Reklama

PRASA. Mila: Nie wolno deptać marzeń i nadziei

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

08 czerwca 2021, 09:03 • 10 min czytania 6 komentarzy

Jeśli czyjeś marzenia sięgają złota, nie wolno deptać takiego pozytywnego myślenia. Ale też, niezależnie od wyniku, świat się nie zawali. Nie traktujmy takich słów jako deklaracji na śmierć i życie. Mamy doświadczonych piłkarzy, grają na najwyższym poziomie, więc chcą wypaść jak najlepiej. Cieszę się, że nasi piłkarze czują się mocni i są zjednoczeni. Niech stawiają sobie jak najwyższe cele, ale zdajemy sobie sprawę, że z dziesięciu meczów z Francją, Anglią, Włochami, Niemcami pewnie siedem przegramy. Ale nie zabierajmy nadziei i marzeń, bo może rozegrają jedno z tych zwycięskich spotkań? – mówi Sebastian Mila na łamach „Przeglądu Sportowego”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Mila: Nie wolno deptać marzeń i nadziei

„SPORT”

To już nie ta Islandia, która zachwycała na Euro 2016. Starzy odeszli, kadra się odmładza, trwa wymiana pokoleniowa.

– Zawodnicy stanowiący trzon tamtej kadry mocno obniżyli loty. W ostatnich 2-3 latach wciąż powoływano do reprezentacji znane nazwiska i nieco na siłę grano „starą Islandią”, która radziła sobie coraz gorzej. Przemiana pokoleniowa kadry powinna nastąpić już na przełomie 2019 i 2020 roku, jednak zwlekano i dopiero teraz podjęto kroki, by dać szanse młodszym. Myślę, że to potrwa kilka lat i wiąże się z ryzykiem słabszych wyników, z czego jednak sztab szkoleniowy i kibice doskonale zdają sobie sprawę – podkreślił Giedyk. Tak więc selekcjoner Arnar Vidarsson na mecz z Polską zabrał mnóstwo młodych. – Mamy do czynienia z piłkarzami ze słynnego systemu szkoleniowego; owoce zmian w islandzkim futbolu. Spora część tych zawodników ma potencjał, by dorównać starszym kolegom, takim jak Gylfi Sigurdsson, Kolbeinn Sigthorsson czy Birkir Bjarnason. Istotną kwestią jest, aby za 3-4 lata opiekę nad reprezentacją przejął ponownie doświadczony i dobry selekcjoner, tak jak to było z Larsem Lagerbaeckiem czy Heimirem Hallgrímssonem. Jeśli tak się stanie, to prawdziwy specjalista z pewnością wykorzysta możliwości tych zawodników i jest szansa, że ponownie zobaczymy Islandię na wielkich turniejach. Jestem przekonany, że po paru latach kiepskich wyników znowu się nią zachwycimy – przekonywał nasz ekspert.

Rozmowa z Bogusławem Kaczmarkiem o kadrze. Jak zwykle u „Bobo” – cytaty, anegdoty, bon-moty. Ale i kilka wniosków na temat tego, jak funkcjonuje zespół Sousy.

Reklama
Czego oczekuje pan od naszej reprezentacji i Paulo Sousy w meczu z Islandią? Nie obawia się pan, że we wtorek w Poznaniu selekcjoner biało-czerwonych będzie kontynuował poligon doświadczalny? Moim zdaniem skład powinien być zbliżony, niekoniecznie identyczny, do tego, którym rozpoczniemy mecz ze Słowacją. Podziela pan mój pogląd?

– Naprawdę nie wiem, czego oczekiwać po tym spotkaniu. Czy Paulo Sousa znowu potraktuje go jak kamuflaż i zmylenie przeciwnika? Jeżeli tak będzie, to brakuje mi w tym logiki. To znaczy trenujemy pewne schematy i warianty personalne, ale potem nie sprawdzamy ich w grze? Nie oszukujmy się, w mistrzostwach Europy będzie grało maksymalnie 18 piłkarzy, nie więcej. No chyba, że dojdzie do piłkarskiej Hiroszimy. Taki mecz towarzyski powinien być po to, żeby przećwiczyć pewne elementy, jak się sprawdzają w życiu, a raczej w boju. Jeżeli masz wątpliwości, jak to funkcjonuje w twojej filozofii grania, strategii działania, ustawienia personalnego, powinieneś wyjść tym składem, co do którego jesteś prawie zdecydowany. Nasz były znakomity reprezentant, Grzegorz Lato, powiedział jednoznacznie, że premiera sztuki teatralnej bez próby generalnej, ma średnie szanse powodzenia.

