Reklama

Jedenastka największych niewypałów transferowych w XXI wieku

redakcja

Autor:redakcja

13 maja 2021, 09:18 • 12 min czytania 51 komentarzy

Pomocnik, dla którego sir Alex Ferguson pobił krajowy rekord transferowy, ponieważ chciał wokół niego skonstruować nowy Manchester United. Skończyło się klapą. Obrońca, w którym nieoczekiwanie zakochał się Pep Guardiola, więc ściągnięto go do FC Barcelony nie licząc się z kosztami. Skończyło się klapą. Napastnik, za którego Chelsea zapłaciła fortunę, nie zdając sobie sprawy, że nie wróci on już nigdy do topowej formy. Skończyło się, a jakże, klapą. Wielki futbol nieodłącznie kojarzy się z wielkimi pieniędzmi, ale olbrzymimi sumami na rynku transferowym należy umiejętnie operować, bo w przeciwnym wypadku można narazić się na śmieszność. Przedstawiamy jedenastkę największych niewypałów transferowych w XXI wieku.

Jedenastka największych niewypałów transferowych w XXI wieku

Skupiliśmy się na wielkich transakcjach – czy to w wymiarze finansowym, czy to prestiżowym – dokonanych przez kluby z pięciu najsilniejszych europejskich lig. Nie znajdzie się w naszej jedenastce, dajmy na to, Eric Djemba Djemba, który naturalnie nie był zawodnikiem szytym na miarę Manchesteru United, no ale „Czerwone Diabły” ściągnęły go stosunkowo tanim kosztem. Nie znajdzie się w niej także wielki Rivaldo, który kompletnie się nie odnalazł w Milanie, lecz trafił tam bez kwoty odstępnego. Choć co do zasady tam, gdzie było to możliwe, staraliśmy się priorytetowo traktować graczy o naprawdę znaczących nazwiskach. Jeżeli chodzi o transfery dokonane między 2001 a 2010 rokiem, braliśmy pod uwagę te, które portal Transfermarkt wycenia na co najmniej 25 milionów euro. W latach 2011-2020 podnieśliśmy poprzeczkę do 40 milionów.

Startujemy.

Najbardziej nieudane transfery XXI wieku

BRAMKARZ

Tutaj, szczerze mówiąc, nie mieliśmy większych wątpliwości z wybraniem kandydata.

Reklama

Kepa Arrizabalaga trafił do Chelsea w sierpniu 2018 roku za koło 80 milionów euro, co uczyniło go najdroższym bramkarzem w historii futbolu. O ile początki Baska w Londynie były jeszcze znośne, tak później Kepa całkowicie się posypał. Doszło do tego, że za kadencji Franka Lamparda stał się statystycznie najgorszym bramkarzem spośród wszystkich występujących w pięciu najlepszych ligach Starego Kontynentu. Jego skuteczność interwencji ledwo-ledwo przekraczała 50%, co jest wynikiem wręcz niewiarygodnie słabym. Widać zresztą było, że Kepa swoją nieudolnością doprowadza do szewskiej pasji partnerów z formacji obronnej, którzy ochrzaniali go po kolejnych niepewnych zachowaniach na przedpolu.

W końcu w Londynie stracili cierpliwość do niespełna 27-letniego obecnie Hiszpana i zatrudnili Edouarda Mendy’ego, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Kepa w sezonie 2020/21 rozegrał tylko sześć meczów w Premier League. Z drugiej strony – jest podstawowym bramkarzem Chelsea w Pucharze Anglii, gdzie The Blues dotarli do finału. Być może jest zatem jeszcze dla niego nadzieja. Choć na Stamford Bridge już raczej nie zdoła on odbudować swojej reputacji. Władze Chelsea spróbują go zapewne sprzedać i odzyskać choć część zainwestowanych w niego pieniędzy.

OBROŃCY

Z linii defensywnej ze względu na przyjęte kryteria kwot transferowych wypadł stały bywalec wszelkich zestawień najgorszych transferów, czyli Jonathan Woodgate, który swego czasu trafił do Realu Madryt za 18 baniek i w sumie rozegrał w barwach „Królewskich” ledwie kilkanaście spotkań. Okazało się potem, że władze klubu zignorowały ostrzeżenia lekarzy, którzy przewidywali, że Anglik będzie notorycznie popadał w kłopoty zdrowotne.

Kogo zatem stawiamy w defensywie?

