Reklama

List ostatniej szansy? O lockdownie piłki juniorskiej i amatorskiej

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

14 kwietnia 2021, 09:18 • 7 min czytania 17 komentarzy

Prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, Paweł Wojtala, w imieniu wszystkich prezesów wojewódzkich, ale tak naprawdę w imieniu całego środowiska piłkarskiego wysłał list otwarty do premiera Mateusza Morawieckiego. Naszym zdaniem – to list ostatniej szansy. O lockdownie piłki juniorskiej i amatorskiej napisaliśmy sporo, najbardziej aktualny jest tekst z weekendu. Weekendu, podczas którego piłka amatorska tak naprawdę wróciła do grania. 

List ostatniej szansy? O lockdownie piłki juniorskiej i amatorskiej

Z naszą twórczością sprzed paru dni możecie się zapoznać w tym miejscu. 

Wieszczyliśmy wówczas, że coraz więcej amatorskich rozgrywek po prostu ominie lockdown, tworząc naprędce „profesjonalne” umowy stypendialne na symboliczne kwoty. Już wcześniej grała ponad połowa IV lig w Polsce, w weekend ruszyły kolejne, choćby na Podkarpaciu. Ale restart zaliczyły też niektóre A-klasy i B-klasy w Warmińsko-Mazurskim ZPN-ie, gdzie bez wątpienia procent grających wśród wszystkich zarejesterowanych jest najwyższy. W Łodzi grała okręgówka, przymierzali się też do wznowienia treningów juniorzy z kilku klubów, którzy połowę lockdownu spędzili na konsultacjach prawniczych.

Oczywiście, każda akcja wywołuje reakcję. Gdzieniegdzie było słychać o kontrolach sanepidu, gdzieś trenujących mandatami ukarała policja, doszło nawet do sytuacji, w których część klubów torpedowała działanie konkurencji. Ale zasadniczo – lockdown powoli był spychany niżej i niżej – początkowo wydawało się że dotknie wszystkich lig poniżej czwartego szczebla rozgrywkowego, dziś tak naprawdę nie mrozi skutecznie nawet „Ósmej Ligi Mistrzów”. Na pewno jest to jakiś argument w rozmowach z rządem – po co przedłużać lockdown, który i tak jest fikcją. Natomiast Wielkopolski ZPN postanowił uderzyć z drugiej strony, być może nawet mocniej.

Otóż odwołał się m.in. do badań.

Reklama

I TAK WYTRZYMALIŚMY DŁUGO

Paweł Wojtala we wstępie oczywiście podkreśla zasługi rządu i środowiska piłkarskiego na polu m.in. walki z pierwszą i drugą falą, gdy koordynacja działań była wzorcowa. Amatorzy grzecznie trwali w lockdownie, rząd zrewanżował się dość szybkim otwarciem sportu, zwłaszcza w stosunku do sąsiadów czy nawet początkowo dość liberalnych państw jak Szwecja. Prezes WZPN-u podkreśla, że dzięki temu udawało się tak długo wytrzymywać w zamknięciu, takim realnym, bez pokątnego rozgrywania meczów sparingowych na boiskach, do których udało się piłkarzom dostać poprzez podkopy.

Ważny fragment? Ten.

Także od początku 2021 roku bez zastanowienia podejmowaliśmy trudne decyzje mając na uwadze przede wszystkim dobro państwowe. Kiedy część społeczeństwa szukała luk w przepisach do wykorzystania, działaliśmy stanowczo ucinając wszelkie spekulacje o możliwości kontynuowania rozgrywek. Nie bacząc na spływającą na nas krytykę, mieliśmy poczucie, że są to działania właściwe. 

To prawda. Szczególnie Wielkopolski ZPN, ale też Mazowsze czy Małopolska – to są regiony, gdzie istotnie bardzo długo wbrew naciskom amatorskich klubów nawet nie podejmowano tematu „obchodzenia” restrykcji. Jeśli rządzący faktycznie śledzą, jak futbol reaguje na obostrzenia – z pewnością zauważą, że łamie się nie jakiś gorący raptus z okręgowego związku na odludziu, ale jeden z tych prezesów, którzy twardo utrzymywali lockdown. A więc sytuacja musi być już naprawdę zła.