A jeżeli Paulo Sousa wciąż ma wątpliwości przy obsadzie niektórych pozycji?

– Ilu? Maksymalnie dwóch-trzech. Mecz z Rosją nie rozwiał wątpliwości, ja ta reprezentacja ma grać. Możemy uciekać się do zdobyczy technologicznych, nowinek technicznych, wykorzystywania dronów i spadochronów, ale przecież wszystko i tak weryfikuje boisko. Wybitny trener niemiecki, Dettmar Cramer, który w latach 70-tych dwukrotnie doprowadził Bayern Monachium do zwycięstwa w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych, mawiał: „Koniec jednego meczu jest początkiem następnego”. Ale w naszych rozważaniach bardziej pasują mi słowa Sokratesa „Wiem, że nic nie wiem”. A powinniśmy mieć większą wiedzę na temat możliwości naszej reprezentacji, to jest nasza wspólna kromka chleba, to znaczy nas trenerów i was, dziennikarzy. A tak w ogóle, reprezentacja to coś więcej niż piłka nożna.

Nie będzie masowych odejść młodych piłkarzy z Górnika Zabrze. Jan Urban może być względnie spokojny o młodzież.

Zupełnie inaczej ma się sytuacja z młodymi zawodnikami. 30 czerwca kontrakty kończą się Aleksandrowi Paluszkowi, Dariuszowi Pawłowskiemu i Michałowi Rostkowskiemu. Każdy z nich pokazał się w poprzednim sezonie i żal byłoby ich stracić. 20-letni Paluszek w ekstraklasie debiutował wiosną 2020 roku i zagrał w 13 ligowych grach. Solidne występy przeplatał wpadkami, ale przy systemie gry Górnika (trójką środkowych obrońców) było to niejako wkalkulowane. Łącznie Paluszkowi uzbierały się 884 minuty na ekstraklasowych boiskach i kontrakt z automatu został przedłużony. Wszystko wskazuje, że w Górniku dalej też będziemy oglądali Dariusza Pawłowskiego i Michała Rostkowskiego. Ten pierwszy w końcówce sezonu przebojem wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce. Zagrał w ostatnich trzech meczach – z Cracovią, Jagiellonią i Lechem od dechy do dechy. W sezonie 2020/21 wystąpił w 10 meczach ekstraklasy. Jak mówią w Zabrzu, pomogło mu to, że przez długi okres na treningowych gierkach musiał sobie dzień w dzień radzić z Jesusem Jimenezem, jednym z najlepszych ofensywnych graczy w ekstraklasie. Ta nauka procentuje. Kto wie, czy w nowym sezonie 22-letni Pawłowski nie będzie pewniakiem do gry w zabrzańskiej jedenastce prowadzonej przez trenera Urbana?

Reklama

Piast Gliwice ma kontynuować hiszpańską tradycje. Gerard Badia odszedł z klubu, ale mówi się o tym, że gliwiczanie mają na oku dwóch zawodników z trzeciej ligi hiszpańskiej.

Wszystko przez s p e k u l a c j e i krążące plotki dotyczące potencjalnych nowych piłkarzy Piasta. Jak donosi hiszpański dziennikarz Eguenio Gonzalez Aguilera, gliwiccy przedstawiciele są poważnie zainteresowani duetem graczy trzecioligowego Realu Murcia. Chodzić ma o obrońcę Miguela Munoza i napastnika Alberto Torila. Obu zawodnikom kończą się kontrakty, byliby więc do pozyskania za stosunkowo niewielkie pieniądze. Pierwszy z wymienionych jest środkowym obrońcą, ma 24 lata i 185 cm wzrostu, a w ostatnim sezonie rozegrał 21 meczów. Z kolei Toril może grać jako napastnik lub skrzydłowy. Również ma 24 lata i w 20 meczach strzelił dla Realu Murcia 9 goli. Obaj mogliby się przydać Piastowi, bo akurat na środek defensywy gliwiczanie mocno poszukują nowego gracza, bowiem w ostatnim sezonie sztab szkoleniowy dysponował jedynie trzema stoperami, co rodzi pewne niebezpieczeństwo. Z kolei w ataku tak naprawdę grali jedynie Jakub Świerczok z Michałem Żyrą, a obaj zaliczali urazy. Nawet jeśli Świerczok zostanie w zespole, to potrzebny będzie jeszcze jeden snajper do rywalizacji, bowiem Dominik Steczyk pełnił i pełnić będzie raczej rolę skrzydłowego.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Sebastian Mila przed ostatnim sparingiem, ale i przed startem Euro. Między innymi o tym, by nie deptać marzeń piłkarzy, którzy chcą osiągnąć coś wielkiego.