Nie mogło zabraknąć Dmytro Czyhrynskiego. Ukraiński stoper w spektakularnym stylu rozpoczął karierę w ekipie Szachtara Donieck, z którym w 2009 roku sięgnął nawet po Puchar UEFA. Niedługo potem podpisał pięcioletni kontrakt z FC Barceloną. Katalończycy zapłacili za niego Szachtarowi około 25 milionów euro. Co do dziś jest uważane za jedną z największych wpadek transferowych Pepa Guardioli.

Reklama
Early Payout gwarantuje wygranie zakładu w momencie objęcia dwubramkowego prowadzenia przez Twoją drużynę! Zarejestruj się w Fuksiarz.pl i zgarnij wysokie wygrane!

Kiedy klub był już zaangażowany w negocjowanie transferu, mogłem zobaczyć Ukraińca na żywo w meczu o Superpuchar Europy, który Barcelona rozegrała z Szachtarem Donieck – wspominał Josep Maria Minguella, agent piłkarski związany przez wiele lat z katalońskim klubem, cytowany przez portal fcbarca.com. – Powiadomiłem włodarzy Blaugrany na temat moich wątpliwości dotyczących Czyhrynskiego. W mojej opinii nie prezentował dobrego wyprowadzenia piłki z własnej połowy i uważałem, że nie będzie w stanie dostosować się do stylu Barcelony. Wszystko było już jednak dogadane. Czyhrynski został piłkarzem Barcy, ale widać było, że nie nadawał się do gry w tym klubie. Ta historia jest dowodem na to, że wielki trener nie zawsze jest dobrym skautem.

„Guardiola osobiście zadzwonił do mnie i wyjaśnił mi, że chce, żebym podpisał kontrakt z Barcą. Mówił, że szuka środkowych obrońców na wiele lat. Nie mogłem w to uwierzyć. (…) Ze względu na cenę, w Barcelonie ciążyła na mnie duża presja. Oprócz tego potrzebowałem więcej czasu na adaptację do La Ligi, która jest najsilniejszą ligą na świecie. Na moje niepowodzenie złożyło się ostatecznie wiele czynników. Nie chciałem wracać do Szachtara. Podczas ostatniej rozmowy Guardiola wyjaśnił mi jednak, że muszę wrócić”

Dmytro Czyhrynski

Dwóch pozostałych stoperów w naszej jedenastce to Shkodran Mustafi, kupiony w 2016 roku przez Arsenal za 41 baniek, a także Leonardo Bonucci, za którego Milan zapłacił w 2017 roku Juventusowi około 42 milionów euro. Ten pierwszy przez samych kibiców Arsenalu bywa niekiedy wskazywany jako najgorszy transfer w historii klubu. Miał zapewnić „Kanonierom” spokój w defensywie, tymczasem okazał się zawodnikiem zdecydowanie za wolno się poruszającym i za wolno myślącym jak na realia Premier League. W efekcie stał się kimś pomiędzy pośmiewiskiem a kozłem ofiarnym. – W pewnym momencie kibice zaczęli mnie obwiniać za błędy w meczach, w których w ogóle nie wystąpiłem! – żalił się niemieckiej prasie.

Z kolei Bonucci w założeniu miał być transferem-symbolem. Oznaką, że Milan powraca do wielkiej gry. Wyciągnięcie tak klasowego stopera z Juve faktycznie miało swoją wymowę, zresztą Włochowi szybko przyznano opaskę kapitańską w ekipie Rossonerich. – Gdy tylko pojawiła się oferta Milanu, złapałem ją obiema rękami nie zastanawiając się dwa razy. Projekt przedstawiony przez Marco Fassone i Massimiliano Mirabellę przekonał mnie – ekscytował się obrońca. Euforia szybko jednak z Bonucciego uleciała. Po przeprowadzce do Mediolanu stoper popełniał błędy, a cała drużyna spisywała się poniżej oczekiwań. Romans Włocha z Milanem potrwał finalnie rok. – Po przegranym finale Ligi Mistrzów podjąłem nie do końca świadomą decyzję – bajerował potem Bonucci. – Jednak ten wybór z pewnością wpłynął na moją karierę i ukształtował mnie jako mężczyznę. Te miesiące w Mediolanie pozwoliły mi zajrzeć w głąb siebie i zrozumieć, że moje miejsce jest w Juventusie, w którym czuję jak w rodzinie.

Milan odzyskał znaczną część zainwestowanych w obrońcę pieniędzy. Ale, jak to się mówi, niesmak pozostał.

