Reklama

PRASA. Wieczysta chciała Sneijdera, teraz chce Podolskiego

redakcja

Autor:redakcja

31 maja 2021, 08:51 • 12 min czytania 23 komentarzy

W poniedziałkowej prasie ciekawe rozmowy z Kamilem Jóźwiakiem, trenerem Wieczystej Kraków Przemysławem Cecherzem i Tomaszem Hajtą. Do tego kilka tematów kadrowych i ligowych. Nie jest źle. 

PRASA. Wieczysta chciała Sneijdera, teraz chce Podolskiego

PRZEGLĄD SPORTOWY

Piątkowski, Helik, Bednarek – tak może nasza defensywa w meczu z Rosją. Selekcjoner nie kieruje się sentymentami.

– Rozmawiałem z trenerem i kolegami o zachowaniach taktycznych. My, jako drużyna, i ja indywidualnie możemy się wiele nauczyć od selekcjonera. Rozmawialiśmy o wyprowadzeniu akcji, mieliśmy też zajęcia, na których ćwiczyliśmy je w praktyce, a nie tylko w teorii. Przy wychodzeniu z piłką nie można przesadzać z ryzykiem, bo to odpowiedzialna pozycja. Będę ryzykował częściej niż dotąd, ale w granicach rozsądku. W Barnsley byłem centralnym obrońcą w trzyosobowym bloku. Tutaj grałem jako prawy, to było coś nowego, ale selekcjoner uznał, że na tej pozycji mogę pomóc drużynie – opowiadał Helik. – Trener uczula nas, byśmy nie stali, tylko dynamicznie dobiegali do rywali, mamy też zwracać uwagę na asekurację drugiego stopera, a jeżeli gramy w trójce, na pomoc zawodników wahadłowych. Selekcjoner wymaga szybszej gry w defensywie, byśmy jak najprędzej wyprowadzali piłkę do przednich formacji. Doskonale było to widać w czasie sobotniej gry treningowej. Kiedy transportowaliśmy futbolówkę szybciej, tworzyły się sytuacje bramkowe – to z kolei słowa Piątkowskiego, który miał wystąpić na Wembley, ale wtedy chorował.

W pomyśle Sousy, przynajmniej w najbliższym meczu – we wtorek we Wrocławiu z Rosją – może zabraknąć miejsca dla Kamila Glika. Najbardziej doświadczony ze stoperów na razie wciąż wygląda na przygaszonego spadkiem Benevento z Serie A. Poza tym na pewno doskwiera mu brak najbliższego kumpla z kadry – Kamila Grosickiego. A i z formą nie jest najlepiej. Tyle że w marcowym meczu z Węgrami Sousa również pominął 33-latka, a potem wpuścił go na boisko przy stanie 0:2 oraz wystawił przeciwko Andorze (3:0) i Anglii. Teraz jednak Portugalczyk nie zamierza spoglądać w przeszłość albo bawić się w sentymenty. Jeśli uzna, że Glik znowu przestał pasować do remontowanej przez niego defensywy, nie zawaha się przenieść go do rezerwy.

Reklama

Kamil Jóźwiak idąc do Derby County wyszedł ze swojej strefy komfortu i dojrzał.

Gdy przypomni pan sobie siebie z maja 2020 roku i spojrzy na swoje życie teraz, to co widzi? Jak się zmienił pan i pana świat przez ten czas?

Mój świat wywrócił się do góry nogami. Inny kraj, nie mam przy sobie takiej liczby przyjaciół jak w Lechu, których znałem już tak długo. Trafiłem w nowe otoczenie, moje poczucie bezpieczeństwa zostało zachwiane. Wyszedłem ze swojej strefy komfortu, dzięki temu dorosłem. Nauczyłem się nowego życia, ale też nowych zachowań na boisku. Zawsze byłem zawodnikiem, który chciał dostać piłkę do nogi, przyzwyczajony byłem do tego, że gram w zespole, który przeważa. W Championship nauczyłem się więcej ruchu z głębi pola, lepszej gry w defensywie. To może mi tylko pomóc. Mimo że ten sezon nie był i dla mnie i dla Derby najlepszy, sporo mi dał.

