Reklama

Ruben Dias – brakujący element w układance Guardioli

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

28 kwietnia 2021, 09:14 • 8 min czytania 4 komentarze

Kiedy zimą 2018 roku Virgil van Dijk dołączył do Liverpoolu za przeszło 80 milionów euro, początkowo kpiono z rozmiaru kwoty transferowej, ale bardzo szybko zaczęto jednak postrzegać Holendra jako kluczową postać w ekipie budowanej przez Juergena Kloppa. Jako obrońcę, który odmienił oblicze The Reds i pozwolił klubowi wdrapać się najpierw na europejski, a potem na krajowy szczyt. Van Dijka doceniono zresztą za jego wkład w grę Liverpoolu tak mocno, że otarł się on o Złotą Piłkę, co jest niezwykle rzadkie wśród defensorów. Rubena Diasa z Manchesteru City pewnie aż takie wyróżnienia nie czekają. Nie sposób jednak nie zauważyć, że Portugalczyk w sezonie 2020/21 jest dla „Obywateli” niemalże tym, kim van Dijk był dla Liverpoolu.

Ruben Dias – brakujący element w układance Guardioli

Za Diasa również trzeba było zapłacić małą fortunę. Benfica otrzymała za swojego gwiazdora blisko około 70 baniek w twardej walucie – sporo, nawet jak na współczesne realia. Jednak już teraz można stwierdzić, że Dias był wart każdego wydanego nań centa. Ze wszystkich obrońców – czy to środkowych, czy to bocznych – jacy w ostatnich latach trafili na Etihad Stadium za wielką kasę, 24-latek wydaje się być najsolidniejszym.

Załóż konto w Fuksiarz.pl i postaw na siebie!

Ruben Dias – transfer trafiony w dziesiątkę

No, albo przynajmniej jednym z najsolidniejszych, żeby nie popadać w przesadę.

  • Ruben Dias – ok. 68 mln euro (Otamendi w drugą stronę za 15 mln)
  • Aymeric Laporte – ok. 65 mln
  • Joao Cancelo – ok. 65 mln (Danilo w drugą stronę za 37 mln)
  • Benjamin Mendy – ok. 57,5 mln
  • John Stones – ok. 56 milionów euro
  • Kyle Walker – ok. 53 mln
  • Nathan Ake – ok. 43 mln
  • Danilo – ok. 30 mln

Wpływ Diasa na grę Manchesteru City najlepiej zobrazować prostymi w sumie statystykami. Jak dotąd Portugalczyk rozegrał w barwach angielskiego klubu 44 mecze na wszystkich frontach. The Citizens stracili w tych starciach zaledwie 22 gole, co daje średnio – nietrudno wyliczyć – 0,5 straconego gola na mecz. A jak to wyglądało w poprzednim sezonie i na początku obecnego, ale jeszcze przed dołączeniem Diasa do zespołu (zadebiutował w 4. kolejce Premier League)? Cóż – gorzej. Podopieczni Pepa Guardioli tracili w tym okrasie średnio… 0,98 gola na spotkanie.

Reklama

Kolosalna różnica. To nie jest zbieg okoliczności, to swoisty „efekt Diasa”.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Ruben Dias – brakujący element w układance Guardioli

Oczywiście nie jest tak, że wszyscy stoperzy, jakich wcześniej ściągał do klubu Guardiola, okazywali się niewypałami. Choćby Aymeric Laporte to zawodnik klasowy, w topowej formie – ścisła czołówka Europy na swojej pozycji. Sęk w tym, że ustabilizowanie wysokiej dyspozycji bardzo często utrudniały mu w ostatnim czasie kontuzje. Urazy nie omijały także Johna Stonesa. Notorycznie zdarzało się zatem, że manager „Obywateli” z konieczności przesuwał na pozycję stopera Fernandinho, a to miało niekiedy opłakane skutki. Nicolas Otamendi, który wylądował w Lizbonie w ramach rozliczenia za Diasa, także w wielu sytuacjach zwyczajnie nie dojeżdżał.

Od razu przypominają się choćby dwie konfrontacje Manchesteru City z Wolverhampton Wanderers w sezonie 2019/20. Ekipa Guardioli dwukrotnie wyszła przeciwko „Wilkom” z duetem stoperów Otamendi – Fernandinho i dwukrotnie tego pożałowała, ponieważ gracze Wolverhampton wręcz rozszarpali „Obywateli” w szybkich atakach.

