Reklama

Prywatna wojna Mikela Artety. By Arsenal wygrał, Hiszpan musi przezwyciężyć samego siebie

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

06 maja 2021, 13:36 • 7 min czytania 8 komentarzy

Musimy zagrać lepiej, niż zrobiliśmy to w Hiszpanii. Zaczniemy mecz z jedenastoma zawodnikami, czyli z czymś, czego nie mieliśmy okazji zrobić w ostatnim spotkaniu. Zobaczymy co się wydarzy„. Jest mnóstwo różnych sposób na to, by przyznać się do błędu, jednak Mikel Arteta chyba nie wybrał najlepszego. W czwartek Arsenal zmierzy się z Villarreal w półfinale Ligi Europy, lecz w dużej mierze będzie to starcie Hiszpana z jego błędami. 

Prywatna wojna Mikela Artety. By Arsenal wygrał, Hiszpan musi przezwyciężyć samego siebie

Przytoczony cytat pochodzi z jego konferencji prasowej i jest chyba pierwszą tak jasną deklaracją. Arteta stronił zwykle od otwartej krytyki piłkarzy, jednak występ Daniego Ceballosa przelał szalę goryczy. Szkopuł tkwi w tym, że to sam trener Arsenalu jest za tę sytuację w dużej mierze odpowiedzialny.

Wszyscy widzieli, że zawodnik wypożyczony z Realu Madryt gra z Villarreal okropne spotkanie. Chociaż statystyki tego dokładnie nie odzwierciedlają (przyzwoita celność podań, kilka wygranych pojedynków), Hiszpan był najbardziej bezproduktywną jednostką w środku pola drużyny z Premier League. Wielu zawodników Arsenalu nie miało tego wieczora najlepszej passy, ale Hiszpan bił ich wszystkich na głowę.

Przy okazji pierwszej bramki dla podopiecznych Emery’ego, Chukwueze przepuścił piłkę między jego nogami, a następnie podał do Manu Triguerosa, który huknął nie do obrony dla Leno. Ceballos stał jak wryty, a skrzydłowy Villarreal tańczył w polu karnym.

Wejdź na Fuksiarz.pl

Później lepiej nie było, bo i jak miało być, skoro 24-latek zupełnie nie nadążał za tempem spotkania. Tuż przed końcem pierwszej połowy złapał żółtą kartkę, a kilkanaście minut po zaczęciu drugiej został wyrzucony z boiska. I to nie za faul taktyczny lub ratowanie zespołu. Ceballos nieumiejętnie założył jednoosobowy pressing, którego efektem faktycznie był nacisk. Tyle że na kostkę rywala z Hiszpanii.

Reklama

Spędził na placu gry niemal godzinę, naznaczoną bólem zębów fanów Arsenalu. Co jednak szczególnie ciekawe, jego przymusowe zejście okazało się zbawienne dla ekipy z Londynu, wszak zaczęli grać lepiej, mimo tego, że Villarreal biegał w przewadze jednego zawodnika. Problem w tym, że to nijak nie jest zasługa Artety.

LIGA EUROPY. ARSENAL – VILLARREAL

Hiszpan nie potrafi przyznać się do błędu. Przynajmniej nie wtedy, gdy jest w meczowym wirze. Łatwo jest wystawić kogoś na ostrzał, gdy bitewny kurz już opadnie i można na sucho analizować sytuację, która miała miejsce kilka dni temu. Tylko taki sposób zarządzania wcale nie jest Arsenalowi potrzebny. Na słabą grę Ceballosa trzeba było reagować jeszcze w trakcie spotkania, a nie wtedy, gdy pewne już jest, że pomocnik nie wystąpi w rewanżu.

Nawet jeśli most łączący piłkarza z Artetą nie jest generalnie zbyt solidny, to teraz został chyba doszczętnie spalony. I nie zmienia tego fakt, że Ceballos znowu dostał szansę w Premier League. Wystąpił przeciwko Newcastle United, ale ponownie grał tak, że nie warto szczególnie się w ten temat zagłębiać, wszak przyćmił go Elneny. Jednakże wychowanek Realu Betis znowu nie został zmieniony. Dla kibiców Arsenalu było to kolejną prowokacją do kwestionowania tego, czy hiszpański szkoleniowiec faktycznie wie, co robi.

Kłopoty ucznia Pepa Guardioli nie dotyczą tylko reagowania na bieżące wydarzenia. Arteta często podejmuje kontrowersyjne decyzje już podczas selekcji składu i nie zawsze przynoszą one zamierzony skutek. W ligowym meczu tuż po zmaganiach ze Slavią Praga, Arteta wystawił bardzo mocno eksploatowanego Alexandre’a Lacazette’a. Francuz miał za sobą 90. minut i dwie bramki przeciwko Czechom i odpoczynek był dość oczywisty. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że rywalem Arsenalu było Fulham, a w perspektywie czekał na nich mecz z Villarreal i Evertonem.

Mimo tego, że Kanonierzy nie grają już w Premier League o nic, Arteta zaryzykował. I przegrał. Dał odpocząć Berndowi Leno, którego zastąpił Mat Ryan, lecz kompletnie zignorował francuskiego napastnika. Lacazette doznał kontuzji i musiał zejść z boiska. Absencja w Lidze Europy była pewna, a co gorsza z Fulham nie udało się ostatecznie wygrać.

Zacznij obstawiać zakłady w Fuksiarz.pl!

Podwójny cios, ale taki, który hiszpański szkoleniowiec przyjął na własne życzenie.

