Reklama

PRASA. Artur Płatek dyrektorem sportowym Lecha? Chętna też Jagiellonia

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2021, 08:38 • 8 min czytania 3 komentarze

W poniedziałkowej prasie ciekawy tekst o stanie śląskiej piłki. Oprócz tego głównie felietony, echa weekendu i nieco spekulacji transferowo-dyrektorskich. 

PRASA. Artur Płatek dyrektorem sportowym Lecha? Chętna też Jagiellonia

PRZEGLĄD SPORTOWY

Lechu Poznań szykują się zmiany nie tylko na stanowisku szkoleniowca. Artur Płatek nowym dyrektorem sportowym?

(…) Według naszych informacji całkiem prawdopodobna staje się zmiana na stanowisku dyrektora sportowego Lecha i w tym momencie faworytem do zatrudnienia jest Artur Płatek, obecnie Górnik Zabrze. Co prawda chciałaby go u siebie również Jagiellonia Białystok, ale Kolejorz ma mieć pierwszeństwo u 50-latka. Czy to oznacza, że Rząsa opuści Kolejorza? Niekoniecznie. Być może zostanie w klubie i zajmie inną funkcję, o ile będzie zainteresowany takim rozwiązaniem. 

Reklama

Gdyby Marcin Cebula nie wyrwał się z Korony, zapewne w dalszym ciągu dusiłby się w kieleckim sosie – pisze Antoni Bugajski.

Cebulę pamiętamy jeszcze z legendarnej „bandy świrów” Leszka Ojrzyńskiego. Był wtedy bardzo młodym i obiecującym pomocnikiem, który próbował się jakoś wpasować w charakterną drużynę. Nie było łatwo, bo Cebula nie wchodzi do szatni, otwierając drzwi hałaśliwym kopniakiem. Warto mieć pokorę, to pożądana w sporcie właściwość, lecz nadmiar pokory szkodzi w budowaniu wiary we własne umiejętności, czyli cechy kluczowej w podążaniu do sukcesów. Pamiętam wypowiedzi Cebuli, w których przyznawał, że gdy w Koronie raz czy drugi ktoś na boisku na niego mocno krzyknął, skrytykował za nieudane zagranie – usztywniał się, wpływało to na niego deprymująco. Brakowało mu dobrze pojętej zuchwałości, którą szczególnie kreatywni i nieźle wyszkoleni techniczni piłkarze muszą posiadać, w przeciwnym razie mogą mieć problem z podejmowaniem odważnych i niekonwencjonalnych decyzji. Stąd krok do popadania w schematyzm, który ogranicza naturalne odruchy.

W przypadku Cebuli przyszła jeszcze szkodliwa rutyna związana z wieloletnim przebywaniem w tym samym miejscu. Koronę znał już na wylot, nie dostarczała mu już wystarczających bodźców rozwojowych. Na dodatek klub nie walczył o coraz wyższe cele, trend był dokładnie odwrotny. Osuwał się w tabeli, w ubiegłym roku walczył już tylko – zresztą nieskutecznie – o utrzymanie. Gęsta atmosfera związana z niejasną sytuacją właścicielską konserwowała toksyczny układ. Korona przestawała być miejscem pracy, do którego piłkarze codziennie przychodzą z entuzjazmem i zawadiackim śpiewem na ustach. Dla Cebuli był to ostatni sygnał, żeby się ewakuować, decyzję podjął jeszcze zanim klub został zdegradowany.

Jaki jest stan śląskiej piłki? Dlaczego młodzi piłkarze uciekają ze Śląska? Czy to dobrze, że miasta utrzymują Górnik Zabrze, GKS Katowice czy Piast Gliwice? Wypowiadają się m.in. Rafał Kędzior, Mariusz ŚrutwaDawid Plizga.

Charakterystyczne, że kluby śląskie są miejskie. To dobre rozwiązanie czy złe?