Miał pan poczucie, że trafił do innego świata? Niektórzy twierdzą, że Championship to jedna z najtrudniejszych lig na świecie.

Czułem, że intensywność jest większa, ale nie był to nie wiadomo jak wielki przeskok. Jestem pewny swoich umiejętności, w kadrze gram z zawodnikami z najwyższej światowej półki. Od początku miałem przekonanie, że w Championship mogę sobie poradzić.

Dlaczego pan i Jakub Moder tak szybko odnaleźliście się w silnej lidze, a Robert Gumny, który do Augsburga odchodził również z Lecha, miał duże problemy z przestawieniem się na intensywność treningów w Bundeslidze?

Przyczyna jest prosta – Robert wyjeżdżał po kontuzji. Ja w ostatnim sezonie w Lechu rozegrałem 39 spotkań, Robert z powodu urazu nie zagrał nawet połowy. Nie był w rytmie meczowym, dlatego tak bardzo czuł ten przeskok. Idąc do Champioship, miałem już pewne doświadczenie w międzynarodowym futbolu – zagrałem kilka meczów w reprezentacji. Też potrzebowałem trochę czasu na adaptację, ale przeskokiem bym tego nie nazwał. Zawodnikowi, który gra regularnie, zdecydowanie łatwiej wejść na ten poziom.

Co jest najważniejsze?

Poczucie, że jest się gotowym. Fakt, że rozegrałem w ekstraklasie ponad sto spotkań, bardzo dużo mi dał. Przeżyłem w Lechu wiele momentów, także trudnych, ale lepiej takich chwil doświadczyć u siebie, szczególnie, gdy jest się wychowankiem i ludzie mają z tego powodu pewną sympatię. Za granicą nie ma taryfy ulgowej: płacą, wymagają, musisz potwierdzać, że warto było wyłożyć na ciebie pieniądze.

Reklama

Tomasz Hajto w swoim stylu o reprezentacji i powołaniach.

(…) Selekcjoner jest od tego, żeby szukać nowych opcji, dawać szansę nieoczywistym piłkarzom. Takim choćby jak Helik albo Kacper Kozłowski.

Skoro wspomniał pan już Kozłowskiego, to przypomnę, że w zakończonym sezonie polskiej ekstraklasy z trzydziestu meczów zagrał dwadzieścia, z czego czternaście w wyjściowym składzie, strzelił jednego gola i miał trzy asysty. Ale zadziałał taki klasyczny polski farmazon, że jak talent, to koniecznie do kadry trzeba go już brać, żeby się oswajał z atmosferą turnieju. A kto powiedział, że za trzy lata on będzie na poziomie reprezentacyjnym? Może zostać wybitnym zawodnikiem, a może w ogóle nie będzie grał w piłkę. Przecież teraz jeszcze nie da się tego ocenić. Ludzie, miejmy w tym wszystkim umiar.

To bardzo utalentowany piłkarz…

Zgoda, jest w miarę utalentowany i życzę mu jak najlepiej, ale czy naprawdę wystarczy być młodym, żeby jechać na mistrzostwa Europy? Gdyby w sezonie zagrał trzydzieści meczów, miał siedem goli i osiem asyst, pierwszy bym mówił, że należy mu się miejsce w kadrze na EURO. Sousa kompletnie nie znał naszej ligi, a już powołał Kozłowskiego. Nie jestem analfabetą, potrafię też czytać między wierszami. Wiadomo, że ktoś trenera nakierował, żeby wziął tego chłopaka. Nie mam nic do Kozłowskiego, ale nie próbujmy na siłę przyspieszyć mu kariery. Reprezentacja Polski to nie jest Caritas, ona nie działa po to, żeby komuś pomagać. Na reprezentację mają jechać najlepsi. Do kadry Niemiec wrócili Thomas Müller i Mats Hummels, bo Niemcy mówią tak: „Nie interesują nas konflikty, liczy się tylko sukces”. A u nas w Polsce mówimy: „Ten powinien dostać szansę, a ten poczuć turniejowe emocje”. Jak chce poczuć emocje, to koło mojego domu jest lunapark, niech przyjdzie i pojeździ na karuzeli.