DANIA, HOLANDIA, ALE I DOLNY ŚLĄSK

Czyli sytuacja wygląda tak: są regiony, gdzie właściwie nie ma już lockdownu, bo niemal wszyscy, od B-klasy po IV ligę, przeszli na „zawodowstwo”. Są też regiony, które ostatkiem sił wstrzymują się od pójścia śladami sąsiadów i trzymają rozgrywki w zawieszeniu. Ale nawet tam przecież odbywają się po cichu treningi, nawet tam dochodzi do niekontrolowanych przez związek sparingów.

Wojtala mówi: musimy coś z tym zrobić. I my się z tym kompletnie zgadzamy, jeśli nie chcemy, by piłkarskie obostrzenia stały się parodią założeń tych, którzy je wprowadzali.

Reklama

Ciekawi jednak dalsza, szalenie merytoryczna argumentacja. WZPN przywołuje bowiem cztery różne badania, dotyczące szeroko rozumianego zachowania koronawirusa podczas zajęć zbliżonych do amatorskiego sportu. Sami ostatni debatowaliśmy na temat brytyjskich śledztw – Anglików, którzy rozklepali czynniki wysokiego ryzyka, oraz Irlandczyków, którzy badali liczbę zakażeń poza pomieszczeniami. 

WZPN dodaje do tego Danię, Holandię oraz… Dolny Śląsk. Idźmy po kolei.

DUŃCZYCY POTWIERDZAJĄ: KONTAKT NA BOISKU JEST BARDZO KRÓTKI

W ramach rozgrzewki – dość banalny wniosek z badań Uniwersytetu w Aarhus i Uniwersytetu Południowej Danii.

W kwietniu 2020 roku, w oparciu o systemy monitorujące aktywność zawodników w trakcie spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej w Danii obliczono, że średni czas kontaktu, który umożliwiałby zarażenie od innego gracza w czasie meczów piłkarskich wynosi sumarycznie niespełna 88 sekund dla każdego zawodnika na ponad 90 minut gry. 

Co to oznacza pod kątem koronawirusa? Że do zakażenia prędzej dojdzie w tramwaju, bo podczas jednego przystanku spędzasz ze współpasażerami jakiś cztery razy tyle, co z rywalami na boisku. A trzeba tu dodać – te 88 sekund to i tak są w większości kontakty inne, niż twarzą w twarz.

Co więcej, określono, że czas kontaktu zmniejsza się przy rywalizacji na nieco mniejszych boiskach w mniejszej liczebności (co ma miejsce w rozgrywkach dzieci), a także w rozgrywkach niższych lig, gdzie dynamika gry, a także samych zawodników, jest na dużo niższym poziomie. Tym samym wskazano, że rywalizacja w ligach amatorskich jest obarczona dużo mniejszym ryzykiem transmisji wirusa niż w ligach profesjonalnych.

No nie da się tego merytorycznie skontrować.

HOLENDERSKI ZWIĄZEK PIŁKI NOŻNEJ I BRYTYJSKI ŚLAD

Kolejne z przywołanych badań najpełniej wybrzmiewa po wcześniejszej analizie brytyjskich wniosków, na podstawie których utworzono m.in. rządowy plan odmrażania gospodarki. W czynnikach „wysokiego ryzyka”, które mogą powodować przyspieszoną transmisję wirusa wymieniono kilka dość oczywistych elementów pokroju długotrwałego przebywania z jedną osobą w bliskim kontakcie. Ale poświęcono też ważny akapit aktywnościom na zewnątrz. I wniosek jest prosty – musisz się znaleźć w odległości poniżej metra, by faktycznie czuć się narażonym.

I tu, w środek brytyjskich badań, wjeżdżają osiągnięcia naukowców z Holandii.