KĘDZIOR: Prywatni inwestorzy starają się wydawać własne pieniądze jak najracjonalniej. Miejskie kluby często służą do wygrywania wyborów.
ŚRUTWA: Powiem przewrotnie, bo grałem w klubie, który był miejski i należał też do prywatnego inwestora. W tym drugim przypadku wydawał się krainą mlekiem i miodem płynącą. Do dziś pamiętam, jak prezes powiedział, że to najlepszy rok finansowy w historii tego klubu. Wszyscy sobie piątki przybijali, jak to jest wspaniale. Dwa miesiące później ten sam prezes poszedł do miasta: „Dajcie 18 milionów, bo nie wystartuję w lidze”. Klub do dziś nie umie wyjść z tych tarapatów.
PLIZGA: Może dobrym rozwiązaniem byłaby współpraca inwestora z miastem. Pakiet większościowy, powiedzmy 60 procent, należałby do inwestora, a miasto zachowałoby 40 procent. Miałoby wtedy wpływ na decyzje w podmiocie, który reprezentuje.
ŚRUTWA: Jest jeszcze jeden problem, o którym rzadko się mówi. Znów nawiążę do Ruchu, bo znam sytuację najlepiej, choć w większości klubów jest podobny. Dochodzi do paradoksu, że klub z III ligi ma akcji na 50 milionów złotych. Pojawia się inwestor i na starcie ma wyłożyć 50 milionów, żeby w zasadzie zacząć od zera? Niemożliwe, żeby to się udało. Uważam, że aby wyczyścić i wyjaśnić atmosferę w klubie, to przynajmniej przez chwilę musi być miejski. To mimo wszystko gwarancja w miarę czystych układów i może stanowić bazę przed wejściem inwestora. Ale takiego, który zostanie prześwietlony: w jaki sposób zarobił pieniądze, jaki ma pomysł na klub, chce go budować czy tylko wyciągnąć pieniądze? Teraz nie sprawdza się jego rzetelności. To wszystko jest niespójne, niejasne.

Reklama
Dlaczego wielki biznes omija kluby na Górnym Śląsku?

KĘDZIOR: Moim zdaniem nie omija. Śląską aglomerację zamieszkuje trzy miliony osób, to wielki i ciekawy rynek dla każdej branży. Mówimy o klubach z wieloma tytułami mistrzów Polski, które same w sobie są wartością, mają markę.

Ale prywatnych inwestorów nie ma.

KĘDZIOR: Zainteresowanych firm nie brakuje i to nie jest wiedza teoretyczna, bo wiem, że chętni się pojawiają. Nawet ostatnio interesowali się mniej utytułowanym klubem, ale ciekawie się rozwijającym i ze stadionem. Kilka firm wizytowało przecież GKS Tychy. Znam przykłady, że inwestorzy interesowali się klubami, tylko nie do końca zainteresowani ich sprzedażą byli właściciele, czyli miasta.

Dlaczego?

KĘDZIOR: Mówiłem o tym wcześniej. Jeśli tylko są wyniki, to dobre miejsce dla polityków do promowania się przed wyborami. No i nie ukrywajmy, że do obsadzania niektórych stanowisk.

Dariusz Dziekanowski rozumie błędną interpretację powiedzenia, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. To już coś.

Lech Poznań zatrudnił nowego – starego trenera Macieja Skorżę. Wśród kibiców rozgorzała dyskusja: czy można wejść do tej samej rzeki? Wejść do tej samej rzeki się nie da, ale wiele osób powiedzenie błędnie interpretuje i dyskutuje na temat tego, czy do tej samej rzeki POWINNO się wchodzić.

(…) Jaka będzie druga kadencja Macieja Skorży w Lechu? Tego przewidzieć się nie da. Wiemy, że opuścił Poznań między innymi dlatego, że stracił autorytet w szatni. Zresztą nie tylko z tego miasta wyjeżdżał z podobną łatką trenera, któremu trudno przychodzi znaleźć wspólny język z piłkarzami. Nawet najbardziej nieprzychylne opinie nie odbiorą mu sukcesów, które osiągnął ,więc bardzo dobrze, że wraca do pracy w polskim klubie. Im więcej fachowców, tym lepiej. Z ciekawością będę obserwował jego pracę w ekipie Kolejorza. Czekam też na powrót do Ekstraklasy niedawnego selekcjonera reprezentacji, czyli Jerzego Brzęczka. Skorża wraca do Lecha, ale do zupełnie innej szatni, jest to więc już inna rzeka. Mam nadzieję, że również w głowie trenera został naciśnięty reset i tym razem swoją charyzmą pociągnie do góry zespół. To jest jedna z kluczowych cech dobrego trenera i niestety cecha, której bardzo trudno się nauczyć, bo nawet najlepiej wykształcony trener nie będzie wielki, jeśli nie będzie potrafił w odpowiedni sposób sprzedać swojej wiedzy piłkarzom. Pod względem komunikacji to niestety trener musi dostosować się do poziomu zawodników, a nie odwrotnie.