Reklama

Mimo tego można było złapać się za głowę w momencie ujawnienia składu na pierwszy mecz z Villarreal. W tak ważnym spotkaniu Arteta znowu przeszarżował. Na lewą stronę obrony powędrował Granit Xhaka, co miałoby racje bytu, gdyby nie wyrwa w środku pola. Dało się tej decyzji uniknąć, wszak na ławce siedział Cedric, wielokrotnie już testowany na obu flankach defensywy. Szkoleniowiec zarządził jednak inaczej i Szwajcar – do spółki z Ceballosem – zostali ośmieszeni przez wspomnianego Chukwueze.

Kwestionowano też wybór Calluma Chambersa kosztem Hectora Bellerina. Anglik jest lepszy w zadaniach obronnych, lecz mocno odstaje od Hiszpana, jeśli chodzi o szybkość poruszania się. Była to kwestia o tyle istotna, że Trigueros i Pedraza dość regularnie sprawiali mu problemy, czy to podaniami, czy to samą obecnością.

Przede wszystkim jednak dziwił brak nominalnej dziewiątki. W ataku postawiono na Smitha-Rowe’a, co było wręcz szaleństwem. Anglik nigdy nie dawał perspektyw na napastnika, nawet tego podwieszonego lub fałszywego. W efekcie przez całe spotkanie oddał jeden strzał, w dodatku zablokowany przez rywala. Co więcej, nie miał żadnego otwierającego podania, zaliczając 45 kontaktów z piłką. Zdecydowanie nie był pod grą, lecz trudno się temu dziwić, skoro pewnie i on sam był mocno zaskoczony selekcją Artety. Tym bardziej, że na ławce siedział Nketiah, Martinelli i Aubameyang. Co by nie mówić o każdym z nich, dawali większe szanse na to, iż będą w stanie zaskoczyć ekipę Unaia Emery’ego.

Czy Arsenal stać na odwrócenie losów półfinału?

Czego The Gunners zrobić nie potrafili. Co prawda – jeśli weźmiemy pod uwagę, że oddali dwa celne strzały i przez około 30 minut grali w osłabieniu – wynik 1:2 nie jest z ich perspektywy aż taki zły. Bramkę zdobyli z rzutu karnego, podyktowanego w skądinąd kontrowersyjnych okolicznościach.

W rewanżu mogą jednak nie mieć tyle szczęścia.

Jeśli czegoś nauczyły nas tegoroczne półfinały Ligi Mistrzów, to tego, że nie ma w nich przypadku. Manchester City był lepszy – awansował. Chelsea była lepsza – awansowała. Villarreal w pierwszym meczu też był lepszy i jeśli nie pozostawi dzisiaj białej tablicy, również powinien awansować do finału. Nie tego w Stambule, lecz tego u nas – w Gdańsku. Dla Emery’ego to zadanie o randze honorowej, wszak rywalizuje z klubem, z którego został pogoniony. Wprowadzone przez niego innowacje nie działały, namiętne rozgrywanie piłki od bramki kończyło się notoryczną kompromitacją. Nie dało się jednak odmówić Hiszpanowi tego, że ma na Arsenal jakiś plan. A Arteta? To pytanie ciągnie się przez cały sezon, a my – mimo finiszu – nie możemy powiedzieć niczego konkretnego o charakterystyce jego Arsenalu.

Sprawdź ofertę zakładów bukmacherskich w Fuksiarz.pl!

Jawi się on jako suma wypadkowych pracy poprzednich trenerów, złych i dobrych nawyków Guardioli, na czele z kombinowaniem przed dużymi meczami. Mało w nim autorskiej ręki byłego piłkarza Evertonu. Niewykluczone, że właśnie to zaważy o losach półfinału. Pytanie – w którą stronę. Jeśli bowiem z całego tego londyńskiego galimatiasu wychodzi jakakolwiek dobra rzecz, to jest nią pierwiastek zaskoczenia. Arsenal niewątpliwie taki posiada, pytanie, czy znowu nie obróci się ona przeciwko nim samym, tak jak w większości spotkań tego sezonu.

Arteta musi zmierzyć się ze swoimi demonami, podejmować decyzje znacznie szybciej, zamiast ratować spotkanie w samej jego końcówce. Ze Slavią Praga się udało, wiele innych razy nie. Hiszpan zachowuje się często tak, jakby rzyjęty przez niego plan był niezbywalny, jakby nie istniał żaden inny sposób na pokonanie rywala niż to, co przekazał piłkarzom przed pierwszym gwizdkiem. Dopiero w tych momentach, w których Arsenal przestaje kurczowo trzymać się swoich pierwotnych założeń, widzimy jego prawdziwą twarz.

Zrozumieć ją jest bardzo ciężko. Potrafią przegrywać z WHU 0:3 i nagle doznać olśnienia, że można by spróbować tych centr, które ślą przecież przez cały rok. Potrafią przegrywać 0:2, stracić zawodnika i wyciągnąć 1:2, dochodząc do wniosku, że tak naprawdę nie mają nic do stracenia i można podejść rywala nieco wyżej. Prawdziwe pudełko czekoladek, ale na pewno nie klub z Superligi.

Arsenal – Villarreal: Przewidywane składy

Arsenal: Bernd Leno – Cedric, Rob Holding, Gabriel, Granit Xhaka – Thomas Partey, Martin Odegaard – Nicolas Pepe, Bukayo Saka, Gabriel Martinelli – Pierre-Emerick Aubameyang

Villarreal: Geronimo Rulli – Mario Gaspar, Raul Albiol, Pau Torres, Alfonso Pedraza – Samuel Chukwueze, Dani Parejo, Francis Coquelin, Manu Trigueros – Gerard Moreno, Paco Alcacer

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

8 komentarzy

Loading...