Reklama

Raków ma wicemistrzostwo. Będą emocje w walce o czwarte miejsce

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

10 maja 2021, 20:46 • 3 min czytania 22 komentarzy

Raków Częstochowa ma na finiszu sezonu wszystko, co mógł mieć. Zdobył Puchar Polski, który był priorytetem, a jednocześnie nie poniósł żadnych strat w lidze. Piłkarze Marka Papszuna w ostatnich siedmiu kolejkach wywalczyli aż 19 punktów. W efekcie dziś po pokonaniu Piasta Gliwice zapewnili sobie wicemistrzostwo Polski. Jako postronni obserwatorzy lekko żałujemy, że Multiliga w niedzielę stanie się mniej ciekawa i zapowiadające się na hit starcie z Pogonią Szczecin będzie już tylko meczem do odhaczenia i przybicia piątek. Co nie zmienia faktu, że Rakowowi można wyłącznie gratulować.

Raków ma wicemistrzostwo. Będą emocje w walce o czwarte miejsce

Raków Częstochowa – Piast Gliwice: goście do przerwy bezradni

Co do samego spotkania, gratulacje mogą dotyczyć głównie pierwszej połowy. Gospodarze mieli wówczas niemalże pełną kontrolę nad wydarzeniami. Piast był zaskakująco bezradny, niewiele mógł zrobić. W zasadzie wyszła mu tylko jedna akcja na lewej stronie, po której Tijanić zablokował uderzającego z dobrej pozycji Steczyka. Oprócz tego, gliwiczanie w ofensywie w finalnych momentach okazywali się bezsilni. Co z tego, że nieco niżej wiele wychodziło Michałowi Chrapkowi, a Jakub Świerczok potrafił przyjąć piłkę pod kryciem i fajnie odegrać, skoro potem gdzieś się to rozmywało.

Prowadzenie Rakowa było więc całkowicie zasłużone. Gutkovskis wcześniej po minięciu Frantiska Placha strzelił tylko w boczną siatkę, ale gdy za plecy Jakuba Czerwińskiego świetnie dograł mu Ivi Lopez, Łotysz już wszystko zrobił dobrze. Przyjął i posłał piłkę pod poprzeczkę, nawet znów dobrze dysponowany bramkarz Piasta niewiele mógł zrobić.

Zawodnicy Papszuna nie stwarzali nie wiadomo ile sytuacji. Gdy już jednak je mieli, robiło się groźnie. Wolej Lopeza po błyskotliwym dośrodkowaniu Cebuli z rzutu rożnego zatrzymał stojący przy słupku Martin Konczkowski. A kiedy Gutkovskis chytrze główkował po kolejnym kornerze Cebuli, Plach zachował czujność.

Reklama

Raków Częstochowa – Piast Gliwice: nieskuteczny Świerczok

Waldemar Fornalik widział, co się wyprawia, dlatego od razu po przerwie dał Świerczokowi wsparcie w osobie Michała Żyry. I choć ostatecznie drużyna z Okrzei nie wyrównała, to w drugiej połowie była znacznie groźniejsza i długimi fragmentami dominowała. Najbliżej szczęścia był Jodłowiec, który z paru metrów uderzył głową w poprzeczkę. Kto zgrywał? Ano właśnie Żyro.

Końcówka to już wręcz sytuacja za sytuacją dla ekipy z Gliwic. Za każdym razem palce we wszystkim maczał Świerczok. Można go pochwalić za wszędobylskość i stwarzanie zagrożenia, ale przynajmniej jednego gola powinien dziś strzelić. Jeśli nie w doliczonym czasie, gdy kopnął tuż obok słupka, to wcześniej. Pięknie nawinął Arsenicia w polu karnym, otworzył sobie drogę do bramki i… niecelnie wykończył. Na początku drugiej odsłony zaliczył jeszcze zewnętrzną stronę słupka po próbie głową, choć tutaj można zakładać, że Dominik Holec raczej kontrolował tor lotu piłki. Była jeszcze ratunkowa interwencja Tudora, gdy napastnik Piasta minął już Niewulisa.

Przypomniał nam się występ Świerczoka z początku sezonu z Pogonią. Wtedy też marnował okazję za okazją i Piast przegrał mecz, którego nie powinien nawet zremisować. Tutaj do tak daleko idących wniosków nie dochodzimy, bo Raków grał po swojemu do przerwy, a po przerwie także potrafił się odgryzać. Mateusz Wdowiak dał słabą zmianę, ale raz zamykając dośrodkowanie Kuna zmusił Placha do sporego wysiłku. No i przez chwilę wydawało się, że Jakub Arak wreszcie zdobędzie bramkę w Ekstraklasie, a Ivi Lopez zapisze na swoje konto drugą asystę. Szybko jednak radość częstochowian ustąpiła: Arak trafił do siatki z pomocą ręki, gol został anulowany.

Raków wygrał, ponieważ więcej wycisnął z najlepszego okresu swojej gry. Piast obudził się dopiero na drugie 45 minut. Wynik z Limanowskiego kończy emocje w temacie drugiego miejsca, natomiast podgrzewa je do maksimum w temacie czwartej lokaty. Po porażce gliwiczan szansę na puchary ma nawet ósma Warta Poznań. Będzie się działo.

Fot. Newspix

Reklama

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

22 komentarzy

Loading...