Dlaczego Wesley Sneijder nie zagra w Wieczystej Kraków? Czy ten klub chce dotrzeć do ekstraklasy? Dlaczego trener Przemysław Cecherz zawodnikom po kontuzji najpierw każe grać mecze?

(…) Wesley Sneijder, wicemistrz świata z 2014 roku, były piłkarz Realu czy Interu, mógł zagrać w Wieczystej?

Pojawił się taki temat.

Kiedy?

Ponad rok temu, jeszcze przed pandemią.

Jak wyglądały szczegóły?

Rozmawialiśmy przez menedżera. Sneijder wrócił z Kataru i pozostawał bez klubu. Był nieprzygotowany, ale wiedzieliśmy, że w naszych ligach nawet w takim stanie sobie poradzi, a marketingowo to dopiero byłby strzał. Zachował się w porządku i przez menedżera poinformował, że nie czuje się na siłach. Miał potrenować trzy miesiące w Utrechcie i gdyby w tym czasie wrócił do formy, temat transferu mógłby znów się pojawić. A jeżeli nie, to da sobie spokój z piłką i zakończy karierę. Zaczęła się pandemia, kłopoty i z gry w piłkę zrezygnował.

Teraz robicie podchody pod Lukasa Podolskiego.

Wiąże się go z nami przez jego znajomość ze Sławkiem Peszką.

Czeka was przeciąganie liny z Górnikiem Zabrze o tego piłkarza?

Wszystko zależy od niego.

Wierzy pan, że przyszedłby do IV ligi polskiej?

A dlaczego nie? W pewnym wieku zawodnik chce spokojnie i w chwale zejść ze sceny, a przy tym piłka ma sprawiać mu przyjemność. Przez półtora roku był podstawowym piłkarzem Antalyasporu, gra na pozycji, na którą szukamy piłkarza. Podejrzewam, że Łukasz chciałby też zająć się swoim biznesem, a w Krakowie dostałby szansę, by go rozkręcić.

Dariusz Dziekanowski uważa, że Pep Guardiola padł ofiarą własnego geniuszu.

Guardiola w światowym futbolu jest trenerem, który narzuca trendy, eksperymentuje, wymyśla nowe taktyczne elementy. Uznawany jest za geniusza. Wszyscy na niego patrzą i kopiują, ale wydaje się, że w finale nieco przekombinował. Tak naprawdę jego drużyna przez 90 minut nie stworzyła ani jednej stuprocentowej okazji. I tak to już jest, że gdyby The Citizens triumfowali, uznalibyśmy to za ryzykowne, ale genialne posunięcie Pepa, a tak mówimy, że poszedł o jeden krok za daleko. Najwyraźniej w każdy genialny umysł wpisany jest element szaleństwa. Co mnie zaskoczyło najbardziej – Guardiola szedł w tym meczu w zaparte, to znaczy zwlekał z tym, żeby pomyłkę jak najszybciej skorygować. Chciał sobie i wszystkim udowodnić, że to szaleństwo ma sens i zaraz jego pomysł wypali. Nie wypalił i Hiszpan stał się niejako ofiarą własnego geniuszu. Zamiast polegać na tym, co działało dotychczas w ostatniej części sezonu, uwierzył, że zadanie ułatwi mu kolejny taktyczny wybieg. A niestety bez jednej czy dwóch prób nowego ustawienia w sytuacji meczowej pojawia się ogromny problem – zawodnicy tracą pewność siebie, nie wiedzą, jak się odnaleźć.

SPORT

Niecodzienna sytuacja w lidze naszych rywali. Slovan Bratysława zwolnił dwóch trenerów, drugiego kilka dni przed decydującymi meczami o mistrzostwo i puchar!

