Reklama

PRASA. Krychowiak: Po przerwie dotarło do nas, że możemy walczyć z Anglią

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 kwietnia 2021, 07:53 • 13 min czytania 5 komentarzy

Dzisiejsza prasa mocno ligowa, bo przecież mamy kolejkę w środku tygodnia. Dowiemy się więc, że Kuzimski jest jak Ishak i posłuchamy o problemach i zadaniach do wykonania przez Macieja Skorżę. Poza tym Superliga i kadra, a konkretniej Grzegorz Krychowiak, który udzielił dużego wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”. – Kiedy w końcu zastosowaliśmy wysoki pressing, odebraliśmy rywalom piłkę na ich połowie i w ten sposób strzeliliśmy gola, dotarło do nas, że jesteśmy w stanie walczyć z Anglią jak równy z równym. Żałujemy więc, że graliśmy tak tylko po przerwie, a w pierwszej połowie ustawiliśmy się nisko, broniliśmy się i traciliśmy na defensywę mnóstwo energii, którą mogliśmy wykorzystać w ofensywie – stwierdził zawodnik Lokomotiwu Moskwa.

PRASA. Krychowiak: Po przerwie dotarło do nas, że możemy walczyć z Anglią

Sport

Sporo opinii o Superlidze. „Sport” cytuje gwiazdy futbolu i kibiców największych zespołów.

Alex Ferguson (były trener Manchesteru United): – Superliga to odejście od 70 lat europejskiego futbolu klubowego. W mojej karierze w Manchesterze United uczestniczyliśmy w czterech fi nałach Ligi Mistrzów o to były wyjątkowe wieczory.

Lukas Podolski (były piłkarz m.in. Arsenalu): – Ten projekt jest obrzydliwy i niesprawiedliwy, jestem rozczarowany, że chcą w nim uczestniczyć kluby, które reprezentowałem. Walczmy z tym!

Tottenham Hotspur Supporters’ Trust (fanklub Tottenhamu): – Wraz z fanklubami Liverpoolu, Manchesteru United, Manchesteru City, Arsenalu i Chelsea jesteśmy z całego serca przeciwni stworzeniu zamkniętego środowiska dla europejskiej elity.

Reklama

The Arsenal Supporters’ Trust (fanklub Arsenalu): – To śmierć Arsenalu jako instytucji sportowej.

Liverpool Supporters Group Spion Kop 1906 (fanklub Liverpoolu): – My oraz inne grupy, które mają fl agi, będziemy usuwać je z trybuny The Kop. Nie możemy w dalszym ciągu wspierać klubu, który stawia fi nansową chciwość ponad etykę tego sportu.

Spartak Moskwa (klub rosyjskiej ekstraklasy, zwracając się do fanów 12 organizatorów Superligi): – Jeśli poszukujecie nowego klubu, któremu moglibyście kibicować, jesteśmy tu dla was.

Maciej Skorża ma za sobą pierwszy krok. Już wie, co trzeba zmienić. Pytanie, czy zdoła się odbić i wygrać drugie spotkanie?

Lech po stałych fragmentach stracił 14 z 33 goli, co daje 42,42 procenta wszystkich straconych bramek. W liczbie takich goli gorsi od poznaniaków są jedynie gracze Wisły Kraków, Jagiellonii Białystok, Stali Mielec oraz Podbeskidzia. Nieco lepiej to wygląda, jeśli chodzi o wspomniany procent, bo ten akurat plasuje Lecha w środku stawki – procentowo po stałych fragmentach więcej traci np. Legia, bo 45,83 procenta. „Kolejorz” 5 goli stracił po karnych, 7 po rożnych, 1 po wolnym (dośrodkowanie), 1 po aucie i żadnego po strzale bezpośrednio z rzutu rożnego. W debiucie Skorży Lech przebiegł więcej kilometrów niż wynika to z jego średniej (113,57 km przy 112,45 km), ale za to wykonał znacznie mniej sprintów, które dla wielu ekspertów są istotniejszym czynnikiem w ocenie formy dnia danego zespołu – bo było ich 79, gdzie „Kolejorz” jest pod tym względem trzeci w lidze (105), a najgorszy Piast Gliwice sprintuje średnio 78 razy na spotkanie. W ramach czystej ciekawostki można przypomnieć, jak Skorża zaczynał w Lechu podczas jego pierwszej przygody w stolicy Wielkopolski, jesienią 2014 roku. Wtedy, obejmując drużynę w 8. kolejce, przegrał na wyjeździe z Jagiellonią prowadzoną przez Michała Probierza 0:1. Potem jednak przyszła wysoka wygrana 6:2 z Zawiszą Bydgoszcz i seria (łącznie) 9 kolejnych meczów bez porażki, zakończona po ponad dwóch miesiącach w Gliwicach. Dzisiaj okaże się, czy Lech wybierze realizację scenariusza podobnego do tego sprzed blisko 7 lat.