POMOCNICY

Jako że postawiliśmy na ustawienie z trójką obrońców, w drugiej linii mamy teraz spore pole do popisu. Zaczynamy zatem od jednego z najpoważniejszych transferowych potknięć sir Alexa Fergusona. Szkocki manager miał takich kilka – zdarzało mu się nie doceniać talentów, a czasem także je przeceniać. Z Juanem Sebastianem Veronem sprawa ma się jednak nieco inaczej. Gdy Manchester United w 2001 roku płacił rzymskiemu Lazio za transfer Argentyńczyka przeszło 40 milionów euro (ok. 28 milionów funtów), co do jego talentu nie było najmniejszych wątpliwości. 26-letni Veron zaliczał się po prostu do najlepszych pomocników globu. Mówiło się nawet, że zmienia Serie A – wciąż jeszcze traktowaną na początku XXI stulecia jako najmocniejszą ligę w Europie – na Premier League tylko ze względu na kłopoty prawne, jakie nad nim ciążyły. Oskarżano go bowiem, że posługiwał się w Italii zafałszowanymi dokumentami, by nie objęły go restrykcje dotyczące obcokrajowców.

Wspominaliśmy na Weszło: „Argentyńczyk stał się najdroższym zawodnikiem, jaki kiedykolwiek biegał po angielskich boiskach. Podpisano z nim na Old Trafford pięcioletnią umowę – to właśnie wokół byłego pomocnika Lazio miała zostać przebudowana ekipa Fergusona. United w 1999 roku zatriumfowali w Champions League, fakt, ale po kilkudziesięciu miesiącach od tamtego sukcesu szatnia wymagała już lekkiego przewietrzenia.

„Veron da nam na boisku dokładnie to, czego potrzebujemy. To zawodnik światowej klasy, jeden z najlepszych. Myślę, że ważna jest też jego osobowość. Nasz zespół potrzebuje wyzwania. Mamy grupę kapitalnych piłkarzy, którzy osiągnęli gigantyczne sukcesy, ale nie ma nic lepszego niż nowe wyzwanie”

sir Alex Ferguson

Transfer Verona uznano za demonstrację siły. Nie tylko w wykonaniu United, ale całej Premier League. – Ściągnięcie jednej z największych gwiazd z zespołu, który nie tak dawno sięgał po mistrzostwo Włoch, to wielkie wydarzenie dla całej ligi – pisał brytyjski Independent, stawiając Verona obok takich nazwisk jak Zola czy Bergkamp. – 26-latek ma wnieść do zespołu element fantazji, którego brakuje w Manchesterze odkąd Eric Cantona niespodziewanie zakończył karierę w 1997 roku. Veron oczywiście jest znacznie bardziej tradycyjnym rozgrywającym, nie balansuje tak między linią pomocy i ataku, ale temperament i wizerunek obu zawodników jest bardzo podobny.

Alex Ferguson na Veronie chciał oprzeć odmienioną taktykę Manchesteru.

Bez mrugnięcia okiem uczynił Argentyńczyka najlepiej opłacanym zawodnikiem w lidze. Szkocki manager po kilku dotkliwych porażkach na europejskiej arenie postanowił zrezygnować z ustawienia 4-4-2, zmieniając je w formację 4-5-1. Ściągnięty z PSV Eindhoven napastnik, Ruud van Nistelrooy, miał w nowym Manchesterze zapewniać szaloną bramkostrzelność, grając na szpicy w pojedynkę, natomiast Veron miał odpowiadać za kreatywność środkowej strefy boiska. Pomysł z Holendrem okazał się trafiony, choć nie w dziesiątkę. Argentyńczyk zaś… nie wypalił na całej linii.

Zaczął kapitalnie, na początku sezonu 2001/02 został wybrany nawet najlepszym piłkarzem września w Premier League. Później było tylko gorzej – w grudniu Manchester zajmował ledwie szóstą pozycję w tabeli. Ferguson początkowo bronił wprawdzie Verona jak niepodległości, sugerując spisek, ale musiał skapitulować. – Choć grałem z Juanem przez dwa lata, nie potrafiłbym określić, jaka pozycja jest jego ulubioną – wspominał Ryan Giggs”.

„Mógłbym prowadzić Verona przez 100 lat, a wciąż nie wiedziałbym, gdzie go ustawić – skomentował Ferguson w swojej autobiografii. Argentyńczyk spędził w Manchesterze United dwa sezony i zdobył nawet mistrzostwo Anglii, ale pełni potencjału nigdy na wyspach nie objawił

Kto obok Verona?

