Niebywały przebieg miał dzisiejszy mecz Raduni Stężyca. Bogaty trzecioligowiec, który chce za wszelką cenę awansować do II ligi, roztrwonił trzybramkowe prowadzenie, w dodatku wszystkie gole tracąc… w doliczonym czasie gry.
Radunia wyszła na prowadzenie w 3 minucie po golu Sebastiana Deji. W 16 minucie na 2:0 strzelił Filip Burkhardt, w 29 na 3:0 Paweł Wojowski. Wydawało się, że kolejne gole są tylko kwestią czasu. Elana była na łopatkach.
Ale w 75 minucie czerwona kartka Raduni. Jeszcze się trzymają, przychodzi doliczony czas gry. Byle do końca.
Ale w doliczonym czasie gry:
– Druga czerwona kartka
– Gol na 1:3
– Gol na 2:3
– Elana na 3:3 z karnego
Niebywałe. Można tylko zacytować Takesure Chinyamę: football is football, you know.
W Raduni umiarkowanie zadowoleni z takiego przebiegu zdarzeń:
Radunia, mimo remisu, pozostaje liderem, niemniej Świt naciska. Gra o II ligę pozostaje otwarta.
PRZECZYTAJ DUŻY REPORTAŻ: RADUNIA STĘŻYCA, PRYWATNY FOLWARK CZY OBIEKT ZAZDROŚCI CAŁEJ POLSKI?