Reklama

Spacerek Pogoni? Górnik na wyjazdach radzi sobie tak słabo, że „Portowcy” mogą czuć się bezpiecznie.

Tabela pokazuje, że -w teorii – szczecinianie nie mają się o co martwić, bo nikt nie zdobywa na wyjazdach tak mało goli, co Górnik – zabrzanie w delegacji byli 12 razy, strzelając ledwie 8 bramek. Nawet Podbeskidzie Bielsko-Biała i Stal Mielec mają wynik nieco lepszy! Ogólnie rzecz ujmując, 14-krotni mistrzowie Polski na wyjazdach radzą sobie przeciętnie, ale słabą skuteczność można potraktować w pewnym sensie jako pozostałość poprzedniego sezonu. Wówczas Górnik poza Zabrzem radził sobie katastrofalnie i na pierwsze zwycięstwo poza Roosevelta musiał czekać aż do 27. kolejki i wyjazdu na obiekt najgorszego w lidze ŁKS-u. Był to zresztą pierwszy mecz po blisko 3-miesięcznej przerwie spowodowanej pandemią. […] Górnik „angielski tydzień” zaczął nieco wcześniej niż reszta, bo w derbach z Piastem mierzył się w ostatni poniedziałek, już w piątek podchodząc do spotkania z wrocławianami. Dzisiaj zabrzanie zagrają na drugim końcu Polski, a w sobotę podejmą Wisłę Płock. Górnik to jeden z najintensywniej grających zespołów polskiej ligi, w związku z czym odpowiednia rotacja składem przy bardziej niż zazwyczaj napiętym terminarzu będzie kluczowa. 

Są już pierwsze efekty pracy Jacka Magiery. Po raz pierwszy od dawna Śląsk gra więcej niż jednym młodzieżowcem.

Vitezslav Laviczka był konserwatystą, a na pewno trenerem bardzo… ostrożnym. Niechetnie sięgał po młodzieżowców i chyba robił to tylko dlatego, że taki był wymóg regulaminowy. Jego następca, Jacek Magiera, wyznaje zupełnie inną filozofię i chętnie sięga po młodych wiekiem zawodników. To właśnie „Magic” znalazł miejsce dla trzech młodzieżowców w podstawowej jedenastce na mecz poprzedniej kolejki przeciwko Górnikowi Zabrze (1:1). W porównaniu z wszystkimi wcześniejszymi występami zielono-biało-czerwonych od początku poprzedniego sezonu, gdy występ młodzieżowca w składzie był obowiązkowy, to ewenement. W sezonie 2019/20 w ekipie trenera Vitezslava Laviczki „żelaznym” młodzieżowcem był Przemysław Płacheta, którego z ogromnym zyskiem latem ubiegłego roku sprzedano do angielskiego Norwich City. W bieżących rozgrywkach Laviczka „żonglował” duetem Mirosław Praszelik – Marcel Zylla, chociaż znacznie częściej w podstawowej jedenastce wybiegał na boisko pierwszy z wymienionych. Za kadencji Czecha w rundzie jesiennej tylko raz zdarzyło się, by mecz od pierwszej minuty rozpoczęło dwóch młodzieżowców.

Artur Derbin komplementuje Radomiaka przed dzisiejszym meczem. Uważa, że to główny faworyt do awansu.

– Zadanie nie będzie łatwe – mówi Artur Derbin. – Patrząc na miejsce Radomiaka w tabeli można sobie zadawać pytanie, co robi większe wrażenie: czy ostatnia seria czterech zwycięstw z rzędu, czy też bilans bramkowy 10:0 w tych wygranych spotkaniach? Jedno i drugie jest godne uwagi. Na pewno zespół z Radomia w tym momencie jest na fali i pokazał swoją siłę także w ostatnim meczu z Puszczą Niepołomice, wygrywając 4:0. W składzie ma sporo indywidualności, ale jednocześnie stanowi drużynę, która przez trenera Dariusza Banasika jest budowana od kilku sezonów. Można nawet powiedzieć, że w ostatnim czasie Radomiak pokazuje się jako główny kandydat do awansu i ostatnie wyniki o tym świadczą. – W Niepołomicach Radomiak naprawdę pokazał swoją siłę – dodaje szkoleniowiec GKS-u. – W dodatku zaprezentował nie tylko wysoką jakość piłkarską, ale też na trudnym, grząskim terenie, pokazał dużo cech wolicjonalnych. To zespół, który ma atuty w każdej fazie gry, dlatego szczegółowo analizując rywala i przedstawiając na odprawie technicznej wybrane akcje naszym zawodnikom zwróciliśmy uwagę na atuty Radomiaka, z jego stałymi fragmentami gry, bo w spotkaniu z Puszczą aż trzy razy radomianie zdobyli po nich bramki.