Liga składa się z dwóch etapów. W pierwszym 12 klubów gra razem, po 22 kolejkach następuje podział na dwie grupy – mistrzowską i spadkową. Slovan zakończył ją z 10-punktową przewagą na DAC Dunajska Streda. Do rundy mistrzowskiej zalicza się punkty z pierwszej części sezonu i nic nie zapowiadało problemów. W kwietniu Slovan doznał trzeciej porażki w lidze, przegrywając u siebie 1:2 ze Spartakiem Trnawa. Dla naszych południowych sąsiadów to najważniejsze derby Słowacji, rozegrano je 160 razy. Dwa tygodnie później 0:3 w Trnawie wstrząsnęło Slovanem. Wynik był gorszy niż gra, dwie bramki Slovan stracił z karnych, dwa razy trafił w poprzeczkę. Jednak dla władz klubu to była kompromitacja i dyrektor generalny Ivan Kmotrik jr natychmiast wyrzucił trenera Darka Milanicza. Słoweniec we wrześniu 2020 roku zastąpił Jana Kozaka, też zwolnionego z powodu słabych wyników, chociaż dwa miesiące wcześniej zdobył mistrzostwo i puchar! W tym meczu ciekawy debiut w lidze miał Patrik Karhan, syn byłego reprezentanta Słowacji Miroslava Karhana. Minutę po wejściu na boisko zawodnik Spartaka faulował i zobaczył czerwoną kartkę.

Zwolnionego Milanicza zastąpił Vladimir Weiss, który po latach powrócił do Slovana. Odnosił sukcesy z bratysławską Artmedią Petrżalka (dwa mistrzostwa, puchar, faza grupowa Ligi Mistrzów), ale w Slovanie w sezonie 2011/12 mu nie wyszło. Debiutował w rewanżu półfinału pucharu i to była formalność po 3:0 z drugoligową Duklą Bańska Bystrzyca. Slovan wygrał 3:1, ale cztery dni później w lidze przegrał u siebie z DAC 0:1. Do końca mistrzostw pozostały dwie kolejki, przewaga Slovana zmalała od 4 punktów. Tydzień później 4:0 w Zlatych Moravcach przesądziło sprawę, a po kolejnych czterech dniach obronił puchar. W finale pokonał po dogrywce Żylinę 2:1. Od 26. minuty Żylina grała w „10” z powodu czerwonej kartki, cztery minuty później prowadzenie dla niej zdobył obrońca Jakub Kiwior. Od 64. minuty dołączył do niego drugi Polak w Żylinie, Dawid Kurminowski. Wyrównał Nigeryjczyk Ezekiel Henty, ale Slovanowi nie wystawia najlepszej marki to, że grając tak długo w liczebnej przewadze potrzebował do pokonania przeciwnika dogrywki i rzutu karnego. Drugą bramkę zdobył syn trenera, też Vladimir. Ojciec bił mu brawo, a po kilku minutach miał prawo się zdenerwować, bo Weiss junior za faul zobaczył po raz drugi żółtą kartkę i musiał opuścić boisko.

W piątek GKS Katowice odebrał Chojniczance nadzieje na bezpośredni awans, co kosztowało Adama Noconia posadę. Dzisiejszy trening chojniczan poprowadzi już Tomasz Kafarski.

Działacze Chojniczanki zadbali, by nie świetny występ i wygrana GieKSy, w praktyce przesądzająca o jej bezpośrednim awansie do I ligi, była w piątkowy wieczór tematem nr 1. Krótko po porażce 0:3 w tym kluczowym spotkaniu zwolnili trenera Adama Noconia. – Zaczęliśmy nieźle i nic nie wskazywało, że ten mecz wysoko przegramy. GieKSa wykorzystała większość naszych błędów. Po pierwszej bramce już była nerwowość, po drugiej zrobiło się praktycznie po meczu. GKS umiejętnie się bronił. W ofensywie nie mieliśmy argumentów. Nawet w okresie dobrej gry prócz kilku wrzutek niczego nie stworzyliśmy, a gdy zaczęliśmy, to było już za późno. Dopóki jest szansa, dopóki jest nadzieja – trzeba grać do końca, bo różnie może być. Zostały jeszcze dwa mecze i musimy skoncentrować się, by zagrać w nich lepiej niż z GKS-em – mówił na konferencji prasowej Nocoń, co jasno pokazywało, że nie spodziewał się tego, co wydarzyło się chwilę później.