Paulo Sousa powiedział podczas konferencji prasowej: „Polskę stać na niesamowity wynik w EURO”.

Mamy silną reprezentację, ale w kwestii rezultatu zapytam – przy ilu wielkich turniejach był pan z Polakami w XXI wieku?

Przy wszystkich.

I jakie deklaracje pan słyszał?

W 2002 roku Jerzy Engel powiedział, że jedziemy po Puchar Świata.

A wracali pierwszym samolotem. Zapewnienia, prognozy, obietnice często mają się nijak do rzeczywistości. Trener Sousa ma wspaniałe plany, ale w podobny sposób myślą trenerzy pozostałych uczestników EURO. I to nie jest nic złego powiedzieć dzisiaj, że jedziemy po historyczny wynik. Nie uważam tego za coś niestosownego, pompowanie balonu albo nakładanie presji. Trener Sousa tak to po prostu widzi. Jeśli czyjeś marzenia sięgają złota, nie wolno deptać takiego pozytywnego myślenia. Ale też, niezależnie od wyniku, świat się nie zawali. Nie traktujmy takich słów jako deklaracji na śmierć i życie. Mamy doświadczonych piłkarzy, grają na najwyższym poziomie, więc chcą wypaść jak najlepiej. Cieszę się, że nasi piłkarze czują się mocni i są zjednoczeni. Niech stawiają sobie jak najwyższe cele, ale zdajemy sobie sprawę, że z dziesięciu meczów z Francją, Anglią, Włochami, Niemcami pewnie siedem przegramy. Ale nie zabierajmy nadziei i marzeń, bo może rozegrają jedno z tych zwycięskich spotkań? W fazie pucharowej może się zdarzyć wszystko, trzeba podejść racjonalnie do sprawy. Nie będę rozliczał trenera Sousy za słowa o „wspaniałym wyniku” – podoba mi się jego podejście, a ocenię tylko to, co zobaczę na boisku.

Rafał Ulatowski opowiada o tym, jaką Islandia przechodzi ewolucję i jak na dziś wygląda styl reprezentacji, z którą stoczymy ostatni test przed Euro.

Nie jest to zespół mający wielu kreatywnych zawodników, który będzie chciał narzucić swój styl gry. Postara
się dostosować do tego, co zaprezentują Polacy. Skupią się na tym, by w fazie przejściowej, po odbiorze piłki, szybko ją zagrać w kierunku silnego napastnika – doświadczonego Kolbeinna Sigthorssona. Piłkarze Vidarssona grają w ustawieniu 1-4-1-4-1, czyli bramkarz, czterech obrońców, jeden defensywny pomocnik, czwórka w drugiej linii i jeden napastnik. Dużą uwagę zwróciłbym na starszych zawodników: kapitana Arona Gunnarssona, który gra właśnie jako szóstka i Birkira Bjarnasona z Brescii. To płuca i rozum tej drużyny. Oprócz nich są główniemłodzi, którzy nie rozegrali w pierwszej reprezentacji nawet pięciu spotkań. Na prawej stronie obrony może grać Alfons Sampsted z rocznika 98, na lewej Valgeir Fridriksson, który rozegrał w kadrze dopiero jeden mecz. Nowy jest też środek defensywy, generalnie to mieszanka 3–4 doświadczonych zawodników otoczona młodymi piłkarzami, którzy mają dać Islandii nadzieję na lepszą przyszłość.