SPORT

Jakub Świerczok zdobywał bramki w meczach z Górnikiem Zabrze, broniąc barw trzech różnych polskich klubów.

Jakub Świerczok w przeszłości bronił barw kilku klubów i choć pierwsze szanse na derby z Górnikiem go ominęły przez uraz w Piaście w sezonie 2012/13, to później pokonywał zabrzańskich bramkarzy. Udawało mu się to w barwach Zagłębia Lubin, GKS-u Tychy, a jesienią i Piasta. Cztery gole i jedna asysta w siedmiu meczach z Górnikiem to więcej niż przyzwoity bilans. W poniedziałek „Świeży” będzie go chciał poprawić. – Do każdego meczu podchodzę identycznie. W każdym chcę wygrywać, zdobywać bramki i nie ma dla mnie znaczenia, czy będzie to Górnik Zabrze, czy Lechia Gdańsk, która będzie naszym kolejnym rywalem. Mamy swój cel i są nim trzy punkty w najbliższym meczu – mówi przed poniedziałkowymi derbami 28-letni napastnik.

„Jak trwoga to do Świerczoka” – takiego hasła przez pewien okres mogli używać kibice Piasta. Powrót do zdrowia i formy napastnika pochodzącego z Tychów wiązał się z początkiem serii nieprzegranych meczów. Nikt nie ukrywa, że bez 9 goli tego snajpera Piast nie wydostałby się z dna tabeli w taki sposób. Obecnie sytuacja jest dużo lepsza i poniedziałkowe derby mogą przesądzić o tym, który górnośląski zespół zakończy sezon wyżej.

Koronawirus powali „Słonie” z Niecieczy? Felieton Macieja Grygierczyka.

(…) Nie zagrały z Arką i Koroną, teraz odwołano ich mecz z Radomiakiem. To powoduje, że drużyna Mariusza Lewandowskiego ma na koncie już o 3 spotkania mniej od najgroźniejszych rywali – Łęcznej, ŁKS-u i Tychów. Może za to podać sobie rękę z radomianami, bo ich spotkania w tym sezonie były przekładane już… 10-krotnie, ale łącznie i tak zaliczyli o jedno więcej niż Bruk-Bet. Zaległości trzeba będzie kiedyś odrobić. Do końca sezonu zostało raptem 61 dni. Planowo w tym czasie odbędzie się 10 kolejek, ale niecieczan czeka aż 13 konfrontacji, z czego 7 wyjazdowych. Na przełomie maja i czerwca odbędą cztery podróże – dwie do Łodzi, a także Tychów i Opola. Taka dawka mogłaby powalić… zdrowego słonia, nie mówiąc już o takim zakażonym. Emocje związane z walką o 1. miejsce wcale nie skończyły się zatem po rundzie jesiennej. One dopiero się zaczynają.

Trener Sandecji, Dariusz Dudek podszczypywał Zagłębie Sosnowiec po sobotnim zwycięstwie.

Przed meczem w Nowym Sączu trener gospodarzy Dariusz Dudek unikał rozmów z mediami o Zagłębiu, które pod koniec kwietnia ubiegłego roku podziękowało mu za usługi. Po wygranym meczu był bardziej rozmowny. – Jest mi po prostu przykro, jak czasami w tym klubie traktuje się ludzi takich jak ja. Uważam, że dużo zrobiłem dla Zagłębia i nawet nie mówię o awansie, ale o drugiej przygodzie w Sosnowcu, gdy przejmowałem klub w trudnej sytuacji. Zespół był na 15. miejscu w tabeli, a zostawiłem go na 9. Jestem smutny, że muszę się z Zagłębiem włóczyć po sądach – podkreślał Dudek, który nawiązał także do zawieszenia przez klub z Sosnowca Patryka Małeckiego. – Zresztą Zagłębie ostatnio w tym kierunku dosyć mocno idzie. Myślę, że Patryk też nie jest zawodnikiem, który jest łobuzem. To jest gracz, z którym trzeba umieć pracować, jest to bardzo dobry piłkarz. Wiemy, jak to się skończyło, ale to już nie jest mój problem – dodał trener Dudek.

SUPER EXPRESS

Nic ciekawego.

Fot. Newspix

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

3 komentarze

Loading...