze przygotowani fizycznie do turnieju? Są takie obawy.

Jak bumerang powracają zatem pytania o dyspozycję fizyczną reprezentantów Polski. Jeśli ona nie będzie na właściwym poziomie, Biało-Czerwonym zostanie wytrącony z rąk kolejny oręż. Bo skoro coraz więcej wskazuje na to, że nasi piłkarze nie opanowali jeszcze taktyki Paulo Sousy, a ich umiejętności techniczne pozostawiają sporo do życzenia, to właśnie przygotowanie motoryczne mogłoby stać się największym atutem. Tymczasem są co do niego poważne obawy. – Jeśli rzeczywiście były takie obciążenia, o jakich mówią zawodnicy, to nie wiem, co sztab szkoleniowy chciał uzyskać. Pozostaje uwierzyć Sousie i jego współpracownikom, że wiedzą, co robią – mówi nam prof. Jan Chmura, autorytet w dziedzinie fi zjologii. […] Tyle że w miarę upływu przygotowań coraz częściej dało się słyszeć głosy, że Sousa nie patyczkował się z piłkarzami. Mówili to zresztą otwarcie, a widać to było w meczu z Islandią. – Grzegorz Krychowiak poruszał się dużo wolniej niż w spotkaniu z Rosją. Nie byłem w stanie poznać go w tym meczu. Sprawiał wrażenie, jakby miał ciężkie nogi i był mało dynamiczny, tak pod względem podejmowania decyzji, jak i motorycznie. Z tego brały się niepotrzebne faule w jego wykonaniu – mówi nam prof. Chmura. […] Fizjolog wyjaśnia, jak można wyjść z tego impasu. – Teraz jest tylko jeden kierunek: pełna regeneracja i, co może być szokiem, zaaplikowanie bardzo krótkich obciążeń z pełną regeneracją. Po ciężkim sezonie organizm, a szczególnie mózg, potrzebuje krótkotrwałych wysiłków o bardzo wysokiej intensywności, aby ożywić komórki nerwowe i mięśniowe do gry. To powinno być kilkusekundowe obciążenie, po którym powinna następować długa przerwa regeneracyjna. Takie ćwiczenie nie może być oderwane od specyfi ki gry. Powinno być to więc np. nagłe przyspieszenie lub hamowanie na kilku metrach, zmiana kierunku biegu, a następnie strzał na bramkę – wyjaśnia prof. Chmura.

Analiza drugiej linii naszej kadry. Kluczową postacią jest tutaj Grzegorz Krychowiak.

Absolutnie kluczową postacią drugiej linii jest Grzegorz Krychowiak. O ile jeszcze jesienią u schyłku kadencji Jerzego Brzęczka wydawało się, że jego czas w kadrze narodowej powoli dobiega końca, o tyle od marca pozycja 31-latka stała się niepodważalna. W marcu jako jedyny polski piłkarz z pola rozegrał wszystkie mecze eliminacji mistrzostw świata w pełnym wymiarze czasowym i – co kluczowe – spisał się w nich świetnie. Ba! Selekcjoner reprezentacji Anglii Gareth Southgate określił postawę Krychowiaka na Wembley w przegranym przez Biało-Czerwonych spotkaniu (1:2) mianem „doskonałej”. Wychowanek Orła Mrzeżyno w ostatnim sezonie ligi rosyjskiej prezentował się kapitalnie, w sumie strzelił 11 goli, ale nie ma co oczekiwać podobnej skuteczności w mistrzostwach Europy. – Krycha, chcę cię widzieć w kadrze takiego jak w Sevilli – powiedział zawodnikowi Lokomotiwu Moskwa Paulo Sousa jeszcze przed startem zgrupowania w Opalenicy, czym nie pozostawił wątpliwości. Reprezentacja to nie klub i w niej Polak będzie musiał pogodzić się z inną rolą. Dość napisać, że w ostatnim roku w ekipie z Andaluzji Krychowiak notował średnio dwa razy mniej odbiorów i trzykrotnie mniej przechwytów niż w kampanii 2020/21 w drużynie ze stolicy Rosji. W Hiszpanii był typowym defensywnym pomocnikiem, przede wszystkim odpowiedzialnym za destrukcję i tego samego będzie oczekiwał od niego Sousa.

Jak wyglądały początki selekcjonera reprezentacji Polski? „PS” serwuje reportaż z Portugalii, z rodzinnej miejscowości Paulo Sousy.