GKS Katowice musi nadrabiać zaległości. W klubie trochę obawiają się dawki meczów, jaka czeka ich w najbliższym czasie.

W ubiegłym tygodniu odbywały się dwie kolejki II ligi, dlatego GieKSie przepadły mecze z Olimpią Elbląg (domowy) i Błękitnymi Stargard (wyjazdowy). Ich nowymi terminami mają być środy 5 maja i 12 maja. – Wszystko na to wskazuje, choć nie wykluczam, że jeden z tych meczów odbędzie się w terminie wtorkowym – informuje dyrektor katowiczan. – Czyli wracając do gry w sobotę 24 kwietnia, aż do 23 maja rozegramy 9 meczów, co 3 dni. Czekamy jeszcze na oficjalne potwierdzenie, by móc ustalać konkretne terminy i godziny – dodaje nasz rozmówca. Dawka będzie zatem końska. Jak słyszymy przy Bukowej, po wyjściu z izolacji klub nie planuje przeprowadzania dodatkowych testów motorycznych zawodników celem przekonania się, w jakim stanie są organizmy po 12 dniach bez wspólnych treningów i – w niektórych przypadkach – przejściu covida. – Nie ma czasu na takie badania. One generowałyby obciążenia, a i tak nie byłyby w stanie dać wiedzy, która cokolwiek mogłaby zmienić w najbliższych tygodniach. Sztab szkoleniowy musi zdać się na własne obserwacje w trakcie treningów i meczów. Najcenniejsza przez półtora miesiąca będzie sztuka zarządzania zespołem. Musimy liczyć się z tym, że niektórzy odreagują sam fakt grania co 3 dni bardziej od reszty, tym bardziej, że jakieś następstwa przebytego covida też mogą się jeszcze pojawiać – przyznaje Robert Góralczyk.

Super Express

Czy Piotr Tworek myśli o europejskich pucharach? Takie pytanie padło w jego rozmowie z „Superakiem”.

„Super Express”: – Pytał pan już właściciela klubu, na jakim stadionie zagracie w europejskich pucharach? Własnego obiektu nie macie gotowego.

Piotr Tworek: – Znajomi czy inni trenerzy próbują mnie podchodzić podobnymi pytaniami w tym kierunku, ale nie, nie. My wiemy, z jakiego punktu startowaliśmy. Jeśli w klubie słyszę rozmowy na temat pucharów, to reaguję z całą stanowczością i je ucinam. Jeszcze przed meczem z Wisłą głównym celem było utrzymanie i to zrealizowaliśmy. Wobec tego nasz cel na pięć kolejek przed końcem musi się zmienić.

– Uda się wam zatrzymać Makanę w Warcie na następny sezon?

– Jeszcze nie wiem. To trudny temat, bo musi się na to złożyć kilka czynników, przede wszystkim zgoda z Holstein Kiel, skąd jest wypożyczony. Natomiast faktycznie jego motywacja do gry może dać nam dużo korzyści, bo przekłada się na grę całego zespołu. Bardzo chciałbym mieć Makanę w przyszłym sezonie u siebie.

Poza tym o starciu Michniewicza z sędzią oraz króciak o tym, że Szczęsny może nie grać w kadrze (Superliga).

Przegląd Sportowy

Grzegorz Krychowiak opowiada o kadrze i byciu gwiazdą ligi rosyjskiej. Zostanie w Lokomotiwie na kolejne lata?

Pana kontrakt z Lokomotiwem wygasa w czerwcu przyszłego roku. Co dalej?

Na razie nie zaczęliśmy rozmów na temat przedłużenia umowy. Poczekajmy aż skończy się ten sezon. Tak naprawdę będę rozważał wszystkie oferty, nie wykluczam również, że przedłużę kontrakt z Lokomotiwem, bo czuję się tu dobrze, a zespół się rozwija i ma świetnych kibiców. Ale na pewno z podpisaniem nowej umowy nie będę czekał na czerwiec przyszłego roku. W klubie jest tak, że prezesi często czekają na ostatni moment, ale ja nie chcę grać cały sezon z telefonem w ręku i dzwonić do agenta z pytaniem, co z moją przyszłością. Do końca 2021 roku chciałbym już wiedzieć, na czym stoję.