Reklama

W bieżących rozgrywkach takie babole w obronie Manchesteru City to już wielka rzadkość, a nie ponura norma. Głównie dlatego, że formację defensywną za twarz wziął właśnie Dias, który z miejsca stał się jednym z liderów zespołu. Co może w pewnym sensie zaskakiwać – mówimy o piłkarzu bardzo doświadczonym jak na swój wiek, jasne. O etatowym reprezentancie kraju od 2018 roku. Mistrzu Portugalii z roku 2019. Są to jednak wszystko osiągnięcia, które na gwiazdorach z niebieskiej strony Manchesteru raczej nie wywierają szczególnego wrażenia. Dias zaimponował nowym kolegom nie dorobkiem, lecz charakterem. I po prostu umiejętnościami. Można go w gruncie rzeczy zestawiać z Bruno Fernandesem, który także po transferze z ligi portugalskiej w mgnieniu oka wyrósł na lidera Manchesteru United. Obaj, Dias i Fernandes, nie potrzebowali czasu na aklimatyzację.

Wjechali do Premier League razem z drzwiami i futryną, rozstawiając wszystkich po kątach.

Kiedy szkolisz się do gry na środku obrony w takim klubie jak Benfica, musisz być agresywny – opowiada jeden z byłych trenerów Diasa na łamach The Athletic. – Musisz mieć w sobie coś z mordercy. Twoja obecność musi być wyczuwalna na boisku. Ruben ma w swojej grze tę niezbędną intensywność. To czasami sprawia, że przekracza granicę, no ale takie wydarzenia są wpisane w grę środkowego obrońcy.

Ruben Dias – urodzony przywódca

W tym kontekście – trudno nie dostrzegać w Diasie następcy Vincenta Kompany’ego. Choć sam Portugalczyk stroni od takich porównań. – Na razie nie można mnie z nim zostawiać. On był na szczycie bardzo długo i wygrał tu prawie wszystko – powiedział skromnie Dias.

Portugalczyk liderem był – można powiedzieć – od zawsze. Pewnie dlatego z taką łatwością zdołał zawładnąć linią obrony w Manchestrze City. Z opaską kapitana biegał we wszystkich drużynach juniorskich Benfiki, reprezentował też Portugalię w drużynach U-16, U-17, U-19, U-20 i U-21. Choć, co paradoksalne, nigdy nie postrzegano go jako super-talent. Zaczynał przygodę z piłką – jeszcze w klubie Estrela da Amadora – jako napastnik. Po przenosinach do Benfiki przestawiono go do środka pola. Aż wreszcie, gdy odpowiednio podrósł i wzmocnił się fizycznie, wylądował w centrum defensywy. I dopiero tam naprawdę w stu procentach się odnalazł. – Podczas meczu nie zamykał się nawet na sekundę – wspominał jeden z byłych kolegów Diasa z Benfiki. – Gadał bez przerwy. Przez 90 minut. Czułem się, jak gdyby ktoś koło ucha puszczał mi nagranie z dyktafonu.

Summa summarum, że Dias to obecnie jeden z niewielu zawodników Manchesteru City, którzy praktycznie nie podlegają rotacji. Pep Guardiola znany jest z kombinowania przy dobieraniu wyjściowego składu i na pewno niejednego gracza Fantasy Premier League przyprawił już o zawał serca swoimi zdumiewającymi decyzjami, ale akurat Dias cieszy się bezwzględnym zaufaniem Hiszpana. Praktycznie w ogóle nie ląduje na ławce. Co jest zrozumiałe, ponieważ Portugalczyk – podobnie jak wspomniany już kilkakrotnie van Dijk – swoją obecnością na boisku oddziałuje na cały zespół.

Spójrzmy na liczby:

MANCHESTER CITY – STATYSTYKI w PREMIER LEAGUE
2018/19 2019/20 2020/21
gole stracone
23 (2. miejsce w lidze) 35 (2.) 24 (1.)
xGA 25,4 (1.) 34,7 (1.) 25,0 (1.)
interwencje bramkarza (na mecz) 1,5 (1.) 1,92 (2.) 1,58 (1.)
czyste konta 20 (2.) 17 (1.) 17 (1.)
zablokowane podania (na mecz) 11,6 (20.) 11,7 (20.) 11,0 (20.)
odbiory w 3. tercji (na mecz) 5,66 (20.) 5,89 (20.) 5,76 (19.)
przerwane dryblingi (na mecz) 4,39 (18.) 6,00 (9.) 5,79 (10.)
przechwyty (na mecz) 7,55 (18.) 5,97 (20.) 8,79 (19.)
piłki odzyskane odbiorem (na mecz) 9,26 (18.) 9,61 (17.) 9,76 (13.)
wygrane starcia powietrzne (na mecz) 10,6 (19.) 13,5 (19.) 13,5 (20.)