Obliczenia dotyczące kontaktu przeprowadzono w oparciu o dane z systemów monitorujących ruch wszystkich zawodników w 482 meczach holenderskiej Eredivisie (najwyższa klasa rozgrywkowa). Stwierdzono, że w 98% meczów ryzyko transmisji koronawirusa było minimalne bądź żadne. Średni kontakt zawodników w odległości do 1,5 metra trwa niespełna 20 sekund i bardzo mocno maleje wraz ze zmniejszeniem dystansu – poniżej metra wynosi już tylko 8,5 sekundy. Od 50 do 80% tych zbadanych kontaktów dokonuje się w sytuacjach rzutów rożnych oraz celebracji bramek, a pamiętając o odpowiedzialnym zachowaniu przy tego typu zdarzeniach meczowych, można zredukować liczbę i zakres kontaktów do 45%.

No ludzie kochani. To jest metodyczne rozsmarowywanie tych, którzy chcieliby wykazać szkodliwość amatorskiego sportu. Przywołane są też badania z Austrii o tym, że bez kibiców na trybunach zawodnicy zachowują się mniej ekspresyjnie, a przez to nie zachowują tak bliskiego kontaktu, jak przed pandemią, ale to już totalny detal.

DOLNY ŚLĄSK ALARMUJE: GNUŚNIEJEMY

Ostatnie z przywołanych badań to polskie socjologiczne przymiarki do oszacowania skali zgnuśnienia wśród ludzi dotkniętych lockdownem.

Na podstawie blisko ośmiu tysięcy ankiet wypełnionych zarówno do dzieci jak i rodziców w województwie dolnośląskim. Pytania odnosiły się natomiast do wcześniejszego normalnego funkcjonowania. W zależności od grupy wiekowej dzieci, od 68,3 do 77,9% rodziców stwierdziło, że aktywność fizyczna ich pociech w czasie wolnym obniżyła się w porównaniu do okresu przed pandemią. Średnio ponad 40% dzieci deklarujących udział w zorganizowanych zajęciach (np. treningach klubowych) odpowiedziało, że przed pandemią uczestniczyło w nich w większym wymiarze czasu. Sam udział w tego typu aktywnościach zadeklarowała mniej niż połowa dzieci.

Jeśli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości co do roli w tym wszystkich sportu amatorskiego – powinien powoli się ich wyzbywać. Zwłaszcza, że przy obecnych obostrzeniach zamknięte są nawet duże piłkarskie akademie, których drużyny z Centralnej Ligi Juniorów są właściwie w przedsionku profesjonalnego futbolu.

ALBO RUSZYMY, ALBO…

WZPN podaje kilka propozycji odmrożenia, deklaruje też chęć promocji szczepień, które są równie istotna „bronią” w walce z wirusem jak ograniczanie jego transmisji obostrzeniami. Natomiast kluczowe wnioski są trzy:

  • całe środowisko piłkarskie jest już na skraju wytrzymałości, część dała sobie spokój z fikcją, najbardziej praworządni zaczynają się łamać
  • dalsze zamknięcie może mieć fatalne skutki dla dzieciaków i dorosłych pod względem ich ogólnego dobrostanu fizycznego i psychicznego
  • trudno wskazać uzasadnione naukowo tezy o tym, że otwarcie sportu jest ryzykowne

My ze swojej strony dodajemy: naprawdę gra jest warta świeczki. Rozumiemy najbardziej przezornych epidemiologów, którzy dopytują o wspólne przebywanie w szatni czy w autokarze zmierzającym na mecz. Trochę zresztą zabrakło nam w liście Wojtali odniesienia choćby do wielkopolskich drużyn, gdzie z pewnością kluby szczebla centralnego dysponują historią oraz „mapą” zakażeń, które mogłaby udowodnić, jak trudno jest zarazić się od kolegi z boiska. Natomiast nawet jeśli założymy, że chodzi właśnie o przejazd na mecz, szatnię czy prysznice… Czemu nie kombinować? Czemu nie zezwolić na grę wyłącznie w swoim okręgu, co pozwoli na uniknięcie dalekich podróży? Czemu nie określić, że szatnie muszą pozostać zamknięte? Jest naprawdę multum rozwiązań pośrednich, a już z samej treści listu czuć – piłka nożna jest gotowa na wszystko, byle się odmrażać.

Dziś rząd, PKOl oraz PZPN wspólnie ogłoszą, że sportowcy reprezentujący nas na Euro 2021 oraz w Tokio zostaną zaszczepieni. Czas na kolejny ruch.

Fot.FotoPyK

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...