Przyszły trener naszej reprezentacji był dość wycofany. Mówił tylko tyle, ile uznał za niezbędne. – Tak, był nieśmiały, ale trzeba pamiętać, że pochodziliśmy z prostej rodziny – tłumaczy Feliciano. – Do ludzi podchodził z rezerwą. Miał przy tym jednak wielką wiarę we własne możliwości. Był bardzo silny psychicznie – wspomina Fausto. Nieśmiałości na pewno nie okazywał za to w kontaktach z bratem, z którym często się bił, a rodzice mieli kłopot, aby nad chłopcami zapanować. – Ciągle się tłukliśmy. Dlatego czasami z dwóch tygodni wakacyjnego urlopu ojca każdy z nas spędzał z nim po tygodniu osobno – wspomina Feliciano. Dzieliła ich mała różnica wieku, więc walki były wyrównane. – Czasami wygrywał jeden, czasami drugi. Jemu najprawdopodobniej częściej dostawało się od ojca. Ja byłem młodszy, zaczynałem płakać i tata ciągnął Paulo za ucho – opowiada Feliciano. Na boisku Paulo zapominał o nieśmiałości. Futbol pochłaniał go od najmłodszych lat, ale jako dziecko nie trenował w żadnym klubie. – Całymi popołudniami i wieczorami graliśmy z kolegami. Zaczynaliśmy o piątej, a kończyliśmy o dziesiątej, zmienialiśmy tylko boiska – wspomina Feliciano. Już wtedy Paulo przerastał umiejętnościami rówieśników. – Był inny niż pozostali. Kiedyś graliśmy ze starszymi chłopakami, mieliśmy po około 14 lat, i było nas czterech, a ich pięciu. Paulo powiedział, że nie szkodzi, możemy tak grać. Skończyło się 2:0 dla nas, a on strzelił oba gole – relacjonuje Fausto. Pasja do piłki wygrywała z zakazami, z którymi Paulo sobie radził. – Kiedy nie mógł wyjść pograć, nieraz wyskakiwał przez okno – wspomina Pedro Almeida, prezes CF Repesenses, pierwszego klubu Sousy. Obecny trener naszej kadry trafi ł do niego dopiero w wieku 14 lat.

Jacek Zieliński, dyrektor akademii Legii, w rozmowie o naszej kadrze. Skupił się m.in. na defensywie.

Co wiemy o linii obrony? Pięć meczów trenera Sousy to za każdym razem inni piłkarze w defensywie.

Zgadza się, cały czas jest inna konstrukcja linii obrony. Już w marcu w studiu Polsatu porównywałem, w jaki sposób drużynę Chelsea zaczął budować Thomas Tuchel, a jak to czyni Paulo Sousa. U Tuchela myśl od początku była klarowna, widoczna. To prawda: trener Chelsea znajdował się w lepszej sytuacji, bo znał zawodników o wiele lepiej niż trener Sousa naszych graczy, ale najważniejsze jest to, że postanowił tę budowę oprzeć na wyraźnym fundamencie, który tworzyli: bramkarz, trójka środkowych obrońców i dwóch środkowych pomocników. W pierwszych meczach Tuchel w ogóle tego nie dotykał. Rotował na wahadłach, z przodu, szukał optym a l n y c h rozwiązań, ale tych sześciu zawodników zostawił. U nas takiego fund a m e n t u nie widzę, nie mamy ani jednej stabilnej formacji, na której moglibyśmy się oprzeć. Widzimy ciągły chaos: zmianę nazwisk, taktyki. Tak nie można tworzyć zespołu. Trzeba mieć koncepcję, zadawać sobie pytania i szukać na nie odpowiedzi w kolejnych meczach. Tylko kiedy my zadajemy ich dziesięć na kilka dni przed EURO, to nie wygląda to dobrze.

Jaki widzi pan skład na Słowację?

Trójka w obronie: Kędziora, Glik, Bednarek. Nie wiemy, w jakiej formie jest Bereszyński, ale to on jest dla mnie numerem jeden na wahadło. On z jednej strony, Maciek Rybus z drugiej. Konkurencji na szóstkę nie mamy, dlatego defensywnym pomocnikiem Krychowiak, choć jak mówiłem: gra nierówno. Przed nim Zieliński i Klich, jeśli decydujemy się na wariant z dwoma napastnikami, to wybrałbym do Roberta Lewandowskiego Karola Świderskiego.

Według trenera Sousy budowa drużyny to proces, nie da się go przyspieszyć. Na jakim etapie jesteśmy?

