Reklama

Z dużej afery zrobiła się afera potężna. Na własne życzenie Zagłębia Sosnowiec

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

13 maja 2021, 15:45 • 6 min czytania 23 komentarzy

Zagłębie Sosnowiec od kilku lat ma fatalną passę. Jeżeli robi się o tym klubie głośniej niż skala lokalna, przeważnie chodzi o jakiś negatywny kontekst. Sprawa z Patrykiem MałeckimŁukaszem Matusiakiem stanowi tylko swoiste ukoronowanie. Nie da się rozstrzygnąć, po czyjej stronie stoi racja, każdy ma swoje argumenty, natomiast dziwi nas sposób, w jaki do tematu podchodzą szefowie klubu. 

Z dużej afery zrobiła się afera potężna. Na własne życzenie Zagłębia Sosnowiec

Przypomnijmy pokrótce o co chodzi. Tuż po zakończeniu marcowego meczu ze Stomilem Olsztyn w szatni Zagłębia nastąpiła eskalacja trwającego od dłuższego czasu konfliktu między Małeckim a Matusiakiem, będącym asystentem trenera Kazimierza Moskala. Pewne jest to, że między panami doszło do gwałtownej wymiany zdań. Sam Małecki przyznaje, że Matusiaka „zwyzywał ostro i dosadnie”. Problem polega na tym, że podobno Małecki chciał go też pobić. Miało się jednak skończyć na odepchnięciu głównie ze względu na interweniującego Matko Perdijicia, który rozdzielił zwaśnione strony. Nie ma także jasności odnośnie do tego, co widzieli pozostali piłkarze. Prezes Marcin Jaroszewski przekonywał, że świadkami początku pierwszego starcia – czyli najważniejszego momentu – było jedynie kilku graczy i on sam. Dalej leciały już tylko bluzgi. Gdy potem Matusiak wrócił do szatni, żeby załagodzić spór, Małecki miał ponownie eksplodować z wiązanką słowną i to już widzieli prawie wszyscy.

W każdym razie, Zagłębie chce rozwiązać kontrakt z winy piłkarza i otrzymać od niego 170 tys. zł odszkodowania. Małecki zapowiadał pójście do sądu.

Zagłębie Sosnowiec z pretensjami do dziennikarzy

Prezes Jaroszewski bardzo długo milczał, ponieważ – jak teraz przyznaje – uważał, że „nieelegancka byłaby medialna próba wywierania presji na organ związku” (czyli Komisję Dyscyplinarną PZPN). Identyczny cytat znalazł się w Interii i dzienniku „Sport”, więc musi chodzić o tę samą rozmowę przeprowadzoną z dwoma dziennikarzami. I okej, kwestia obranej strategii, choć na upartego można byłoby się doczepić, że pewną presją był już wyjściowy komunikat ws. Małeckiego, mówiący o „naruszeniu nietykalności cielesnej i kierowaniu gróźb karalnych wobec członka sztabu szkoleniowego Zagłębia”. Można przecież było napisać to bardziej ogólnikowo, a tak od razu dano do zrozumienia, że mówimy o dużym kalibrze przewinienia, a wina piłkarza nie podlega wątpliwości.

Ale mniejsza z tym.

Reklama

Prezes Jaroszewski miał prawo do swojej strategii. Gorzej, że w oparciu o to zarzuca nierzetelność Łukaszowi Olkowiczowi z „Przeglądu Sportowego”. – W trakcie trwania pracy Komisji Dyscyplinarnej PZPN uważałem, że nieeleganckie byłoby medialne starcie, czy próba wywierania presji na organ związku, ale widocznie takich etycznych zahamowań nie mają mecenas Marcin Kwiecień, żona Patryka Małeckiego i de facto, jak się okazuje, medialny rzecznik ich interesów, pan Olkowicz. Choć przyznam, że zachowując pozory obiektywizmu, dał mi szansę wypowiedzi, z której nie skorzystałem – cytuje go dziś „SPORT”.

Z Interii chyba ten fragment zniknął, podobnie jak wstawka o „zaprzyjaźnionych mediach”, co miało być też przytykiem w kierunku Szymona Janczyka. Trudno to zrozumieć, bo porozmawiał on i z Patrykiem Małeckim, i z Łukaszem Matusiakiem. Każdy bez podtekstów przedstawił swój punkt widzenia. I jeszcze ta sugestia, jakoby chodziło o relacje kumpelskie. Cóż, każdy kto czyta Weszło dłużej, z pewnością nie doszedłby do wniosku, że Małecki ma tu specjalne względy. Oj, nie.

Zagłębie Sosnowiec wygra w Głogowie?

Kurs 2.60 w Fuksiarz.pl

Co do Olkowicza – to już jest kuriozum, by nie powiedzieć, że bezczelność. Najpierw odmawia się komuś wypowiedzi, a potem nazywa go rzecznikiem drugiej strony. Wiadomo, jeżeli ktoś daje komuś możliwość przedstawienia swojej wersji, to chodzi jedynie o pozory obiektywizmu… Swoją drogą, to już naprawdę poważny zarzut względem dziennikarza. Olkowicz skomentował to na Twitterze: – Żeby prezes zaraz pozwu nie dostał. I serio, nie dziwimy mu się.