Jakie uczucia przeważały w szatni po porażce na Wembley? Z jednej strony przegraliście, ale z drugiej, było bardzo blisko remisu.

Gra się po to, by wygrać. Nie jesteśmy drużyną, która zbiera się na zgrupowaniu, żeby pobyć ze sobą i pożartować. Ale rzadko zdarzają się mecze, które widzimy w barwach tylko białych albo tylko czarnych. Z każdego spotkania można wyciągnąć coś pozytywnego. Przeciwko Anglii naszym największych problemem było to, że graliśmy dobrze tylko w drugiej połowie. Nie wiem, czemu wcześniej nie wyglądało to najlepiej. Kiedy w końcu zastosowaliśmy wysoki pressing, odebraliśmy rywalom piłkę na ich połowie i w ten sposób strzeliliśmy gola, dotarło do nas, że jesteśmy w stanie walczyć z Anglią jak równy z równym. Żałujemy więc, że graliśmy tak tylko po przerwie, a w pierwszej połowie ustawiliśmy się nisko, broniliśmy się i traciliśmy na defensywę mnóstwo energii, którą mogliśmy wykorzystać w ofensywie.

Na jesieni ubiegłego roku był moment, w którym spadła na pana duża fala krytyki. Pojawiały się komentarze, że Krychowiak nie jest już reprezentacji potrzebny. Dotykało to pana?

Po tylu latach gry potrafię ignorować takie opinie. Nauczyłem się już, że możesz zagrać fantastyczny mecz, prezentować najwyższą formę, ale i tak trafi się ktoś, komu coś nie będzie pasowało. To jest jedna sprawa. Druga jest taka, że każdy ma prawo do słabszego momentu i trzeba przejść przez niego, żeby wrócić do formy. To jest część piłki, że do zespołu wchodzą nowi zawodnicy, którzy chcą zastąpić aktualnie grających. Zaczynają się pojawiać komentarze i analizy, że powinien grać ten, a nie tamten. Jedni cię lubią bardziej, inni mniej. Ja wychodzę z założenia, że trzeba być tak jak koń – mieć klapki na oczach i po prostu iść przed siebie.

Maciej Skorża chce zmienić podejście piłkarzy do meczu. Lech Poznań ma wychodzić na boisko pewny siebie.

Dobre relacje z zespołem mogą się okazać dla Skorży tym bardziej kluczowe, że trener dostrzega sporą potrzebę zmian w podejściu zespołu do meczu, co zresztą kilkakrotnie podkreślał w trakcie konferencji przed spotkaniem z Lechią. – Chciałbym, żebyśmy rozpoczynali mecze pewni siebie. Z wiarą, że możemy wygrać. To naprawdę bardzo ważne – uważa Skorża. Pewność siebie mogą przywrócić tylko zwycięstwa. Innej drogi nie ma. Problem w tym, że obecnie Lech nie wygląda na zespół, który miałby za chwilę wygrać kilka meczów z rzędu. W pierwszej połowie spotkania z Rakowem szwankowało właściwie wszystko. Począwszy od ustawienia przy stałych fragmentach, przez rozegranie piłki, aż do przesuwania formacji w różnych częściach meczu. Przejście z ofensywy do defensywy i odwrotnie sprawiało graczom Kolejorza ogromne problemy, co skrzętnie wykorzystywali piłkarze Rakowa. – To nie znaczy, że porzucimy ustawienie z trójką obrońców. Drużyna z Częstochowy gra w takim wariancie najdłużej w ekstraklasie i robi to najlepiej w lidze, dlatego trudno nam było się im przeciwstawić. Być może ustawienie z trójką w defensywie da nam więcej w meczu z Lechią. Muszę się nad tym poważnie zastanowić – przyznał Skorża.

Mateusz Kuzimski ma tyle samo punktów w klasyfikacji kanadyjskiej co Mikael Ishak. Trochę szok.