Chciałbym wiedzieć, jaka jest jego koncepcja, jednak to, co mówi na pomeczowych konferencjach, niewiele wnosi. Słyszymy sporo truizmów i niewiele konkretów. Mam wrażenie, jakbym był na kursokonferencji, na której ktoś mówi, co jest w futbolu istotne, do czego trzeba dążyć. Jednak on nie jest prelegentem, tylko selekcjonerem. Musi mieć gotową koncepcję, a niestety wydaje mi się, że gdyby Sousa miał plan działania, to byśmy go wychwycili. Ja go dziś nie widzę. Jego praca przypomina mi początki trenera Adama Nawałki w kadrze, kiedy było wiele nieoczywistych powołań, kiedy chciał sprawdzić zawodników z ligi polskiej. Wtedy wszystko się z czasem wyklarowało, ale czasu było dużo. Teraz za kilka dni rozpoczynamy turniej i wciąż nic nie wiemy.

„PS” rozmawia z Demetrio Albertinim. Okazją oczywiście mecz otwarci EURO 2020.

Jeżeli chodzi o Włochy dziś: co może osiągnąć drużyna Manciniego?

Po tak długim sezonie wszystko zależy od formy piłkarzy, ale to tyczy się także innych zespołów. Według mnie mogą walczyć o zwycięstwo w mistrzostwach, będąc niespodzianką turnieju. Przynajmniej mam taką nadzieję. A faworytem jest Francja.

Włochy zagrały swój ostatni mecz w międzynarodowym turnieju w EURO 2016 przeciwko Niemcom.

Wszyscy nie mogli się doczekać tej chwili. Każdy mecz reprezentacji jest czymś wyjątkowym dla Włochów, ponieważ kochamy piłkę i siedzimy wszyscy przed telewizorami, żeby kibicować naszym zawodnikom. Ponadto zespół Manciniego występuje w Rzymie na Stadionie Olimpico. To fajna sprawa, ale i wielka odpowiedzialność. Miejmy nadzieję, że to miejsce pomoże naszym piłkarzom.

Jak jako były znakomity pomocnik ocenia pan Piotra Zielińskiego?

Nie rozumiem, dlaczego czasami nie grał w Neapolu. Lubię go, ma wszystko: dobre warunki fi zyczne, może występować w różnych częściach boiska, jest mocny w pojedynkach i obunożny. Według Giuseppe Bergomiego mógłby grać w najlepszych klubach świata. Całkowicie się z nim zgadzam.

Gazeta Wyborcza

EURO 2020 rusza w Rzymie. Rafał Stec z korespondencją z tego miasta.

Dzisiaj nikt się już nie zadręcza wspomnieniami, żałobę wyparła ekstaza. W kwalifikacjach Euro 2020 Włosi wygrali wszystkie dziesięć meczów, w ośmiu ostatnich nie stracili nawet gola, w sumie są niepokonani od 27 spotkań. Passa, jakiej nie fetowali od przedwojnia. Awansowali do turnieju finałowego Ligi Narodów, od kompletu zwycięstw rozpoczęli eliminacje do mundialu. Ożyli błyskawicznie, bo gdy spadała na nich mundialowa trauma, na poziomie juniorskim trwały już prace naprawcze – nadzorowane m.in. przez Arrigo Sacchiego, legendarnego trenera Milanu i wizjonera futbolu. Potrzebowali tylko kogoś, kto przyspieszy rewolucję, przenosząc ją na poziom seniorski. Wybrali Roberto Manciniego – wiecznego rebelianta, zwolennika awanturniczego stylu gry, selekcjonera wystarczająco odważnego, by pozwolił zadebiutować w reprezentacji kraju 35 piłkarzom. Zapraszał nawet żółtodziobów, którzy nie zdążyli jeszcze zagrać z dorosłymi w futbolu klubowym, jak Nicolò Zaniolo z AS Romy. W ostatnim roku Mancini powołał aż 58 zawodników! On zainauguruje mistrzostwa u siebie. W trakcie kariery zawodnika i trenera tułał się po całym kontynencie, ale poniekąd osiadł w Rzymie – za swój azyl uważa dom położony 3,5 km od Stadio Olimpico, nieopodal Piazza Del Popolo, gdzie UEFA postawiła właśnie park rozrywki, jeden z kilku w centrum miasta. Oklejony logotypami sponsorów (zwanych eufemistycznie partnerami), z obrazkami z poprzednich turniejów, miniboiskami do amatorskiej gry, dwoma telebimami dla kibiców. Tutaj Euro ma trwać na okrągło.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...