Reklama

Co dalej z Pepem Guardiolą? To wygląda jak sięgnięcie sufitu

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

30 maja 2021, 13:00 • 4 min czytania 68 komentarzy

W jakim kontekście rozpatrywać przegrany finał Ligi Mistrzów przez Pepa Guardiolę? Cóż, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że to krok w stronę lepszej przyszłości dla Manchesteru City. Że należy ten fakt przyjąć jako efekt rozwoju, skoro do tej pory mistrz Anglii nie potrafił wejść nawet do półfinału. Z drugiej strony, jeśli masz takiego szkoleniowca i taką kadrę, na finiszu powinieneś liczyć na pełną pulę. Guardiola miał być tego gwarancją, ale znów czegoś zabrakło, żeby postawić kropkę nad „i”. Tak jak zresztą od kilku lat, dlatego pojawia się wątpliwość mająca logiczne pobudki, czy Hiszpanowi w ogóle powiedzie się misja pt. „Liga Mistrzów” akurat w tym klubie.

Co dalej z Pepem Guardiolą? To wygląda jak sięgnięcie sufitu

Wczoraj chciało się powiedzieć, że jak nie teraz, to nigdy. Idealnie skrojona drużyna, po kolejnych wzmocnieniach, mogąca wygrać z każdym. Guardiola stworzył ekipę, która szczególnie w 2021 roku dała pokaz wielkiej siły. Byliśmy niemal pewni, że to wszystko przełoży się na triumf w Lidze Mistrzów. Tak podpowiadał rozsądek, choć oczywiście nikt nie umniejszał roboty wykonanej przez Thomasa Tuchela. Tuchela, który znalazł na Hiszpana patent. Wygrał z nim trzeci raz z rzędu i pokazał, że tego molocha da się zapakować do kieszeni. To była lekcja, którą były trener Barcy musi dobrze sobie przestudiować. Bo może się okazać, że ten jegomość w Manchesterze sięgnął już sufitu, a każdy kolejny topowy trener, na wzór Tuchela, będzie potrafił się mu postawić.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Guardiola ma przed sobą bardzo trudne zadanie

Trudno teraz sobie wyobrazić, żeby 50-latek odszedł do innego klubu. Ma ważny kontrakt jeszcze przez dwa kolejne sezony, jego pozycja jest niepodważalna. Tym bardziej, że trofea do gabloty są ciągle dostarczane, choć nie ma złudzeń, na jaki puchar liczą w Manchesterze City najbardziej. Puchar, którego Guardiola nie potrafi zdobyć od dekady. Wraz z przegranym finałem przeciwko Chelsea wybił ten nieszczęsny jubileusz, który owiany jest jakby aurą klątwy rzuconej przez szamanów z Afryki. Można się z tego śmiać, ale Guardioli do śmiechu raczej nie będzie, jeśli zda sobie sprawę, z jakim wyzwaniem musi się zmierzyć.

Hiszpan dotarł do finału Ligi Mistrzów po dziesięciu latach z innym klubem niż Barcelona i go przegrał. Musi mieć ogromny niedosyt, będzie próbował powtórzyć to samo za rok. Znów dojść na sam koniec rozgrywek, żeby je wygrać. Tylko że takie rzeczy zdarzają się bardzo rzadko, właściwie prawie wcale. Jeśli jakaś ekipa wkracza do ostatniego etapu LM i kończy go bez pucharu, w następnej edycji zazwyczaj kończy swoją przygodę zdecydowanie wcześniej. Wyjątkiem w ostatniej dekadzie jest Bayern, który najpierw przegrał konkurs rzutów karnych w sezonie 2011/2012 z Chelsea, a w sezonie 2012/2013 zwyciężył w finale z Borussią Dortmund. Oraz Liverpool, który z Juergenem Kloppem u steru przegrał finał z Realem, by rok później wygrać z Tottenhamem.

Reklama

Tak więc podtrzymanie zespołu na tak wysokim pułapie, jednocześnie go rozwijając, bo przecież każdy rywal stara się iść do przodu – to misja o najwyższym poziomie trudności. A kiedy patrzymy na maszynę Guardioli, trzeba się poważnie zastanowić, co mu jeszcze do szczęścia potrzeba. Okej, klasowego napastnika, a poza tym wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Jeśli Pep zamierza dopełnić swój kontrakt, będzie miał jeszcze przynajmniej dwie szanse, żeby potwierdzić swoją wielkość. Gdyby to się nie udało, oj, panie – nastanie czas na zwinięcie tego przedstawienia.

OBSTAWIAJ 1. LIGĘ POLSKĄ W FUKSIARZ.PL!

Puszcza Niepołomice wygra z Zagłębiem Sosnowiec - kurs 3,05

Guardiola i Liga Mistrzów… to sprawa osobista

Przed wczorajszym finałem w angielskich mediach krążyły informacje, że w razie triumfu Guardiola pożegna się z Manchesterem City. Zwieńczy swoje dzieło, skwituje ogrom wydanych milionów pięknym osiągnięciem i odejdzie w chwale. Tak się jednak nie stało i można odnieść wrażenie, że Hiszpan sam na siebie nakłada wielką presję. Bo gdyby zostawił ekipę „Obywateli” w takiej chwili, zostałby już na dobre określony mianem trenera, który nie potrafi powtórzyć sukcesu bez Barcelony i Messiego. Po przepaleniu setek milionów w piecu i niespełnieniu oczekiwań szejków.

Nad Hiszpanem ciążą opinie, wcale nie wyssane z palca, że nie jest tak wielkim geniuszem, jak wielu ludzi sądzi. Coś w tym może być, jeśli chodzi o przełożenie możliwości finansowych klubu i umiejętności trenerskich na najbardziej pożądany sukces. Jego brak powoduje, że blask Guardioli traci kilka procent z każdym rokiem. O ile w ostatnich latach dało się jeszcze mówić, że brakuje mu szczęścia, o tyle w tegorocznych rozgrywkach po prostu przegrał wojnę taktyczną w najważniejszym meczu sezonu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie trafił ze składem, znów lekko przekombinował, wychodząc na spotkanie bez typowej „szóstki”. Nie dał też wrażenia, że ma jakiś plan B, który potrafiłby odmienić losy wczorajszego wieczoru po stracie gola.

W każdym razie – póki co Liga Mistrzów nie jest mu pisana na angielskich ziemiach. Pep dwoił się i troił, żebym tym razem udowodnić wielu krytykom, że się co do niego mylą. Ale przegrał, pewnie nawet sam ze sobą. I, kto wie, być może on sam potrzebuje już nowego bodźca. Takiego jak choćby… powrót do Barcelony na ostatnie lata Leo Messiego.

Fot. Newspix

Reklama

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Liga Mistrzów

Komentarze

68 komentarzy

Loading...