Oczywiście dane z sezonu 2020/21 nie do końca oddają wpływ Diasa, bo odejmują też pierwsze mecze rozgrywek, w tym klęskę City w starciu z Leicester (2:5), ale i tak widać wyraźnie, że pod kątem statystycznym „Obywatele” prezentują się w defensywie pod wieloma względami skuteczniej niż w poprzedniej kampanii ligowej. Choć też nie jakoś piorunująco lepiej. To potwierdza, że ubiegłoroczne problemy ekipy Guardioli z poukładaniem defensywy wynikały najzwyczajniej w świecie z niedostatków kadrowych, a nie jakichś głębokich, strukturalnych wad.

Ruben Dias – gwarant spokoju

Tutaj pojawia się coś, co różni Diasa i van Dijka. Holender z taktycznego punktu widzenia – jeżeli chodzi o wyprowadzenie piłki, wysoko ustawioną linię obrony i tak dalej – otworzył przed Liverpoolem w 2018 roku szereg zupełnie nowych możliwości. Dias tymczasem idealnie się po prostu wpasował do układanki Guardioli. Układanki już wcześniej istniejącej. Okazało się to szczególnie cenne w sezonie 2020/21, gdy terminarz angielskich klubów jest napięty do granic wytrzymałości. City może sobie częściej pozwolić na wygrywanie meczów niskim nakładem siły, ponieważ defensywa kierowana przez Diasa jest godna zaufania i nie funduje przykrych niespodzianek. Dlatego „Obywatele” pewnym krokiem zmierzają po ligowy tytuł, choć jak na razie mają na koncie tylko 69 trafień w Premier League. A w zeszłym sezonie udało im się przecież przekroczyć setkę, lecz mistrzostwa nie zdobyli.

Być może – ujmijmy to – mentalny wpływ Diasa na zespół jest więc nawet ważniejszy niż to, co wnosi on do drużyny z taktycznego punktu widzenia. Nie jest zresztą tajemnicą, że sam Guardiola widział paru innych obrońców w swoim zespole prędzej niż byłego stopera Benfiki, ale wymarzonych transferów Hiszpana nie udało się działaczom The Citizens dopiąć. No i ostatecznie postawiono na Portugalczyka. Jak się okazuje – z wielką korzyścią dla „Obywateli”. U jego boku wiatr w żagle złapał John Stones, który najwyraźniej potrzebował stabilizacji pod skrzydłami tak naturalnie charyzmatycznego partnera. A i boczni defensorzy jak gdyby lepiej trzymają koncentrację. Przykładem inny reprezentant Portugalii, Joao Cancelo.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Dias zapewnił Manchesterowi City to, czego każda defensywa potrzebuje najbardziej. Spokój i pewność siebie na boisku, a jednocześnie ekscytację i ogień w szatni. I jak tu w takiej sytuacji nie szukać porównań do Kompany’ego?

Sam manager „Obywateli” komplementował przywódcze zdolności portugalskiego stopera i jego defensywną klasę. Podkreślając wszakże, że sezon się jeszcze nie zakończył, więc nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. I rzeczywiście. W kwietniu The Citizens zachowali czyste konto tylko w dwóch z siedmiu spotkań. Dias naturalnie wiele już w sezonie 2020/21 dokonał, wymienia się go wśród kandydatów do nagrody dla Piłkarza Roku w Premier League, lecz okiełznanie ofensywnej potęgi Paris Saint-Germain w półfinałach Ligi Mistrzów to dla niego największe jak dotąd wyzwanie w karierze. Defensywa Manchesteru City pod wodzą Guardioli przyzwyczaiła nas do popełniania żenujących błędów w kluczowych starciach Champions League. Czy z Diasem na pokładzie będzie inaczej? Pierwszy sprawdzian już dzisiaj. Poziom trudności – najwyższy z możliwych.

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
5
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Anglia

Anglia

Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Maciej Szełęga
1
Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Komentarze

4 komentarze

Loading...