Podobnie było niedawno u nas, gdy opisywaliśmy sprawę z niedoszłym zatrudnieniem Krzysztofa Sobieraja w Stali Mielec. Prezes Jacek Klimek odmówił komentarza, podobnie jak trener Leszek Ojrzyński, ale i tak padały zarzuty, że tekst jest nieobiektywny, bo zawiera tylko wersję jednej strony. No skoro druga strona postanowiła milczeć, to czyja to wina? Gdyby uprzednio nie było żadnego kontaktu i brak szansy na zabranie głosu, wówczas można byłoby dopatrywać się braku rzetelności i tylko wtedy.

Swoją drogą, idąc tym tokiem myślenia, materiały z udziałem prezesa Jaroszewskiego też przecież były jednostronne, nie zawierały komentarza Patryka Małeckiego lub osób z jego otoczenia.

Reklama

Rewolucja za rewolucją

Chcąc nie chcąc, Zagłębie Sosnowiec znalazło się w centrum medialnej zawieruchy, a to obecnie ostatnia rzecz, której potrzebuje. Drużyna, która w założeniu powinna walczyć przynajmniej o baraże, nadal musi drżeć o utrzymanie w sezonie, w którym z I ligi spada zaledwie jeden zespół. Już dziś wiadomo, że nawet jeśli nie dojdzie do katastrofy, to zmarnowano rok, w którym można było położyć fundamenty pod coś trwalszego, trochę bardziej zaryzykować w temacie młodzieży, wejść w tryb okresu przejściowego. Zamiast tego, znów działano doraźnie, klejono na gumie do żucia i zaraz pewnie będzie potrzebna kolejna rewolucja.

Lista wpadek byłaby długa. Jak dopiero co wyliczył nieoficjalny portal zaglebie.sosnowiec.pl, od lata 2018 roku, czyli od chwili awansu do Ekstraklasy, do klubu sprowadzono 55 zawodników, co daje mniej więcej dziewięć nazwisk na jedno okienko. Nieustanna rewolucja, permanentny plac budowy. A i nawet tu nie było zimą zgody z Kazimierzem Moskalem, czy wzmocnienia są potrzebne czy nie. Prezes Jaroszewski mówił, że nie słyszy ze strony sztabu wielkich wymagań co do transferów i trener chce pracować z dotychczasową grupą. Zaraz potem Moskal jednak stwierdził na konferencji, że najważniejsze zadanie na przerwę zimową to sensowne wzmocnienia zespołu. No, trochę się te narracje rozjeżdżały, co dawało do myślenia.

Nie widać w tym wszystkim przemyślanej wizji. Raz robimy tak, później siak. Raz trener doświadczony, raz ktoś młody, na dorobku, chcący się pokazać. Zwalniamy Dariusza Dudka i znów zatrudniamy, by ponownie zwolnić. Jakby ciągle głównym motywem działań były emocje, które, jak wiadomo, utrudniają racjonalne myślenie.

Seria błędów od trzech lat

Zagłębiu długo czkawką odbijały się błędy popełnione po awansie. Najpierw za bardzo zaufano zawodnikom, którzy weszli do Ekstraklasy, czyli klasyka w wykonaniu wielu beniaminków. W przerwie między rundami natomiast przeszarżowano z próbą ratowania sytuacji. Jaroszewski przyznawał, że klub finansowo poszedł na całość, co było ogromnym błędem. Utrzymać i tak się nie udało, a długi pozostały. Trudno się dziwić, że prezes latem 2019 chciał odejść i zrezygnował ze swojej funkcji. Szybko jednak zmienił zdanie i trwa na stanowisku do dziś.

Być może w szukaniu oszczędności i próbach zaciskania pasa wędrowano potem za daleko. Warta przypomnienia jest precedensowa sprawa Roberta Sulewskiego, który na początku ubiegłego roku wygrał z Zagłębiem spór o niezapłaconą premię regulaminową. Piłkarz odchodząc rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron, zrzekł się wszelkich roszczeń kontraktowych, łącznie z osobną premią za awans wynikającą z kontraktu. Nie zrzekł się natomiast premii regulaminowej, obiecanej poza kontraktem i sprawę wygrał, mimo braku pisemnego potwierdzenia tego ustalenia. To była dla klubu bardzo gorzka pigułka do przełknięcia, również w wymiarze wizerunkowym.

Teraz afera Małecki-Matusiak wpływa na ten wizerunek jeszcze gorzej. Powtarzamy: za nikogo nie dalibyśmy tu sobie ręki uciąć, również w temacie tego, kto tak naprawdę wywiera niezdrową presję na pozostałych piłkarzach sosnowieckiego zespołu, którzy byli świadkami feralnych zdarzeń. Mamy jednak wrażenie, że klub źle to rozegrał i z afery dużej zrobiła się afera potężna. Najpierw milczano, by później mieć pretensje, że ktoś cytował tych, którzy nie milczeli.

Szefowie Zagłębia popełnili na przestrzeni ostatnich trzech lat tyle błędów, że wszelkie pretensje powinni zgłaszać przede wszystkim do siebie, zamiast szukać układów w mediach.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...