Zestawienie młodych piłkarzy, których warto obserwować podczas Euro. Wśród nich między innymi Jakub Moder, ale też jeden z naszych grupowych rywali.

Alexander Isak (Szwecja)

Szwedzkim kibicom opłakującym brak p o d c z a s E U R O Zlatana Ibrahimovicia wystarczy powiedzieć tylko dwa słowa pocieszenia: Alexander Isak. Zawodnik Realu Sociedad miał kapitalny sezon – w LaLiga strzelił 17 goli, co jest jego osobistym rekordem. Jego rodacy marzą, że właśnie w tym zawodniku będą mieć nowego Ibrę. – Jest wielu utalentowanych piłkarzy, ale oni zazwyczaj potrzebują czasu, by się odpowiednio rozwinąć. A Isak już w wieku 16 lat grał jako 26-latek – mówi Nils-Eric Johansson, były kolega z AIK. Rzeczywiście chłopak szybko przedstawił się szerokiej publiczności, pierwszego gola w kadrze strzelił w wieku 17 lat. Transfer do Borussii Dortmund co prawda okazał się dla niego zbyt wymagający, ale przejście do Sociedad było już strzałem w dziesiątkę. Piłkarze reprezentacji Polski będą musieli mieć na niego oko.

Felieton Kamila Kosowskiego. Chociażby o tym, że piłkarz przed Euro musi być trochę jak zawodnik MMA.

Mamy mistrzostwa rozproszone po całym kontynencie i ta atmosfera na pewno nie jest taka, jak w latach poprzednich. Gdy EURO było rozgrywane w jednym lub w dwóch krajach, czuć było w powietrzu wielkie wydarzenie. Drużyny wybierały hotele, ośrodki treningowe, kibice gromadzili się w jednym miejscu i było prawdziwe święto, jak na dobrym rockowym koncercie. Teraz problemy stwarza sama logistyka. Kibice muszą liczyć się z podróżami, a co za tym idzie z obostrzeniami covidowymi. Do jednego kraju można wlecieć, jeśli jest się zaszczepionym, do drugiego wymagany jest test, do trzeciego jeszcze tłumaczenie testu na tamtejszy język. To rodzi wielkie problemy. Promowanie piłki na całym świecie to szczytna idea, ale pewne rzeczy powinny pozostać niezmienione. Mieszanie w organizacji, regulaminach nie jest z korzyścią dla piłki. Czy był to trafiony pomysł? Tego dowiemy się po turnieju, ale zaryzykuję tezę, że nie. W tym formacie piłkarze muszą być gotowi na różne warunki klimatyczne, zmniejszenie ilości czasu na regenerację i różną atmosferę panującą w krajach-gospodarzach. Trzeba być przygotowanym jak zawodnik MMA, który musi mieć w repertuarze coś z boksu, coś z zapasów i coś z kickboxingu, a przy tym musi zachować pełną koncentrację. Mam nadzieję, że Biało- -Czerwoni są gotowi na wiele rund i wrócą z mistrzostw Europy najpóźniej, jak się da.

„SUPER EXPRESS”

Trochę „SE” miał pecha, bo napisali tekst o walce o zdrowie Milika, a ten w nocy wysypał się z Euro. Więc dzisiaj tylko króciak o tym, że Sousa jest liderem kadry i że proces ewolucji kadry wciąż trwa.

Niezależnie od tego, kto będzie na boisku przedłużeniem myśli Sousy, to on bierze na siebie największą odpowiedzialność za wynik na Euro. – Jestem liderem tego zespołu. Przekuwam pewne koncepcje na boisko. Po to PZPN zaprosił mnie do pracy, a my teraz próbujemy poskładać elementy tej układanki. Do tej pory udaje się nam przygotowania realizować skutecznie. Musimy podkreślić, że wszyscy są częścią tego procesu – dodał Sousa, który po konferencji prasowej już za kulisami – zamienił więcej słów z dziennikarzami oraz przedstawił cały swój sztab szkoleniowy.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Bartosz Lodko
1
Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo
1 liga

Concordia Elbląg odpowiada na zarzuty dot. match-fixingu

Bartosz Lodko
3
Concordia Elbląg odpowiada na zarzuty dot. match-fixingu
Francja

Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Bartosz Lodko
0
Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Komentarze

6 komentarzy

Loading...