Stawiamy na Kakę, który za blisko 70 milionów zmienił Milan na Real Madryt, gdzie u boku Cristiano Ronaldo miał stanowić o sile „Królewskich”, ale ani przez moment nie nawiązał do poziomu, jaki prezentował we Włoszech, pogrążając się w problemach zdrowotnych.

Choć skoro o wielkiej kasie mowa, to trudno ostatnimi laty równać się rozrzutnością z FC Barceloną, która ściągnęła do siebie Philippe Coutinho za – summa summarum  135 milionów. Brazylijczyk był w swoim czasie jednym z najciekawszych pomocników Premier League, miał smykałkę do efektownych goli – wszystko to prawda. Ale czy kiedykolwiek prezentował futbol aż tak kosmiczny, by płacić za niego grubo ponad sto baniek? Cóż – niekoniecznie. Wspomniany Kaka przynajmniej miał Złotą Piłkę w dorobku. Paradoks jest zresztą taki, że Coutinho od czasu transferu największy sukces osiągnął na wypożyczeniu w Bayernie, wygrywając z nim Ligę Mistrzów. W ćwierćfinale strzelił dwa gole… Barcelonie.

Czteroosobową linię pomocy uzupełnia Gaizka Mendieta, w 2001 roku kupiony przez rzymskie Lazio za blisko 50 milionów euro. Hiszpan dwa razy z rzędu poprowadził Valencię do finału Ligi Mistrzów i uchodził za jednego z najlepszych pomocników Europy, lecz po przeprowadzce do Wiecznego Miasta zupełnie tej reputacji nie potwierdził. Nawet on sam nie potrafi wyjaśnić, dlaczego. – We Włoszech czułem się fatalnie. Naprawdę nie wiem, czym to było spowodowane. Kompletnie nie mogłem się tam odnaleźć. Nigdy nie patrzyłem na kwotę, którą na mnie wydano, ale teraz – z perspektywy czasu – rozumiem żal tych, którzy mnie kupowali – przyznał Mendieta. Po zaledwie jednym sezonie Lazio wypożyczyło go do Barcelony. Tam odżył, ale tylko połowicznie. Do poziomu, jaki prezentował w Valencii na przełomie wieków nie powrócił już nigdy.

NAPASTNICY

Tutaj mieliśmy największe trudności z wyborem. Jeśli mowa o transferach zawodników ofensywnych, kosztownych wpadek na przestrzeni ostatnich dwóch dekad czołowe kluby Starego Kontynentu popełniły całe mnóstwo. Spójrzmy choćby na Chelsea, która fortunę płaciła za takich napastników jak Andrij Szewczenko, Fernando Torres i Alvaro Morata. Każdy nadawałby się do naszej jedenastki. Albo Liverpool, zatrudniający Andy’ego Carrolla i Christiana Benteke. Lub Barcelona, która zapłaciła olbrzymie pieniądze za Zlatana Ibrahimovicia. W rozliczeniu podarowała Interowi Mediolan również Samuela Eto’o, by potem w Lidze Mistrzów przegrać dwumecz z tymże Interem i w pośpiechu pozbyć się Szweda.

Przykłady można mnożyć.

Ostatecznie stawiamy na Torresa, który sporo z Chelsea wprawdzie wygrał, zwłaszcza w Europie, no ale nawet w małej części nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Co najprawdopodobniej przewidywali działacze Liverpoolu, z premedytacją wciskając w szeregi The Blues – mówiąc brutalnie – wadliwy towar. Bez możliwości złożenia reklamacji. – Myślę, że byliśmy w stanie szoku – wspominał Jamie Carragher. – Dobra, byliśmy zawiedzeni, że Fernando od nas odchodzi, ale wiedzieliśmy, że on nie będzie już taki sam. Nie mogliśmy uwierzyć, że dostajemy 50 milionów. Wiedzieliśmy, że oszukaliśmy Chelsea. Koniec końców Hiszpan ani razu nie dobił w Londynie do granicy dziesięciu bramek w sezonie ligowym.

Kiedy Fernando Torres dołączył do Chelsea zimą 2011 roku, piłkarze The Blues byli przekonani, że zyskują najlepszego napastnika na świecie. Nie mieli pojęcia, że podatny na kontuzje Hiszpan nigdy już wróci do szczytowej formy i zatraci dynamikę, stanowiącą jeden z jego głównych atutów.

