Reklama

Derby dla Wisły i Cracovii jak cały sezon – do zapomnienia

redakcja

Autor:redakcja

24 kwietnia 2021, 22:33 • 4 min czytania 35 komentarzy

Czy mieliśmy jakiekolwiek oczekiwania przed derbami Krakowa? No nie. Pamiętamy „piękno futbolu”, jakie zaserwowano nam jesienią. Widzimy, jak gra Wisła (niestety). Oglądamy też Cracovię (niestety). Dostaliśmy dokładnie taki mecz, jakiego się spodziewaliśmy. Słaby. Z dyskretnymi elementami futbolu. A jednocześnie zacięty, agresywny. I na zero do zera.

Derby dla Wisły i Cracovii jak cały sezon – do zapomnienia

Cracovia – zmarnowane sytuacje

Chociaż może jednego nam brakowało – szeroko pojętych emocji pozaboiskowych, bo tych akurat jesienią mieliśmy aż nadto. Więcej niż o boisku dyskutowało się o tym, jakie było sędziowanie i co z trybun wykrzykiwał Janusz Filipiak i jego ekipa. Przyjmowaliśmy to jak balsam na nasze zranione serca. Nie musieliśmy dzięki temu mówić o paździerzu, który nam zaserwowano. Dziś, no cóż, pozostało nam pisać o tym, co widzieliśmy.

A widzieliśmy… padakę.

O wiele większy wkurw będzie panował w szatni Cracovii. Zastanawiamy się – czego jeszcze więcej potrzebowały „Pasy”, by przechylić szalę w tym meczu na swoją stronę? Cracovia miała dwie idealne, wymarzone, stuprocentowe sytuacje. No kuźwa, trzeba strzelać takie coś, jeśli chcesz wygrać w derbach.

Obie miały miejsce w drugiej połowie. Pierwsza? Kone z Sadlokiem mają wystarczająco dużo czasu, lecz nie wiedzą, kto z nich ma przyjąć lub wybić piłkę. Próbują się wzajemnie dogadać, w końcu pada na Kone, który akurat w tym momencie wyglebuje się na murawę. Do piłki dopada więc Alvarez i ma WSZYSTKO, by strzelić bramkę. Miejsce, dobra pozycja, czas… Jeśli jego sytuacja z Łazienkowskiej była setką, to nie wiemy, jak nazwać tę z Reymonta. Niemiec wybrał wariant siłowy i… poszło to gdzieś w maliny.

Reklama

Ale jeszcze lepszą okazję – bo z karnego – miał Sergiu Hanca. Nie była to perfekcyjnie wykonana jedenastka – szła lekko, wcale nie przy słupku, a do tego Lis rozczytał intencje strzelającego, zaliczając kluczową interwencję tego spotkania. Karny wziął się z ręki Sadloka – dość oczywistej, choć wychwyconej dopiero przez wóz VAR. Obrońca chciał blokować strzał Thiano, no ale ręka ewidentnie powiększała obrys ciała. Zasada jest prosta – blokujesz uderzenie, przyłóż ręce do swojego ciała, a nie machaj nimi, bo tylko prowokujesz zagrożenie. Cracovia z tego skorzystała. To znaczy… nie skorzystała.

Ciekawe akcje? To by było na tyle

To jedyne sytuacje, w których dziś zapachniało golem. Choć w pamięci zostanie nam na pewno też symulka Thiago. Sadlok podał przed polem karnym piłkę do Brazylijczyka, ten jednym ruchem wpadł w pole karne na pełnej prędkości i zobaczył Lisa idącego na raz. „Pewny karny”, pomyślał sobie pewnie i upadł zanim bramkarz go w ogóle zahaczył. Tu także pomógł VAR. Naszym zdaniem to idiotyczne zachowanie i to z kilku powodów:

  • serio Thiago zakładał, że VAR tego nie zauważy?
  • piłkarz od początku myślał o karnym, a nie o tym, jak wykorzystać tę sytuację,
  • gdyby nie podciągnął nóg, zapewne nadziałby się na kontakt, bo Lis rzeczywiście szedł na raz,
  • dostał za symulkę czwartą żółtą kartkę i zabraknie go za tydzień.

Wielopoziomowa katastrofa. To byłoby na tyle, jeśli chodzi o ciekawe akcje. O tym, że tak będzie, wiedzieliśmy już po pierwszych minutach które przyniosły nam strzał Marqueza w aut, a później wolny z 50 metra, który wykonywali do spółki Alvarez i Rocha (wielkie zaskoczenie, z której nogi wrzucą!).

Czy Wisła wykreowała sobie dziś jakieś sytuacje? Niekoniecznie. Było kilka momentów, w których Probierzowi mogło skoczyć ciśnienie, lecz szybko się kończyły. Była główka Forbesa (bardzo dobra pozycja do strzału), która zakończyła się w rękawicach Hrosso. Była sytuacja, gdy Rodin stracił piłkę pod polem karnym, Żukow od razu wrzucił, lecz Forbes nie miał z czego uderzyć (wrzutka ni to na głowę, ni na nogę). Był mizerny strzał Yeboaha, była seta Forbesa kompletnie zmarnowana (ale i tak był spalony), były jakieś inne farfocle, o których nie ma co wspominać. Wymowne – po pierwszej połowie Canal+ nawet nie wyświetlił skrótu. Po prostu… nie było co.

Niewielu piłkarzy mogło się podobać. Graczem meczu wyróżniamy Lisa – wiadomo. Frydrych jako jedyny w obronie Wisły był ostoją. Nieźle kreować próbował Savić, ale koledzy niweczyli jego wysiłek. Generalnie wielu piłkarzy środka pola wyglądało porządnie – też Żukow, Lusiusz i Sadiković. Ale tak ogólnie to był piłkarski dramat.

Dramat, którego – no cóż – spodziewaliśmy się. A dopełniał go fakt, że Cracovia wystawiła w wyjściowej jednego Polaka (oczywiście młodzieżowca). Wisło, Cracovio, zapomnijcie o tym meczu, zapomnijcie o tym sezonie. Wróćcie silniejsze.

Reklama

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Ekstraklasa

Komentarze

35 komentarzy

Loading...