Fakt, że został zdymisjonowany, dla wielu był szokiem, ale wśród wtajemniczonych w kuluarach o takiej możliwości plotkowano od dłuższego czasu. Choć Chojniczanka jeszcze 8 dni temu (!) zajmowała pozycję wicelidera, wyprzedzając GKS (co zmieniło się po remisie z Hutnikiem i zwycięstwie katowiczan z Bytovią), w klubie narzekano na współpracę ze szkoleniowcem. Mówiło się, że nie najlepiej układa się jego współpraca z dyrektorem sportowym Dawidem Frąckowiakiem, czekając wręcz na najdogodniejszy moment ku zmianie szkoleniowca. – Zdajemy sobie sprawę, że to trudny moment i czeka nas wymagający finisz rozgrywek. Wierzymy, że drużynie potrzebny jest wyraźny bodziec, dlatego podjęliśmy tę ciężką decyzję. Wszyscy mamy nadzieję, że to odmieni naszą grę i doprowadzi do celu – stwierdził Jarosław Klauzo, prezes Chojniczanki. Dziś jej trening poprowadzi po raz pierwszy Tomasz Kafarski.

Polonia BytomRuch Chorzów solidarnie wygrały na wyjazdach, dlatego teoretycznie walka o awans jeszcze się nie skończyła. Liderowi wystarczy w środę remis przy Cichej z rezerwami Miedzi Legnica, by wreszcie móc świętować.

Polonia wygrywająca do końca sezonu wszystkie mecze, a Ruch wszystkie przegrywający – i to różnicą 4-5 goli. To abstrakcyjny i jedyny scenariusz, który musiałby wejść w życie, aby zabrać chorzowianom pewny już awans do II ligi. W sobotę w obozie „Niebieskich” korki od szampanów nie wystrzeliły tylko z powodu… regulaminu.

Choć nie ma już właściwie szans, by zostali wyprzedzeni przez bytomian, a legitymują się w dodatku lepszym bilansem bezpośrednich spotkań z wiceliderem, to ze świętowaniem trzeba było się wstrzymać. III-ligowe przepisy w pierwszej kolejności honorują nie bezpośrednie mecze, a bilans bramkowy z całego sezonu. Ale dla Ruchu wyszło dobrze: w końcu fetować dobry sezon przyjdzie nie na wyjeździe, a przy Cichej, przy okazji starcia z rezerwami Miedzi. – Mam nadzieję, że w środę postawimy kropkę nad „i”, nie będziemy patrzeć na inne wyniki i wspólnie z kibicami będziemy się u nas na Cichej cieszyć – przyznał trener Łukasz Bereta.

SUPER EXPRESS

Chelsea wygrała Ligę Mistrzów, a Piotr Zieliński został ojcem.

RZECZPOSPOLITA

Thomas Tuchel – to brzmi dumnie.

Roberto di Matteo, który prowadził Chelsea do triumfu w 2012 roku, był wcześniej asystentem Andre Villasa-Boasa, poza tym grał w Londynie i znał klubowe środowisko. Tuchel przybywał do nowego kraju i choć przyjeżdżał jako finalista Champions League z Paris Saint-Germain, mógł mieć obawy, jak zostanie przyjęty. Chelsea to jeden z tych klubów, w których hojnie opłacane gwiazdy potrafią wejść trenerowi na głowę. Potrzebują silnej ręki, jeśli zobaczą twoją słabość, już cię nie ma. Lampardowi autorytetu nie brakowało, dekadę temu był ikoną drużyny i reprezentacji Anglii, ale zawodnicy skarżyli się, że z nimi nie rozmawia, narzekali na brak taktycznych instrukcji. Tuchel nigdy nie był wielkim piłkarzem, ale umiejętności interpersonalne opanował do perfekcji. Stanął na czele rewolucji, porwał za sobą szatnię i cztery miesiące później został największym wygranym sezonu.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]
Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Komentarze

23 komentarzy

Loading...