Jest chichotem historii, że teraz to Chelsea – podobnie jak przed laty Liverpool – może obserwować, jak jej eks-gwiazdor kompletnie nie spełnia oczekiwań w nowym klubie. Eden Hazard nie powiedział jeszcze w Realu Madryt ostatniego słowa, jasne, ale coraz mniej wskazuje na to, by Belg miał jeszcze kiedykolwiek zachwycać kibiców tak, jak zdarzało mu się to w Londynie. Hazard po przeprowadzce do Madrytu albo jest kontuzjowany, albo gra grubo poniżej oczekiwań. Jak dotąd zdobył w barwach „Królewskich” pięć goli. Za każdego Real zapłacił przeszło 20 milionów euro.

Co gorsza – Hazard ma już trzy dyszki na karku. Jeśli nawet zdoła się odgrzebać z kłopotów zdrowotnych, to raczej nie na tyle skutecznie, by z powodzeniem występować w ekipie o takich ambicjach jak Real Madryt. Wielce prawdopodobne, że przed Belgiem zejście o półkę niżej. Ale wykurzenie go z Madrytu nie będzie proste. Zachowanie Hazarda po przegranym półfinale Ligi Mistrzów sugeruje, że świetnie się on w stolicy Hiszpanii bawi.

Jedenastkę uzupełnia Angel Di Maria. Argentyńczyk wciąż całkiem nieźle sobie radzi w Paris Saint-Germain, stąd tym bardziej trudno jest zrozumieć, dlaczego jego transfer do Manchesteru United okazał się tak nieudanym przedsięwzięciem. Di Maria do „Teatru Marzeń” przybył w 2014 roku. Miał za sobą triumf w Lidze Mistrzów i całkiem niezły mundial. Był na fali. Wydawało się, że „Czerwone Diabły” zgarniają gościa, który może być motorem napędowym ich ofensywy przez lata. Tymczasem Di Maria spędził w Manchesterze zaledwie jeden sezon. – Van Gaal powiedział, że Angel to nasz jedyny zawodnik, który ma prawo do dryblingu. Myślę, że mógłby być wielką gwiazdą United, ale trafił na zły moment. Nie potrafił się zadomowić w klubie, który przechodził przez okres przebudowy – tłumaczył Wayne Rooney. – Pamiętam, że miał małe dzieci. Mieszkał niedaleko mnie. Ktoś próbował włamać się do jego domu, co bardzo zszokowało jego rodzinę. Już nigdy nie poczuli się w Anglii swobodnie.

Jedenastka największych transferowych niewypałów w XXI wieku

  • bramkarz: Kepa Arrizabalaga (do Chelsea; ok. 80 mln)
  • obrońcy: Leonardo Bonucci (Milan; 42), Dmytro Czyhrynski (Barcelona; 25), Shkodran Mustafi (Arsenal; 41)
  • pomocnicy: Kaka (Real Madryt; 67), Juan Sebastian Veron (Manchester United; 43), Gaizka Mendieta (Lazio; 48), Philippe Coutinho (Barcelona; 135)
  • napastnicy: Angel Di Maria (Manchester United; 75), Fernando Torres (Chelsea; 58), Eden Hazard (Real Madryt; 115)
    • łączna kwota (wg Transfermarkt): 729 milionów euro
  • byli blisko: David Luiz (PSG; 50), Thomas Lemar (Atletico; 72), Andrij Szewczenko (Chelsea; 44), Zlatan Ibrahimović (Barcelona; 70), Christian Benteke (Liverpool; 47), Robinho (Manchester City; 43), Felipe Melo (Juventus; 25), Marcelo Salas (Juventus; 25), Klaas-Jan Huntelaar (Real Madryt; 27), Diego (Juventus; 27), Andy Carroll (Liverpool; 41), Eliaquim Mangala (Manchester City; 45), Jackson Martinez (Guangzhou Evergrande; 42), Alvaro Morata (Chelsea; 66), Ousmane Dembele (Barcelona; 135), Tiemoue Bakayoko (Chelsea; 40), Naby Keita (Liverpool; 60), Goncalo Guedes (PSG; 40), Joelinton (Newcastle United; 44), Luka Jović (Real Madryt; 60).

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
0
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]
Inne kraje

Kluby z Arabii Saudyjskiej chcą Kevina De Bruyne. W grze 100 milionów euro

Patryk Fabisiak
0
Kluby z Arabii Saudyjskiej chcą Kevina De Bruyne. W grze 100 milionów euro

Komentarze

51 komentarzy

Loading...