Oprócz bramek Kuzimski miał cztery asysty, dzięki czemu razem z Mikaelem Ishakiem i Kamilem Bilińskim zajmuje dziesiąte miejsce w klasyfi kacji kanadyjskiej. – Nie miałem konkretnego celu pod tym względem na ten sezon, więc ciężko mi powiedzieć, czy go już zrealizowałem, czy nie. Mogę jednak powiedzieć, że przed sezonem taki wynik wziąłbym w ciemno – zdradza napastnik. – Staram się sobie nie narzucać dodatkowej presji. Wyłączam się od tego, co się dzieje wokół. Można powiedzieć, że to jest mój najlepszy rok w życiu. Z drugiej strony, liczę na to, że to co najlepsze dopiero przede mną – przekonuje Kuzimski. […] – Teraz koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu, bo to już jest pewnego rodzaju bonus. Nie zakładałem tego, że utrzymamy się pięć kolejek przed końcem, ale wierzyłem mocno, że to zrobimy. Wiem, jaki mamy potencjał w drużynie. Każdy z nas jest świadomy, że zrealizowaliśmy cel główny, ale myślę, że dla nas kolejne mecze, to duży prestiż. Chcemy piąć się w górę tabeli i zakończyć ligę na możliwie najlepszym miejscu. Nie obawiam się braku motywacji. Każdy z nas jest głodny sukcesów, więc determinacji nam nie zabraknie – kończy najlepszy strzelec Warty.

Kamil Kosowski zauważa, że Liga Mistrzów to marka. Dlatego Superliga może mieć problemy z dorównaniem jej poziomem zainteresowania.

Liga Mistrzów to jednak najlepsze rozgrywki, jej hymn jest niepodrabialny i nie będzie lepszego. Już dzieci marzą, by go słuchać przed meczami. Dla mnie wygranie Superligi nie będzie tak ważne jak triumf w Lidze Mistrzów. Dlatego przychylam się do krytyki tych nowych rozgrywek, chociaż może nie tak mocnej, jaka jest słyszalna w Anglii. Jamie Carragher czy Gary Neville mają dużo racji, ale co innego stać z boku, a co innego zarządzać klubem i mieć w perspektywie możliwość zarobienia 300 milionów funtów rocznie. Arsenal czy Tottenham chcą ewidentnie podreperować budżet. W tym drugim klubie drużyna jest w rozsypce, zwolniono Jose Mourinho, co będzie się wiązać z wypłatą wielkiego odszkodowania. Gdy jednak ten projekt dojdzie do skutku, to może mieć daleko idące konsekwencje. Wydaje mi się, że sprawy poszły za daleko, by patrzeć na ten plan jak na coś więcej niż tylko formę nacisku, aby wyciągnąć więcej pieniędzy z Ligi Mistrzów. Nie wiadomo jednak, dokąd nas to zaprowadzi. Gdy to się stanie, nie będzie można za dwa czy pięć lat przeprosić i wrócić do formatu Champions League. UEFA nie ma jednak wyjścia i musi negocjować z klubami. Wszystko jest na stole i kto będzie lepszym pokerzystą, ten więcej zgarnie. Nie wiem, jaki ma to może mieć wpływ na polski futbol. Skoro Arsenal i Tottenham mają małe szanse, aby wejść do pucharów, a mają znaleźć się w Superlidze, to może trzeba napisać do prezesa Florentino Pereza list ze zgłoszeniem Legii, Pogoni czy Rakowa? Poważnie mówiąc, to za wcześnie, by ocenić, jak to może wpłynąć nasze kluby.

Gazeta Wyborcza

„GW” o projekcie Superligi. Czy właśnie obserwujemy powstanie kasy nietykalnych?

Biznesowi liderzy futbolowego przemysłu rozrywkowego od dawna rozmawiali o zwołaniu Superligi, ale zawsze okazywało się, że to element strategii negocjacyjnej – czy też, jak kto woli, szantaż. UEFA obiecywała więcej pieniędzy, ułatwiała drogę do Ligi Mistrzów przez korekty regulaminu i ostatecznie obłaskawiała potentatów. Ci zwiększali żądania, aż wreszcie nastała pandemia – przyspieszyła nieunikniony proces, bo zredukowała generowane przez futbol przychody. Choć więc w poniedziałek kontynentalne władze zgodnie z planem uchwaliły kolejną reformę Ligi Mistrzów (liczba uczestników wzrośnie z 32 do 36, liczba meczów – ze 125 do 225, dwie drużyny będą przyjmowane na podstawie aktualnego rankingu UEFA), to prezesi klubów przygotowali uderzenie wyprzedzające. Skutki praktyczne Superligi? Arsenal, który ostatnio rywalizował w elicie w 2016 roku (i w bieżącym sezonie również ma marne szanse na awans), będzie już należał do niej zawsze. Podobnie jak AC Milan, który poprzednio zajrzał do Champions League przed dekadą. A Juventus zyska pewność, że znacznie rzadziej (o ile w ogóle) zderzy się z przeciwnikami, którzy wyrzucali go z rywalizacji w minionych trzech edycjach – FC Porto, Olympique Lyon oraz Ajaxem Amsterdam. Kasta uprzywilejowanych przeobrazi się w kastę nietykalnych.

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...